Czy można krytykować Izrael, a nie być antysemitą?

W internecie poruszenie w związku z interwencją izraelską w strefie Gazy. Czy można krytykować Izrael, a nie narazić się na zarzut antysemityzmu?

Oczywiście, że można krytykować. Krytykują także sami Izraelczycy. Może nie w chwili tak napiętej jak teraz, kiedy rośnie liczba zabitych żołnierzy i cywilów izraelskich. W takich chwilach narody zwykle się jednoczą w poczuciu wspólnego zagrożenia. Podobnie jednoczą się Palestyńczycy, na co dzień dużo głębiej podzieleni niż Izraelczycy.

Można krytykować politykę Izraela, tak samo jak każdego innego państwa. Ja krytykuję politykę Putinowskiej Rosji, ale nie jestem generalnie antyrosyjski. Można krytykować politykę izraelską, a nie marzyć o zniszczeniu Izraela. Przeciwnie, krytyka może być wyrazem troski o Izrael. Na tej zasadzie działa Amos Oz, kandydat do literackiego Nobla, były żołnierz izraelski i pacyfista. Kocha Izrael, ale nie miłością nacjonalisty, która wszystko usprawiedliwi.

W Polsce racjonalna i rzeczowa krytyka polityki Izraela wolna od antysemityzmu też jest możliwa i pożądana. Ale nie brakuje u nas krytyki jednocześnie antysemickiej, która nic do dyskusji nie wnosi poza złymi emocjami.

W internecie słusznie piszą, że jeśli nie chce się być od razu uznanym za antysemitę albo antypalestyńskiego rasistę, należy się na początek nauczyć pewnych prostych zasad. Na przykład unikać generalizacji, Że Żydzi czy Palestyńczycy są tacy czy inni. Nie nazywać przeciwnika zwierzęciem, nie pisać „Żyd”, kiedy ma się na myśli Izraelczyka (Żydzi mieszkają w wielu krajach), albo Arab, kiedy się ma na myśli Palestyńczyka.

Dlaczego nie słychać tym razem mocnych głosów solidarności z Gazą ze strony liderów arabskich? Oprócz aspektu humanitarnego jest polityczny. Interwencja Izraela w Gazie zbiega się z głęboką destabilizacją regionu. Zwycięstwa dżihadystów, prawdopodobnie wspieranych przez Iran, niepokoją nie tylko przywódców Izraela, lecz także państw arabskich. Tworzy się nowa konstelacja interesów, w których Izrael może być bliższy niektórym z tych państw niż Hamas.

Aspekt humanitarny jest etycznie najważniejszy. Izrael zapłaci wizerunkowo za ofensywę. Ale może się okazać, że ta ofensywa politycznie ma poparcie na arabskim Bliskim Wschodzie, tam, gdzie dziś większym zagrożeniem niż Izrael wydaje się wielu muzułmanom ISIS, Islamskie Państwo Iraku i Lewantu.