Mniej prezydenta-czemu nie?
Jest propozycja reformy urzędu prezydenta – ciekawa. Wyszła z kręgu Konwersatorium Doświadczenie i Przyszłość, skupiającego ludzi fachowych i nieczynnych partyjnie. DiP kojarzy się mi z Stefanem Bratkowskim, bo to on firmował przedsięwzięcie o tej samej nazwie, tylko że działające półlegalnie w ostatnich latach PRL. Robili wtedy raporty o stanie społeczeństwa i państwa, jeden kamyczek więcej w lawinie, która w końcu przysypała stary reżim.
I teraz też, w podobnym klasycznie inteligenckim duchu obywatelskiej troski – wiem, że teraz już niemodnie tak gadać – nowe DiP, które zawdzięczamy dwuleciu PiS, bo powstało jako reakcja obronna na pisowskie rozumienie demokracji jako wojny wszystkich z wszystkimi, proponuje mniej władzy dla prezydenta.
Jestem za. Zasadnicza idea i szczegółowe propozycje DiP moim zdaniem dają szansę na poprawienie sterowności państwa, a o to przecież powinno nam chodzić. Mniej władzy dla prezydenta oznacza więcej władzy dla rządu, a w istocie całą władzę dla rządu – oczywiście wykonawczą. I bardzo dobrze.
Co do innych propozycji:
tryb wyboru – w wyborach powszechnych albo przez zgromadzenie parlamentarzystów i delegatów sejmików samorządowych. Cóż, przywilejów raz przyznanych się nie cofa, więc zostańmy przy powszechnych. Ale logika reformy proponowanej przez DiP kazałaby wrócić do tradycji przedwojennej, to znaczy do wyboru przez parlament. Skoro prezydent miałby być figurą centralną. ale raczej symbolem niż aktorem bieżącej gry politycznej, to mandat wyboru powszechnego jest chyba do tego niepotrzebny, jest za silny. Wolałbym więc, by prezydenta RP wybierał wspólnie sejm i senat. Senat bym pozostawił po ewentualnych zmianach konstytucji, za to sejm obciąłbym o połowę foteli.
Prawie równocześnie z DiP swoje autorskie projekty reformy ustrojowej zgłasza dr Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich. Czyżby coś piszczało w ustrojowej trawie? Raczej wątpię. Obecny układ sił w polityce bieżącej jest taki, że wyklucza poważniejsze zmiany systemu naszej demokracji. DiP czy Kochanowski mogą zainteresować opinię publiczną, ale nie polityków szykujących się do kampanii wyborczej 2010.
Nie wykluczam, że premier Tusk byłby gotów się ,,samo-ograniczyć” jako prezydent, ale chyba pod warunkiem, że wybory parlamentarne w 2011 wygra jego partia. A takich gwarancji oczywiście nie dostanie, więc rzecz jest abstrakcyjna. Jesteśmy skazani na kontynuację systemu, bo główne siły polityczne, włącznie z PiS, nie są serio zainteresowane reformami ustroju. A naprawdę warto by podjąć taką dyskusję: jaki typ demokracji będzie Polsce służył najlepiej w XXI wieku?
Komentarze
Kilkakroc wypowiadalem sie w podobnym tonie na tym blogu: zdecydowac sie albo na system prezydencki jak we Francji, albo rzadowo-parlamentarny jak w Niemczech, z prezydentem w roli reprezentacyjnej oraz precyzyjnie okreslonej konstytucyjnej. Polikwidowac szare strefy miedzy prezydentem a rzadem.
A przede wszystkim nie bac sie zmiany, choc oczywiscie do tego trzeba zebrac odpowienia mase krytyczna w Sejmie.
A;e to juz inna historia. Wazne jest jednak, zeby trwala dyskusja na ten wazny temat.
Pozdrawiam.
Pana i owego DIP sa jak najbardziej na miejscu, szczegolnie mi sie podoba idea obciecia ilosci poslow do sejmu o polowe, zupelnie wspaniale, tak samo bym ograniczyl ilosc t.zw. radnych w miastach wojewodzkich bowiem ilu mamy tych radnych w W-wie 400 czy 450, otoz w San Francisko jest mayor-prezydent, ktory ma kilku doradcow ale cos w rodzaju rady to jest zespol t.zw. supervisorow i jest ich o dziwo tylko 12 osob i to wszystko wystarcza w zarzadzaniu miastem, prosze sobie porownac 450=12 . San Francisco mozna porownac z Warszawa czy innymi miastami w Polsce o podobnej scali, porownac mozna oszczednosci w budzecie miasta bez tylu wynagrodzen 450=12 , i tyle
Z powazaniem
Panie Redaktorze.
