Sześć godzin w Niedzicy

Spotkanie Kaczyńskiego z Orbánem w Niedzicy pokazało, w jakim państwie będziemy teraz żyć.

Niby nieformalne i prywatne, ale nie aż tak, by pod hotelik nie zjechały media. Po prawie sześciu godzinach Orbán odjeżdża, a Kaczyński przechodzi do innego budynku.

Media zignorowane. Nie rzucono im nawet ochłapu typu briefing z rzecznikiem (rzecznikami) prasowymi. No ale to przecież było nieformalne, więc po co briefing.

Co to właściwie jest za komunikat? Że opinia publiczna nie zasługuje nawet na kilka zdań wyjaśnienia, co było celem rozmowy. A przecież było to spotkanie dwóch najważniejszych dziś polityków obu krajów.

Nie było w Niedzicy premier Szydło. Jej nieobecność pokazuje kolejny raz, kto w Polsce rządzi. Sześć godzin gadania to dość, by omówić wiele spraw, które z pewnością interesowałyby szefową rządu. Na przykład: jak okiełzać opozycję i jak się bronić przed ewentualnymi sankcjami UE, co dalej z uchodźcami, z Wyszehradem jako „obroną” przed Brukselą, ze stosunkiem do Putina.

Jakiś komunikat prędzej czy później się pojawi, ale nie zatrze już fatalnego wrażenia, że obóz władzy toleruje chory stan rzeczy, jakim jest skupienie nieformalnej władzy w rękach prezesa Kaczyńskiego, który nie ponosi politycznej odpowiedzialności za kierowanie państwem, choć de facto nim kieruje.