Zaostrzą aborcję

Najpierw biskupi wypowiedzieli tzw. kompromis aborcyjny. Potem prezes i pani premier powiedzieli: wchodzę w to! Dzisiaj prymas Polak uspokoja, że karania kobiet nie będzie. Co za łaskawość! A mnie się zdaje, że Kościół zwyczajnie podjął złą decyzję i, co gorsza, brnie dalej.

Biskupi podrzucili jednocześnie prezesowi gorący kartofel. Dlaczego? Zagadka. Być może uznali, że PiS ma teraz tyle kłopotów wywołanych działania rządu, że nie doda przecież jeszcze jednego frontu walki, i to z Kościołem, który tak mocno wspierał PiS w drodze po władzę. A może, jak to bywa częściej, niż sądzimy, a zwłaszcza jak sądzą wyznawcy różnych teorii spiskowych, zrządził to przypadek (choć podobno w Kościele, inaczej niż w PiS, nic nie dzieje się przypadkowo).

Twardy fakt jest taki, że tzw. kompromis już non est, a wszystko wskazuje na to, że PiS poprze apel biskupów o zaostrzenie aborcji, czyli przeprowadzi nowelizację uchylającą być może nawet wszystkie trzy wyjątki.

W dwuleciu 2005-2007, gdy PiS było u władzy, premier Kaczyński na tle tzw. kompromisu starł się z ówczesnym marszałkiem Jurkiem. Jurek był za usunięciem wyjątków i nie zdobył poparcia Kaczyńskiego.

Prezes doskonale wiedział (i wie dzisiaj), że większość społeczeństwa popiera ustawę antyaborcyjną, ale wraz z trzema wyjątkami. Totalnego zakazu większość więc nie popiera. No to PiS odpuściło. Tylko że wtedy pozycja i ambicje PiS nie były takie jak obecnie. Tak wielkie. Nowy układ sił i sparaliżowanie Trybunału Konstytucyjnego pozwalają Kaczyńskiemu wywracać system, który skazał na śmierć.

I Kaczyński dzisiaj nowelizację przeprowadzi. Bo kto mu zabroni? Protesty kobiet PiS tradycyjnie lekceważy, szerszego poparcia, poza większymi miastami, one nie zyskają. Kaczyński umie liczyć politycznie. Uważa, że więcej zyska politycznie, cementując przymierze z Kościołem, niż mu się stawiając albo wdając się z Kościołem w jakieś przetargi. Przeciwnie, może jeszcze dołożyć do politycznego koszyka całkowite sejmowe uziemienie sprawy związków partnerskich i małżeństw homoseksualnych, maturę z religii, drugi procent na Kościół z odpisu podatkowego.

PiS, a w każdym razie prezes Kaczyński, nie wydaje się przejmować opiniami o Polsce w demokratycznym świecie zachodnim. Odpada więc kolejny hamulec, który miałby uratować prawo kobiet do podejmowania decyzji, czy są gotowe urodzić i wychować dziecko. Polska pod rządami PiS jawi się coraz bardziej opinii zachodniej jako kraj, który nie potrafi albo wręcz nie chce stosować się do demokratycznej zasady oddzielenia państwa od religii.

Co więcej, gdy sam Kościół Powszechny odszedł pół wieku temu od idei sojuszu ołtarza i tronu, u nas ten sojusz staje się filarem nowego ustroju, który buduje nam prawica z Kaczyńskim na czele.