W pełni się z Panem zgadzam w kwestii:- „A naprawdę warto by podjąć taką dyskusję: jaki typ demokracji będzie Polsce służył najlepiej w XXI wieku?”
I tylko w tej niestety.
Tylko prezydenta jako element władzy wykonawczej wybieramy w wyborach bezpośrednich bo z wyjątkiem Senatu, władzę ustawodawczą wybierają już liderzy partyjni i my wyborcy mamy jedynie wpływ na poziom rozkładu miejsc w Sejmie dla faworytów partyjnych kacyków co w praktyce sprowadza się też do tego, kto aktualnie z bandy czworga będzie dzielił łupy w spółkach z udziałem Skarbu Państwa i agencjach rządowych funkcjonujących w zasadzie bez kontroli.
Między tym systemem wyborczym a głosowaniem na listę kandydatów Frontu Jedności Narodu nie widać specjalnie wielkiej różnicy.
Rozumiem, że otwierając dyskusję sygnalizuje Pan, że aktualny system Panu nie odpowiada.
Jak widzę, nie miałby Pan nic przeciwko osłabieniu mandatu Prezydenta poprzez rezygnację z wyborów bezpośrednich.
W wyborach samorządowych partyjniacki system wyborczy też funkcjonuje, tak że w demokrację z wyborami bezpośrednimi będziemy sobie mogli się bawić już tylko na poziomie wyborów sołtysa czy gospodarza klasy.
Dyskutujmy. Mój głos:
Jeżeli społeczeństwo uważamy za debilny motłoch to utrzymujmy aktualny system demokratyczny, który powinien nazywać się „pic na wodę, fotomontaż”.
Pomocna w tym systemie będzie też frekwencja wyborcza, która w miarę odkrywania przez głupi motłoch tego picu, systematycznie będzie spadać, co widać systematycznie się dzieje bo ile czasu można nawet głupkom wciskać ciemnotę, że mają wpływ na kreowanie władzy?
Jeżeli natomiast uważamy, że obywatele powinni mieć coś w tej kwestii do powiedzenia, to może spróbować rozważyć wybory bezpośrednie?
A może też dać obywatelom wybrać głowę władzy wykonawczej, wzmocnić jego mandat i rzeczywiście rozważyć system francuski proponowany przez Jacobsky’ego?
Ja nie wiem, który system kreowania władzy byłby najlepszy ale wiem na pewno, ze zapowiada się kontynuacja obowiązującego a te wszystkie akcje DiP, Kochanowskiego i byłych szefów Trybunału Konstytucyjnego skończą się dokładnie tak jak kastrowanie pedofilów i szereg innych PRowskich zagrywek.
Mój model, to byłby:
Prezydent silny, powołujący cały rząd z premierem włącznie, sejm 100 – 120 osobowy wybierany w połowie w wyborach bezpośrednich, senat(a w zasadzie rada legislacyjna) 25 prawników wybranych w wyborach bezpośrednich.
(Udział w rządzie wyklucza sprawozdanie mandatu parlamentarnego. Ograniczenie biernego prawa wyborczego tylko na podstawie wyroku ograniczającego prawa obywatelskie.)
Pozdrawiam, Nemer.
Jeli rzeczywiscie Doswiadczenie i Przyszlosc sie reaktywuje, to jest to dla mnie bardzo dobra wiadomosc. Polskie spoleczenstwo potrzebuje takiegfo trustu mozgow spoza biezacych graczy politycznych, ktore bedzie spokojnie i z namyslem, w tym wlasnie „klasycznie inteligenckim duchu obywatelskiej troski” prezentowalo takie propozycje. Swietnie.
Trzymam kciuki 😆
„Wazne jest jednak, zeby trwala dyskusja na ten wazny temat.” – pisze Jacobsky. Podpisuję się pod tym.
