Róże Olejnik
Nie trzeba było przyjmować róż od prezydenta, trzeba było je odesłać nadawcy. Nie trzeba było wycofywać skargi z Krajowej Rady Radiofonii i TV. To, co zrobił prezydent jest poniżej krytyki i zasługuje na napiętnowanie.. A jeśli był przy tym, jak twierdzą niektórzy, podchmielony, pogrąża go to jeszcze bardziej i nie zasługuję na żadną kurtuazję, szczególnie pierwszej damy wywiadu telewizyjnego.
Grożenie przy świadkach dziennikarzowi, obojętne gwieździe czy debiutantowi w zawodzie, jakąś krótką listą i tym, że się go wykończy, kompromituje każdego, a prezydenta dyskwalifikuje jako męża stanu, polityka i obywatela. Nie mogę się otrząsnąć z wrażenia. Już wprawdzie podczas wywiadu w Brukseli Lech Kaczyński kilka razy brutalnie sekował Olejnik, zarzucając jej reprezentowanie jakichś niezdefiniowanych a jakże interesów i obracał w żart jej nalegania na wyjaśnienie, co ma na myśli. Po co wyjaśniać? Prezydent wie, PiS wie, jakie to interesy. Niesłychane.
Ten zaczepno-insynuacyjny stosunek braci Kaczyńskich i ich obozu do mediów (prócz naturalnie TVP, RM/TV Trwam i Rzeczpospolitej – wiernych okopów nieświętej trójcy) próbuje się usprawiedliwiać rzekomym dyktatem pro-platformianej większości wśród polskich dziennikarzy w każdym sektorze rynku medialnego. Wątpię, a znam się na tym odrobinę. Wydaje mi się, że Platforma jest tu traktowana tak jak na to zasługuje, może nawet zbyt krytycznie, czego przykładem była wyprawa po słońce Peru czy ostatnio czołganie Tuska i jego otoczenia na okoliczność samolotu do Brukseli dla prezydenta.
Mało tego, właśnie w TVN24 obserwuję od pewnego czasu wysiłki, moim zdaniem aż przesadne, aby przypadkiem nikt się nie czepiał, że to ,,tuba” PO – wywiad, dużo spokojniejszy, dał Rymanowskiemu ten sam prezydent, który z Olejnik okazał się damskim bokserem. Poważniejsi publicyści telewizyjni spoza TVP zapraszają i PiS, i prawicę pozaparlamentarną. Zarzut o rzekomym dyskryminowaniu PiS jest zabiegiem propagandowym obliczonym na własny elektorat. Ma to odwrócić uwagę od własnych win w fatalnych występach w mediach i usprawiedliwić niesłychną czasem agresję PiS-u, któremu wydaje się, że im wolno, a innym wara.
Tak jak za czasów, gdy byli u władzy, rugowali z mediów publicznych wszystkich, kogo się dało pod byle pretekstem, robiąc miejsce dla swych totumfackich, którzy rzadko mieli przygotowanie zawodowe, a ściągali do pracy w mediach jeszcze większe żółtodzioby, ale za to politycznie lojalne do bólu. Tak budował PiS IV RP w mediach i długo się one z tego jeszcze będą leczyły.
PiS jest przeżarty PRL-em, z którego pozostałościami niby walczy, a gromadzi ludzi PRL-owskiej mentalności, co wcale nie jest niemożliwe nawet u osób, które metrykalnie już do PRL nie należą. Ja ci pokażę, ja cię wykończę! – to była typowa metoda walki w PRL-u.
Wyskoki przeciwko mediom zdarzają się politykom wszędzie. Nie zawsze bez powodu, bo też nie wszyscy dziennikarze dorośli do roli poważnych rozmówców poważnych polityków. Ale co innego rzucić do ucha swemu współpracownikowi, uwaga na tę małpę w czerwonym, a co innego grozić dziennikarce odwetem za jakąś uwagę pod adresem brata czy za cokolwiek innego wypowiedzianego na antenie, a nie obraźliwego.
Mało kiedy dał nam Lech Kaczyński tak deprymującą okazję bliższego poznania swej osobowości. Styl to człowiek. I polityk. Jest nie do przyjęcia, że ktoś kto nie panuje nad sobą, nad publicznie wypowiadanym słowem, szczyci się tytułem najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej.
