Szok ozdrowieńczy?

Senator Marek Borowski jest politykiem racjonalnym i konstruktywnym. Dziś w „GW” zachęca opozycję, by zabrała się do roboty nad projektami ustaw ustrojowych, a z socjalnymi trochę poczekała.

Projekty powinny się składać na program odbudowy państwa, kiedy zjednoczona prawica utraci władzę. Propozycje Borowskiego są interesujące. Tak powinno wyglądać państwo nowoczesne, dobrze funkcjonujące i dobrze zarządzane, przyjazne obywatelom. W największym skrócie: państwo ponadpartyjne.

Borowski słusznie wytyka błędy poprzednim rządom (rozumiem, że i swoim formacjom lewicowym), które w sumie doprowadziły do wygranej pisowskiej prawicy.

Jak konstruktywne myślenie Borowskiego i polityków jemu podobnych ma się do obecnej rzeczywistości polskiej polityki? Z punktu widzenia sondaży – ma się kiepsko. Obóz rządzący ma wysokie poparcie, sięgające ponoć 40 proc. Zaufanie do prezydenta i pani premier zbliża się do 50 proc.

A zatem nowy układ sił się stabilizuje. Przynajmniej na poziomie sondaży. Opozycja wyraźnie nie traci, ale też wyraźnie nie zyskuje. Program programem, wcale nie bagatelizuję propozycji Borowskiego, lecz na razie polską polityką rządzą emocje.

Projektami ustaw nie odmieni się obecnego trendu. Trzeba robić swoje, ale na wiele nie liczyć. Jeśli już, to na jakiś wielki błąd rządzących. Jak np. poparcie rządu dla całkowitego zakazu aborcji lub wysłanie misji wojskowej do Iraku. PiS w kampanii dbał o kontakt z wyborcami. W tych dwóch sprawach kontaktu unika. Miną, na której Kaczyński może wylecieć w powietrze, może się okazać zamach na samorządy, ostatni realny bastion polityczny, którego PiS nie kontroluje.

Ale samo czekanie na ciężką wpadkę nie wystarczy. Opozycja potrzebuje nie tylko programu i współpracy. Potrzebuje budowania opozycyjnej polityki na tych trudnych dla PiS tematach. Marek Borowski sugeruje, że dojście do władzy obozu Kaczyńskiego może się okazać „ozdrowieńczym szokiem”.

Brzmi dobrze, ale bo ja wiem? Efektów ozdrowieńczych na razie nie widzę w Platformie. Ludowcy zerkają w stronę PiS, meandrują. Na lewicy Miller i jego „odkrycie” prezydenckie, pani Ogórek – to samo. Bliżej im dziś do Kaczyńskiego niż do któregokolwiek ugrupowana opozycji.

W tej sytuacji nie program, nie projekty ustaw i debaty nad nimi w „Sejmie-bis”, lecz naga polityczna siła po stronie władzy albo (być może za jakiś czas) opozycji rozstrzygnie o losie kraju. Wygra ten, kto ma inicjatywę polityczną.

PS.

Coś drgnęło. Po artykule Marka Borowskiego opozycja zapowiada wspólną pracę nad nową ustawą o mediach, Platforma zapowiada, że we wrześniu przedstawi nowy program Polska obywatelska 2.0 i projekt zmian w konstytucji. Jasne, że prace nad tym musiały trwać jeszcze przed artykułem, ale dobrze, że Borowski wywołał wilka z lasu. Ale dobrze także, że pomysłu ,,Sejmu-bis” nie podjęto.