Nowy pomysł prezesa na Polskę: Turcja

Polska powinna być jak Turcja – stwierdził prezes Kaczyński w rozmowie z prawicowym portalem „wPolityce” (z mediami nieprawicowymi Kaczyński z reguły nie rozmawia, woli media pokorne). Turcja? Czyli miękki autorytaryzm – podparty islamem pod kontrolą państwa.

Kaczyńskiemu chodzi o to, by Polskę traktowano poważnie, bo zdaje mu się, że tak traktowana jest Turcja. Poważnie? Turcja jest traktowana w Europie wielorako. Gdy pomaga w sprawie migrantów – jak partner ograniczonego zaufania. Gdy pozwala korzystać ze swoich lotnisk samolotom NATO – podobnie, bo przecież czasem nie pozwala.

Ale kiedy wtrąca do więzień niepokornych dziennikarzy, piszących o ludobójstwie na Ormianach – traktowana jest jako kraj, który tą drogą do Unii nigdy nie wejdzie, choć o to zabiega od dziesięcioleci. Póki Turcja działa nacjonalistycznie i póki dopuszcza łamanie swobód obywatelskich, praw kobiet i mniejszości, nigdy nie będzie dla Zachodu partnerem całkowitego zaufania. Państwo Unii Europejskiej stawiające sobie za wzór Turcję też będzie partnerem ograniczonego zaufania.

Kaczyńskiemu zapewne imponuje militarna potęga Turcji. Nie pamięta, że ta potęga broni nie tylko południowej flanki NATO. W przeszłości nie wahała się przed puczami, bo postrzegała się jako gwarant i kustosz kemalizmu. Turcja pod rządami Erdoğana zmierza w kierunku przeciwnym. Rozdział państwa od meczetu jest wygaszany.

Kaczyński w kwestii religijnej się nie wypowiada. Ale wygaszanie laickości mu z pewnością odpowiada. W praktyce oznacza to, że Kościół u nas będzie miał wpływ na państwo, co zresztą dzieje się na naszych oczach, odkąd PiS objął władzę.

Turcja ma problem z Kurdami, największym dziś na świecie narodem bez państwa. Prawie codziennie media donoszą o kolejnych zamachach bombowych i starciach zbrojnych na tym tle. Tu Kaczyński może spać spokojnie. Polska nie ma problemu z jakąkolwiek mniejszością.

Dziennikarz pokornie nie pyta, czy Polska powinna sympatyzować z narodowymi aspiracjami Kurdów, którzy walczą dziś i giną w kampanii przeciw dżihadystom, czyli wnoszą swój wkład w destrukcję zorganizowanego terroryzmu islamistycznego.

Skąd ten pomysł Kaczyńskiego z Turcją? Mówiąc żartem, może pan prezes po prostu jest fanem nie tylko rodeo, ale też serialu „Sułtanka Koesem”, i tak mu się tylko z tą Turcją skojarzyło. Niestety, panie prezesie, Polska niedojrzała jeszcze do podążenia za manią wielkości Erdoğana. Nie wróci ani imperium Osmanów, on sam nie będzie nowym sułtanem, tak jak Pan nie zostanie królem wskrzeszonej Rzeczpospolitej, bo jej Pan nie wskrzesi.

By być państwem poważanym, nie wystarczy zmilitaryzować kraju, dopuścić do rządzenia władze religijne i zamknąć oponentów w więzieniach. Trzeba dorobić się autentycznego zaufania większości obywateli, nie traktować ich jak terrorystów i agentów obcych interesów (właśnie w Sejmie Kaczyński zaatakował w tym duchu Ryszarda Petru, który słusznie ostrzegł przed hiperinflacją grożącą pod nowym prezesem NBP Glapińskim).

Trzeba także dorobić się w Europie, a ściśle w Unii, sprzymierzeńców niekoniunkturalnych, jak Czesi czy Węgrzy, lecz zaufanych i liczących się międzynarodowo. Tureckimi kazaniami tego się nie osiągnie.