Oj, Stasiak

Minister Stasiak prochu nie wymyśli. Być następcą ministra Kownackiego u tego samego niereformowalnego prezydenta to kiepski interes. Z punktu widzenia kontaktów z mediami jest na pewno lepszy niż Szczygło czy Jakubiak, ale to przecież nie o to chodzi w kierowaniu kancelarią. Stasiak robi dobrą minę do przegranej gry. Czyżby nie miał lepszych możliwości: ma prezencję i ogładę, co w kancelarii LK rzecz nie taka częsta – po co idzie na zderzaka?

Po pożegnalnych rewelacjach Kownackiego nie ma się co łudzić, że nad kancelarią i prezydentem da się zapanować. Kancelaria nie jest od biurokracji, tylko wykonywania polityki prezydenta definiowanej na codzień przez wąski krąg wtajemniczonych. To on rządzi, a nie szef kancelarii, chyba że do niego należy. Jaka jest pozycja Stasiaka, wkrótce się przekonamy.

Prócz prezencji i ogłady, ma trzecią zaletę: jest lojalny. Kownacki, póki nie wykonał auto da fe, też był. Ale widać nie był w inner circle.

A czy to w ogóle powinno nas interesować? Prezydent i tak zejdzie ze sceny, a z nim jego kancelaria, obojętne z jakim szefem i w jakim składzie. Co popsuli, nie zostanie naprawione, dojdą nowe szkody, nowe weta, nowe niewykonane zadania, nowe jątrzące publiczne wypowiedzi. Zbliża się 1 sierpnia, uwaga.