Kościół 2009
Wyliczam te zdarzenia w rzymskokatolickim Kościele Powszechnym i lokalnym w Polsce, które uważam za wymowne i brzemienne w skutki. W innych Kościołach chrześcijańskich też działy się rzeczy, które będą miały lepszy czy gorszy ciąg dalszy w nadchodzących latach. Na przykład w Wspólnocie Anglikańskiej zaostrzył się konflikt między tradycjonalistami (część przechodzi na katolicyzm) a reformistami, akceptującymi ordynację kobiet na księży i biskupów.
Kościół Powszechny
1 Lefebryści, anglikanie: zapraszamy! Benedykt XVI próbuje zamknąć rozdział otwarty za Jana Pawła II. Lefebryści są z perspektywy Watykanu schizmatykami, ale oni sami za schizmę uważają reformy soborowe Vaticanum II i ich wcielanie w życie przez posoborowych papieży.
Jest to spór fundamentalny: czy Kościół Rzymski ma być trydencki czy, jak mówiąc językiem Jana XXIII, ,,uwspółcześniony”? Naturalnie Watykan odrzuca takie odczytanie jako grube uproszczenie. Ale do ładu z schizmą jakoś dojść nie może. Prędzej porozumiał się z anglikańskimi dysydentami tradycjonalistami. I coraz częściej spogląda w stronę rosyjskiego prawosławia. A dygnitarze Cerkwi moskiewskiej coraz częściej machają do Benedykta gałązką oliwną.
Słowem: tradycjonaliści wszystkich Kościołów łączcie się! A łączyć ma ich utwierdzanie ortodoksji i krytyka wszelkiego liberalizmu. Chyba nie to mieli na myśli ci, którzy prognozowali, że wiek XXI będzie wiekiem religijnym (mistycznym, duchowym), albo nie będzie go wcale.
2 Pedofilski kryzys w Kościele w Irlandii. Niezależny raport zlecony przez rząd na ten temat był szokiem nie tylko dla Kościoła w Irlandii, lecz także w rzymskiej centrali. Papież Benedykt nie krył osobistego poruszenia i działał z nietypową dla Kościoła szybkością, by wierni zobaczyli, jak bardzo papieżowi zależy na prawdzie i oczyszczeniu w tej sprawie. Sprowadzanie tego tylko do PR i ,,zarządzania” kryzysem byłoby niesprawiedliwe. Mam wrażenie, że Benedykt jest szczery, kiedy potępia pedofilię z udziałem duchownych i próby tuszowania skandalu.
Mało co tak bardzo rujnuje autorytet Kościoła (zresztą tak samo jak innych Kościołów, religii czy instytucji świeckich występujących w roli stróżów ładu moralnego w społeczeństwie) jak dobieranie się kapłanów czy wychowawców do dzieci i młodzieży, którą mają się opiekować i uczyć porządnego życia.
3 Pius XII: wciąż kość niezgody katolicko-żydowskiej. Podpisanie przez Benedykta XVI dekretu torującego drogę do rychłej kanonizacji Piusa XII część środowisk żydowskich, także w samym Rzymie, odebrała źle: jako wyraz lekceważenia ich próśb o odłożenie sprawy.
Wszystkie argumenty za i przeciw wyłożone w trwającym od wielu lat sporze o ,,milczenie” Piusa podczas Holokaustu są znane. Strony sporu od lat trwają przy swoim. (piszę o tym tutaj http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3360973) Kompromisu tu nie widać. Ale posoborowy dialog katolicko-żydowski to wielka zdobycz po wiekach niechęci i uprzedzeń i wobec tragicznych skutków szerzonego przez chrześcijan i wśród chrześcijan antysemityzmu.
Sprawa jest wyjątkowa nośna religijnie, bo dotyczy relacji największego Kościoła chrześcijańskiego z ,,starszymi braćmi” w biblijnej wierze. Jest w sensie historycznym i teologicznym sprawą wewnątrz rodziny. Dla wierzących jest się o co martwić i jest co ratować. Ale może ona być istotna i dla niewierzących, pragnących świata, w którym będzie mniej uprzedzeń i agresji na tle kulturowym, religijnym i rasowym.
W Kościele w Polsce
1 Kampania przeciwko in vitro.
2 Kampania pod znakiem krzyża
3 Nowa misja księdza Isakowicza Zaleskiego
O punktach 1 i 2 piszę w poprzednim felietonie Polska 2009. Sprawę ks. Isakowicza Zaleskiego wyróżniam, bo mnie frapuje ( i po części bulwersuje) ewolucja tego wybitnego kapłana. Od kapelana Solidarności przez ofiarnego i skutecznego opiekuna niepełnosprawnych po lustracyjnego demaskatora i aktywistę, de facto zwalczającego w imię pełnej prawdy o zbrodniach UPA na Polakach aktualną politykę państwa polskiego (zarówno naszego premiera, jak i prezydenta) oraz Kościoła katolickiego wobec Ukrainy. Ks. Zaleski jest w wielu środowiskach autorytetem i częstym gościem w mediach, zwłaszcza prawicowo-nacjonalistycznych, jak Gazeta Polska.
Na jego blogu pojawiają się akcenty w stylu nacjonal-komunisty Moczara i propagandy PRL, kiedy Zaleski pisze o ,,polskojęzycznych” partiach politycznych czy o wykształconych za pieniądze polskich podatników duchownych grekokatolickich (tzw. unitów) w naszym kraju i o ukraińskich nazistach i neofaszystach. A przecież o pojednanie polsko-ukraińskie i katolicko-unickie (co nie znaczy o historyczną amnezję) apelował Jan Paweł II, a ruch Solidarności wyciągał rękę do mniejszości narodowych w Polsce i do wszystkich narodów naszej części Europy, z którymi łączy nas doświadczenie realnego socjalizmu.
Droga ks. Zaleskiego rozchodzi się coraz bardziej z przesłaniem papieża i pierwszej Solidarności. To więcej niż historia jednego przypadku. To kolejny dla mnie przykład odchodzenia w Polsce od Kościoła Powszechnego do narodowego, od idei Giedroycia do konfrontacyjnego polonocentryzmu. Nie wyjdziemy na tym dobrze.
4/5. Złote usta: prymas Glemp i ojciec Rydzyk. Chodzi o wypowiedzi do rzesz wiernych. Kardynał zszokował mnie opinią, że kobieta nie może nawiązać osobistego związku z Chrystusem. To nie tylko mizoginizm, to nieprawda, wypaczająca długą i bogatą historię duchowości chrześcijańskiej, w tym katolickiej, pełną kobiet żarliwie religijnych, niekiedy wielkich mistyczek będących natchnieniem także dla pobożności mężczyzn. I nikt w Kościele, w katolickich mediach, w katolickich uczelniach na tę wypowiedź, o ile wiem, nie zareagował.
Dyrektor Rydzyk zasłynął zaś żartem z koloru skóry afrykańskiego współwyznawcy, którego gościł w częstochowskim sanktuarium. Obie te wypowiedzi odnotowuję, bo pokazują, że w Kościele w Polsce w XXI wieku możliwe i w zasadzie aprobowane są słowa i postawy, które w innych Kościołach lokalnych uważane są za kompromitujące.
XXXX
Stasieku, no nieźle, dziękuję i odwzajemniam życzenia. Do siego roku wszystkim Państwu: Jacobsky, Kartka, Parker, Filip, PA2155, Jerzy, Włodek, Alla, Lech. Andiboz, Marc. Dziękuję też za ostatnie głosy w dyskusji. W prognozie Kartki bliskie mi są punkty 2,3,5,6. Sebastian, wszystkie, nawet najbardziej nieprzychylne obecnemu rządowi, prognozy, analizy i komentarze raczej nie przewidują powrotu PiS do władzy; wprawdzie sam kieruję się zasadą, że zawsze jest inaczej niż przewidujemy, to jednak traktuję ją jako memento, bo inaczej odbierałbym sam sobie rację bytu jako publicysta (i wszelkim innym piszącym tu czy gdziekolwiek indziej). Pielnia 1 i inni czujni czytelnicy: przepraszam za lapsus z PKB na głowę w Holandii i u nas. Jacobsky, a kto to jest ten Laskowski? PA2155, czy nie zauważył Pan choćby polemik Żakowskiego z Gadomskim i Klich w GW czy tekstów tegoż Żakowskiego czy Bendyka w Polityce? Neoliberalizm, cokolwiek to znaczy, bo tak jest wiele typów społeczeństw i gospodarek rynkowych, tak samo jest wiele liberalizmów (np. znienawidzony wśród polskich przeciwników Balcerowicza Jeffrey Sachs jest dziś według pojęć amerykańskich socjaldemokratą), uległ demonizacji i uproszczeniom, na jakie nie zasługuje. A jego wrogowie, kiedy dochodzą do władzy( jak w Lula w Brazylii), jakoś nie kwapią się go zastępować modelem kubańskim a nawet chavezystowskim, a co dopiero kimirsenowskim. Bo dla demokracji parlamentarnej i gospodarki rynkowej w świecie realnym, w jakim chciałoby się żyć współczesnemu człowiekowi, naprawdę nie ma funkcjonalnej alternatywy.
