Nie gmerajcie przy konstytucji

Trzeciego maja prezydent Duda ma „rozważać” pytania do referendum na temat nowej konstytucji. Ma w tym poparcie drugiego pana Dudy, szefa obecnej Solidarności, i być może, raczej kurtuazyjne, pisowskiego marszałka Senatu. Ale nie ma wyraźnego poparcia posła prezesa Kaczyńskiego, więc po co prezydent forsuje temat referendum?

O co chodzi z tym referendum?

Widać tu trzy opcje. Pierwsza, dosłowna: Andrzej Duda rzeczywiście wierzy w to, co mówi. Wierzy, że „potrzebna jest konstytucja na miarę XXI wieku”.

Tymczasem Polsce jest potrzebny prezydent na miarę wyzwań drugiej dekady XXI wieku, a nie nowa konstytucja. A obecny prezydent tej kwalifikacji nie odpowiada. Choćby dlatego, że jest politykiem uzależnionym od woluntaryzmu Kaczyńskiego.

Druga opcja to balon próbny. Kaczyński pozwolił Dudzie przetestować, jak społeczeństwo reaguje na hasło nowej konstytucji. Oficjalnie grymasi, ale w istocie przyzwala, bo przecież PiS tak naprawdę chce nowej konstytucji.

Ale jakiej? Duda ma w święto trzeciomajowej konstytucji „rozważać” różne pytania referendalne. Tylko jedno zasługuje na uwagę – to o dopisaniu odniesienia do prawa europejskiego – reszta nie brzmi poważnie. Po co wpisywać powiaty i województwa do konstytucji? Ochronę wsi i rolnictwa? Oraz osób z niedołęstwem czy niepełnosprawnościami, szczególną pozycję rodziny czy referenda ogólnonarodowe?

Im ich więcej, tym gorzej. Polska nie wypracowała jeszcze kultury prawnopolitycznej typu szwajcarskiego. Nie tędy droga.

Pytania Dudy to w istocie frazesy skalkulowane wyborczo, jak ten o ochronie wsi, a nie wynikające z poważnej refleksji o ustawie zasadniczej. W sumie propozycje sprawiają wrażenie roboty typowo pisowskiej: chaos. Trochę „społecznej nauki Kościoła”, trochę Wyszyńskiego z jego podziwem dla salazarowskiego korporacjonizmu, trochę demokracji deliberatywnej.

Tylko Duda chce silnej pozycji prezydenta

Ale najbardziej prawdopodobna jest opcja trzecia. W PiS narasta spór o model ustroju państwa, który ma być zapisany w nowej konstytucji. To, co łączy ludzi Dudy z ludźmi Kaczyńskiego, to chęć likwidacji praworządnej demokracji konstytucyjnej i zastąpienia jej systemem „suwerennej” demokracji narodowej pod wieczną kontrolą polityczną partii Kaczyńskiego i jego następcy. Czyli lidera PiS, a nie prezydenta.

Ale PiS chce silnego premiera

I o to chodzi. Duda chce dla siebie ustroju prezydenckiego i do tego potrzebna mu jest nowa konstytucja. Jej uchwalenie może też pomóc mu zakopać do grobu sprawę łamania przez niego obecnej konstytucji. Ale PiS chce przywództwa Kaczyńskiego i jego następcy, a nie Dudy. Chce modelu silnego premiera, a nie silnego prezydenta. Chcą polskiego Orbána. A prezydent ma być jedynie figurantem. Zasada równoważenia władzy wykonawczej ma być zniesiona.

To nie jest nasza wspólna sprawa

Opozycja parlamentarna ani ruchy obywatelskie nie powinny w żaden sposób wikłać się w tę pseudodyskusję o referendum konstytucyjnym i nowej konstytucji. To jest gra i rozgrywka w obozie zjednoczonej prawicy.

Po stronie niepisowskiej części opinii publicznej nie ma żadnych znaczących ugrupowań i autorytetów apelujących o nową konstytucję. Nowa konstytucja potrzebna jest tylko obecnej władzy do uprawomocnienia jej modelu państwa.