Gowin nam zdereguluje

Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości, zdaje się nie jeździ taksówkami. Nie musi, ma auto służbowe i szofera. I to takiego, co topografię stolicy i okolic ma pewno w małym palcu. Ja czasem taksówkami jeżdżę i jak to dziennikarz wdaję się z kierowcami w pogawędki o życiu. Oj, gdyby Gowin usłyszał, jak oni na niego wyklinają przez te jego deregulacje!


Jak to, prawią, to ja zapłaciłem za GPS i egzamin, zakuwałem do egzaminu dwa tygodnie, a teraz to będzie można być taksówkarzem na pstryknięcie palcami?! Jakim, panie, taksówkarzem, to chłopy tu przyjeżdżają do Warszawy z Biłgoraja, i nie mają zielonego pojęcia, gdzie jest Dworzec Centralny, a co dopiero Muzeum Sztuki Współczesnej!

Może być, że nie mają, ale czy to dostateczny powód, by ich do branży nie wpuszczać? Sam nie wiem, choć raczej byłbym tu, ostrożnie, za deregulacją. Korporacyjność to jest fajna rzecz, ale jak się już jest w środku. A w środku nie mogą się znaleźć także ci, co tam być powinni, bo są niegorsi, a może lepsi.

Przez analogię jestem więc za tak zwanym dziennikarstwem obywatelskim, bo czemu nie dać szansy amatorom tylko dlatego, że nie mają odpowiednich studiów i dużej praktyki? Niech próbują. Może są wśród nich przyszłe asy mediów.

W tym samym programie Konrada Piaseckiego Gowin zdecydowanie odrzuca legalizację związków partnerskich. http://www.tvn24.pl/-1,1736899,0,1,projekt-legalizujacy-zwiazki-partnerskie-to-blad,wiadomosc.html

I tu już wątpliwości większych nie mam. Gowin nie chce, ma prawo. Ja jestem za, też mam prawo. Tylko że ja nie jestem ministrem sprawiedliwości. Nie muszę tak ważyć słów, jak powinien ważyć je akurat ten minister.

Argumenty Gowina kontra legalizacji mnie nie przekonują. Dopóki nie zobaczę dowodów, że związki partnerskie są w czymkolwiek gorsze od tradycyjnych, a dzieci wychowane na przykład przez owdowiałego ojca i jego brata w czymkolwiek gorsze od dzieci wychowanych tradycyjnie. A myślę, że nie zobaczę.
Gowin szykuje się na minioną wojnę: świat zachodni jest już po niej i związki wygrały. Mam nadzieję, że PO nie pójdzie za Gowinem.

XXXX Ministra Mucha
Wiele wpisów potwierdza moje wrażenie, że Polacy są językowo konserwatywni (a do tego bywają subtelni inaczej jak np. wladeczek czy Levar) Nie wzywałem do lingwistycznej rewolucji; jako polonistę i publicystę frapuje mnie po prostu, jak się zmienia nasz język i jak czasem wyprzedza nas jako jego użytkowników. Nie miałem więc zamiaru szerzyć jakiejś językowej poprawności, a tym mniej komuś czegoś narzucać (jak poczuł grido71), tylko odnotować ciekawy dla mnie problem językowo-kulturowy; Dziękuję w tym kontekście za wpisy Nickom Tyveog 19:43 (zgoda!), mag 15:03 (ditto!), Stach 11:13, Marcin 13:16, El 16:47. Ale konfuzja musi być, bo wiedza językowa nie jest silną stroną niektórych wpisów. Tym bardziej cieszy, że Stanisław od Łasuchów czy T.O. potraktowali rzecz samodzielnie i doszli do słusznego moim zdaniem wniosku, że jeśli już, to powinna być MINISTERKA (i analogicznie premierka, a nie jak sądzi facecjonista premier Tusk – ,,premiera”). Kleofas: e, tam, a za miedzą bracia Czesi, też Słowianie, z ,,polityczki” się nie śmieją (zob. wpis Akwilona). Jacobsky: a może nie o media tu chodzi, tylko o to, że pani Mucha ma charakter? 🙂 JurekS 16:49, fakt, ministerka powinna była zaprosić byłą ministerkę Jakubiak, ale kto wie, czy nie zaprosiła i spotkała się z odmową.