Abp Jędraszewski na tropie „zdrady”

Trudno pojąć, za jakie grzechy papież Franciszek ukarał Kraków abp. Jędraszewskim. Metropolita ma predylekcję do wypowiedzi społecznie jątrzących. Tym razem uczcił rocznicę porozumień sierpniowych na Wawelu insynuacją, że byli tacy, którzy zrobili na Solidarności karierę, zdradzając robotników. Dobił „zdrajców” przywołaniem „filmów z Magdalenki”, które mają być przestrogą przed „możliwą zdradą tych, którzy najbardziej cierpieli, i tych, którzy zostali odtrąceni i zapomnieni”.

To typowa kościelna nowomowa. Taka jak słowa wypowiedziane w tym samym czasie przez abp. Głódzia, że potrzebna jest nowa konstytucja dla obywateli, nie dla elit. Nie wiadomo, o co chodzi, lecz wiadomo: trzeba przypodobać się pisowskiej władzy i walnąć w opozycję.

Przywoływanie z okazji rocznicy Sierpnia późniejszych o osiem lat rozmów Okrągłego Stołu może mieć sens. Ale nie taki, jak insynuuje Jędraszewski. Zapomniał lub przemilczał, że w Magdalence bywali też obserwatorzy z ramienia Kościoła, a zatem także ich powinien zaliczyć do rzekomych zdrajców. Przemilczał, że wiele osób w delegacji solidarnościowej na rozmowy z ówczesną władzą wcześniej, po 13 grudnia, było więźniami politycznymi, wśród nich robotnik Wałęsa. O jakiej zdradzie robotników mówił więc biskup? Nie wiadomo, ale insynuacja idzie w obieg kościelny, a za jego pośrednictwem w obieg polityczny.

Nie było żadnej zdrady. Była transformacja, która odebrała sens istnienia wielkoprzemysłowej klasie robotniczej stworzonej na potrzeby gospodarcze i militarne bloku radzieckiego. W swoim peerelowskim kształcie ta klasa nie miała sensu w gospodarce rynkowej. Likwidacja planowej gospodarki niedoboru była kosztem za radykalną zmianę systemu gospodarczego. Kosztem dotkliwym, bolesnym społecznie, lecz nieuniknionym. Te straty kolejne rządy posolidarnościowe, w tym PO, starały się wyrównać, choć z pewnością za mało energicznie.

Liderzy historycznej Solidarności w większości zmianę poparli, choć zdawali sobie sprawę, że będą atakowani za sprzeniewierzenie się dążeniom do socjalizmu z ludzką twarzą, dość powszechnym w pierwszej Solidarności. Wystarczy przeczytać jej program gospodarczy, bliski modelowi jugosłowiańskiemu. Stan wojenny i delegalizacja Solidarności zradykalizowały jej  działaczy. nie chciano już socjalizmu bez wypaczeń, chciano niepodległości.

Kiedy abp Jędraszewski redukuje te dylematy do prostego i kłamliwego hasła o „zdradzie”, kiedy insynuuje w stylu populistycznej propagandy PRL i PiS, że ktoś zrobił na tej „zdradzie” karierę, popełnia intelektualną nieuczciwość graniczącą z obelgą. Jędraszewski z Głódziem to bratanki. Jeden insynuuje na temat Solidarności, drugi na temat elit. Kościoła w tym nie uświadczysz, za to PiS-u dostatek.