Komentarze
Cóż, na temat Pana Prezydenta wolę się nie wypowiadać – szkoda słów.
Natomiast najwyższy czas powiedzieć – król, a raczej królowa, polskiego dziennikarstwa jest naga.
Może to kompleksy spowodowane rozpoczynaniem kariery w stanie wojennym, ale fakt pozostaje faktem – od paru lat p. redaktor jest najważniejszą gwiazdą swego programu, nie słucha odpowiedzi, przerywa, zajmuje się szczuciem jednych na drugich, a jak n-ty raz słyszę, „co pan na to?”, to zaczynają mnie boleć zęby.
A różne traktowanie gości jest faktem – jak się ono zmieniało wobec tych samych ludzi przez lata, to opowieść o tym, jakie poglądy w danej chwili są modne. Niestety…
Tak jest z tym pisowskim graniem w PRL. Posel Niesiolowski kiedys porownal Jaroslawa Kaczynskiego do Gomulki. To bylo bardzo trafne porownanie, ktore PiS baaardzo zabolalo. Do kogo mozna porownac Lecha Kaczynskiego. A no , wicie towarzysze, ja bym go porownal do Zdzislawa Grudnia. Tez taki yntelygent. Ciekawe czy ktos jeszcze pamieta tego towarzysza?
W ciągu ostatnich 3 lat wielokrotnie krytykowałem pp. Kaczyńskich, bo było za co. Ale to co tu napisał pan Szostkiewiocz to nie krytyka, tylko kulminacja antykaczystowskiego odreagowywania. Pan Szostkiewicz pokazał, że nie jest zainteresowany dyskusją, kreśląc tak uproszczony obraz świata. Radio publiczne pod rządami Czabańskiego i Targalskiego nie stało się bardziej konserwatywne i patriotyczne. Jednym z tego dowodów była reklama, jaką radio zrobiło w tym roku książce Grossa, zapraszając do audycji samego Grossa oraz wyłącznie lub prawie wyłącznie osoby mu życzliwe, czy wręcz z nim zaprzyjaźnione. Wpływy środowisk lewicowo – liberalnych typu „GW” są w tej instytucji duże.
Tu nie chodzi o Olejnik, uważam ja za fatalną dziennikarkę, a jej tabloidowy styl jest kompromitacją wydziału dziennikarstwa, który dał jej dyplom. Ale zachowanie jednego z „dwóch elokwentnych braci” pełne chamstwa, insynuacji i pogróżek jest dowodem że są to wady genetyczne. Wystarczyło wyłączyć kamerę żeby zniknął rechocik i wszystko wylazło na wierzch. Myślę że na bileciku dołączonym do róż kupionych za moje podatki, Pan Prezydent napisał: „Saga, to u nas rodzinne”
Taki tłok, że wcięło mi cały długi wpis bezpowrotnie 🙁
Nie zauważyłam aby MO była napastliwa, czy też agresywna w stosunku do LK. Była spokojna i wyważona. To LK wygłaszał długachne tyrady wg własnego uznania i nieomal nie pozwalał na postawienie kolejnego pytania.
Dla mnie zupełnie niezrozumiałe są sceny, które rozegrały się po zakończeniu transmisji. A do oceny zachowania LK brak słów dostatecznie obraźliwych.
On sam zresztą musiał zrozumieć, że przeholował, bo inaczej nie wysyłałby tych róż i bileciku, które powinny zostać odesłane. Jednak potrafię zrozumieć ten gest pani redaktor. Może obawiała się braku wsparcia ze strony kolegów – dziennikarzy? Może TVN nie chciała mieć większych kłopotów?
Mam wrażenie, że sprawa nie powinna tak po prostu przyschnąć. To zbyt wielki skandal aby pozostał pod korcem. Prezydentowi Kwaśniewskiemu media nie darowały wpadek, czemu dziś tak dyskretnie próbują sprawę przemilczeć? Kto jak kto ale Polacy potrafią bez alkomatu określić stan delikwenta, więc wystarczy zbadanie i epikryza.
Zapomniałem, że parę miesięcy po festiwalu J. T. Grossa zaproszono do radiowej „Dwójki” prof. Machcewicza, który krytykował „Strach”, ale delikatnie.
