Wolna Suu

 

Aung San Suu Kyi zwolniona z aresztu, wspaniale. Była wolna duchem przez tyle lat aresztu domowego, teraz jest wolna fizycznie. Sceny jak z Gdańska w 1980 r. Suu przemawia zza jakichś kolców wieńczących bramę do jej domu, pod drugiej stronie tłumy jej rozradowanych zwolenników, którym wreszcie było dane podejść tak blisko, zobaczyć i posłuchać noblistki.

Suu w jakimś stopniu jest birmańskim Wałęsą. Czy podzieli jego dalsze losy? Na razie o przyszłości wiemy tyle co nic. Sama Suu podkreśla, że nim cokolwiek zdecyduje, chce posłuchać, co mówią oni. Nie ma w niej nic z triumfatorki, ale to przecież szczera buddystka.

O generałach, którzy anulowali prawie 20 lat temu wyniki wyborów, które wygrała, nie wpuścili do Birmy jej śmiertelnie chorego męża, odcięli na tak długo od dzieci przebywających zagranicą, mówi bez gniewu. To przecież z nimi będzie musiała usiąść przy birmańskim okrągłym stole, jeśli oczywiście generałowie nie zmienią jutro lub za miesiąc swej polityki i nie zaaresztują Suu ponownie.

Podziwiam Aung San Suu Kyi. Jej czar osobisty, skromność, samoopanowanie, wytrwałość, oddanie sprawie demokracji I praw człowieka i pokojowym metodom walki o te cele. Bardzo by się nam przydała taka ,,buddyjska” przywódczyni w naszej ,,katolickiej” polityce.

XXXX

Kleofas – ależ rząd ma rzecznika, Pawła Grasia, choć jego status faktycznie nie jest do końca jasny, bo był rzecznikiem, został odwołany, a potem nie słyszałem, by został formalnie przywrócony; rzecznika prezydent faktycznie formalnie nie ma i chyba nie zamierza go mieć, w tej roli występują na zmianę ministrowie Nowak i Michałowski. Ważniejsze dla mnie jest jednak nie to, czy jest czy nie ma rzecznika, lecz czy rząd i prezydent mają czy nie mają polityki informacyjnej. Bywa różnie, lecz na razie chyba najlepszym rzecznikiem rządu jest sam premier. Gorzej w poszczególnych resortach, rzecznicy są, ale polityki informacyjnej nie bardzo widać np. w MON czy MSZ. A co do roli dziennikarzy, to zwracam uwagę Szanownym Autorom antydziennikarskich wpisów, że to jednak łatwizna tak ich wrzucać do jednego wora, niczym polityków, tych ostatnich zresztą też. Że może być i bywa inaczej, pokazuje ostatnio sprawa Birmanki Auung San Suu Kyi, mojej bohaterce najnowszego blogu – media, zwłaszcza BBC, bardzo jej pomogły, choć nic z tego nie miały, nawet przeciwnie, bo junta utrudniała im pracę.