Marsz wolności ku nicości

Cieszę się z sukcesu polskiej tenisistki Igi Świątek, bo każda dobra wiadomość ma wartość społeczną. Ale są też złe: brak nowej jasnej strategii rządu w walce z nasilającą się pandemią – czy idziemy scenariuszem szwedzkim, niemieckim, czy może w ślady Trumpa? A druga to protesty „wolnościowców” negujących istnienie pandemii.

Po stronie rządowej dostrzegam dwa punkty pozytywne: koniec covidowej propagandy sukcesu (notable wreszcie w maseczkach, miny nietęgie, przebłyski realizmu) oraz zaproszenie opozycji na rozmowy w sprawie pandemicznego kryzysu. No i wysyp policjantów na ulicach, tym razem w dobrej sprawie kontroli przestrzegania nakazu noszenia maseczek w przestrzeni publicznej.

Tak, sytuacja robi się poważna, więc potrzebna jest współpraca ponad podziałami politycznymi. Tyle że do współpracy potrzeba zaufania, a obecna władza nie jest wiarygodna, bo wszyscy pamiętają, jak wmawiała społeczeństwu, że całkowicie panuje nad wirusem, ma środki i zasoby, a w istocie pandemia się wypaliła i można spokojnie wracać do normalnego życia, np. iść do wyborów, jechać na superwakacje, w ogóle bawić się na całego.

No to Polska posłuchała i teraz jemy gorzkie owoce tej taktyki, która nad interesem społecznym stawiała wąski interes polityczny. Prawdopodobnie jest już za późno, by dało się uniknąć scenariusza włoskiego z początku pandemii. Władza uwierzyła w przekaz swojej propagandy, że Polska pod rządami Kaczyńskiego, Morawieckiego, Dudy i Szumowskiego stała się zieloną wyspą na morzu pandemii.

Ale teraz to nie jest najważniejsze. Stało się: miliony poszły na fejkowe maseczki, niedostarczone respiratory, szczepionki przeciwgrypowe, których nie ma w aptekach. Dobrze, że opozycja zabrała się do wyjaśniania tych mętnych transakcji, tylko jak ma kontynuować dochodzenie, a jednocześnie współpracować z rządzącymi?

Widzę tu dwie możliwości: powołanie narodowej rady kryzysowej pod przewodnictwem przedstawiciela opozycji, np. marszałka Grodzkiego, a może i ogłoszenie stanu klęski żywiołowej, jeśli sytuacja będzie się dalej pogarszać. Nie mamy w kalendarzu żadnych wyborów, żadna partia nie musi się obawiać przegranej, za to można wnioskować o nadzwyczajną pomoc unijną. A nuż się uda.

Tylko że trzeba też współpracy ze strony społeczeństwa, aby się udało. A z tym jest różnie. Byłoby lepiej, gdyby obecna władza wcześniej wciąż nie zmieniała swego przekazu na temat pandemii. A tak wyhodowała nie tylko rzesze nieprzekonanych, ale też dostarczyła paliwa skrajnej prawicy. I teraz próbuje ona zbić polityczny kapitał na covidowych wpadkach rządzących.

Żeruje więc nieprzytomnie na ludzkim strachu, znużeniu, gniewie i zagubieniu. Nie dość, że wciska ludziom, że to ściema, to jeszcze organizuje „marsze wolności”, olewając wszystkie zasady: bez masek, bez odstępu, pospolite ruszenie przeciwko zdrowemu rozsądkowi, który szanuje fakty, a zwalcza teorie spiskowe. I choć mam do polityki PiS stosunek bardzo krytyczny, to wcale mnie nie cieszą hasła różnych konfederatów, że „zaraza to PiS”.

Bo tu chodzi o zwarcie szeregów, a nie dalsze rozsiewanie wirusa dosłowne i metaforyczne – pod durnymi hasłami, że noszenie maseczki odbiera nam wolność, czyni z nas niewolników systemu, który nie służy ludziom, tylko elitom. Niektórzy antycovidowcy tak się zapętlili, że nawet kiedy sami się zakażą i trafią w mękach pod respiratory, dalej mają wątpliwości, czy to pandemia, czy ciężka grypa.

Dlatego to skandal, że dygnitarze obecnej władzy łamią przepisy, które sami ogłaszają – jak czynił prezes Kaczyński na cmentarzu czy minister Czarnek w szpitalu – bo przez takie zachowanie wysyłają dwa komunikaty: że mamy w Polsce równych i równiejszych i że ich polityka pandemiczna to kłębek sprzeczności, więc do diabła z tymi rygorami.

A przecież robienie przez kogokolwiek polityki na pandemii uderza ostatecznie nie tylko w przeciwników politycznych, lecz przede wszystkim w nas wszystkich, w nasze zdrowie i bezpieczeństwo. Takie marsze nie prowadzą do wolności, tylko do nicości. Wolność to także odpowiedzialność za siebie i innych, a nie buńczuczne widzimisię.