Buttiglione solidarny z ks. Wierzbickim

KUL w międzynarodowym kłopocie wizerunkowym. Włoski filozof, były polityk chadecki Rocco Buttiglione, znany w międzynarodowych umiarkowanie konserwatywnych kręgach katolickich w Europie i USA, miał wygłosić wykład inaugurujący rok akademicki w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ale odwołał go na znak solidarności z ks. prof. Alfredem Wierzbickim, który ma stanąć przed uczelnianą komisją dyscyplinarną z powodu swych wypowiedzi w mediach.

Bronił w nich praw obywatelskich społeczności LGBT. Podpisał poręczenie za osadzoną w areszcie aktywistkę Margot, która wkrótce potem została zwolniona.

Buttiglione nie jest moim bohaterem. Dobrze pamiętam gwałtowny spór w Parlamencie Europejskim dotyczący jego kandydatury na członka Komisji Europejskiej z ramienia ówczesnego rządu włoskiego premiera Berlusconiego. Chodziło o to, że lewica w PE miała zastrzeżenia, czy Buttiglione może być wiarygodny i skuteczny jako członek KE od praw obywatelskich, skoro nie kryje, że uważa homoseksualizm za grzech i ma niejasny stosunek w kwestii prawa kobiet do legalnej aborcji.

Buttiglione odpowiadał, że jest katolikiem, a Kościół nie akceptuje aktywnego homoseksualizmu, ale nie akceptuje także obrażania ludzkiej godności osób homoseksualnych. Jako komisarz oddzielałby swoje poglądy od swych obowiązków. A aktywistów pro-life zachęcał, aby nie poprzestawali na samej obronie życia nienarodzonych, tylko proponowali kobietom alternatywne rozwiązania zachęcające je do rodzenia dzieci.

Ostatecznie rząd włoski wycofał jego kandydaturę, widząc, że nie ma szans w Parlamencie Europejskim, bo jego zapewnienia nie są wiarygodne dla większości deputowanych. Czy rzeczywiście nie potrafiłby oddzielić prywatnych poglądów od przestrzegania fundamentalnej zasady równych praw wszystkich obywateli UE, nie dowiemy się nigdy.

Teraz temat wrócił w związku ze sprawą dyscyplinarną ks. Wierzbickiego w KUL. Buttiglione uzasadnił swą odmowę analogią jego sprawy ze swoją sprzed lat: mnie atakowano tak samo, tylko wtedy atakowała lewica, a dziś ks. Wierzbickiego atakuje prawica. Skoro były rektor KUL ks. prof. Andrzej Szostek w reakcji na „dyscyplinowanie” ks. Wierzbickiego ustąpił ze wszystkich funkcji uniwersyteckich, to z tego samego powodu Buttiglione musi odwołać wykład. Obaj nie dopatrzyli się w wypowiedziach ks. Wierzbickiego niczego sprzecznego ze stanowiskiem Kościoła. Ks. Wierzbicki bronił praw obywatelskich i ludzkiej godności osób LGBT, choć nie podziela niektórych zachowań i wypowiedzi Margot.

W ujęciu Buttiglionego analogia jest taka, że on był atakowany za powołanie się na stanowisko Kościoła, odrzucające czyny homoseksualne, a ks. Wierzbickiego atakuje się za to, że przywołuje stanowisko Kościoła broniące ludzkiej godności osób homoseksualnych. W rozmowie z „Więzią” włoski filozof precyzuje:

„Gdy mówiłem, że mam prawo uważać czyny homoseksualne za grzeszne, to nie odmawiałem praw obywatelskich osobom homoseksualnym. W obronie tych właśnie praw występuje dziś prof. Wierzbicki. To nie jest działanie przeciwko antropologii chrześcijańskiej, lecz zgodne z nauczaniem Kościoła”, a „z moralnej oceny, że czyny seksualne są grzeszne, nie wynika, że wszyscy homoseksualiści są grzesznikami. Nigdy nie wolno uderzać w osoby. Tylko Bóg wie, w jakich okolicznościach ludzie się znajdują. A poza tym wszyscy jesteśmy grzesznikami. Jesteśmy tylko różnymi rodzajami grzeszników”.

Powstała sytuacja bardzo niezręczna, ale nie dla Buttiglionego czy ks. Wierzbickiego, lecz dla władz najważniejszej w Polsce uczelni katolickiej i metropolity lubelskiego abp. Stanisława Budzika. Przecież pełni on także funkcję kanclerza KUL, więc wolno pytać, co zrobił, by uniknąć potężnego dysonansu, jeśli nie kompromitacji i skandalu o reperkusjach międzynarodowych? Czy dostrzegł, że jedna niemądra decyzja, która miała chyba pokazać, że KUL czuwa nad ortodoksją, pokazała raczej, że w KUL straszą duchy antymodernizmu?

Buttiglione, doktor h.c. KUL, który uczył się polskiego, by czytać w oryginale Jana Pawła II, wycofał się z polityki, pełni ważne funkcje akademickie w papieskim Rzymie. Nie trzeba podzielać jego zapatrywań, by docenić jego gest solidarności z ks. Wierzbickim nękanym za to, że nie jest katolickim ultrasem.