Bomba w górę!

Donald Tusk nie będzie kandydował na prezydenta Polski. Niech się obóz demokratyczny skonsoliduje, a obecna władza niech się nie cieszy. Teraz PO/KO musi pokazać, że stawia na Kidawę-Błońską, albo wyciągnąć asa z rękawa.

Decyzja Tuska nie jest zaskoczeniem. Dowodzi jego dojrzałości politycznej. Zrobił rachunek sumienia i wyszło, że lepiej tego nie przeciągać. Ogłosił decyzję wcześniej, niż zapowiadał, i to też dowód jego dojrzałości. Wysłał do PO/KO jasny komunikat: podnieście szlaban, szkoda czasu. Wiemy już, że na Tuska nie ma co czekać. Ale gra toczy się dalej. A Tusk jako wspierający opozycję będzie też atutem. W tej sytuacji PO i Lewica powinny pokazać swoje asy.

Jednak, wbrew pozorom, prezydentura nie jest dziś kluczowa. Teraz najważniejszy jest dla opozycji demokratycznej parlament. A w szczególności Senat. Żeby skutecznie walczyć o prezydenturę, trzeba mieć porządek w obu izbach. Utrzymanie większości w Senacie jak długo tylko się da to teraz misja numer jeden. To test, czy siły demokratyczne są zdolne do wspólnego działania ponad interesami grupowymi.

Testem w tym teście będą wybory nowego marszałka Senatu. Nie ma co podpowiadać nazwisk, niech się dogadają w kuluarach, a nie w studiu TV. I naprawdę dobrze policzą senackie szable. Senat jest dziś najważniejszy. A po nim sensowna organizacja frakcji demokratycznych w Sejmie.

Scenariusz na wybory prezydenckie wydaje się oczywisty. Najpierw wystawienie kandydatur przez KO, PSL i Lewicę. Potem osobna debata publiczna między nimi, z pominięciem prawicy pisowskiej i skrajnej. Do takiej szerszej debaty i tak dojdzie. Potem wybory, analiza wyników pierwszej tury. Miejmy nadzieję, że pierwszej – i ugrupowania demokratyczne muszą zrobić wszystko, by tak się stało. PiS ma ogromne środki i będzie się starał, żeby drugiej tury nie było.

Przy założeniu, że Dudzie nie uda się wygrać od razu, opozycja już dziś powinna wstępnie rozmawiać, ale dyskretnie, o pakcie prezydenckim. Powinna poprzeć i wesprzeć tego kandydata, który zrobi najlepszy wynik.

PiS słabnie w odbiorze społecznym. Dlatego pręży muskuły przed swoim elektoratem. Prowokuje niepisowską część elektoratu, zgłaszając dwoje byłych posłów do fasadowego Trybunału Konstytucyjnego czy byłego ministra na marszałka seniora. Niech elektorat widzi, że prezes pamięta o swoich akolitach i nie przejmuje się, co o tym powiedzą obywatele na PiS niegłosujący, choć tych w październikowych wyborach było więcej.

Należy się liczyć z innymi pociągnięciami w tym stylu, ale tym bardziej się konsolidować. Wszystko się może zdarzyć. Historia nie jest niczym zdeterminowana – prócz działań ludzi. Bomba w górę!