Moherowcy desantowcy

Myślałem, że w temacie radiomaryjnym już mnie nic nie zaskoczy. A tu redaktor Reszczyński, kiedyś wierny Solidarności i Lechowi Wałęsie, porównał w Naszym Dzienniku moherowe berety, symbol Polski Rydyka, do czerwonych beretów desantowców. Znaczy, wyznawcy Ojca Dyrektora to jest elita polskiego Kościoła, a może zalążek jakiejś katolickiej armii, która – tak dedukuję – zrobi kiedyś w Polsce porządek na modłę radiomaryjną.

Podobny optymizm przebijał z mowy prezesa Kaczyńskiego. Zapowiadał on na zlocie radiomaryjnym w Częstochowie zbliżanie się czasów zwycięskich. Myślę, że to optymizm bez głębszych podstaw, ale warto zwrócić uwagę, że Polska Rydzyka wkracza w domenę nowoczesnego biznesu. Układy ks. Rydzyka z telefonią komórkową czy SKOK-em Stefczyka to istotne doładowanie finansowe. Nowe środki nie tylko na ,,geotermię”, lecz także na inne cele polityka w habicie.

Dziś Rydzyk stawia na PiS, a PiS na Rydzyka. Kościół ten alians praktycznie wspiera. Wielu biskupów otwartym tekstem, nie jak kiedyś aluzyjnie lub warunkowo, wychwala dzieło TR. Nie sądzę, by radiomaryjni zdołali zaspokoić marzenie Reszczyńskiego o moherowcach desantowcach. Co innego pielgrzymki i dzierganie berecików, co innego tworzenie bojówek. Tego ani Kościół, ani państwo nie mogłyby tolerować.   

Jednak tęsknoty za katolickim autorytaryzmem nie wolno nie dostrzegać. Jest wciąż aktywna, wciąż toksyczna, wciąż zdolna do przegrupowania sił i środków. Mam tu na myśli nie tyle powolne Rydzykowi rzesze prostych, często pobożnych lecz zmanipulowanych ludzi, ile polityków,aktywistów i biznesmenów wyduszających z nich przysłowiowy wdowi grosz lub hodujących ich na swoje mięso wyborcze.

Dobrze, że Kościół zdolny jest też do innych zachowań. Na przykład do dzisiejszej powszechnej zbiórki datków na powodzian. Lub do odmowy odprawienia mszy na znak protestu przeciwko koncertowi Madonny. Mazowiecki radny, który o to prosił kurię warszawską, bezwiednie wykonuje – za darmo! – robotę działu reklamy organizatorów tego występu. Kuria wykazała się lepszą orientacją w mechanizmach popkultury i biznesu. 

PS. A tymczasem – to niestety znów zła wiadomość – ks. Isakowicz-Zaleski nie ustaje w swej wołyńskiej akcji pozornie  patriotycznej, a w istocie szkodzącej dzisiejszym interesom polskiej polityki państwowej.  Tak się kończą polityki historyczne – w Polsce, w Ukrainie, w Rosji. Ks. Zaleski nie dostrzega, że na jego  antyukraińskie protesty mogą się teraz powoływać Rosjanie przedstawiający Ukraińców jako faszystów i hitlerowskich kolaborantów nie zasługujących na własne niepodległe państwo. Nie rozumiem tego zaślepienia uczciwego skądinąd i zasłużonego społecznie duchownego, który przecież doskonale wie, jak bardzo sprawa polsko-ukraińska (także w wymiarze kościelnym) leżała na sercu papieża Polaka.