Korwiniści z kukistami

Osobliwe rzeczy dzieją się w Polsce. Były muzyk rockowy startuje w wyborach na najwyższy urząd w państwie. Liczba ludzi gotowych na niego głosować urosła do ok. 10 proc.!

Nawet wytrawni komentatorzy są pod wrażeniem. Powtarzają, że Kukiz jest „autentyczny”. Autentyczność nie jest cnotą, której oczekujemy od polityków demokratycznych na pierwszym miejscu. A czy kiedy popierał Tuska i Hannę Gronkiewicz-Waltz, też był autentyczny, czy może dopiero odkąd poparł Marsz Niepodległości?

Wędrówki od partii do partii w polityce się zdarzają, lecz rzadko aż tak od ściany do ściany. To znaczy, że Kukiz tak naprawdę ma pogląd tylko w jednej sprawie: jednomandatowych okręgów wyborczych. Zresztą błędny.

Kukiz wie, że nie ma szans, ale wie też, że staje się społecznie rozpoznawalny, a to może się okazać kapitałem politycznym, który może w coś zainwestować. Już krążą plotki o partii, w której korwiniści połączą się z kukistami, tworząc realną siłę antysystemową.

Nie wierzę w ten scenariusz. Wyborcy Korwin-Mikkego i Kukiza są tak samo niezdolni do żmudnej roboty partyjnej, jak nowa lewica.

Mogą się skrzyknąć na flash-mob, zorganizować kilka eventów, zbierać fundusze z crowdfundingu, ale nie potrafią się zorganizować do trwałego, przemyślanego, skoordynowanego działania. Całkiem możliwe również, że mimo deklaracji poparcia dla swych idoli po prostu nie pójdą głosować, bo się im odechce albo będą mieli ważniejsze sprawy na głowie 10 maja.

Kiedy czyta się w prasie rozmowy z różnymi muzykami, raperami, aktorami na tematy polityczne, to obok całkiem rozsądnych znajduje się całkiem niedorzeczne.

Przykład: rozmowa Kalwasa z Eldo. Kompletna sieczka w głowie. Encykliki Jana Pawła II, Dmowski, „idealiści” z Frondy, no i wiara muzułmańska, na którą przeszedł w 1997. Na kogo może głosować? Pewno na Kukiza, no bo Bóg/Allah, honor i ojczyzna ich łączy. I też go politycznie rzucało: od młodzieżówki socjalistycznej do neoendecji.

Kukiści to powtórka z palikotowców, tylko z pieczątką prawicową. To jest raczej stan umysłu niż jakiś przemyślany wybór. Dlatego kukiści skończą tak samo marnie jak palikotowcy. W każdym społeczeństwie jest grupa ludzi (zwykle młodych), która lubi być zawsze na kontrze. To w pewnym wieku dość pospolite. Potem przechodzi.

Świat okazuje się bardziej skomplikowany, niż myśleli. Życie wymusza kompromisy. Ale to marne pocieszenie, bo dotyczy przyszłości, a hucpa dzieje się dziś.

W obecnej kampanii wyborczej uderzają dwie rzeczy: ciągłe zakłócanie spotkań prezydenta Komorowskiego z wyborcami przez grupki politycznych chuliganów oraz wystawienie sztucznych kandydatów. Na tle Ogórek, Dudy czy Jarubasa Kukiz faktycznie wypada autentycznie, tylko co z tego? Wystawienie przez dwie znaczące partie opozycyjne, PiS i SLD, sztucznych kandydatów oznacza albo że nie zdołali znaleźć lepszych, albo że chcieli w ten sposób pomniejszyć przewidywaną wygraną Komorowskiego: e tam, co za sztuka wygrać z paprotkami.

Jest jeszcze jedna cecha. Rosnąca nienawiść. Nie tylko do prezydenta. Nawet po śmierci Władysława Bartoszewskiego nie zaprzestano ani na chwilę znęcania się nad nim. Prawicowy „przemysł pogardy” pracuje na pełnych obrotach. Zgadzam się z Markiem Beylinem: wbrew pozorom nasza demokracja zapada w letarg. Polityczne króliki wyciągane z Bóg wie czyich kapeluszy nic tu nie pomogą.