Komentarze
Panie Adamie
Wypowiedź Prymasa Glempa była po prostu szczera. Odezwała się podświadomość i stąd to osobiste wyznanie. Takie poglądy charakteryzują bardzo wielu księży. Z racji swojej sytuacji intymnej muszą w sobie wytworzyć mechanizm psychiczny odstręczający kobiety i uzasadniający tę sytuację. Stąd bieże się głębokie, podświadome przekonanie, że kobieta jest „naczyniem grzechu” niegodnym kontaktów z Bogiem. To też jest odpowiedź na Pańskie pytanie jak to się dzieje, że tylu księży i katolickich wychowawców uwikłanych jest w skandale pedofilskie – po prostu dzieci nie są „naczyniami grzechu”, są niewinne. Nie sądzę aby selekcja do kapłaństwa, czy pracy z dziećmi w czymś pomogła. Raczej głęboka reforma kościoła a na to się przecież nie zanosi. Ale kończę wątek „naczyń grzechu” bo to ponura i dołująca tematyka.
Co do Ojca Rydzyka – szkoda gadać.
Natomiast ciekawy jest przypadek księdza Zalewskiego. Tu znów tłumione libido się błąka, szuka jakiejś drogi ujścia i w końcu znajduje obsesję. I ksiądz doznaje nagrody – bryluje w mediach, sądzi, obwinia. Jednym słowem ma władzę. No tak już jest, że niektórzy ludzie nie znają umiaru i mają skłonność do ekstremizmu. Tyle, że to bardziej uniwersalna przypadłość i nie ogranicza się tylko do kapłanów. Ale nie da się ukryć, że grzechy księdza Zalewskiego spłyną na rachunek kościoła. Tak więc to kościoła problem, którego jak na razie zdaje się nie zauważać.
Pozdrawiam
Kosciol to my bez tego kosciol nie istenieje,to tylko sciany i pusta przestrzen,a lektorzy a ktorych pan pisze to wiekszcosc zwyklych oszustow ktorzy bazuja na naiwnych.Bog ma nie tylko poczucie humoru ale przede wszystkich cierpliwosc.
Nie wiem panie Redaktorze, czy działania papieża w sprawie pedofilii jednak nie są tylko próbą po prostu polepszenia wizerunku instytucji kościoła.
Pytanie, dlaczego pomimo tak ściśle hierarchicznej struktury, dopiero zewnętrzny raport powoduje, że Stolica Apostolska „dowiaduje się” o tym procederze? Czy na pewno nie wiedziano tego wcześniej?
Wątpię, jeśli zestawimy pozostałe punkty w sprawie kościoła:
– podejście do kobiet
– swojsko rasistowskie spojrzenie na kolor skóry „obcego”
– symbole religijne w publicznych instytucjach
– lustracja w kościele.
Wydaje się, że kościół już dawno przestał głosić ponadczasowe wartości, a zajął się doczesną i jakże przyziemną polityką i umacnianiem swoich wpływów. A podobno królestwo niebieskie nie jest z tego świata, podobno.
Panie Redaktorze !
Dla mnie wszystkie wym.przez Pana „punkty” – patrząc z „zewnątrz” jako osoba analizująca te procesy (jestem agnostykiem i z Kk wystąpiłem oficjalnie – mimo, że ks.proboszcz tego nie „przyjmuje” do wiadomości !) – nie jest żadnym zaskoczeniem. To wynika z historii, struktury, zadań i „władzy” (nad duszami, bo doczesna skończyła się w chwili zdobycia Rzymu w 1871 r). „Władzy” pojmowanej w sposób średniowieczny, a przynajmniej – kontrreformacyjny. Tu – w tym ostatnim zdaniu – mieszczą się właśnie Pańskie „żale” i krytyka prezentowana w pkt 4/5: J.Glemp i o.T.Rydzyk. „Złote usta” Kościoła przytoczone przez Pana są tej proweniencji, tego sposobu myślenia, takiej właśnie wizji świata b.dobrą egzemplifikacją.
pkt 1 (i 2 poniekąd): Nie jest dla mnie to-to zaskoczeniem. Polecam Panu powrót – na pewno Pan czytał tę pozycję – do „Raportu o stanie wiary” (chyba z początku lat 90-tych), tj. wywiad V.Messoriego z kard.J.Ratzingerem, ówczesnym „Wielkim Inkwizytorem” watykańskim (ten „tytuł” nadaję Mu oczywiście z „przymrużeniem oka” i cezurą czasową). Tam kard. JR wykłada wyraźnie swój stosunek do protestantyzmu, prawosławia, kobiet, a nade wszystko – Vaticanum II i „reform” (określa się tam jednoznacznie jako zwolennik „restauracji” !!! – to jednoznaczna autodeklaracja).
Przecież w całym świecie, nie tylko w religiach, kościołach, związkach wyznaniowych, następuje tzw. „zwarcie szeregów” (więc czemu Pan zwraca tu uwagę tylko na cerkiew moskiewską i prawosławie ??), fundamentalizacja myślenia i postaw, powrót do niechlubnych – bo dawnych, dobrych, „maguczych” jak mówią Rosjanie – tradycji. To pokłosie „rewolucji” konserwatywnej – rozpoczętej w gospodarce przez Regana i Thacher (intelektualnie to „szkoła chicagowska” i jej wątpliwe zasługi w całej tzw. „nadbudowie”) , ale rozprzestrzenionej później na całość aktywności ludzkiej: na filozofię, patrzenie na człowieka, „bicie” na indywidualizm (nie kolektywizm jako post-komunistycznego „smoka” – sic !), egoizm, ale przy tym mówienie dużo o „narodzie”, „tradycjach”, sztandarach i Bogu.
A jak np. głosował przedstawiciel Watykanu – papieżem był JP II ! – na konferencjach ONZ-tu w sprawach demografii, antykoncepcji itp zagadnień ? Tak jak Arabia Saudyjska, Sudan czy Iran……. Świetne i „liberalne” sojusze.
Ten trend „anty-vaticanumII” zaczął się od JP II (a w zasadzie od „Humanae vitae” Pawła VI) – Benedykt XVI twórczo to kontynuuje (był zresztą zaufanym JP II i Jego najbliższym współpracownikiem prze tyle lat).
Ks.Isakowicz -Zaleski: Panie Redaktorze, ten nurt o którym Pan pisze istniał zawsze w „S”, nazwijmy go nacjonalistyczno-klerykalno-endeckim. Idealizując ten ruch do niczego się nie dojdzie. W każdym ruchu społecznym zwłaszcza tak szerokim, muszą być różne „skrzydła” i „odcienie” – i mówienie o jakimś idealnym, wypośrodkowanym obrazie trąci naiwnością, „chciejstwem”, idealizmem teorio-poznawczym. „Czarne podniebienia” nacjonalistów, po-endeków i po-ONRowców są w Polsce liczne. I „S” je „hułubiła” w imię nadrzędności walki z systemem.
Ale ks.Zaleski mówiąc o Wołyniu i zbrodniach UPA (klasyczne ludobójstwo, a niektórym komentatorom – którzy ochoczo mówią jednocześnie o ludobójstwie w Katyniu – akurat w tym konkretnym przypadku to słowo nie chce przejść w imię nie-antagonizowani przez gardło) mówi prawdę. Oczywiście mnie uderza zaraz słowo „antagonizowanie” !!!! Ukraińców. Po pierwsze – których Ukraińców: ci ze wschodniej Ukrainy mają do UPA b.podobny stosunek – skrajni nacjonaliści, faszyści, ludobójcy, nie należy im się żadna „gloria”, żadne splendory, żadne uznanie. Zachodni Ukraińcy – inaczej. Bo to stąd rekrutowali się przede wszystkim UPO-wcy. Ten problem dot ich bezpośrednio. Normalna kolej rzeczy. W podobnym tonie do ks.Zaleskiego pisze m.in. (a trudno go posądzać o nacjonalizm, antyliberalizm czy demagogię) prof. B.Łagowski.
Sprawa UPA i ludobójstwa na Wołyniu przez samych Ukraińców jest rozgrywana – otoczenie Juszczenki (i on sam) – jako „polityka”, zabieganie o głosy nacjonalistów; o jakimkolwiek pojednaniu nie ma mowy. Puste gesty ze strony tej „koterii” politycznej wobec Polski nie maja żadnego znaczenia. Rozdźwięk w tej materii „elit” (w tym kościelnych) i ich stanowisk, argumentacji i sposobu myślenia – niekonsekwencja, dwulicowość, faryzeizm i słabo ukrywana tendencyjność czy „wsobność” – przy porównaniu Katynia i Wołynia jest nad wyraz widoczny. Dwaj księża – Isakowicz-Zaleski i Peszkowski, przy całokształcie opozycji, mają coś wspólnego…..Dużo wspólnego, przynajmniej w kontekście międzynarodowym.
I jeszcze jedno – na samo zakończenie, bo się rozpisałem: jeśli Pan Redaktor uważa działalność ks.Isakowicza-Zaleskiego za szkodliwą i niosącą w swym społecznym przekazie „zbyt jednostronny” przechył na stronę nacjonalizmu, kato-fundamentalizmu, i ksenofobii, to jak odbierać np. beatyfikację kard. Stepinaća przez JP II – zdecydowanego pro-faszystę i podżegacza do zbrodni katolickich Chorwatów na prawosławnych Serbach w okresie II wojny światowej – podczas pobytu na Bałkanach w okresie wojny domowej w b.Jugosławii i równoczesną odmowę spotkania (tak, tak się to wtedy stało !) z nieżyjącym już, a cieszących się wielką estymą wśród wiernych, patriarchą Serbii Pavle ? Przywołany Stepinać służy też jako moja odpowiedź na hasło „Pius XII”.
Pozdrawiam i przepraszam za przydługi wpis.
WODNIK53
Ad. 4/5.
To ciekawe, bo jak ostatnio byłem w niebie to słyszałem że to właśnie kardynał Glemp nie może nawiązać osobistego związku z Chrystusem. Ale mało kto ostatnio tam zagląda, dlatego rodacy nie wypowiadają się, czekając co powie na ten temat TVN.
