Królobójcy

Reakcje po śmierci Michaela Jacksona, te pokazywane w telewizjach, kojarzą mi się z zachowaniami po śmierci księżnej Diany czy Jana Pawła II. Te same spazmy, peany na cześć, obejmowanie się, kwiaty, znicze. Wielki rytuał wspólnoty żałobnej. Socjologia więzi budowanej wokół kultu własnego idola. Ale też okazja do socjologii kontestacji. Po śmierci JPII pojawiły się na tej zasadzie bluzy z napisem ,,Nie płakałem po papieżu”. Ciekawe, czy pojawią się z napisem ,,Nie płakałem po Jacksonie”?

W kontestującej mniejszości są dziś w Polsce dziennikarz muzyczny i profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Król umarł, trzeba go jeszcze przebić osinowym kołkiem. Dość to obrzydliwe. Pamiętam, że kiedy umarł Freddie Mecury, Jarosław Gowin wyraził w druku zdziwienie graniczące z potępieniem, iż tylu ludzi przyszło w Londynie na uroczystości pogrzebowe lidera The Queen.

Mercury i jego wkład w muzykę popularną naturalnie katolickiego konserwatywnego intelektualistę mało interesowały, tak jak dziś prof. Jaroszyńskiego mało interesuje rola Jacksona. Idole kultury masowej są im potrzebni tylko do atakowania tejże kultury. Wykładowca KUL sugeruje, że treści tej kultury są ,,lewicowe” i mącą młodzieży w głowach, a wszystko po to, by wykorzenić ze świata religię i etykę.

Założę się o butelkę wina mszalnego, że Jaroszyński nie potrafiłby zacytować żadnego tekstu nie tylko Jacksona, lecz w ogóle jakiegokolwiek tekstu rockowego czy popowego. Takie szczegóły go nie interesują. Są natomiast obsesyjni fanatyczni niszczyciele kultury masowej, którzy jak najbardziej są przygotowani i sypią z pamięci cytatami np.z Imagine Lennona, Symapthy for the Devil Stonesów czy LIke a Virgin Madonny. Tym też się wszystko z wszystkim kojarzy i w sumie dochodzą do tego samego totalnie negatywnego wniosku: popkultura to cywilizacja śmierci, żadnych złudzeń i żadnej taryfy ulgowej. Zero zainteresowania realnym światem, czysta krucjata ideologiczna.

Ale gdzie w tym wszystkim jest ,,król popu”? Gdzie jest choćby odrobina szacunku dla powagi śmierci i dla życia pełnego stresów i upadków, ale też wzlotów i katorżniczej pracy? Nie byłem fanem Jacksona, jestem z pokolenia rocka, ale chętnie mu oddaję to, co jego. I bronię go przed inkwizytorami królobójcami. Nigdy ich nie brakuje, niestety – w każdej epoce.