Pełzająca delegitymizacja kompromisu

Może nie trzeba było proponować przyjęcia uchwały sejmowej w 25 rocznicę rozpoczęcia rozmów Okrągłego Stołu. Mamy inflację takich symbolicznych uchwał. A dzisiaj dodatkowo mamy sejmowy blamaż, bo jedna marginalna prawicowa partia zablokowała przyjęcie tej uchwały.
I tak ,,czcimy” rocznicę tego, co zasługuje na szacunek. Po prostu dlatego, że nie doszło do użycia przemocy, do rozlewu krwi, jak w Rumunii. Że w Polsce spróbowano tym razem rozwiązania konfliktu przez negocjacje, a nie przez użycie siły. I stworzono wzór do podjęcia nie tylko w NRD czy Węgrzech, ale nawet w RPA.

Oczywiście, że Stół to był kompromis. Kompromis polega na tym, że obie strony z czegoś ustępują. Partia ustąpiła z monopolu władzy, opozycja – do czasu – z żądania pełnej suwerennej demokracji parlamentarnej.
Miałem przed 25 laty wątpliwości, czy Stół ma sens. Ale kiedy rozmowy się zaczęły i szły mimo wszystko naprzód, mój radykalizm zaczął słabnąć. Dziś myślę, że przede wszystkim dlatego, iż miałem całkowite zaufanie do solidarnościowej strony rozmów. Skoro tacy ludzie w to weszli, to kim jestem, by odmawiać im rozumu politycznego?

Jakże inaczej wygląda to wszystko po ćwierci wieku. Politycy, którzy wtedy byli młokosami, bez zahamowań miotają oskarżenia i ferują wyroki. Cyniczny spin doktor wbija młodym do głowy, że Polska jest owocem zdrady i spisku. To samo słyszą od innych prawdziwych patriotów i niepokornych mediów, a nawet od duchownych.

Mniej niż połowa (42 proc.) pytanych ma pozytywny stosunek do porozumień zawartych przy Okrągłym Stole. Reszta, czyli większość ma stosunek obojętny lub negatywny (w sumie 47 proc.) albo nie ma zdania. Trwa pełzająca delegitymizacja kompromisu jako zasady politycznej i zrodzonej z niego Polski.