Obawiam się, że Pan Redaktor nie ma zielonego pojęcia co to jest neoliberalizm, a sprowadzając jego alternatywę do Luli, Castro lub Cheveza po prostu buja w obłokach. Radzę dzisiaj poczytać elementarz Stiglitza w GW.http://wyborcza.pl/1,76842,7412742,2_stycznia_w_Swiatecznej.html.
Na początku roku wypada pomarzyć nieco o sytuacji, kiedy kościół w Polsce zejdzie do podziemia a najlepiej gdy owieczki odejdą na własne pastwiska, a ludzie na uniwersytety lub do książek.
Panie Szostkiewicz, co to właściwie znaczy: antysemityzm ? Jest to termin niefortunny, w szeregu przypadków wprowadzający w błąd, bo sugeruje, że chodzi o sprawy rasowe, gdy tymczasem wielokrotnie niechęć, wrogość do Żydów (żydów) miała inne podłoże niż rasizm. Np. w przypadku czasów II RP opisywanie, przy pomocy słowa „antysemityzm”, poglądów endecji jest błędem. Gdyby endecja była rasistowska to w jej szeregach nie byłoby polityków pochodzenia żydowskiego, a tacy byli. Np. Stanisław Stroński i Stefan Natanson.byli Polakami żydowskiego pochodzenia. Nawet w skrajnie nacjonalistycznym ONR Falanga było paru Polaków żydowskiego pochodzenia, np. Wojciech Wasiutyński.
Pan Redaktor pisze:
„to wielka zdobycz po wiekach niechęci i uprzedzeń i wobec tragicznych skutków szerzonego przez chrześcijan i wśród chrześcijan antysemityzmu. ”
Jak powszechnie wiadomo, starozytni Egipcjanie palali taka miloscia
do Narodu Wybranego, ze za zadna cene nie chcieli sie z nimi rozstac.
(pewien faraon to nawet w morze sie rzucil z rozpaczy, ze Narod Wybrany
postanowil go opuscic).
Rowniez milosc Asyryjczykow i Babilonczykow do Narodu wybranego
byla tak silna, ze doslownie wyrywali go sobie z rak.
Rzymianie tak troszczyli sie o spokoj duszy synow Izraela, ze nawet pewnego wedrownego kaznodzieje do krzyza przybili, aby ludziom
glowy nie zaracal i fermentu nie szerzyl.
No coz, wszyscy oni nie byli oczywiscie chrzescijanami, wiec wszelki
antysemityzm byl im zupelnie obcy.
Szanowny Redaktorze, zabieram głos, choć materia poruszana przez Pana i np. przez „Wodnika”, to nie moje grządki.Chcę się odnieść tylko do wątku: KK,a „Starsi bracia” i casus Isakiewicz.
ad 1. Moim skromnym zdaniem w rozbiezności poglądów pomiędzy KK, a „starszymi braćmi ” w ogóle nie chodzi o Piusa XII; chodzi wyłącznie o to, czyje będzie na wierzchu. KK nie jest przyzwyczajony(szczególnie w Polsce), że jego zdanie jest w najmniejszym stopniu kontestowane. Taką odwagę mają dzisiaj wyłącznie „bracia starsi”. KK jest tym zszokowany, że ktoś ośmiela się mieć inne zdanie, a „bracia starsi” też nie są do tego przyzwyczajeni, że ktoś kontestuje ich zdanie. I bardzo dobrze, że trwa ta przepychanka.Ona jest ozdrowieńcza dla obu stron. A my się przyglądajmy.
ad 2. Isakiewicz: typowy przykład postawy antykapłańskiej. W imię „prawdy” będzie oczyszczał .To nie ma nic wspólnego z miłością, głoszoną w kosciołach KK. Zresztą w wydaniu naszych hierarchów, to od dawna puste słowa. Glemp,(Glemp miał w życiu jedną chwilę wielką, gdy uspokajał nastroje w Polsce po ogłoszeniu stanu wojennego), Michalik i inni, to typowi przedstawiciele aparatczyków KK. Popierają konserwatyzm, tak samo ,jak było w PZPR, bo tylko stara gwardia wie, co jest słuszne i na bazie. I zapewnia im spokojny żywot. Żywot pana rozdającego uśmiechy i wiecznie pouczającego baranki.
Wszyscy liczyliśmy na nadejście XXI wieku, że przyniesie Oświecenie. Przyjdzie jednak jeszcze na Oświecenie poczekać
W sprawie ks. Zaleskiego i kwalifikacji roznych terminow, rowniez z perspektywy politycznej, podpisuje sie pod opiniami Wodnika. Do formalizacji pewnych terminow dodalbym przewijajacy sie tutaj od czasu do czasu antysemityzm w kontekscie polskim. Moze uwypuklanie „polskiego antysemityzmu” jest politycznie tak samo szkodliwe jak nie patrzenie na polityczny odzew historii najnowszej polsko-ukrainskiej? Jak juz chcemy przebaczac innym za wszelka cene na oltarzu biezacej polityki, dlaczego inni nie chca przebaczyc nam?
O neoliberalizmie mozna pisac ksiazki, nie tylko krotkie apologie lub krytyki. W mojej krotkiej wzmiance jeden wpis do tylu chodzilo mi jedynie o zdroworozsadkowa publicystyke ekonomiczna, reprezentowana coraz czesciej w mediach amerykanskich (jest rowniez bardzo ladny felieton okazyjny, komentujacy ostatnie wydarzenia ekonomiczne na CNN Money). Kryzys finansowy w ostatnim roku przyniosl pewne przewartosciowania teorii ekonomicznych, zwlaszcza na kontynencie amerykanskim, gdzie czuja jego skutki miliony. W Europie Zachodniem, gdzie teoria i praktyka ekonomiczna jest mniej neoliberalna a bardziej spoleczna (nie powiem- „socjaldemokratyczna”), kryzys odczuto duzo bardziej lagodnie. Przywolywanie Chaveza lub Castro, a tym bardziej Kim Ir Sena, jako alternatywe neoliberalizmu jest chyba nieporozumieniem lub zartem. W czasie prezydentury Luli, Brazylia umocnila swoja pozycje ekonomiczna i polityczna w swiecie, stad nie porownywalbym go do bohaterow dawnej epoki. Dodam rowniez, ze polskim dziennikarzom parajacym sie ekonomia i politycznym komentatorom nieco brakuje profesjonalizmu w porownaniu do laureatow ekonomicznej Nagrody Nobla (wspomniany przeze mnie P. Krugman i przez „spin doctora”- J. Stiglitz). Mnie zniechecily niektore laurki ekonomiczne zamieszczane w „Polityce” i GW w przeszlosci, dlatego pozostaje ostroznym sceptykiem, gdy czytam polskie gazety.
Pozdrawiam
Taki smutny wlasnie jest stan Kk. Nic to, wszystkiego najlepszego w roku 2010 !
Panie Andrzeju, patrząc na poczynania księdza Zaleskiego w sferze stosunków polsko-ukraińskich i biorąc pod uwagę jego etniczne pochodzenie i życiorys, dochodzi się do następującego wniosku : powinien być posadzony na wykrywaczu kłamstw i usłyszeć jedno pytanie – księże Tadeuszu, czy jest ksiądz agentem obcego wywiadu ?
Którego konkretnie – tego nie dociekam bo byłoby to pytanie retoryczne.
spin doctor pisze:
2010-01-02 o godz. 10:43
spin doctor’ze zapomniałeś jeszcze napisać o konieczności przestudiowania ostatnich doświadczeń Urugwaju, gdzie niechcący przewijają się polskie wątki, w tym pozytywnym znaczeniu (czasami są też polskie „plusy dodatnie”). Nie ma tam mowy o ideologii wg Castro, czy Chavza. Jest natomiast pogłos skandynawskich Umów Społecznych w ramach ustroju kapitalistycznego. Zakreślono widnokrąg, czas dotarcia do wymarzonych celów, które precyzyjnie wyznaczono ze zmniejszeniem poziomu ubóstwa. To wszystko z pominięciem szkoły chicagowskiej, obowiązującej w globalizującym się świecie. W Ameryce Łacińskiej nie dotyczy to tylko Urugwaju. A jeżeli do tego dołożymy jeszcze Ewangelię Wyzwolenia, to nagle ujrzymy inny świat. Być może z ludzką twarzą.
Pozdrawiam – Lech.
Jaki jest KK, każdy widzi, albo i nie. Inne współczesne religie, ze względu na ducha epoki, znajdują się w podobnej sytuacji- na rozwój szanse są znikome, na upaqdek jeszcze mniejsze. Całość tej dziedziny będzie więc w dalszym ciągu trwać, a ja jako anty-fan podobnych instytucji, z pełnym przekonaniem powiem, że musi trwać- póki co.
Tak wiekowej instytucji, jaką jest KK można zarzucić wiele , za przeszłe ” wyczyny”,a i za dzisiejsze można się nieźle poirytować.
Zastanawiałeem się, dlaczego ja, jako ateista, którego KK potrafi przedewszystkim irytować, jestem wewnątrz siebie, zwolennikiem trwania tej instytucji:?
Dzieje się to za sprawą tego, że kiedy uświadamiam sobie dzieje naszego ludzkiego gatunku, na drodze do Dzisiaj, widzę przerośniętych ilościowo biedaków duchowo-psychicznych/to my-ludzie/ u których pod przykryciem naszych bieżących dla każdej epoki imaginacji o wyjątkowości naszego ludzkiego rodzaju, kryje się niewyobrażalna marność i kruchość nqaszych duchowości.
