Nienawiść usypia rozum i prowadzi do zguby

Niesamowity i przerażający ten pęd do zagłady w USA. Tak to przynajmniej wygląda z Europy. Oczywiście, że państwo się nie rozpadnie z dnia na dzień, a nawet z roku na rok, ale czyżby Stany swój złoty wiek miały już nieodwracalnie za sobą?

Dobry obserwator Ameryki, mieszkający tam od trzydziestu lat publicysta i ekonomista  Andrzej Lubowski pisze w GW, że ludzie pytają go, ,,czy to szaleństwo czy coś innego. Jedno i drugie”.

Szaleństwo to postawa prawicy w Kongresie, blokująca uchwalenie budżetu federalnego, bez oglądania się na fatalne skutki materialne i społeczne. I bez cienia empatii wobec milionów ludzi, którzy są beneficjentami reformy zwanej  Obamacare.

Upór części kongresmenów republikańskich sprawia wrażenie jakiegoś chocholego tańca, po nas choćby potop, byle tylko reforma ubezpieczeń zdrowotnych Obamy nie weszła w życie! Czy to dostateczne wytłumaczenie polityki de facto godzącej we własne państwo i społeczeństwo? Czy po to tylko, by Obamacare nie przeszła, godzi się pchać własny kraj do bankructwa?

Trudne do pojęcia to zaślepienie. Anne Applebaum, przecież nie lewicowa, w podobnym duchu, pisze o zaskoczeniu, że tylu obywateli i deputowanych nie rozumie podstawowej  zasady demokracji: ,,demokracja nie jest po to, żeby odzwierciedlać opinie większości, ale by przesiewać te opinie przez sito prawomocnych instytucji i przekładać za pomocą uzgodnionych procedur na język politycznej praktyki”. Konkluzja: Koszty zablokowania rządu federalnego bledną w porównaniu ze stratami, jakich doznaje wiarygodność Stanów Zjednoczonych i samej demokracji.

Widzę to podobnie i się martwię, bo należę do tej części Europejczyków, którzy woleliby, żeby USA nie straciły wiarygodności, ani aby zbankrutowały. Mimo wszystkich porażek i błędów swej polityki, Stany wciąż są jedynym państwem na globie mogącym uchronić świat przed pogrążeniem się w chaosie.

Przecież ani Chiny, ani Rosja, a tym bardziej Indie nie są do tego gotowe.

Lubowski swą opowieść o autodestrukcji USA poszerza o analogię z Polską. Sytuację w Polsce uważa za nie tak złą jak w Ameryce. Bo tylko Smoleńsk polaryzuje jego zdaniem społeczeństwo polskie tak bardzo, jak Obamacare amerykańskie.

Ale konkluzja Lubowskiego jest równie niewesoła jak Applebaum: My też dorobiliśmy się podziałów na scenie politycznej, podobnie ostrych i głębokich, a nienawiść i wrogość przybierają na sile.

Czy zatem USA i Polska są dotknięte podobnym wirusem nienawiści, odbierającym chęć i umiejętność racjonalnego myślenia i działania, a przez to są zagrożone samozniszczeniem? Historia nigdy nie powtarza się dosłownie.

USA nie rozpadną się na Unię i Konfederację, Polska nie zostanie ponownie podzielona między obcych zaborców, ani nie pogrąży się w wojnie domowej – podpowiada chłodny rozum. Lecz kiedy rozum zasypia – a właśnie zasypia i u nich, i u nas – wiadomo, co się budzi.