Gwiazda pop przechodzi na islam

Sinead O’Connor nie była pierwsza. Najgłośniejszej chyba w świecie popkultury konwersji na islam dokonał przed wielu laty Cat Stevens, który też, jak Sinead, zmienił nazwisko, by podkreślić nową tożsamość.

Nie tylko nazwisko. Zmienił też całkowicie styl życia. Przestał nagrywać płyty z przebojami, poświęcił się dobroczynności. Czy irlandzka gwiazda i pod tym względem pójdzie w jego ślady?

Sama konwersja na islam, czy jakąkolwiek inną wiarę, powinna być raczej intymna. Ale nasz świat staje się targowiskiem próżności (polecam świetny serial BBC na podstawie klasycznej powieści Thackereya pod tym tytułem). Zawsze był, ale teraz, w epoce sieci, jest jeszcze bardziej.

Sinead przed laty podarła na scenie zdjęcie Jana Pawła II, później dołączyła do grupy katoliczek walczących z Watykanem o zgodę na kapłaństwo kobiet, dalej mniemany epizod psychiatryczny, teraz oświadczyła, że przeszła na islam. Akt konwersji można obejrzeć w internecie.

Nie ma sensu wnikać w szczerość tego aktu. Każdy ma prawo zmienić wiarę lub w ogóle ją porzucić. Znane są przypadki polskich konwersji na islam, w minionych wiekach i obecnie. Zarówno osób ze świecznika, jak i zwykłych zjadaczy chleba i kebabu.

Niepokojące może być co innego. Mianowicie wykorzystywanie takich konwersji do jakichś wojen ideologicznych między chrześcijaństwem i islamem. To, że ktoś, nawet gwiazda, zmienił wiarę, nie jest koronnym dowodem na jej wyższość nad inną.

Zdarzają się też konwersje muzułmanów na chrześcijaństwo, ale tym się raczej media nie zajmują, choćby dlatego, że w radykalnym islamie za apostazję grozi konwertycie śmierć. We współczesnym chrześcijaństwie apostazję można przeprowadzić bez ryzyka utraty życia. Nie grozi w nim także śmierć za darcie wizerunku papieża. Czy Sinead o tym pamięta?