Żeby jednak ta dyskusja miała sens i szanse na pozytywne konsekwencje, raczej w dalszej niz bliższej przyszłosci, są sprawy o których nie wolno na wstępie zapomnieć.
„w … klasycznie inteligenckim duchu obywatelskiej troski – wiem, że teraz już niemodnie tak gadać ” – to z kolei cytat z wpisu Gospodarza. Otóż „klasycznie pojęta inteligencja” nie moze ulegać presji: modne, niemodne. Mody jak wiadomo kreuje ktoś i po coś. Nie będę tu wchodzić w socjologiczne dywagacje na temat napięcia pomiedzy tym co obywatelskie (nacisk na obowiązki) a tym co konsumenckie (nacisk na prawa). Wiadomo, że mody obecne dyktuje rynek, w jego interesie jest kształtowanie postaw konsumenckich a nie obywatelskich. „Klasycznie pojeta inteligencja” nie powinna bać się używania pojęcia OBYWATELSKIEJ TROSKI. Powinna natomiast umieć nadać temu pojęciu kształt odpowiedni do nowych czasów, wypełnić je właściwą treścią. Jaki, jaką? No właśnie, to jest temat do szerokiej i powaznej dyskusji.
Jak na razie sytuacja wyglada tak, że z jednej strony, pod presją dyktatu konsumpcji, skłonnismy jesteśmy się usprawiedliwiać a moze nawet wstydzić obywatelskiej troski. Z drugiej zaś strony mamy całe zastepy martyrologiczów, którzy owemu obywatelskiemu obowiązkowi nadają kształt karykatury, skutecznie do niego zniechęcając.
Zatem trzeba zająć miejsce pomiedzy jednymi i drugimi i zabrać się do organicznej pracy od podstaw.
Nie od rzeczy będzie też pamietać, że pokoleniu Gospodarza, a i mojemu również, słowo obywatel moze się bardziej kojarzyć z „obywatelem PRL” a nie z „rzymskim obywatelem”. Ważne aby przywrócić temu pojęciu jego własciwe znaczenie.
Z chronicznym i nieuleczalnym optymizme, „wbrew i na przekór” 🙂
Jotka
Polscy politycy zawsze za psi pazur mieli logikę i z nieukrywaną pogarda podchodzili do politologii. Generalnie naukowe myślenie traktują z najgłębsza pogardą. W efekcie mamy taką hybrydę ustrojową jak obecnie. Nibty wszystko wg najlepszych światowych wzorców, ale jak mówi doświadczenie (tak często ignorowane) suma rzeczy jadalnych niekoniecznie jest jadalna.
Na świecie istnieją zasadniczo dwa systemy prezydencki i parlamentarno-gabinetowy. W Polsce mamy niestrawne połączenie obu systemów. Prezydent ma się za superpremiera a rząd nie podejmuje żadnych poważnych wyzwań. Głowa Państwa (tytuł tylko honorowy) miał być ponad partyjny a jest tylko przedłużeniem swojego bliźniaka. Do tego mamy cały zestaw dziwnych instytucji, które finansujemy z naszej kieszeni a które nie wiadomo, czemu mają służyć poza wysokopłatnymi posadkami dla działaczy partyjnych np.: BBN, KRRiT, FK, PFRON, KBSPN, Ministerstwo Sportu, PARPA, legion Rzeczników etc.
Dlatego oprócz przeglądu prawa należałoby także zrobić przegląd instytucji ustrojowych i zastanowić się, które z nich są niepotrzebne lub nieefektywne. Niestety ten pierwszy idzie niemrawo a na ten drugi nie ma szans. Z przykrością stwierdzam, że Premier wypowiada wiele słów, ale z czynami to już u niego gorzej, zwłaszcza ze spełnianiem obietnic wyborczych takich choćby jak ordynacja wyborcza, likwidacja przerostu administracji itd.
Thomas – zdziwisz sie, ale w polskim systemie konstytuicyjnym nie istnieje nawet honorowy tytul „glowy Panstwa” – ten tytul nadal sobie sam Lech Kaczynski, ktory tak lubi pieszczotliwie o sobie sie wyrazac.
Tez o tym nie wiedzialam, az przeczyttalam z rok temu artykul na ten temat jakiegos konstytucjonalisty, nie pamietam czyj. Gdzie to zostalo starannie wyjasnione, hehehe. 😆
Panie Redaktorze,
Trudno sie nie zgodzic z postulatem usuniecia bubla legislacyjnego z ustawy zasadniczej, zawartego tam zreszta celowo.
