Czego nie mówią nam politycy?

Świat o wojnie walut na szczycie G20 w Seulu, my o wojnie polsko-polskiej i pisowsko-pisowskiej. Jakie jest stanowisko Polski w sprawie wojny walut? Dokładnie nie wiadomo. Premier Tusk pół dnia poświęcił na spotkanie z rodzinami smoleńskimi. Dobrze, że poświęcił, ale może by też spotkał się ze społeczeństwem i powiedział coś na temat problemu walutowego – który przecież ma i dla Polski fundamentalne znaczenie – czy o przygotowaniach do szczytu NATO.

Dobrze, że pani prezydent Litwy wzięła udział w święcie 11 listopada, ale może by minister Sikorski coś nam powiedział o tym, jak jest naprawdę w stosunkach między naszymi państwami. Albo żeby skomentował rodzaj unii militarnej francusko-brytyjskiej w kontekście polskiego poparcia dla wspólnej polityki obronnej UE i tworzenia unijnej quasi armii.

Tak, od tego są też media. Ale przykład idzie jednak od polityków, zwłaszcza od rządu. Skoro rząd o czymś nie mówi, to tematu nie ma. Albo są jego namiastki. Dziś w dziennikach telewizyjnych Seul owszem był, lecz głównie w postaci obrazków, pokazujących co ciekawsze miny i pozy liderów. Maniera pokazywania polityki przez eksponowanie sporów personalnych zamiast coś głębiej analizować,  pogłębia chaos informacyjny.
Myślę, że jednym z warunków zakończenia wojny polsko-polskiej jest zmiana zachowań polityków w komunikowaniu się z opinią publiczną. Niech nie dają się wciągać w jałowe dyskusje o emocjach. Niech mówią do rzeczy. Czasem potrafią.

Taki Leszek Miller zrobił dziś w rozmowie z Anitą Werner lepszą analizę sytuacji politycznej niż inni. Ostrzegł, że PiS Ziobry będzie bardziej niebezpieczny niż PiS Kaczyńskiego. Dotąd dobrze, lecz gorzej poszło Millerowi, kiedy Werner naciągnęła go na zabawę, kto jest Piłsudskim, a kto Dmowskim 2010? Zamiast grzecznie  poprosić o następne pytanie, były premier uległ rozmówczyni. No i wyszło mu, że Piłsudski to ten, co rządzi armią (więc Komorowski?), a Kaczyński to mieszanka Piłsudskiego ( czyli JK też w części rządzi armią? Rany boskie!) z Dmowskim.

Tymczasem Kaczyńskiemu (i Komorowskiemu) do obu tych postaci jeszcze troszkę brakuje. O Piłsudskim nie mówię, wspomnę tylko, że wczesny i średni Dmowski pisał świetne książki, mówił doskonale po angielsku, czym błysnął na konferencji pokojowej we Francji po 1918r., był wizjonerem modernizacji Polski, nie chodził na pasku Kościoła. Nie tylko Kaczyński, ale nikt wśród dzisiejszych naszych czynnych polityków, nie ma się z nimi co mierzyć. Co nie znaczy, że mają się starać zostać ich inkarnacjami. Już Giedroyc wytykał, że Polską rządzą trumny Piłsudskiego i Dmowskiego. Teraz może by dodał, że i trumna Lecha Kaczyńskiego. A trumny, nawet najwspanialszych Polaków, słabo nadają się do rządzenia żywymi.