Chrzestni z policji

Na ciekawą sprawę zwrócił uwagę Andrzej Morozowski w Skanerze politycznym. Czy można bez wszelkiego komentarza przejść do porządku nad przypadkiem podrzuconego w kościele noworodka, którego proboszcz natychmiast ochrzcił, poprosiwszy na rodziców chrzestnych wezwanych do kościoła dwoje policjantów, a ci propozycję bez wahania przyjęli?

Morozowski podkreślił, że rozumie księdza – ten po prostu ,,robił swoje” – ale mniej rozumie policjantów, że się zgodzili, a jeszcze mniej ich przełożonych, że ani się nie zająknęli przed kamerami TV, że to jednak co najwyżej wyjątek, a nie jakaś reguła, do której zachęca się w policji funkcjonariuszy. Słowem, że nie przypomniano policjantom, że państwo jest świeckie, a oni je przecież reprezentują.

Sam się przyłapałem po tych uwagach redaktora, że właściwie i po mnie spłynęło to jak po kaczce. To w końcu względnie szczęśliwy finał jakiegoś dramatu: dziecko nie ląduje na śmietniku, przeżywa, zostaje otoczone opieką (mam nadzieję, że na długo,a nie tylko na użytek TV), a mili państwo policjanci pomagają duchownemu w chrześcijańskim obowiązku, w końcu są pewno chrześcijanami. Czy jest z czego robić problem?

A jednak jest. Właśnie takimi drobnymi kroczkami psuje się konstytucyjną zasadę wzajemną autonomię państwa i Kościoła. Bo przecież proboszcz mógł był poprosić na chrzestnych kogoś innego spośród swych parafian, a nie stawiać akurat policjantów w niezręcznej (jak się domyślam) dla nich sytuacji, czyli pośrednio i łagodnie ale jednak przymuszając ich do roli chrzestnych.

W końcu jest to dla wierzących rola poważna, zwłaszcza kiedy dziecko nie ma obojga rodziców, jak w tym przypadku. Czy proboszcz będzie teraz oczekiwał po policjantach, że będą do dorosłości doglądać swego synka chrzestnego? A oni faktycznie staną na wysokości zadania?

Jeśli tak się stanie, dzięki Bogu. Ale jeśli nie, to z dobrych zamiarów wyjdzie marny skutek po raz drugi. Do pełzającej klerykalizacji doszłoby wówczas zaniedbanie obowiązków chrześcijanina.  Tak to bywa, kiedy się szybciej działa niż myśli.