Wobec tematyki poruszanej na tym blogu oraz panskich sympatii i antypatii politycznych nieprzyzwoitoscia jest w tym miejscu zbywac milczeniem odpowiedzialnosc formacji prezydenta Kwasniewskiego za takie napisanie konstytucji oraz fakt, ze zostala tak napisana, zeby nie kto inny a prezydent Walesa zostal ubezwlasnowolniony.
Stad i pana zatroskanie i zatroskanie prawniczych tuz politurowane smutkiem ogladu Polski 2009 nadaje sie swietnie dla ludzi o pamieci roboczej dlugosci tygodnia. Takich niestety najwiecej.
W moim przekonaniu, największym naszym, polskim problemem, jest jakopść ludzi władzy, ich morale, kwalifikacje, egoizm etc.
Gdyby osoba piastujące urzędy prezydenta i premiera, kierowały się wyłącznie dobrem państwa, to obecny system byłby niegorszy, a nawet lepszy od proponowanego przez
DiP. Prezydent w obecnym systemie miał stanowić ogniwo zabezpieczające na wypadek „zagalopowania się innych ośrodków władzy, w tym premiera. W przypadku jednak, kiedy prezydent służy swojemu bratu i jego partii, a obecny premier marzy i zaszytnej posadzie na kolejne lata, z powodów ewidentnie osobistych- to obecny system musi być wątpliwy. W przypadku jednak, kiedy premierem zostałby np Jarosław Kaczyński, a parlament zdominowałby PiS z koalicjantem/wszystko możliwe/, to wtedy „dekoracyjny prezydent Tusk mógłby się już tylko uśmiechać…
Pozdrawiam,Sebastian
A noże po prostu nie grzebać przy konstytucji. Reforma ustrojowa jest tu widziana przez wąskie ramy prezydentury Kaczyńskiego. A przecież w tych samych realiach a odwrotnej konfiguracji prezydent mógłby stać się ostatnią ostoją zabezpieczająca przed populizmem i budżetową urawniłowką.
Jak zwykle projektowanie ustroju odbywa się u nas koniunkturalnie a zamiast systemu władzy widzimy li tylko personalia i ich wzajemne interakcje. Mizeria. Dlatego USA ma konstytucje ponad 200 lat a nasz rekord to ledwie 12 z nieodparta pokusą grzebania w czymś co funkcjonuje nieźle.
Jeszcze mniej prezydenta? Złośliwy powiedziałby, że to kosztowne dla obywateli, ponieważ potrzebne byłyby telewizory ze sporym zoomem, a na spędy live precyzyjne teleskopy.
Ale ja nie jestem złośliwy, tylko pragmatyczny. Zlikwidować. Zlikwidować i problem zniknie raz na zawsze. Ciach ostrą brzytwą i po ptakach (że się tak wyrażę), bez litości ? nie realną brzytwą fryzjerską, rzecz jasna, a filozoficzną brzytwą Ockhama, zakazującą mnożenia bytów ponad miarę.
Moim zdaniem, niedopuszczalne jest, aby w kraju, za pieniądze podatników funkcjonował bizantyjski dwór pałacowych darmozjadów, ludzi złej woli, różnej maści „lobbystów” nieznających słów ?honor? i ?patriotyzm?, gotowych na każdą podłość przeciw własnemu krajowi za parę srebrników – gdyż tam ich ojczyzna, gdzie partykularny interes.
Szczęśliwie ta haniebna moim zdaniem prezydentura dobiega nieuniknionego końca i za chwilę, za sprawą wyborców p. Kaczyński wyląduje na śmietniku historii. Ale pokusa zostanie, jeśli kiedyś ponownie trafi się nam podobnie destrukcyjne nieszczęście, będzie znowu działało przeciwko nam, tak jak to ma miejsce obecnie.
@ Heleno masz rację, ?głowa państwa? jako nazwa nie występuje w systemie konstytucyjnym. Stosowanie tego tytułu jest wyłącznie domeną zwyczaju niew wskazania formalnoprawnego.
