Noblista Obama: nagroda na kredyt

Pokojowy Nobel dla Obamy – czemu nie? Słyszę, że dla wielu to szok i zaskoczenie. Za co ten Nobel? No cóż, Nagroda jest Pokojowa, a nie tylko za promocję i obronę praw człowieka. Nie przesadzajmy: sprawdźmy, jak reagują inni. Na przykład czarnoskórzy. Świat nie kończy się na białych, a zwłaszcza na białych szowinistach i białych prawicowcach. Dla nich każdy pretekst jest dobry, by zaatakować prezydenta, który otworzył nowy rozdział historii USA i świata.

Komitet Noblowski poszedł w przeciwną stronę: chciał wzmocnić kierunek, jaki nadaje polityce amerykańskiej Obama. To się w historii Pokojowego Nobla zdarzało wiele razy: Gorbaczow, Mandela, Wałęsa, Arafat i liderzy Izraela. To jest oczywiście nagroda polityczna. Promuje pewną wizję świata – opartego na współpracy, wielobiegunowości, prawach człowieka. I naturalnie ten Nobel ma na koncie ewidentne wpadki: nie dostał go Mahatma Gandhi, za co później Komitet przepraszał.      

Owszem, Obama na razie wciąż sprząta po Bushu, jego sukces polega na tym, że Bushem nie jest. Na razie ani na Bliskim Wschodzie, ani w Afganistanie, ani na Półwyspie Koreańskim, ani w Europie nie widać zmian na lepsze. Fenomen Obamy wyraża się w tym, że stosunkowo młody i mało doświadczony polityk zawładnął nagle wyobraźnią milionów i zgromadził ogromny kapitał zaufania i nadziei na nowe rozdanie w relacjach USA ze światem. Słowem, postawił na dyplomację, a nie konfrontację. Czy słusznie i z jakim efektem – zobaczymy.Z niecierpliwością czekam na noblowski wykład prezydenta Obamy.