Czy da się robić filmy o Zagładzie Żydów?

Profesor Paweł Śpiewak nie widział ,,W ciemności” Agnieszki Holland i zapewne nie zobaczy, bo do kina się nie wybieraNie żeby podzielał złe zdanie o tym filmie prawicowych recenzentów. On po prostu nie wierzy, że o Holokauście da się kręcić filmy fabularne. W wyjątkowo ciekawej rozmowie po Faktach TVN rozmawiał o tym z Piotrem Marciniakiem i Andą Rottenberg.

Słowa obecnego szefa Żydowskiego Instytutu Historycznego mają swoją wagę. Ale Śpiewak nie mówi tego przeciw Holland. On idzie raczej tropem myślowym wspomnianym na naszym portalu w blogu Daniela Passenta.
Bo o zagładzie Źydów można i trzeba pisać książki naukowe, historyczne, świadectwa osobiste, można robić filmy dokumentalne – takie jak Shoah Claude’ a Lanzmanna, który też uważam za przełomowy – ale nie filmy z aktorami. Bo jest zupełnie niemożliwe, aby w filmie aktorskim oddać choć odrobinę tego, co musiały przeżywać ofiary. W rezultacie pojawiają się zarzuty, że tak naprawdę chodzi o epatowanie złem, przemocą, a nawet o jakąś nimi patologiczną fascynację.

Słyszę w tym echo słynnego zdania Theodora Adorno, że pisanie wierszy po Auschwitzu jest barbarzyństwem (z tym, że ta słynna sentencja miała konteskt przede wszystkim niemiecki: jak Niemcy mogą udawać, że nazizm i jego zbrodnie jakby się nie wydarzyły, skoro po wojnie jak gdyby nigdy nic uprawiają znów sztukę).

No tak, ale sam Śpiewak przyznał w tejże rozmowie, że tandetny amerykański serial The Holocaust otworzył oczy Ameryki na tragedię Żydów europejskich. Więc choć się odnajduję w tym Śpiewakowym sceptycyzmie, jednak byłbym ostrożnie, bardzo ostrożnie, za nieodbieraniem reżyserom i aktorom nadziei, że ich wysiłki mają sens. Pianistę i Listę Schindlera obejrzałem z mieszanymi (bardzo) uczuciami, lecz nie żałowałem. Podobnie ,,Ulicę graniczną” Aleksandra Forda. ,,W ciemności” – z rosnącym przejęciem, choć początkowo naszły mnie takie same wątpliwości, o jakich mówią Śpiewak czy Passent.