Tusk, ten to ma ciężko

 

PiS bis, light, soft, wersja 2.0 – przykrył w mediach trzylecie rządu Donalda Tuska. Jak na pierwszy dzień żywota na tym padole łez, jakim jest polityka polska, nieźle. Nie przypadkiem za Kluzik-Rostkowską stanęli skromnie pisowscy szamani Kamiński i Bielan. Co jak co, ale owijania sobie naszych telewizji wokół palca, nauczyli się dobrze.

W mediach rozkręca się moda na wytykanie Tuskowi, że nic nie robi, tylko gra w piłkę, oraz na lamenty nad rzekomo zabetonowaną polską polityką. PiS bis jej na pewno nie odbetonuje. Odbetonować ją może tylko coś, o czym jeszcze nie wiemy, jakieś nieprzewidywalne wydarzenie, zaskakujący obrót spraw publicznych, albo pojawienie się jakiegoś prawdziwego talentu politycznego, kogoś, kim chciałby być, ale nie będzie ani Palikot ani Napieralski ani Olejniczak.

Nie ma zabetonowania, jest dość stabilne status-quo. Częściowo dlatego, że wyborcy wolą to niż cokolwiek innego. Oni się nauczyli, kto jest kim wśród polityków, i im ta wiedza jest droga, nie chcą znów iść do politycznej zerówki. Wiedzą swoje. Tego na razie żadne ględzenie, że Polska jest najważniejsza, nie przemoże.

Mam do premiera Tuska wiele pytań, mam też pretensje, ale jego trzylecia mu gratuluję. Chyba żaden z premierów III RP nie miał za swej kadencji takiego roku, jak ten mijający: roku powodzi, Smoleńska, krucjaty, Łodzi, pomruków recesji i kryzysu finansów i jeszcze bojkotowania wyników demokratycznych wyborów.

I Tusk dał radę. Nie dał się wytrącić z równowagi najbardziej brutalnym napaściom. Ten kończący się rok 2010 przejdzie do annałów. Jeszcze do końca nie uświadamiamy sobie, że prawie na pewno będzie rokiem przełomu, rokiem ,,działu wód”. Mamy szczęście, że przekraczamy tę granicę z Tuskiem u władzy.