Jakby nie patrzeć, nasze ludzkie dzieje , od samego początku do teraz odbywały się przy wsparciu duchowym „świętych historyjek” klasy „Harrego Pottera”. To dzięki takim złudom , wierze w ich realność iu konsekwencje, udało się nam osiągnąć obecny wspaniały rozwój. Dzięki takim wirtualnym mrzonkom, duch w naszych przodkach, pomimo upiornych często losów potrafił wszystko przetrwać i osiągać wielkie wzloty.
Przyznaję, , że w porównaniu z powyższym ,nasze , rozłożone na czynniki indywidualne „problemy” z np. naszym KK są dość maławe.Irytuje nas to co powiedział Rydzyk, Glemp… dajemy się ponosić emocjom z powodu krzyży, in vitro etc.
Tak jak przez wieki , pokolenia naszych przodków, żywiły się duchowo religijnymi „klechdami”, tak z tego samego żródła sycili swoje potrzeby przeciwnicy religijnych doktryn. Gdyby nagle zniknęły religie, to wielu ateistów też by utraciło wsparcie duchowe, na zasadzie anty…, a cała ludzkość stanęłaby przed wielką pustką nie do zaspokojenia.
To o czym wsopmina Szanowny Gospodarz, To co miało stać się nowoczesną i religią XXI wieku, o czym marzyli myśliciele w drugiej połowie XX wieku, było tylko śladem marzenia o takiej idei, a nie choćby cieniem wizji. Chciałoby się, ale to tylko pochodna w ich świadomościach bajdurzeń innych guru ludzkości, a mianowicie -naukowców. Ci ostatni okazują się być małymi trybikami, w Dziedzinie/nauka/ , której początkowy etap w jakim ciągle się znajdujemy jest rozdmuchiwany do alternatywy Boga, głównie prtzez samych wyrobników tej dziedziny.Realne spojrzenie na wsparcie przez naukę naszych ludzkich świadomości, na obecnym etapie wzmacnia poczucie naszej ludzkiej marności, i uświadamia nam, ile dzieli nas dystansu od stania się Panami Wszechświata.W miarę poznania budowy Wszechświata , zajmujące się tm nauki ukazują nam niewyobrażalnie wrogą i nieosiągalną dla nas Czeluść, zarwno w skali makro jak i mikro.. Czy taka odsłona może nam w najbliższym milionie lat zastąpić nasze małe , ludzkie panachrystusowe jasełka?
W każdym razie, ja mam duże wątpliwości, czy potrafię wśród dzisiejszych poczynań naszego ludzkiego gatunku , dostrzec coś, co podeprze nasze duchowości wgłąb nas samych Moment jest faktycznie głupi…
Pozdrawiam,Sebastian
Sebastian
A czemu Ty odmawiasz prostym ludziom prawa czy możliwości do kontaktu z Bogiem poza strukturą i wpływem kościoła? To kościół wymyślił dla swej władzy i panowania, że kontakt z Bogiem jest tak trudny, że bez duchowych przewodników – pasterzy maluczcy do niego nie trafią i się po drodze pogubią. I zakłamał przy okazji Pismo np bagatelizując rolę i historię mej ulubienicy Marii Magdaleny – najbliższej przyjaciółki Jezusa. Nie ma się co później dziwić, że Prymas mówi obraźliwe nonsensy. Droga do Boga – Przyjaciela jest prosta i nie potrzeba krążyć pod kuratelą po meandrach kościelnej polityki. I każdy do niego trafi – nawet takie marne pyłki jak Ty lub ja. Wiem co mówię, bo drogi pokutne odbyłem i dzięki temu mam siłę sprzeciwiać się rządnym władzy faryzeuszom – co czynię na tym blogu.
Pozdrawiam serdecznie
Kosciol upada podobnie jak reszta ludzkosci i ten upadek jest nieunikniony,nie ma na to zadnego panaceum,w moralnosci jak w ekonomi,hosaa i bessa.
Nie ma się co dziwić, że Kościół robi wszystko, aby poprawić swój wizerunek, a oficjalna i kategoryczna negacja i potępienie pedofilii wśród księży, choć wypływa z pobudek moralnych, ma również ogromny wpływ na public relations Kościoła.
Co do Glempa i jego wielce „mądrych” słów: w sumie w ust duchownych nie można się często spodziewać innych wielkich cytatów, skoro przez wieki trwała dyskusja nad tym, czy kobieta w ogóle ma duszę, a swego czasu z ust świętego! padły słowa, że „Każda kobieta powinna być przepełniona wstydem przez samo tylko myślenie, że jest kobietą”. Chrześcijański filozof Boethius, pisał: „Kobieta jest świątynią zbudowaną na bagnie”.
Mając takich poprzedników słowa Glempa są wręcz pochwałą kobiety.
dzien dobry
zaczne troche sceptycznie ale chyba slusznie
jako spoleczenstwo wchodzimy wlasnie w cos co zwyklismy nazywac
choroba ateistycznej religijnie biernej i zlaicyzowanej europy zachodniej
jeszcze kilka lat temu tak wlasnie ja odbieralismy my ostoja i bastion literacki chrystus europy ostoja chrzescijanstwa narod wraz z jego Wielkim Nauczycielem na Lateranie
czulismy sie ze sa proplemy nierozwiazane kwestie pewne konflikty interesow ideologii swiatopogladu wizji przyszlosci ale schowalismy je pod nasz polski dywan w mentalnosci typu ‚ja z synowcem na przedzie z kryzem na piersi z szabla w dloni j jakos to bedzie’
niestety nierozwiazane problemy wracaja
zaciera sie obraz katolika z prawa i laika z lewa dzis laicyzm w stylu postkomunistow (pisze celowo zamiast sld gdyz ten oboz nie wyksztalcil nowych elit) w osobie jej tuby pani senyszyn jest cokolwiek groteskowy by nie powiedziec pozbawiony trzezwosci oceny
polska dorasta zmienia sie ksztaltuje swoj nowy obraz porzadkuje swiatopoglad ksztaltowany pospiesznie i chaotycznie po 89
zaczynamy dostrzegac ze granica wytyczona przez politykow z lewa i prawa jest sztuczna nie pasuje do nowej rzeczywistosci -swiata w ktorym juz nie musimy walczyc o przetrwanie napredce uczyc sie teorii demokracji ale chcemy zyc budowac uczestniczyc wspolrzadzic inwestowac zarabiac smiac sie wychowac potomstwo………..
nagle obudzilismy sie w spoleczenstwie demokratycznym gdzie jeden z jego znaczacych skladnikow etycznych -kosciol katolicki jest ksztaltowany przez zaangazowany politycznie wsteczny torun zmarginalizowany oswiecony krakow i bierna slaba warszawe
a problemow jest mnostwo
kosciola w polsce nie da sie pominac niezalezie od przekonan zbyt mocno wrosl w ten kraj i zbyt namacalnie uksztaltowal jego historie najnowsza
caly czas kiedy to pisze nasowa mi sie obraz ameryki polodniowej i srodkowej-wytrawni czytelnicy pewnie wiedza co mam na mysli i doskonale rozumieja porownanie
pewien wielki francuz powiedzial kiedys ze kosciol i socjalizm maja jedna wspolna ceche panstwo oparte w 100% na ich ideologii to utopia
ja zapytam przewrotnie- po co nam w polsce kosciol-dzis i jutro?
do ceremonialow polskosci patrz popieluszko wyszynski
do realnej wladzy patrz torun
do sluzby spolecznej patrz org.pozarzadowe misje
moze do nauki i filozofii patrz jp2
z jednej strony czujemy ze w dzisiejszym swiecie nauki wiedzy informacji wolnosci zdjecie krzyza jest nie fair
z drugiej skora sie ssycha jak pisza o ‚posludze’ irlandzkich ksiezy
gdzie tkwi problem?
