Czarna lista Instytutów Kultury

Pisowscy dygnitarze w Warszawie, panowie Dziedziczak i Czaputowicz z MSZ, postanowili ukarać znanego austriackiego pisarza i przyjaciela Polski Martina Pollacka za to, że nie ma poglądów pisowskich. Podległy min. Dziedziczakowi Instytut Polski w Wiedniu poinformował Pollacka, że zapowiadanego wcześniej spotkania z polskim dziennikarzem Springerem, które miał poprowadzić, nie  będzie i powinien się domyślać, dlaczego nie będzie.

Nie będzie, bo wiedeńska Polonia doniosła do Warszawy, że Pollack wydrukował krytyczny artykuł w prasie austriackiej o Polsce pod rządami Kaczyńskiego. Oto dlaczego Pollack nie może już prowadzić spotkań w Instytucie Polskim. Proste jak konstrukcja cepa. Tym cepem PiS zaczyna teraz porządkować polską kulturę. Bartosz Wieliński pisze przy okazji w „GW”, że osobą niepożądaną w Instytutach Polskich jest także pisarka polska Olga Tokarczuk.

Panowie ministrowie, kto jeszcze jest na Waszych czarnych listach? Opinia publiczna ma prawo to wiedzieć! Kogo i dlaczego nie uważacie za ludzi godnych wystąpienia w Instytutach Polskich za Waszych rządów? Tokarczuk krytykuje pisowską politykę i mentalność. Czy „dobra zmiana” w kulturze ma polegać na usuwaniu z pola widzenia osób, które nowej władzy podpadły?

Tak działała PRL, gdzie pisarzom, poetom i innym twórcom kultury, źle widzianym przez ówczesne władze, groziło usunięcie na margines życia publicznego. Na komunistyczny indeks autorów zakazanych trafiały najlepsze pióra. Spotkało to np. Jerzego Andrzejewskiego i Stanisława Barańczaka za współpracę z Komitetem Obrony Robotników.

Czy „dobra zmiana” w kulturze ma być powtórką polityki kulturalnej PRL? Nie będzie w niej miejsca dla prawdziwych niepokornych, a tylko dla twórców i entuzjastów Polski pisowskiej? Ostrzegam, że polityka PRL skończyła się krachem. To, co najlepsze w kulturze, zeszło do podziemia, to, co mierne, wyszło na pierwszy plan, ale po upadku systemu nikt o tej grupie konformistów i kolaborantów już nie pamiętał.

Mądra polityka kulturalna nie obraża się na twórców, którzy krytykują władzę. Społeczna rola kultury polega na tym, żeby ostrzegała przed złem. „Zbanowany” przez dyrektora wiedeńskiego Instytutu Polskiego Martin Polack jest twardym krytykiem nie tylko PiS, ale też nazistowskich skłonności niektórych Austriaków i przyjacielem kultury polskiej. Jeśli Dziedziczak z Czaputowiczem takich ludzi jak Pollack uważają za wrogów, to kogo uważają za przyjaciół?