Obamie spada

W zaledwie dwa dni pozytywna ocena prezydentury Obamy wśród białych wyborców zjechała w dół o 7 proc! Z 53 do 46, czyli poniżej 50 proc. To duży problem, tym bardziej, że generalna popularność prezydenta, choć jeszcze ciut ponad 50-procentowa, też spada.

Obama sam sobie winien.Euforia kampanii i inauguracji coraz słabsza, problemy coraz większe.

Siedem procent spadku poparcia wśród białych to efekt złej reakcji na słynną sprawę rzekomego włamania do domu znanego czarnoskórego profesora. Poszło o to, czy wezwany na miejsce biały policjant miał rację aresztując profesora, choć ten podawał się za właściciela, który ma tylko kłopoty z otwarciem zamka: co było zgodne z prawdą.

Obama popełnił błąd, stając po stronie tych, którzy zrobili z incydentu sprawę o podłożu rasowym. Sierżant miał rację, stanąl w obronie prawa i własności, a na tym polega jego robota. I tak wyszedł przykry paradoks: głowa państwa, w którym poszanowanie prawa jest fundamentem społeczeństwa, podważył słuszne działanie funkcjonariusza tegoż państwa.
  
Jak widać, nie tylko u nas, prezydent może się potknąć na jednej nieprzemyślanej wypowiedzi. Całkiem niedawno temu mieliśmy też interwencje z wysokiego szczebla polityki w sprawie pewnej aktorki od reklam wyborczych. Też próbowano robić z niej ofiarę linczu politycznego. Potem zapadła zażenowana cisza.

W Ameryce przynajmniej podjęto jakąś próbę załagodzenia skandalu; urządzono w Białym Domu ,,szczyt piwny”. Ale prawdy nie da się ukryć: Obama jest jeszcze politycznym żółtodziobem.