to rodzaj wytrychu myslowego
powinnismy kierowac sie dobrem spolecznym pojetym jako nie wirtualna sprawiedliwosc czy jakas tam pomoc-(tego slowa nie cierpie bo kiedy mowi je panstwo to uwlacza ludziom) ale usluge za ktora przeciez placimy
ta usluga ma zorganizowac jakas czesc naszego zycia
co jezeli jest nie jest komercyjna jak nauka religii odprawianie mszy opieka
wtedy przypomina mi sie moj nauczyciel przyjaciel i szef ze szwecji
zawsze musi byc ktos kto podejmuje decyzje ten niepopularny ale ktos taki musi byc
innymi slowy najlepsze rezultaty w nowej nieznanej badz delikatnej materii osiagamy kiedy kierujemy sie zdrowym rozsadkiem zakorzenionym w realiach dzialamy bez uprzedzen i mowimy pawde czasem nie mowimy jej glosno ale nigdy nie oszukujemy
tak wiec widze to tak
kosciol to nasze dobro narodowe ale jedno z wielu
mowimy prawde gdy chodzi o invitro tutaj bardziej niz pana gowina chcialbym uslyszec naukowcow praktykow i etykow nie zwiazanych z kosciolem
nie mowimy prawdy glosno chodz doskonale ja znamy- sprawa krzyzy w tym kanonie kulturowym nie moze dziwic jednak w birmingham marsylii malmo londynie nie moze byc narzucona tego nie zalatwi rzad to sprawa dla spolecznosci lokalnych a miara musi byc szacunek tu gdzie mieszkam nie pozwole oscentacyjnie go zdejmowac ale tez nie bede pierwszy by wieszac go w budynkach nie bede protestowal gdy nie bedzie krzyzy w szkolach w birmingham gdzie moje dziecko bedzie czastka pewnej mozaiki obrazu polityki kolonialnej ekonomicznejhistorycznej niekonsekwencji panstwa
i wreszcie nie oszukujemy gdy chodzi o pedofilie kosciol katolicki musi chyba tez zmierzyc sie z celibatem po wieku rewolucji w psychologii i seksuologii udawanie ze ta sfera zycia nas nie determinuje ze czujemy jakoby inaczej ze cielesnosci nie ma powoduje ze zamiast dyskusji probujemy odczytac hieroglify nie pozwolimy by byla to przechowalnia dla dewiantow i nie zadwolimy sie odpowiedzia to tylko incydenty bo to dewaluuje pozycje kosciola i kaze nam dzialac jak wspomniany wczesniej szef zdecydowanie i nie zwazajac na konteksty historyczne czego kosciol doswiadczyl poznajac sprawiedliwosc bostonskich sadow
kluczem do zmian w polskim kosciele jest polskie spoleczenstwo jego wybory poziom tolerancji samooceny wiedzy i wyksztalcenia a co najwazniejsze-pewnie wielu bedzie pomstowac- ekonomicznej samodzielnosci i zamoznosci to tak naprawde sedno o czym wielu lacznie z populistami ostatniego sejmu bolesnie sie przekonalo
polski kosciol nie jest gorszy od tego irlandzkiego ani lepszy od pierwszego apostolskiego ale musi zrozumiec ze tak jak nieskonczona jest milosc Boga tak scisle musi byc okreslone i przejzyste jego cialo
pomoze w tym napewno konstruktywna krytyka kosciola nie religii co wielu niestety utozsamia oraz zmieniajacy sie swiat gdzie rosnace kolosy azji kiedy okrzepna gospodarczo zechca przekazac nam swoja wizje etyki
pozdrawiam
Kto to jest Laskowski, pyta Pan Redaktor…
Do posluchania z sieci, specjalnie dla Pana, Siedem dzieczyn z Albatrosa” w wykonaniu Laskowskiego.
Ale z Pana kokiet ! Napewno Pan to zna 😉
Pozdrawiam.
Drodzy niektorzy Bracia jak im tam,
Wole juz ateistow niz agnostykow. Bo czymze jest agnostycyzm? Blizej nieokreslonym pogladem filozoficznym negujacym calkowicie lub czesciowo mozliwosc poznania obiektywniej rzeczywistosci, rowniez kwestionujacy mozliwosc wypowiadania sie o istnieniu Boga.
@”kubajurek” z dn. 3.01.2009 h: 6.12.
– Sokrates – „wiem, że nic nie wiem”.
Pozdrowienia
WODNIK53
Kartka z podróży pisze:
2010-01-02 o godz. 22:02
—————————-
Drogi „Kartko z podróży”,
występuję z pozycji nienawracalnego ateisty.
Ponieważ jestem na 100% przekonany, że nasza epoka się kończy, ponieważ większość środków i mechanizmów pozwalających na utrzymanie przy życiu tak potwornych ilości naszych ziemskich współziomków. Są co prawda idealistyczne wersje pięknoduchów, które pozwalają im wierzyć, że wszystko da się uratować, ale oni tego nie przeliczają na pieniążki-ile trzeba by mieć, żeby te 6,7 mld ludzkości mogło żyć pięknie. To ,niestety są warianty utopijne, gdyż w krótkim czasie trzebaby zudować spory procent naszej cywilizacji od nowa, a na to nikogo nie stać.
Wychodząc więc z hipotetycznego założenia, że nasza ludzka cywilizacja stoi prze baaaardzo poważnymi problemami, jako ateista, nie mam „zdrowia” oświecać chorego, że Bóg nie istnieje a wszystkie religijne „bajery” to jedna lipa…
W moim najgłębszym przekonaniu, w takim czasie jak obecnie, można przejść ponad kościelnymi niedoróbkami, złymi zachowaniami/ jeśli nie podlegają pod paragraf/ itp. bo przy narastającym ogromie problemów, to nawet nie wystarczy na „Pikusia”.
W tym samym duchu, nie eksperymentowałbym z formą wiary . Z dwch przypadków , czy wiara zinstytunacjolizowana, czy bezpośredni , indywidualny kontakt z Bogiem/ta sama istota/ -na trudne czasy sugerowałbym form.ę zinstytucjonalizowaną, gdyż ona ze swoim zestawem rytuałów zakodowanych w ludzkiej tradycji, z właściwością skupiania większych grup wiernych zdecydowanie przeważa nad tą indywidualną.
W ciężkich czasach poczucie wspólnotowości pozwala się duchwo „ogrzać” wśród innych, podobnych duszyczerk, a i kapłani stają się lepsi poprzez spełnianie takiej dziejowej misji. Oczywiście wiara jest kwestią indywidualnych wyborów, i w najmniejszym stopniu ,nie daję sobei prawa do narzucania komukolwiek- jak ma wierzyć. Ja wyłożyłem tylko swoje przekonania w oparciu o moje oceny naszego obecnego,ludzkiego „Quo vadis”.
Wszystkie religie , w sensie transcendentalnym uważam za jedną , wielką „ściemę” ,ale rozumiem też, jej znaczenie społeczne. Na temat wartości bezwzględnej naszego , kochanego gatunku, mam taki pogląd, który wystarcza mi , na dużą powściągliwość wobec religii i dużą tolerancję dla ich istnienia.
Nawet nie jestem przekonany, czy okropne Zło, jakie religie wyrządzały w przeszłości , było pochodną działania tych religii, czy cech naszego gatunku. Patrząc chociażby na prymitywnych „kiboli” w XXI wieku, widzę wyjątkową zaradność naszyxh ludzkich pobratymców- w znajdywaniu „nadbudowy” dla mzmobilizowania własnej grupy, żeby dokopać tamtym…
W końcu „Człowiek, to brzmi dumnie” dotyczy wyidealizowanego człowieczeństwa, takiego odczuwanego na „mniej-więcej” a nie zwykłych zjadaczy wypieku z mąki, wody, soli i zakwasu…
Pozdrawiam,Sebastian
Trudno mi rozstrzygnąć, czy jestem agnostykiem, jak do tego zdeklarował się WODNIK 53 (2010-01-02, godz. 10:16), czy należę do grona ateistów, których Kubajurek (2010-01-03, godz. 06:12) woli bardziej od agnostyków. Jako ateista nie wierzę w Boga, ani w Boga teistów ani deistów i w inne siły nadprzyrodzone. Jako agnostyk uwierzyłbym w ich istnienie, gdyby zostało to udowodnione w sposób naukowy. Ale obecny poziom rozwoju nauki na dostarczenie takiego dowodu nie pozwala.
Cała wiedza zgromadzona przez ludzkość o Świecie, w wyniku rozwoju nauki, jest wiedzą zbiorową, a każdy z nas posiada tylko jej niewielki wycinek, niezbędny mu do pracy zawodowej, innych zajęć i zaspokojenia ciekawości. Różnimy się rodzajami, zakresami, poziomem i stopniem szczegółowości posiadanej wiedzy. Większość z nas jest ciekawa odpowiedzi na podstawowe pytania metafizyczne, a na nie nauka wywodzącą się z doświadczeń i ich rozumowej interpretacji nie daje jeszcze odpowiedzi. Ten brak większość ludzi (ciągle malejąca) wypełnia wiarą w istnienie różnych sił nadprzyrodzonych. W ten sposób powstają religie, wykorzystywane przez ich kapłanów do sprawowania rządu dusz i zupełnie materialnej władzy nad nimi.
Sądzę, że Sokrates nieco przerysował celowo swe twierdzenie „wiem, że nic nie wiem”, ponieważ jako myśliciel wiedział o nim sporo, dużo więcej niż inni członkowie społeczności, w której żył. Ale może już miał świadomość tego, albo przewidywał to, że każde nowe poznanie świata (odkrycie naukowe) powiększa uświadomiony przez ludzi, obszar ich niewiedzy?
2010 – rok kolejnego konklawe. Moze tym razem KK skorzysta z szansy, zeby dokonac glebszych reform.
Pozdrawaim.
Szanowny Sebastianie (2010-01-03, godz. 14:01)!
Wiara jako psychologiczny proces uznawania tezy za prawdę nie jest kwestią wyboru. To proces nie tylko rozumowy. Składają się nań także nasze przekonania, intuicja i emocje. Dotyczy to także wiary w Boga lub inne siły nadprzyrodzone. Albo uznajemy jakąś tezę za prawdziwą albo za fałszywą. Oczywiście to nasze przekonanie może odwrócić się, ale nie można nakazać sobie wiary albo niewiary wbrew aktualnemu przekonaniu.
Podzielam Twój niepokój o losy ludzkości na ziemskim padole. Niepokoi mnie brak woli zaradzania kłopotom, jakie niesie przyszłość.
Nie próbuję przekonywać wierzących w Boga, że każda religia jest nieprawdziwa ? to trud daremny. Ateizm pojawia się w człowieku niezależnie od jego propagowania. Ludzie się bardziej podatni na indoktrynację religijną, która wyjaśnia absolutnie wszystko, niż na ateizm, który łączy się ze świadomością braku odpowiedzi na wiele pytań, nie tylko o charakterze ontologicznym.
Skłonności do czynienia dobra i zła tkwią w każdym z nas. Różne czynniki i okoliczności wyzwalają zło w człowieku. Religie i ideologie też są tymi czynnikami. W imię dobrego Boga nie tylko mordowano ale także uczyniono wiele dobrego. Wydaje mi się, że dobro czynione pod wpływem religii było jednak dziełem tych wiernych, którzy nie byli funkcjonariuszami religijnych struktur albo w nich pełnili funkcje szeregowe. Fanatyzm religijny i ideologiczny jest czynnikiem wyzwalającym zło w masach ludzkich złożonych z osobników, z których każdy może czynić również prawdziwe dobro, jeżeli religia lub ideologia nie przekona go, że dobrem jest właśnie mordowanie niewiernych albo wrogów klasowych.
