Nowa wojna o Gazę?

U nas – nie licząc absurdalnie licznych ofiar wypadków samochodowych i zaczadzeń – cisza, spokój, święta, a w świecie pozachrześcijańskim wprost przeciwnie. Zamachy w Iraku,Pakistanie, Afganistanie, i groźba interwencji Izraela w Strefie Gazy.

Oglądamy oczywiście telewizję, w której obraz zawsze może być odpowiednio dobrany. Z Gazy zdjęcia głównie cywilów, w tym małych dzieci we krwi, z Izraela – czołgów, samolotów F16, wojska strzelającego do tłumu bezbronnych Arabów. Tak powstaje wrażenie, że brutalnym agresorem jest Izrael, a Gaza po raz kolejny ofiarą. rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, co wie każdy, kto się interesuje tym konfliktem.

Gazą rządzą palestyńscy fundamentaliści, wspierani m.in. przez Iran. Doszli do władzy demokratycznie, ale ich polityka jest zabójcza dla palestyńskich aspiracji. Izrael nie dogada się z Hamasem tak jak kiedyś dogadał się z OWP Arafata, bo choć kiedyś był on terrorystą, to z biegiem lat stał się pragmatyczny, a nigdy nie był islamskim fanatykiem (miał żonę chrześcijankę).

Hamas siał wiatr, zebrał burzę. Akcja Izraela poprzedzona była prowokacjami Hamasu. Ale trudno nie zauważyć, że polityczne tło obecnej eksalacji jest takie, iż w Izraelu na 10 lutego rozpisano wybory. Hamasowcy mogą kalkulować tak, że ostre starcie w Gazie zwiększy szanse wyborcze jastrzębia Netanjahu, a wygrana prawicy służy Hamasowi, bo potwierdza jego linię, czyli konieczność walki z Izraelem przedstawianej jako samoobrona.

Jeśli ten scenariusz się spełni, umiarkowana Kadima obecnej szefowej MSZ Tsipi Livni może faktycznie przegrać z prawicą. Wyczułem, że tak uważa zaprzyjaźniona z nami Izraelka, która nas odwiedziła w święta w Krakowie. Sama jest raczej lewicowa, ale życzyłaby zwycięstwa Kadimie, tyle że w nie nie bardzo wierzy. Hamas więc chyba dopnie swego. Wciągnie Izrael w nowy konflikt, ściągając odium gniewu na Jerozolimę, choć w istocie sam go wywołał, oddalając znów na nie wiadomo jak długo perspektywę trwałego pokoju.  Jasne, że są też i w Izraelu siły, którym Hamas jest na rękę, bo demoluje nie tylko proces pokojowy, lecz także wewnętrzne stosunki palestyńskie.