@sebastian i marchewa. W waszym rozumowaniu jest dużo racji. Obecny hybrydowy system jest stworzony tak, aby było jak najwięcej hamulców niepozwalających na całkowite i autorytarne przejecie władzy przez jeden obóz rządzący (takie założenie w Polsce nie jest pozbawione zasadności). Wygląda na to, ze hybryda, którą nam zafundowano powstała ze strachu. Jest nieodrodnym dzieckiem myślenia znad Wisły, iż rzeczy tworzy się ni o coś tylko przeciw komuś.
Obecne parcie na zmianę konstytucji wynika z niedojrzałości naszej klasy politycznej oraz stylu rządów Lecha Kaczyńskiego. Nawet bardzo skomplikowanym systemem można zarządzać, jeżeli szanuje się ludzi, państwo i prawo. Ponieważ tego szacunku u naszych polityków jak na lekarstwo być może trzeba jednak uciąć głowę tej hybrydzie i zastąpić ją nowa prostszą w użyciu.
@marchewa
Odpowiedz na swoje pytanie o poszanowanie dla konstytucji i systemu plitycznego w USA, znajdziesz w książce niezastąpionego Alexisa de Tocqueville: O demokracji w Ameryce.
Pewnie powinienem napisać, że powinien ją przeczytać każdy polski polityk, ale ponieważ w tej grupie czytanie ze zrozumieniem oraz logika jest towarami mocno deficytowymi byłoby to wołanie na puszczy. Ponieważ jednak nie jesteś politykiem mogę ci ją ze spokojnym sumieniem polecić. Udanej lektury.
TF
W zasadzie wszyscy zgadzają się że obecny ustrój nie służy Polsce.
Prezydent nie biorąc odpowiedzialności za rządzenie może je skutecznie uniemożliwiać.
Przykład prezydenta Kaczyńskiego jest tego ostatnim przykładem,ale i prezydent Kwaśniewski, skutecznie zablokował reformę podatków AWS. Kiedy w Polsce na rynek pracy wchodził wyż demograficzny i Balcerowicz słusznie przewidywał ogromny wzrost bezrobocia bez niezbędnego pobudzenia gospodarki.
Kwaśniewski zawetował a AWS został obarczony odpowiedzialnością za prawie 20%-owe bezrobocie.
Moim zdaniem wszelkie zmiany konstytucyjne, ale również inne, na które wpływa bieżąca koniunktura polityczna,np.ordynacja wyborcza, powinny być uchwalane z odpowiednio długim vacatio legis.
Aby politycy przestali pisać przepisy pod siebie.
Zawarł bym to w proponowanych zmianach konstytucji.
Thomas,
„Thomas pisze:
2009-09-10 o godz. 14:18”
—————
Szanowny Panie,
miło byłoby mieć trochę racji akceptowanej przez innego blogowicza, ale najprzyjemniej jest być w zgodzie z samym sobą, niekoniecznie w związku z własnymi poglądami.
Ja w swoim wpisie , niestety, wyraziłem przekonanie, że obecny system polityczny w Polsce, ów hybrydowy, jak go Pan nazwał, przy kwalifikacjach moralno- motywacyjnych naszych polityków będących aktualnie i w kolejce do władzy- jest jedynym bezpiecznym systemem.
Podstawą mojego rozumowania jest podstawowa prawda o takich systemach, że dyktatura jest skuteczna, ale podatna na błędy, natomiast systemy demokratyczne/podział władzy na większą ilość ośrodków/ są mniej skuteczne, ale znacznie odporniejsze na błędy, dzięki tej „hybrydowości właśnie.
Podzielam tutaj pogląd Marchewy: 2009-09-10 o godz. 10:57
, w którym słudsznie zauważa, że ocenę obecnego systemu, zakłóca widzenie urzędu prezydenta- poprzez prezydenturę Lecha Kaczyńskiego/liczy się PiS i bratJK, a nie Polska/.
W tak wrażliwych sprawach , jak sprawne systemy polityczne zalecana jest duża ostrożność, gdyż każdy system ma swoje słabe strony. U nas najważniejsze jet to, żeby system możliwie tłumił cechy narodowe, bardzo niekorzystne dla skutecznego rządzenia/małostkowość, zawziętość, kłótliwość, egoizm…/W takim systemie jak obecny , politycy mogą nawzajem się „uszlachetniać.