Pozdrawiam.
Przepraszam za błąd interpunkcji w komentarzu z godz. 16:25. W wierszu 11 jest: „nieprawdziwa ? to trud daremny”, a ma być: „nieprawdziwa – to trud daremny”.
@”Sebastian” z dn. 3.01.2009 h: 14.01.
(a także „Kropkozjad’ z dn. 3.0.2009 h: 15.16.
Najwybitniejszy moim skromnym zdaniem filozof II połowy XX wieku (i początku XXI) amerykański myśliciel R.Rorthy rzekł niegdyś, że „religia to drabina” którą współczesny świat winien odrzucić. Wychodził bowiem (jako wielbiciel i konsekwentny protagonista) Oświecenia z racji rozumu i zasad racjonalnego myślenia. Drodzy Blogowicze, wymienieni w początku tego postu – poznanie świata im jest dogłębniejsze, im człowiek uświadamia sobie bardziej jego zakres i balast, tym właśnie bardziej musi przyznać rację Sokratesowi – uświadamia sobie tym bardziej swoją indywidualną niewiedzę. I że jego osobowe poznanie, w związku ze skończonością życia ludzkiego, będzie zawsze ułomne. Tym bardziej ułomne, im więcej on, jako jednostka będzie wiedział ! I tu rację ma bezwzględnie Sokrates……
Ale – my musimy też patrzeć na siebie jako na gatunek ludzki, globalnie, uniwersalnie, całościowo; on jest że tak „powiem” nieskończony w swym bycie – bowiem myśl ludzka w tym wymiarze jest nieograniczona. I składanie „tych klocków lego” poszerza to poznanie „do nieskończoności”. Przynajmniej teoretycznie…… Dlatego mój agnostycyzm właśnie w tym się przejawia – ponieważ wszelkie sądy są zawsze subiektywne, muszę po prostu (będąc konsekwentnym) tak się deklarować, ale jednocześnie jako zwolennik Oświecenia i idei przez nie niesionych – muszę wykluczyć „siłę wyższą” jako jakąkolwiek praprzyczynę.
@ „Jacobsky” z dn. 3.01.2009 h;16.25.
Jeśli Drogi „Quebeckois” (chyba tak to się pisze ? myślą, iż Cię nie obrażam tym stwierdzeniem ?) masz rację – a nie jest to sąd nieracjonalny biorąc wiek B XVI – obstawiam Amerykę pd (stamtąd „papy” jeszcze nie było, tak więc byłoby to potwierdzenie „de-europeizacji” episkopatu światowego): przede wszystkim Argentyńczyk Bergoglio – dobry, konserwatywny, „ułożony” z Opus dei i Legionem Chrystusa, koneksje w czasie „junty argentyńskiej” z władzą (czyli Amerykanie dużo o nim wiedzą i współpraca na linii Watykan – Waszyngton ułoży się „prawidłowo”, a episkopat amerykański – obok niemieckiego – wpłaca do kasy Watykanu najwięcej świętopietrza – to się liczy); jeśli nadal będzie to Europa – to obstawia Austriaka Schoenborna……
Pozdrawiam serdecznie
WODNIK53
Witam .Kościol Katolicki służy Watykanowi,zamiast służyć Bogu Jezusowi. Jezus Krol juz przyzsedł i obejmuje swoje Krolestwo.Watykan uapdnie i rzady Pana Diabła
Sebastian
Mam nadzieję, że nie podejrzewsz mnie o skłonnośći ewangelizacyjne. Ani mi w to w głowie – nie dostałem takiego upoważnienia od Opatrzności. Nasze wzajemne stosunki tj, moje i Opatrzności mają charakter całkowicie osobisty.
Ale w kontekście Twoich słów o eksperymentowaniu z wiarą muszę powiedzieć, że spotkałem bardzo wielu ludzi, którzy w sposób wolny usiłują (i to z powodzeniem) dopasować formę i treść wiary do swojej osobowości i systemu wartości. Piszę „z powodzeniem” gdyż pozwala im to przezwyciężyć egzystencjalny lęk, odzyskać spokój wewnętrzny, zobaczyć jakiś cel dla którego warto podjąć trud życia. Spotykałem np ludzi łączących ideologię naiwnego (łagodnego) anarchizmu z z myślą wczesnochrześćjańską albo łączących chrześćjaństwo z buddyzmem. Tak więc nie jest prawdą, że tylko kościół zbijający wiernych w gromady jest w stanie dać im poczucie bezpieczeństwa. Również indywidualne próby osiągnięcia równowagi czy szczęścia za pomocą religii bardzo często uwieńczone są powodzeniem. Skuteczność tych prób budzi zresztą zaniepokojenie kościoła – moim zdaniem kościół prędzej pogodzi się z istnieniem ateistów czy agnostyków aniżeli zaakceptuje indywidualne – bez jego asysty – drogi poszukiwania Boga. Wspólczesny kościół katolicki tak naprawdę żyje tylko dzięki swojemu monopolowi na kontakty z Bogiem.
Pozdrawiam
Zgadzam się w pełni ze stwierdzeniem Kropkozjada, że „Wiara jako psychologiczny proces uznawania tezy za prawdę nie jest kwestią wyboru. To proces nie tylko rozumowy. Składają się nań także nasze przekonania, intuicja i emocje.” To jest proces nieprzewidywalny więc uprawnia i niejako zmusza do indywidualnych poszukiwań. Dlatego tak wielu ludzi szuka wiary poza oficjalnymi strukturami albo wiarę odrzuca – wybiera agnostycyzm(pisze o tym Wodnik). W sumie istotna jest tylko refleksja nad sobą i światem, dopasowanie celu do swego systemu wartości i osiągnięcie optymalnego stanu bezpieczeństwa psychicznego – moim zdaniem przez obniżenie lęku. W tym kontekście kościół katolicki jest instytucją politycznie potężną ale duchowo pustą bo
– zwalnia wiernych z dobrowolnej refleksji nad sobą i światem, bo nie wie dokąd ich ta refleksja doprowadzi.
– nie dopasowuje systemu wartości do indywidualnych potrzeb ale narzuca sztampę
– nie obniża lęku ale go pilęgnuje jako lepiszcze wspólnoty.
Ludzie tę pustkę czują i wieją szukać Boga na własną rękę. Albo innego systemu wartości.
Pozdrawiam
Kropkozjad pisze:
2010-01-03 o godz. 19:17
———————————–
Szanowny Kropkozjadzie,
w kwestiach zasadniczych, które w Twoim wpisie dotyczą istoty wiary i religii, całkowicie się z Tobą zgadzam. Aspekt elementów Dobra i Zła, poszerzyłbym o wątek socjologiczny traktujący o powstawaniu , rozwoju i funkcjonowaniu takich społecznych tworów jak religie. Jestem przekonany, że u podstaw „dzieł” wszelkich religi leżą zawsze nasze ziemsko-ludzko-przyziemne interesy, #szystko wszak dzieje się wśród ludzi i przez ludzi. Kiedy interes polityczny, czy inny bandycki potrzebuje „paliwa psychologicznego” dla mas, których chce się najtaniej pozyskać do osiągnięcia jakiegoś interesownego celu, to aż sie prosi, żeby poddani „weszli w nasz biznes” za np. użyczenie im zbroi, jakiegoś narzędzia mordu i trochę jadła. Ta druga strona, do której ta pierwsza ma brzydki interes, też nie ma lepszej motywacji, jak wytknięcie wrogowi , kibicowania innej „drużynie niebiańskiej”.A potem? Potem, to już to samo co w wojnach o miedzę- jatka na całego, a nikt nie panuje nad stałym wzrostem przerostu formy…Fanatycy-to „wirus” fazy wstępnej” lub pochodne okresów o zwiększonym zapotrzebowaniu na takowych/wojny, odpowiednia „koniunktura” społeczna etc/.
Religie, to dla społeczeństw taki symbiont-pasożyt. Im społeczeństwo bardziej rozwinięte- zachowują się jak grzeczny, kulturalny symbiont. W społeczeństwach , na niższym etapie rozwoju, symbiont ma silnego i wrednego brata-zroślaka o skłonnościach wybitnie pasożytniczych, hamujących rozwój takiego społeczeństwa…
Dziękuję za interesującą rozmowę,Sebastian
Wodniku
2010-01-03 o godz. 19:30
jeśli już kierować się wskazówka Rorty to może ową ?drabinę? nie należałoby odrzucić a pozostawić każdemu do indywidualnego wykorzystania .Jest ona potrzebna wg mnie każdemu człowiekowi bez względu na to czy jest wierzącym , niewierzącym czy agnostykiem
Wyłożyłeś dogłębnie jak postrzegasz swój agnostycyzm , Ty jesteś bliższy ateizmowi agnostycznemu , choć nie wiem czy musimy siebie określać tak dokładnie. Na pewno najbliżej Ci do racjonalizmu i tak Cię zawsze odbieram . Niemniej jednak nasz rozum ( racjonalizm) potrafi spłatać nam nie jednego ?figla? dzięki , któremu zastanawiamy się czy to aby wszystko za sprawą rozumu???..
