Kościół, a nie państwo, ma krzewić wartości chrześcijańskie

Jan Rokita pomstuje w Dzienniku na biskupów, że mieszają się do sprawy abonamentu RTV i robią to głupio. Oh yeah! biskupi sobie na to wywołanie do tablicy przez Rokitę zasłużyli. To kompletnie nie ich sprawa, tylko rządu. Ten rząd wprawdzie sporo zrobił – jak i wcześniejsze, włącznie z lewicowymi – by Kościół pozwalał sobie na podobne ingerencje w nie swoją sferę, ale tym razem się nie dał i szkoda, że Rokita tego nie zaznaczył.

Rokita łagodzi swą krytykę, próbując zwalić odpowiedzialność za wpadkę episkopatu na jakichś tajemniczych a wirtualnych doradców, konsultantów i lobbystów, którym nieszczęśni biskupi zaufali. Ale to przecież w istocie jeszcze bardziej demaskuje niekompetencję hierarchów w dziedzinie mediów i ich funkcjonowania.

Prawda jest jeszcze gorsza. Biskupi – zwłaszcza ci oddelegowani do spraw mediów – właśnie uważają się za ekspertów i wcale nie trzeba im żadnych doradców. Oni doskonale wiedzą, jak zreformować i sfinansować media publiczne. Takie mają przeświadczenie i właśnie dlatego z taką pewnością siebie plotą androny na przykład o niszczeniu wartości chrześcijańskich w mediach, w czym wtórują im niektórzy prawicowi publicyści i politycy. Ale belki we własnym oku – Radia Maryja – biskupi nie widzą. To RM bardziej zagraża wartościom chrześcijańskim niż prywatyzacja TVP.

A tu niestety Tusk się ugiął. Przyjęto senacką poprawkę o ,,wartościach chrześcijańskich” w mediach publicznych. Pewno zrobił to po to, by nie dawać pretekstu katoendekom w PiS i gdzie indziej. Ale to błąd. Pilnowanie wartości chrześcijańskich to nie jest sprawa państwa, które jest konstytucyjnie oddzielone od Kościołów. To jest sprawa właśnie Kościołów i wspólnot chrześcijańskich, w tym Kościoła rzymskokatolickiego, który i tak ma już osobną umowę z rządem o transmisji uroczystości religijnych. Krzewić wartości chrześcijańskie mają chrześcijanie.

Nie wszyscy w Polsce są chrześcijanami, nie wszyscy w mediach są chrześcijanami. Krzewienie wartości chrześcijańskich drogą obligacji prawnych to łatwizna, odbarczanie się przez Kościół z tego, czemu ma on przede wszystkim służyć. A przecież Kościoły i wszelkiego typu społeczne organizacje chrześcijan mają w Polsce pełną swobodę działania. Niech z niej korzystają, ale nie pod naciskiem państwa. Bo wtedy mamy państwo wyznaniowe, a tego Polsce nie życzę. To groźniejsza zaraza niż onegdaj państwo przymusowego ateizmu.

PS. Krążą mejle ostrzegające, że jutro zwolennicy tak zwanego Obozu Wielkiej Polski planują pod budynkiem Żydowskiego Instytutu Historycznego demonstrację przeciwko, a jakże, fałszowaniu historii przez dr. Alinę Całą. (Przypomniała niedawno w Rzepie o współodpowiedzialności Kościoła i endecji za tragedię Żydów). Miasto Warszawa powiadomiło Instytut, że wniosek o legalizację tej demonstracji wpłynął do magistratu. Ludzie dobrej woli skrzykują się pod ŻIH przeciwko neofaszystom. Nie mogę niestety być jutro w Warszawie, ale sercem i umysłem jest z dr. Całą i tymi, którzy staną w jej obronie.