Inteligencja, ma taką właściwość, że oprócz wielu bardzo pozytywnych cech -ma taką, że potrafi trochę bujać ponad rzeczywistością. Wspomniany przez gospodarza Stefan Bratkowski- był nieocenionym „kagankiem oświaty” obywatelsko-politycznej. Kiedy jednak przyszło się jemu sprawdzić ze swoimi mądrymi , dojrzałymi poglądami w praktyce, trochę zawodził, niestety.
Pozdrawiam,Sebastian
Czy mamy szansę na dyskusję w super ważnej sprawie NIE i jeszcze NIE. Jeśli pani sprzątaczka o platwormianych poglądach krzywo zaczęła by machać miotłą w sejmie to natychmiast dla PISu będzie to najistotniejszy temat (wespół z mediami ) niż poważna merytoryczna dyskusja .Pamiętam jak była pisana obecna konstytucja tak ażeby osłabić Wałęsę i Falandysza.Obecna konstytucja jest zgniłym kompromisem i takie na pewno by były zmiany.W ostatnim dwudziestoleciu każda ustawa jest zgniłym rozmytym kompromisem więc nie dziwmy się ,że państwo jest zgniłe.
Spor o wiecej czy mniej wladzy dla prezydenta, czy o jego bezposrednie czy posrednie wybory, wydale mi sie nie oddawac sedna problemu. W moich oczach glownym problemen jest zachlannosc pojedynczyh osob czy organizacji (jak np. partie polityczne) na wladze i na instytucje.
System demokratyczny mial (i ma) ta zachlannosc ograniczyc. Albo przez wybor „dobrych” politykow albo przynajmniej ograniczyc czasowo do nastepnych wyborow.
Ale zeby demokracja tak funkcjonowala, trzeba miec dobry system wyborczy. Wybory raz na 4 lata, gdzie sie glosuje na liste albo wystawionych czlonkow na liscie, nie sprawdzaja sie. Nie tylko w Polsce, taka sama dyskusja toczy sie np. w Niemczech.
Dwie proponowane porawki do ordynacji wyborczej moglyby w moich oczach poprawic sytuacje. Pierwsza propozycja to wiecej wyborow bezposrednich (np. na prezydenta, premiera itd.) niz posrednich (np. do sejmu poprzez listy partyjne). Druga to referendum na wazne i aktualne pytania (tak jak w Szwajcarii).
Ta dodatkowa wladza w rekach obywateli, moglaby zwiekrzyc zaangazowanie w sprawy panstwa i podniesc frekwencje wyborcza (spoleczenstwo obywatelskie).
Bez marzen nie ma lepszej przyszlosci. Wiec trzeba marzenia realizowac.
Serdeczne pozdrowienia z Niemiec
@Joahim
W mojej opinii demokracja bezpośrednia na wzór szwajcarski w takim kraju jak Polska (weźmy chociażby ilość ludności i frekwencję w wyborach) to absurd który z łatwością przerodziłby się w plebiscytowo – populistyczną karykaturę. Co do wyborów bezpośrednich to poza wprowadzeniem w życie koncepcji JOW na szczeblu centralnym do zreformowania pozostał jedynie bezpośredni wybór starostów i marszałków województw. A taki układ silnej lokalnej egzekutywy ma też swoje wady które z całą mocą ujawniły się np w Szczecinie za rządów Pana Jurczyka.
@Thomas
Nie mitologizuję Ameryki. Tamtejsza konstytucja też podlegała wielu idiotycznym zmianom (prohibicja jako najlepszy przykład) a jej stosowanie bardzo daleko odeszło od nieco archaicznej już litery ponad 200 letniego prawa. To co lubię w ej ustawie zasadniczej to wbudowany szereg mechanizmów zabezpieczających przed pochopnymi i nieprzemyślanymi zmianami. I konserwatywność klasy politycznej która unika rozmyślań nad rewolucją w systemie. Polska konstytucja z 1997 roku jest najlepiej funkcjonującą ustawą zasadniczą w naszej historii a mieliśmy ich przecież niemało. Tworzy bardzo stabilny układ władzy przy jednoczesnym dużym poziomie demokratyzacji (w odróżnieniu np. od konstytucji kwietniowej która w imię tej pierwszej zalety zrezygnowała z drugiej). Reforma ustroju jest mitologizowana przez tych którzy nie chcą pamiętać prac nad konstytucją z lat 1992-97 (jest nawet książka z projektami konstytucji różnych ugrupowań z tego okresu, zaręczam ciekawa lektura). Pamiętajmy że nie było i nie ma w społeczeństwie prostego konsensusu co do formy ustrojowej a silny prezydent ma tyleż zwolenników co przeciwników. Powtarzam ile razy o prezydencie będziemy myśleć przez pryzmat Kaczyńskiego czy Kwaśniewskiego lub Wałęsy tyle razy wpadniemy w pułapkę nie przemyślanych doraźnych reform. Uczmy się korzystać z tego co jest a nie pragnijmy za wszelką cenę ustrojowej rewolucji, która wszak zwyczajowo zjada własne dzieci.
