Czy rząd Szydło ma jakąś politykę zagraniczną?

Niecierpliwie czekam na nadchodzące sejmowe wystąpienie ministra Waszczykowskiego o polityce zagranicznej. Spodziewam się, że będzie miało charakter „autorski”, bo nie mam wrażenia, że na razie Polska prowadzi jakąś spójną politykę zagraniczną.

Tu coś powie prezydent, tam minister Szczerski, a w końcu pani premier. Waszczykowski robi wiele, by się wyróżnić od tego tła. Ale to ryzykowne, bo może zderzyć się z prezesem Kaczyńskim, którego słowo ma – jak wiadomo – charakter wiążący dla całego rządu i obozu nowej władzy.

Świeżym przykładem tej niespójności była wizyta w Moskwie jednego z wiceministrów spraw zagranicznych w sprawie zwrotu wraka smoleńskiego. Z komunikatu wynika, że wrak może zostanie Polsce zwrócony, kiedy Rosja zakończy swoje śledztwo.

Stanowisko Rosji jest znane od dawna, więc może był jakiś inny powód wyprawy Polaka do Moskwy? Może to miał być sygnał, że rząd PiS nie wyklucza poprawy stosunków z Kremlem Putina?

No dobrze, ale jednocześnie mamy zapowiedź, że w końcu powstanie sejmowa komisja do sprawy katastrofy smoleńskiej, która ustali całą prawdę o tej tragedii narodowej. Nie wiadomo, po co, bo przecież w obecnym Sejmie kontrolowanym przez pisowską większość tę prawdę już dawno ustalił i obwieścił światu minister Macierewicz.

Komisja powtórzy tę prawdę. Wtedy Moskwa wraku nie zwróci na pewno, a nasze relacje wejdą w stan pełnej hibernacji. Po co rząd udaje, że istnieje jakiś inny, niekonfrontacyjny plan polityczny względem Moskwy? Przecież wszyscy wiemy, że PiS to konfrontacja: z Moskwą, z Berlinem, z Brukselą, z Waszyngtonem Obamy itd. Przyjaciół rząd Szydło ma głównie na peryferiach Europy.