Ludowcy, aktorzy, dziennikarze

Ciekawe nie jest to, dlaczego powstał projekt ustawy o aktorach, lecz to, dlaczego w ogóle powstał. Ludowcy są częścią koalicji rządzącej, ich słowa i czyny mają wpływ na efekty rządzenia i na wizerunek rządu . Czyżby rząd Tuska przesuwał się z centrum na lewo?

TRudno dojść, czemu ludowcy zabrali się za aktorów, a wcześniej za dziennikarzy? Pomysły ustaw o wolnych zawodach to raczej domena lewicy, bo lewica lubi regulacje i wierzy, że nawet w takim kraju jak Polska regulacje mają przyszłość. Sądzę inaczej. Jeśli tylko to możliwe, należy uciekać od narzucania przepisów na życie. Nie mówię, rzecz jasna, o prawie karnym czy handlowym. Mówię – i pisałem o tym niedawno – o delikatnej strefie obyczaju, spraw takich jak np. metoda in vitro, a także o dziedzinach, które mogą funkcjonować bez wysokich sejmowych podpórek, jak np. właśnie wolne zawody. Wystarczy jeśli rządzą się one wewnętrznym kodeksem etyki zawodowej.

To żałosne, by politycy ustawą sejmową zapędzali aktorów do uczenia się ról na pamięć itd.

Podobnie z wymogiem dyplomu. To truizm, lecz nie dyplom czyni dziennikarza. Nie czyni kogoś dziennikarzem również koncesja. Podobnie z aktorami. Co powiedziawszy, zaznaczę, iż oczywiście w wielotysięcznej rzeszy aktorów i dziennikarzy znajdziemy – tak jak w każdym innym zawodzie – i takich, którzy powinni zmienić zawód i zająć się czymś innym. Ale koncesje i dyplomy byłyby pozornym rozwiązaniem problemu. Zwłaszcza w epoce internetowej, w której każdy i tak może działać dalej piórem czy YouTubem.

Można w nieskończoność dyskutować o brakach i wadach dziennikarzy czy aktorów. Zwłaszcza ci bardziej znani są ulubionym celem w środowisku i poza nim. Nic z tego zwykle nie wynika, prócz satysfakcji, że się ,,przyłożyło” lub ,,obnażyło”. W świecie mediów dzieją się rzeczy zasługujące na refleksję, krytykę i zmianę, ale ani ustawami ani wojenkami internetowymi nic się tu nie wskóra.

Myślę, że premier Tusk powstrzyma legislacyjną radosną twórczość ludowców. Politykom mało co szkodzi tak dotkliwie, jak śmieszność.

XXXX

Celem blogu o rocznicy 13 grudnia nie był powrót do sporu o gen. Jaruzelskiego, , a jednak część wpisów uległa tej pokusie. Wśród nich zdarzył się znowu kuriozalny wpis poniekąd zabraniający autorom Polityki zabierania  głosu w tej sprawie. Mam wrażenie, że ten, kto to napisał,  nie pofatygował się nawet przeczytać do końca mego tekstu, a co dopiero wielu innych na ten temat w ostatnich latach publikowanych w naszym tygodniku.  On wie lepiej, choć nie ma pojęcia, o czym mówi.  Jest to niestety powszechna metoda dyskusji z blogami i autorami innych artykułów nie tylko na tej witrynie i na tych łamach.  Na szczęście są też  inn wpisy, wcale niekoniecznie basujące autorom, lecz merytoryczne. Te sobie cenię i czasem dają mi one do myślenia. Ostatnio np. ciekawą uwgę poczynił ,,Jacobsky”, pisząc o wspomnieniach zwykłych świadków historii. Szkoda, że polemika z Jacobskym ześliznęła się poniżej poziomu, na jaki autor zasługuje. ,,Mitroj” – dziękuję; ,,kadett” – nie dosłyszał Pan, że w ,,Loży” wyraźnie powiedziałem, że kary wymierzonej posłowi Ziobrze nie  uważam za zbyt dotkliwą, przeciwnie – uważam ją za dość łagodną, zważywszy  na wielką szkodliwość społeczną postępowania byłego ministra (sic !)  sprawiedliwości.