Szydło nie będzie premierem

Idzie Polska Kaczyńskiego. To zaledwie jedna trzecia elektoratu, ale weźmie wszystko, bo połowa w ogóle wybory olewa, a reszta jest „oburzona” i „zmęczona”. Woli głosować na efemerydy niż na jedyną realną (jeszcze realną) przeszkodę w marszu po władzę narodowo-katolicko-socjalistycznej Polski Kaczyńskiego. I tak, oddając głos na Kukiza, Petru czy „zjednoczone lewice”, ta część wyborców de facto głosować będzie na PiS.

To nie będzie Polska Dudy ani Szydło, to będzie Polska Kaczyńskiego. Zgadzam się z Leszkiem Millerem, że naiwni są ci, którzy wierzą PiS, że premierem będzie Szydło. Premierem może być tylko Kaczyński. Albo zaraz po ewentualnej wygranej, albo po krótkim epizodzie pani Szydło z premierostwem. Partia schowała Kaczyńskiego na czas kampanii, po zwycięstwie prezes wróci na scenę, a prezydent powierzy mu misję utworzenia rządu, co akurat jest zgodne z obyczajem demokracji parlamentarnych.

Że pani Szydło nie ma formatu premiera, widzą nawet ludzie w jej politycznym obozie. Została wystawiona do kampanii, by zdjąć z PiS odium partii patriarchalnej. Ma ocieplać wizerunek partii jako fajna babka z ludowymi korzeniami, która zatańczy pod remizą, ale ma też wyższe studia i staż parlamentarny.

Super, lecz to za mało, by samodzielnie kierować rządem dużego kraju europejskiego. Można różnie oceniać premier Kopacz, jednak w porównaniu z nią pani Szydło nie wypada lepiej. Premier Kopacz przynajmniej jest politycznie niezależna.

Polska Kaczyńskiego byłaby projekcją jego osobistych urazów i kompleksów, do których doszłyby urazy i kompleksy jego najbliższego otoczenia. Czy można na to coś poradzić? Sam nie wiem. Chyba niewiele. Poważne błędy polityczne obozu PO, zwłaszcza po odejściu Tuska do Brukseli, wydają się teraz nie do naprawienia.

Energiczna kampania pani Kopacz jak dotąd nie doprowadziła do zatrzymania negatywnego dla PO trendu w sondażach. Wysiłki Platformy nie pomagają, za to lada drobiazg, lada wpadka – może ten trend umocnić.

W stabilnej demokracji przegrana wyborcza nie jest katastrofą. Przegrane partie odzyskują siły w opozycji. Opracowują nowe plany, wymieniają kadry. Ale w demokracji takiej jak nasza nawet duże partie po przegranej idą w rozsypkę.

Jeśli PO podzieli po wyborach los AWS, nie będzie już żadnej poważnej siły mogącej temperować zapędy PiS do jedynowładztwa, demontażu otwartej  demokracji pluralistycznej i zastąpienia jej nieliberalną demokracją patriotycznych pozorów oraz do wyprowadzenia Polski na europejskie manowce.

To nie jest straszenie PiS, to jest wyciąganie politycznych wniosków z publicznych wypowiedzi i deklaracji Kaczyńskiego i jego obecnych współpracowników. Wyborcy PiS tego nie widzą, bo po co psuć sobie nastrój. Wyborcy nie-PiS mają jeszcze trochę czasu na przemyślenie swych decyzji wyborczych. Warto przemyśleć je ponownie.