Niech „żołnierze Chrystusa” obejrzą film o ks. Ziei

Czemu władza kościelna i świecka nie reaguje na tzw. patrole „Żołnierzy Chrystusa”? Ostatnio usłyszeliśmy o nich jako „obrońcach” figury Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie przed tęczową flagą. „Patrole” mają aspekt religijno-polityczny i prawny. Chyba tylko państwowe lub samorządowe służby mundurowe mogą patrolować, w przeciwnym razie mamy do czynienia z działaniami samozwańczymi.

Jeśli prawdą są doniesienia mediów, że „żołnierze” chcą wyłapywać i nękać osoby pod kątem wyglądu, ubioru czy symboliki tęczowej, to państwo i Kościół nie powinny takich samozwańczych akcji tolerować. Bo samozwańcze patrole mogą prowadzić do samozwańczych samosądów.

Teraz aspekt religijny. Mamy w Polsce rozsądnego biskupa polowego. Czy nie niepokoi go, że „żołnierze Chrystusa” używają terminologii wojskowej na swoje określenie? Nazywają się „armią Boga” (jak radykalni islamiści) lub „siłami specjalnymi” (zob. tutaj)? Są ludzie, w których to może budzić niezasłużony lęk i poczucie zagrożenia. Tymczasem bronienie religii metodą siania strachu, piętnowania, wykluczania uderza w nauczanie papieża Franciszka, którego katolicy uważają za najwyższy autorytet w sprawach wiary i moralności.

A co pisze Franciszek na Twitterze? „Bóg nie potrzebuje być przez nikogo broniony i nie chce, aby Jego imię było używane do terroryzowania ludzi. Proszę wszystkich o zaprzestanie używania religii w celu budzenia nienawiści, przemocy, ekstremizmu i ślepego fanatyzmu”. W innym tweecie pisze, że korzeniem każdego błędu duchowego jest przekonanie, że jesteśmy sprawiedliwi. Bo w rozumieniu wiary tylko Bóg jest sprawiedliwy.

Niewykluczone, że wśród „żołnierzy” są ludzie działający w dobrej wierze, ale czemu się zgadzają na takie praktyki? Czemu nie słyszymy o księżach, którzy ich ostrzegają, że nie tędy droga? Że chrześcijanie wzbudzający u niektórych strach tak naprawdę wzbudzają strach przed chrześcijaństwem? Religijny ekstremizm i fundamentalizm (nie tylko w chrześcijaństwie), populizm i nacjonalizm wykorzystujący religijne emocje do skrajnie prawicowych celów politycznych dają złą i przeciwskuteczną odpowiedź na międzykulturowe problemy naszych czasów.

Wiara nie potrzebuje „żołnierzy”, tylko świadków Ewangelii pokoju, braterstwa i miłości bliźniego. To oni najskuteczniej „bronią” wiary. To trudniejsze niż marsze czy patrole, ale tylko na tej drodze świadectwa chrześcijanie mogą być wiarygodni i inspirujący dla niechrześcijan i między sobą. Niechby „żołnierze Chrystusa” poszli na film o ks. Janie Ziei. Właśnie wchodzi na ekrany. Ks. Zieja nie był „żołnierzem”, tylko człowiekiem Boga.