Weź zagłosuj!

Już za tydzień matura z naszego obywatelskiego patriotyzmu. Oderwijmy się od sondaży i Facebooka. Będzie, jak będzie. Ale iść na wybory trzeba bardziej niż kiedykolwiek po 1989 r.

Niech każdy z nas głosuje, jak mu rozum polityczny, sumienie czy interes życiowy każe. Każdy ma swoją biografię polityczną, także wtedy, kiedy w wyborach nie bierze udziału i uważa, że polityka go nie dotyczy. Absencja wyborcza też jest deklaracją polityczną.

Ja kiedyś głosowałem na Unię Demokratyczną i Unię Wolności. Do jej liderów, z Tadeuszem Mazowieckim na czele, miałem zaufanie. Dziś za partię najbardziej zbliżoną programem i stylem politycznym uważam Platformę Obywatelską. I mój głos oddam na jej kandydatów. Mam pewność, że mój głos się nie zmarnuje.

Na ostatniej prostej w tej historycznej kampanii rośnie w siłę blok Lewicy, ale daleko mu jeszcze do poparcia, jakie ma Koalicja Obywatelska. Blok ludowców balansuje na krawędzi. Oby w nowym parlamencie lewica nie spuściła z tonu.

Żałuję, że nie udało się utrzymać jedności sił demokratycznych. Mam nadzieję, że mimo to uda się opozycji demokratycznej osiągnąć dwa cele: nie dopuścić do zdobycia konstytucyjnej większości przez obóz obecnej władzy i zdobyć większość w Senacie.

To zależy przede wszystkim od frekwencji wyborczej. Jeśli będzie wyższa niż 60 proc. albo, jeszcze lepiej, sięgnie 70 proc., wszystko się może zdarzyć. Dlatego trzeba iść głosować i przekonywać nasze otoczenie do oddania głosu. Należę do pokolenia „Solidarności” czasu 15 miesięcy wolności. Dawne dzieje, lecz jej zasadnicze przesłanie uważam za obowiązujące. Nie ma wolności bez solidarności.

Po trzech dekadach wolnej Polski trzeba dodać: nie ma wolności bez praworządności i samorządności. Bez rozdziału państwa od Kościoła. Bez poszanowania praw mniejszości i praw gospodarki rynkowej. Bez polityki wewnętrznej i zagranicznej nastawionej na osiąganie wspólnych celów narodowych, a nie na mnożenie konfliktów.