Chuligan w muszce

Można nosić muszkę, a być chuliganem. Korwin-Mikke uderzył w twarz Michała Boniego w miejscu publicznym, na dodatek urzędzie państwowym, w obecności osób trzecich. To oznacza przestępstwo, za które agresor w muszce powinien odpowiedzieć i zapłacić w konsekwencji utratą mandatu deputowanego Parlamentu Europejskiego.

Wyborcy Korwina powinni popatrzeć na siebie w lustrze: na kogo zagłosowałem? Czy nie na szaleńca udającego człowieka honoru? Który napaść fizyczną nazywa aktem symbolicznym i dodaje, że powinien był jeszcze Boniego opluć? Dla takich ludzi jak Korwin było miejsce w czasach sarmackich i sanacyjnych, ale dziś ich miejsce jest na sali sądowej.

Korwinowi polska polityka zawdzięcza ustawę lustracyjną. Wkrótce po jej przyjęciu zaczęło się wycinanie przeciwników politycznych przy użyciu lustracyjnych „kwitów”, pozyskiwanych zwykle nielegalnie. Michał Boni starł się na tle ustawy z Korwinem. Miał rację, przewidując, jakie destrukcyjne skutki ona przyniesie.

Może nie powinien był wdawać się akurat w ten spór, bo jak się później sam przyznał, zgodził się na współpracę z SB, czyli krytykując projekt, miał też w tym prywatny interes. Jednak przyznał się publicznie i publicznie przeprosił. Nic nie usprawiedliwia prywatnego samosądu Korwina na Bonim. To nie akt symboliczny, to akt zdziczenia, które coraz częściej wdziera się w nasze życie publiczne.