Może jstem beznadziejnie naiwna, ale uważam, że bracia Kaczyńscy to wypadek przy pracy, a raczej przy urnach, skołowanych Polaków. Zapomina się często, zastanawiając się nad fenomenem zwycięstwa onych dwóch, że poważny procent wyborców głosował na, pewną ich zdaniem, koalicję Po PiS, oraz uwierzył w zapewnienie pana prezesa, kiedy to on premierem na pewno nie będzie. To tez moze byc jednym z powodow wysokiego prowadzenia PO w sondazach. Ja wierze, ze nie ma juz w Polsce drugiej takiej osoby, ktora skwapliwie czekac bedzie czy kryzys zachwieje krajem, rechotac radosnie, bo wywalil sie plan euro, no i oczywiscie z kazda glupota leciec do brata. No i Polacy juz zmadrzeli, zadne rodzenstwo nie ma szans.
@sebastian i marchewa. Pomimo, że mamy już nowy temat obowiązek nakazuje mi odpisać.
Nikt, kto zetknął się z amerykańską demokracją, a jest człowiekiem myślącym, nie może jej mitologizować. Nie jest pozbawiona wad, korupcji czy skandali. Ale mimo wszystko funkcjonuje lepiej niż nasza. A w Demokracji w Ameryce jest opisane właśnie to, co jest kluczem do przewagi Amerykanów nad Polakami w tej kwestii: konstytucja funkcjonuje lepiej, bo ludzie funkcjonują odpowiedzialniej na arenie politycznej (od rad wiejskich po Kongres).
Przyznałem wam racje w bardzo istotnej sprawie motywacji do zmiany konstytucji, Lech Kaczyński jest tu akceleratorem zmian. Ale nie zmienia to mojego poglądu, ze konstytucji może jednak powinna ulec reformie. Nie sprawdza się ona, dlatego, ze mechanizmy w nim zawarte nie są adekwatne do poziomu rozwoju demokracji w Polsce. Tak, ta konstytucja jest najlepsza z dotychczasowych, ale nie to oznacza, że jest dobra. Dlaczego? Bo jak widać wystarczy jeden kolega na szczycie, aby cały system sparaliżować.
Thomas,
„Thomas pisze:
2009-09-12 o godz. 15:51 ,
———————–
Szanowny Panie,
ma pa w swoich myślach dużo racji, ale problemem jest to, że porównywanie „obiektów” tak złożonych jak państwa ze wszystkimi wartościami, jakie je stworzyły i nadal tworzą, jest baaardzo umowne i ograniczone. Ameryka odziedziczyła system i kulturę prawną od Anglików i przez dziesięciolecia , bez zakłóceń wdrażała go u siebie. Mieli to szczęście ,że na początku , dostali dobrego „gotowca” , a potem już tylko go modyfikowali do bieżących potrzeb.
My ciągle hjesteśmy w fazie eksperymentowania na żywym organiźmie, więc -może być kiedyś lepiej, albo i nie.
Nie ma jednak systemów doskonałych. Wystarczy , że Obama otrzyma kolejne spreparowane papiery na „Irak”, które popierają odpowiednie kręgi biznesowe, i konstytucja stanie się wobec takiej sytuacji „wesoła”.
Pozdrawiam,Sebastian
Może wybierzmy w końcu, albo system kanclerski jak w Niemczech lub w Wielkiej Brytanii, albo prezydencki jak we Francji.
Obecne rozwiązanie jest „drobiowym” wariantem, który daje więcej pasztetu niż pozytywnych rozwiązań dla państwa.