Sokratesowe wiem ,że nic nie wiem głęboko mądre zawiera w sobie pierwiastek wątpienia i to jest bardzo ludzkie , jak dla mnie należy bać się tylko tych którzy są pewni tego, że mają rację i nie wątpia
Jeśli odrzucasz siłę wyższą jako jakąkolwiek praprzyczynę bliski winien być Ci pogląd Heraklita ,że tego świata, jednego i tego samego świata wszechrzeczy, nie stworzył ni żaden z bogów, ani żaden z ludzi, lecz był on, jest i będzie wiecznie żyjącym ogniem zapalającym się według miary i według miary gasnącym , na naszą miarę
Wszystkim tworzącym ten blog w tym i Tobie Wszystkiego Najlepszego w 2010 roku
Jak zwykle serdecznie nietoperzyca
WODNIK53 pisze:
2010-01-03 o godz. 19:30
—————————
Szanowny Wodniku53,
przywołany przez Ciebie -R.Rorthy , powiedział to co powinno być obowiązkową postawą rasowego filozofa. Tak jak w starożytnej Grecji stoika nic nie było w stanie wytrącić z zachowania się niezgodnie z wyznawanym przez,niego nurtem filozoficznym, tak dzisiaj, zwłaszcza w dzisiejszych czasach- filozof powinien być wierny wyłącznie Rozumowi.
Takiego wzorcowego filozofa, nie można „sklonować” na szerokie masy społeczne, jak to wobec nastoletnich panienek , skutecznie czyni stacja MTV.
Taka postać jak R.Rorthy , nadaje się jako ucieleśnieni „kamienia milowego” na naszej ludzkiej drodze rozwoju, jako jeden z najjaśniejszych punktów wśród takich jak on najcenniejszych „umysłów odniesienia” , ale jako ważny składnik na drodze naszego wspólnego/ludzkości/ „posze4rzania ” poznania do nieskończoności” /jak to sugestywnie określiłeś.
Ja, ze swojej skromnej perspektywy , metaforę z religią jako drabiną, /do odrzucenia/ zmodyfikowałym porównując religię do jakiegoś niezbędnego organu w fazie wzrostowej żywego organizmu, jakim jest ludzkość, który w momencie jej rozkwitu/ludzkości/ staję się zbędny i sam odpada…
Dziękuję za inspirujące uwagi, Sebastian
Kartka z podróży pisze:
2010-01-03 o godz. 20:52
——————————–
Drogi „Kartko z podróżty”,
jak już swego czasu w jednej z naszy wymian myśli, pozwoliłem sobie podzielić się z Tobą, że w rozważaniach na takie ulotne tematy jak wiara- cokolwiek się nie powie, wszystko ma swój ładunek sensu . Tak potężny straszak, jak lęki egzystencjalne, w w obecnej epoce /duchowość religijna albo postreligijna/ , a także jeszcze długo, długo naprzód, poszukiwania wartości kojących te lęki będą ratowały nasz ludzki gatunek przed samozniszczeniem przez nasze przesadnie dociekliwe świadomości oraz wytwory, tak użytecznej w naszym ziemskim życiu wyobraźni.
Z tych absolutnie najważniejszych powodów, wszystkie wysiłki odbieram jako piękne i wzruszające, pomimo całej ich tragiczności.
W kontekście z moim poprzednim wpisem, który Ciebie zainspirował do wymiany myśli, ja wyeksponowałbym czynnik czasowy. Piękne przejawy, ludzkiego , duchowego odnajdywania się w całym tym naszym egzystencjalnym szaleństwie, jakim jest nasz ludzki byt, mogą jako zjawisko o skali społecznej osiągać liczący się rozkwit przez jeszcze dość długi okres czasu. Religie zinstytucjonalizowane mają gotowe struktury, gminnych „sekretarzy” itd. itp. czyli dysponyją gotowym potencjaółem, dla masoweko kanalizowania owych egzystencjalnych lęków. Ponieważ istnieje duża szansa, że nasza epoka może dość szybko „tąpnąć” więc „indywidualiści ” mogą nie osiągnąć liczącej się w slali społeczeństw wydolności w tworzeniu duchowych przytulisk…
Pomijając sprawy instytucjonalno-techniczne- pozwolę sobie zauważyć, że absolutna większość indywidualnych Bogów, sprowadza się w każdym przypadku do tej samej idei Boga.Można to odczytywać na różne sposoby, ale szacunej dla tak delikatnej materii, jaką są indywidualne duchowości ,powstrzymuje mnie przed ułomnymi, rozumowymi traktowaniami takich wątmków…
Warto , już dzisiaj wierzyć, że istota Stwórcy, zostanie w przewidywalnym czasie poznana. W różnych naukach przyrodniczych, pojawiają się przesłanki, na osiągnięcie skokowego wyłomu w możliwościach poznania, co mogłoby nas wyrwać z obecnego „zaczarowanego kręgu poznania” i pozwolić nam zacząć konkretniej poznawać Stwórcę.
Serdecznie Pozdrawiam,Sebastian
> 1 Lefebryści, anglikanie: zapraszamy!
Przeciwko zaproszeniom nic nie mam, ale martwi mnie ich jednostronność. Uważam, że Kościół powinien przyzwalać na pewną różnorodność, nie ulegając pokusie zbytniego zawężenia swojej nauki. Że zacytuję księdza z lekcji religii sprzed lat — „100% zgodności przekonań wymaga tylko sekta”.
> 3 Pius XII: wciąż kość niezgody katolicko-żydowskiej.
I chyba szerzej niż tylko katolicko-żydowskiej, bo nie tylko o Holocaust tu chodzi. Raczej o to, że wyrazistym działaniom antykomunistycznym (także polityce nominacji) nie towarzyszyły równie wyraziste antynazistowskie, czy antyfaszystowskie.
Ale — nie sądzę by Pius XII był istotnym problemem dla historii Kościoła i oceny jego przeszłości. Czymś innym jest jednak beatyfikacja, czy — w dalszej perspektywie — kanonizacja. Nie rozumiem naciskania na nią — nie ma przymusu, jakiegoś przepisu, który nakazuje by byli papieże zostawali świętymi. Często o przypadku Piusa XII słyszę, jako o jakimś działaniu na rzecz równowagi, przy wynoszeniu na ołtarze Jana XXIII… Ale co to za równowaga? I czy w beatyfikacjach i kanonizacjach chodzi o równowagę?
> 3 Nowa misja księdza Isakowicza Zaleskiego
Słyszę różne wypowiedzi księdza Isakowicza Zaleskiego. Wyrasta na osobę, z którą się nie zgadzam, ale którą szanuję. Kogoś, kto dąży do pewnej etycznej czystości, w tym ‚historycznej prawdy’. Dążył do niej za PRL, dąży i obecnie.
Podkreślam: nie zgadzam się z wielu jego wyborami, a już zwłaszcza z poczuciem, że prawda jest czymś, co można wyciągnąć niczym królika z kapelusza z archiwów, albo grobów ofiar… ale widzę konsekwencję, będącą zaprzeczeniem koniunkturalności i poszukiwania taniej popularności.
> 4/5. Złote usta: prymas Glemp i ojciec Rydzyk. […]
Przedmówcy sporo pisali na ten temat… czasem chyba zbytnio ciążąc ku freudyzmowi 🙂
Jak dla mnie problem leży w podejściu mediów katolickich do hierarchów, czy choćby takich ‚ludzi sukcesu’ jak ojciec Rydzyk. Trudno o krytykę słów, polemikę — raczej spotyka ich czołobitne przytakiwanie. A skoro wszystko, co wychodzi z ich ust jest piękne i wspaniałe, to gdzie motywacja do pracy nad sobą?
>> Lefebryści są z perspektywy Watykanu schizmatykami, ale oni sami za schizmę uważają reformy soborowe Vaticanum II i ich wcielanie w życie przez posoborowych papieży.
Dziękuję za przypomnienie, że istnieje takie słowo jak schizma.
>> Podpisanie przez Benedykta XVI dekretu torującego drogę do rychłej kanonizacji Piusa XII część środowisk żydowskich, także w samym Rzymie, odebrała źle: jako wyraz lekceważenia ich próśb o odłożenie sprawy.
Czy mógłby pan podać powody, dla których Benedykt miałby brać pod uwagę głosy ‚środowisk żydowskich’? Pisząc o ‚kontrowersjach’ wokół Piusa XII warto czytelnikom przypomnieć, że pierwszym producentem tych ‚kontrowersji’ było najprawdopodobniej KGB.
>> otyczy relacji największego Kościoła chrześcijańskiego z ,,starszymi braćmi? w biblijnej wierze.
Mógłby pan uzasadnić twierdzenie, że judaizm rabiniczny jest ‚starszym bratem’ chrześcijaństwa?
>> w mediach, zwłaszcza prawicowo-nacjonalistycznych, jak Gazeta Polska.
W czym przejawia się ‚odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne’ Gazety Polskiej?
>> możliwe i w zasadzie aprobowane są słowa i postawy, które w innych Kościołach lokalnych uważane są za kompromitujące.
Kto tak uważa i gdzie można o tym poczytać?
do Szanownych Komentatorów.
Przeczytałem uważnie 35 komentarzy.
W niektórych zauważyłem wyznania wiary/niewiary.
Jako ?dziecko Polityki? wyznaję więc.
Wierzyłem w Boga Wszechmogącego w szkole podstawowej.
Za moich czasów było 7 klas.
Poszedłem od 6 lat – więc do 13 tego roku życia wierzyłem.
Przestałem wierzyć z lenistwa, wolałem na boisko niż do kościoła.
W szkole średniej, Rodzice zostawili mi swobodę wyboru
(nie pytałem o motywy).
80% moich kolegów-rówieśników przeszło podobną drogę.
