Poliglota Palikot, czyli nasi niemi politycy

Akurat w tej sprawie jakby nic nie drgnęło od 1989 r. A nawet wygląda na to, że jest gorzej. Znajomość języków obcych wśród polskich polityków mocno odstaje od europejskiej normy. Przypomniał mi o tym występ Janusza Palikota w TVN24. Redaktor Maciej Knapik zrobił rzecz straszną: przerzucił się nagle z mowy Mickiewicza na mowę Szekspira, by sprawdzić, czy poseł rzeczywiście mówi językami, w tym po angielsku. http://www.tvn24.pl/0,1715907,0,1,palikot-po-angielsku-jestem-nadzieja,wiadomosc.html

Nie wiem, czy to była mediowa ustawka, czy Palikot był uprzedzony o teście na żywo, ale załóżmy, że nie był. Poszło tak sobie, ale blamażu nie było. Knapik, nie bez błędów, zadał Palikotowi pytania, a ten, nie bez błędów, na nie odpowiedział. Potem dorzucił jeszcze trochę niemczyzny na dowód, że mówi prawdę, iż włada czteroma.

 
Znam tylko jednego ważnego dziś polityka mówiącego biegle czterema językami: Jacek Rostowski. Mówić biegle, to dużo więcej niż zrozumieć proste pytanie i równie niewyszukanie na nie odpowiedzieć. Bardzo dobrze mówi po angielsku (British English) minister Sikorski, lecz oczywiście nie tak dobrze jak Rostowski, wyedukowany w elitarnej średniej szkole prywatnej i na dobrym londyńskim uniwersytecie.

Mam wrażenie, że naszym politykom – wszelkich opcji – raczej wisi kompetencja językowa. Jeśli już, to pobierają jakiś kurs przyspieszony, który daje im sprawność na poziomie Palikota. No ale lepsze to niż lingwistyczny analfabetyzm.
Ponoć premier Tusk robi wielkie postępy w angielskim i nieźle radzi sobie po niemiecku. Prezydent Komorowski woli francuski, ale jakoś nie miałem okazji usłyszeć. Kaczyński i Napieralski? szkoda gadać.
Jasne, że wielu wyborcom też wisi, czy ich gwiazdy polityczne mówią czy nie językami, bo sami są niemi. Ale jak to mówią: szlachectwo zobowiązuje. Lider partyjny, który może być premierem, nie znający porządnie co najmniej  jednego z głównych języków świata, to żenada i prowincjonalizm. Tak samo jak niemy euro poseł. (Ciekawe, jak Ziobro wykonuje zadanie zlecone mu przez prezesa, by się nauczył w Brukseli języków?).

Przykro, ale nasz piękny i giętki język nie wszedł na światowe salony władzy, sztuki i biznesu. Lepiej, by politycy umieli przekonywać swych kolegów z innych krajów, jaką potęgą jest Polska, w jakimś języku, który oni znają choćby na poziomie Palikota.

XXXX Jedwabne
Kleofas – zamiast zwracać mi uwagę, lepiej doczytać, co napisałem; powiastka amerykańska dość toporna, ale przynajmniej o czymś.  Stef – ma Pan sporo racji, ale są jeszcze w Kościele księża tacy, jak Wojciech Lemański, jedyny duchowny katolicki, który pojechał teraz do Jedwabnego na znak protestu przeciw wandalom. Murator – no nie, ja tego nie kupuję. Kto myśli, że stawianie memoriałów w miejscach zbrodni na Żydach popełnionych przez ich polskich sąsiadów prowokuje do wandalizmu, ten rozumuje równie subtelnie, jak policjant wytykający kobiecie, że sama prosiła się o gwałt, bo była w mini; Podobnie obrzydliwy i głupi jest wpis pod pseudonimem ,,Dana” (i Adam2222). Za to dzięki za wpisy nicków: z dystansu, Ryba 25, Kot Mordechaj, grisp, MW. Levar – wspaniała rada, tylko skąd autor zna Ubeckie podręczniki z lat 50? Z Kartką z podróży mam taki kłopot, że tym razem rozwija motyw inwigilacji zbyt metaforycznie, robiąc z niego po raz kolejny pretekst do atakowania policji, co mnie nie przekonuje. Nie jestem za państwem policyjnym, lecz demokracja policji potrzebuje i potrzebuje inwigilacji środowisk przestępczych. W takich sytuacjach z ,,donosu obywatelskiego” bym nie drwił, choć generalnie donosami się brzydzę. Podobał mi się wpis anonima tyveog. I na koniec oddaję sprawiedliwość Terlikowskiemu: zachował się przyzwoicie w swojej reakcji na Jedwabne.