Ateizm i zbawienie

Dlaczego ateizm jest nam dziś do zbawienia koniecznie potrzebny? Takie pytanie i sześć innych, też ciekawych i ważnych, zadał krakowski miesięcznik katolicki ZNAK z okazji jubileuszu siedemsetnego (tak, tak, znakomite pismo wychodzi od 1945 r., polecam!). Moja odpowiedź: nie zaszkodzi.

Oczywiście, kwestia definicji. Co to znaczy – zbawienie, co to znaczy – ateizm. Dla mnie zbawienie ma sens nie tylko religijny, taki, jaki nadaje mu chrześcijaństwo. Ma sens także duchowy, niekoniecznie konfesyjny. Zbawiony, czyli ocalony. Ocalony przed rozpaczą egzystencjalną. Takie ocalenie można znaleźć w wierze, ale można też w niewierze.

Ateizm? To według mnie nie tylko racjonalistyczne zaprzeczanie, że Boga ani żadnej Boskiej rzeczywistości po prostu nie ma, a ten, co uważa inaczej, jest w stanie umysłowego zamętu lub zamroczenia i póki się z niego nie otrząśnie, nie może być partnerem do poważnej rozmowy.

W moim pojęciu ateizmu doznają też ludzie religijni, wierzący. I cierpią duchowo z tego powodu. Nazywają ten stan utraty Boga – cokolwiek to pojęcie oznacza – ciemną nocą duszy, la oscura noche del alma (św. Jan od Krzyża). Ateiści racjonalistyczni przeciwnie. Raczej się radują, że są po jasnej stronie rozumu i nie chcą, by się ten stan zmienił. Zmiany pragną ,,ateiści” religijni, tymczasowi, nie tracący nadziei, że wiara powróci, zwątpienie przeminie, a z nim gniew na Boga, że pozwala na zło i cierpienie.

Taki ,,ateizm” jest dobry. Jest oczyszczeniem ze złogów duchowych zamulających nieraz ludzi wrażliwych religijnie. Może oczyszczać z pychy, z poczucia wyższości względem tych, którzy pojęcie Boga odrzucają.

Są różne jego pojęcia. Julio Cortazar, patron tego blogu, mówił o ,,imionach naszych indoeuropejskich tęsknot”.  Protestancki teolog Paul Tillich mówił o naszym wyobrażeniu o ,,Bogu” jako o symbolu Boga. Jak się to ma do wiary prostej, ludowej, nie wdającej się w takie spekulacje, nie znającej okresów ,,ateizmu” w sensie mistyka Jana, nie jest tu tematem (choć też jest ciekawe).

Ateizm w każdym sensie, i ten racjonalistyczny, i ten ,,religijny”, jest z ludźmi  chyba od zawsze. Ale dopiero w naszych czasach zaczyna w niektórych częściach świata dominować, zwłaszcza ten ,,praktyczny”, polegający po prostu na zerwaniu z Kościołem, każdym Kościołem, każdą organizacją religijną, i z praktykami religijnymi.

Papież Franciszek to widzi i rozumie, co z tego wynika dla Kościoła , niektórzy nasi liderzy kościelni niekoniecznie. Mam nadzieję, że przyszłość w tym sensie należy raczej do ateistów i do Franciszka, niż do fundamentalistów wiary i niewiary.