W ich domach, w moim także, ciągle wiszą krzyże
? piękne znaki, towarzyszące Polakom od dzieciństwa.
Co mnie różni od większości kolegów to to, że oni czasami wątpią a
ja nie wierzę głęboko.
Ilekroć prosiłem księży o próbę nawrócenia mnie,
odpowiadali z protekcjonalnym wyrazem twarzy,
jakimś dziwnym współczuciem, jakąś wyższością, której nie rozumiałem
? stasieku, pomyśl głęboko, błądzisz, itp., ble, ble.
Nie każdy miał szczęście poznać Wielkiego Tisznera.
Ale On Michnika (nie wiem jak z Żakowskim). nie nawrócił.
Chociaż nie wiem, bo często zachowuje się jak chrześcijanin.
Kościół Katolicki, jak każdą organizację ideologiczną, odróżnia od partii politycznych między innymi czas trwania.
Historia Kościoła zagmatwana, no doubts, ale jedno się przez wiele stuleci powtarza.
Był blisko albo wręcz tworzył władzę.
Miał więc ?środki? na utrzymanie. Dotacji dla Kościoła od podatników nikt nie kwestionował.
W Polityce jest to działka red. Szostkiewicza. To jest chyba trudny kawałek chleba w Polsce.
Tematów tabu bezlik.
Ojciec Rydzyk, postać charyzmatyczna dla pewnej, zanikającej grupy wiernych, to temat omijany w jego kontrowersyjnej istocie. Że Radio Maryja pomaga tysiącom, że jest potrzebne tysiącom, to wszyscy wiemy.
Ale nie wiemy (tu powtarzam za S. Bratkowskim, któremu wierzę od Po Prostu)
skąd nadajniki w Rosji i skąd takie imperium,
jeśli w stolicy nie można wybudować Świątyni Opatrzności?!
Lefebryści, Anglikanie, pedofilia wśród duchownych, Pius XII ? zostawiam jako tematy niepolskie.
In vitro, prezerwatywy, krzyże w miejscach publicznych, lustracja duchowieństwa, dobra pokościelne,
to są teraz tematy gorące. Ciekawe odniesienia w kampaniach wyborczych?
Dziwi mnie skromny odzew na wpis ?Kościół 2009?
Z chrześcijańskim pozdrowieniem!
Co do kierunków we współczesnym Kościele, to sądzę, że skrzydło konserwatywne dopiero się rozkręca.
Benedykt XVI ma pełną świadomość, że Kościół może się obronić przed laicyzacją i marginalizacją jedynie wchodząc coraz mocniej w tradycję i konserwatyzm. Musi jasno i dobitnie pokazywać, że wiara nie idzie na żadne kompromisy. Musi być mocno w kontrze do szalejących relatywizmów wszelkiej maści, bo przecież już od dość dawna nie ma znaczenia kto w co i jak wierzy, bo każda postawa, doktryna, czy odłam są do zaakceptowania – nie wiadomo tylko, czy ta akceptacja wynika z szacunku, czy z obojętności.
Trochę to może karkołomne – i prawie jak z Alicji w Krainie Czarów – ale robiąc spory krok wstecz, może jednocześnie zrobić krok w przód, byle nie stał w miejscu.
Kobieta w Kościele ma swój głeboki sens jako:
a) zakrystianka, gospodyni, katechetka
b) Święta (i to wiele lat po swojej śmierci, wyłaczając chyba jedynie Edytę Stein i Faustynę Kowalską)
Tertium non datur.
(Matka dzieciom jest traktowana tak przedmiotowo, że aż nie warto o niej wspomniać)
Postawa krd. Glempa nie dziwi.
Sebastian
Ty z wysoka świat widzisz – w takiej szerokiej, społecznej i historycznej perspektywie a ja myślę o samotnym człowieku, który czasem jakiegoś kojącego plastra na obolałą duszę potrzebuje.
Ja podobnie jak Stasieku wiarę w dzieciństwie utraciłem. Dostałem od Taty chińskie pióro, które mi w szkole ukradli. Aby się nie wydało ukradłem Tacie z jego biurka (nie wolno mi tam było zaglądać) jego chińskie pióro – miał ich całą kolekcję. To kradzione znowu mi ukradli. Więc ukradłem Ojcu kolejne – to też jakiś bliźni mi zwinął. Domyślałem się, że Ojciec mnie ukarze więc prosiłem Boga – nad małżeńskim łożem rodziców wisiał krucyfiks – żeby mnie uchronił od kary. Nie uchronił – dostałem niezłe bańki. No i straciłem wiarę, bo po co mi Bóg, który nie czyni cudów.
Potem całymi latami za dużo się działo, był miał czas na religijne refleksje. Dopiero gdy życie mi dotkliwie dopiekło i wyruszyłem na pierwszą wyprawę w nieznane zacząłem w tym całym bałaganie szukać sensu. Sam byłem, bo takie przyjąłem reguły a to sprzyja autorefleksji czy rachunkowi sumienia. Więc szedłem przez pustkowia i myślałem a potem gadałem sam ze sobą. W końcu się zorientowałem, że ktoś mnie słucha a czasem nawet mniej lub bardziej złośliwie dogada. I to było moje ponowne nawrócenie mówiąc górnolotnie. Ono sprowadza się w gruńcie rzeczy do tego, że jak mi życie dokuczy na całego i jestem sam jak palec to nie muszę szukać towarzystwa tylko mam z kim od serca pogadać. I nie wiem czy ja Go wymyśliłem, czy to był skutek upału i wysiłku – ważne, że czuję obok siebie tego przyjaciela/pocieszyciela. Tym bardziej, że On mi nic nie nakazuje, nie krytykuje, nie grozi, nic ode mnie nie wymaga, nie szczuje mnie na ludzi i nie zmusza do jakiś stadnych zachowań. Mówi tylko – „W porządku Kartka – nie ma się czym przejmować”. I to jest chyba indywidualny wymiar religii.
Pozdrawiam
Drogi „Kartko z podróży”,
po tak szczerym przekazie historii Wszechmogącego w związku z Twoją Szanowną Osobą, dobrowolnie oddaję wszelkie „uzbrojenie” , a moje łopatki grzecznie układam na „gleie”, Takie piękne , duchowe przeżycia , jak te Twoje, które tak sugestywnie przekazałeś, z samej swojej istoty są święte…
Serdecznie Pozdrawiam,Sebastian
Kartka,
jak długo gadasz sam ze sobą, to dobre wychowanie nakazuje w końcu sobie odpowiedzieć. Nic dziwnego, że złośliwie 😉
No widzisz Sebastian – skoro można tak prosto to po co religia w szkołach, seminaria duchowne, teologie na uniwersytetach, opasłe i niezrozumiałe księgi oraz pomapatyczne przemowy o niczym. Okazuje się, że wystarczy mając doła pochodzić.
Pozdrawiam
Kartka z podróży,
indywidualnych Bogów, potrafię odbierać uczuciowo, tych dla społeczeństw pozostawiam umysłowi.
Jeśli chodzi o mnie, to ja potrafię soie zupełnie odpuścić te wszystkie „wielkie ” hece, jakie funduje nam obecnie więdnący KK.
Oczywiście kibicuję wojownikom walczącym o kolejne uwolnienia od „pomysłów ” kościoła, ale na takie działania też patrzę jak na społeczną normalność.
Nagłośnione obecnie „figliki” KK, to tylko drobne fragmenty tej instytucji. Jak we wszystkim, staram się widzieć całe zjawisko, razem z jego pozytywami.
Moje zupełnie prywatne stanowisko jest proste i dość ugruntowane- kościoły, jako instytucje , stworzone dla „żywienia ” pozbawionej świadomości bestii, jaką jest duch społeczeństwa, na obecnym etapie rozwoju, mają jeszcze swoją racją bytu.
Najpiękniejsze indywidualne duchowości, będą miały moc jednoczenia duchowego społeczeństw, jak rytualne obrządki na rzecz Kupały na Litwie…
Osoby, które potrafią autentycznie odnależć się ze swoją duchowością są dla mnie piękne duchowo, ale trwałe, rozwojowe doładowanie ducha społeczeństw wymaga czegość ardziej pragmatycznego i energodajnego…
Pozdrawiam,asebastian
Takie rozważania o duchach prowadzone są od wieków i nic z nich nie wynika, więc na podsumowanie przynajmniej dużej części z nich, wybaczcie szczerość, pojawiła mi się tylko jedna refleksja:
Ło matko, znów tyle ględzenia o niczym…
N.b. dlaczego nikt nie określa swojego stosunku krasnoludków? Może też jakieś terminologie przy tej okazji by powstały, jacyś krasnoludkoiści czy akrasnoludkoiści, że o stadiach pośrednich nie wspomnę? Określanie swego stosunku do istnienia bóstw jest w końcu tak samo istotne jak określanie stosunku do gdaczących kaczorów w sąsiedniej galaktyce. A tu się co niektórzy łamią, czy są ateistami, czy tylko agnostykami, a dziś to takimi, a jutro to może takimi…
Nie traktuję tak rzecz jasna całości wpisów, bo organizacje religijne to rzecz jak najbardziej realna i o ich mniej lub bardziej złym czy dobrym wpływie na nasze życie dyskutować należy, bo chociaż przykładowo ja wolałbym być od nich jak najdalej, to one pałając do mnie miłością chcą być mnie jak najbliżej. Rodzi to konflikt interesów i jest dla mnie istotnym problemem, jak nie dać się jako jednostka podporządkować interesom organizacji. Ale, na Boga/ów, nie ma tu najmniejszego znaczenia, kto ma jakie indywidualne zdanie na istnienie chochlików w aparatach fotograficznych.