Szanowny Panie Redaktorze,
tym razem temat jest tak ewidentny, a Pańskie argumenty tak oczywiste, że nie pozostaje mnie nic innego, jak oficjalnie przyznać się do tego , że mam osiem łap /taki się urodziłem/ i wszystkimi ośmioma łapami podpisuję się pod wszystkim co Pan był uprzejmy napisać. Również mnie dopadła drętwota totalna z powodu osoby zajmującej się prezydenturą naszego kraju, biorę więc na przeczekanie w temacie dyżurnym.
Z Wyrazami Szacunku,Eddie
Tęsknię do chwili, gdy ktoś na żywej antenie zapyta L.K., czy mówi jako byt polityczny czy biologiczny.
Dziennikarze traktują go jak osobę specjalnej troski. Jakoś nikt go nie przydusza o durny rechot z okazji tarczy, czy machanie łapkami na szczycie. Ktoś go zapytał w jakim języku machał? Ja nie mogę o to zapytać. A p. Olejnik wystarczyłaby chyba jedna róża, TVN również. Po co babcię denerwować.
Wszystko ok. Chamówa jaką zrobił prezydent, niestosowność i wszystko. Tylko skąd się bierze określenie „pierwsza dama wywiadu telewizyjnego”? Co to ma wspólnego z p. Olejnik? Czy zamienianie wywiadu w szoł z sobą w roli głównej ma coś wspólnego z wywiadem? Prędzej z przesłuchaniem. A wtedy to raczej może pierwsza dama śledcza (nie mylić z J. Rokitą – o inne śledztwa chodzi)? Czasem w programie brakuje tylko lampy świecącej w twarz przesłuchiwanym. Zwykle brakuje też klasy. No chyba że przychodzi pan Nowak. O to co innego…
To, że w przypadku rozmowy z Prezydentem p. Olejnik zrezygnowała z większości agresji nie czyni z niej od razu damy. Wywiad był merytorycznie słaby, rodzaj takiej pogawędki przy piwku, w leniwe popołudnie. Pół godziny stracone. Od pierwszej damy spodziewać się można czegoś więcej.
Poza tym pewna niekonsekwencja u Pana Redaktora Szostkiewicza: jeśli jest damą to czy wypada nie przyjąć przeprosin od głowy państwa i zachować się samemu z klasą tylko iść na jakieś przepychanki i dla radości gawiedzi brać udział w jarmarcznym szoł? I udowadniać rzeczy oczywiste tylko po to, żeby można było smażyć na ten temat felietony? Wiadomo, że lepsze to niż powazne sprawy, stąd pewnie szkoda, że taki kąsek się wymknął.
Pozdrawiam
Łukasz
O Prezydencie chce sie powiedziec ” KONCZ WASC I WSTYDU OSZCZEDZ” a o dziennikarzach takiego pokroju jak Olejnik – tnij dalej i dociekaj prawdy, bowiem nikt tak do bolu prawd nie odsloni jak dziennikarz bezkompromisowy, obiektywny, krytyczny i znajacy swoje dzielo i powolanie.
Lech Kaczynski juz nie raz dawal sie wskazywac swoim zachowaniem i wypowiedziami, ze chyba jest lekko i delikatnie mowiac podchmielony. Jezeli z A.KWasniewskiego prawie skore zdzierano za jego filipinskie wybryki to tutaj jakos dziwnie wszyscy wode w usta nabieraja. Czy aby nie jest to zadziwiajace? Co to znaczy miec pod soba glowne media w Polsce/
Red/ Szostkiewicz wie najlepiej jak o tym mozna otwarcie powiedziec i chyba jako blogowicz jeden z wielu sympatyzujacych z tym blogiem mam prawo wlasnie red Szostkiewicza poprosic o rozszerzenie tego tematu w nastepnym swym tekscie. To bedzie bardzo ciekawe i pouczajace.
Red. Szostkiewicz! Bardzo ciekawie wszystko Pan ujal ale odczuwam niedosyt informacji i emanuje tu wlasnie to, ze mozna cos wiecej powiedziec a nie mowi sie na ten temat. Z calym szacunkiem Panie Redaktorze jesli juz sie powiedzialo A to trzeba i powiedziec reszte alfabetu az do Z.
Drogi Gospodarzu
czy nie nazbyt wiele czasu i miejsca poświecą Pan jednemu z trzydziestu kilku milionów obywateli naszego kraju , bo takim jest Lech Kaczyński .Pisze Pan ,że takie zachowanie kompromituje , ale czy dla kogoś kto już tyle razy się skompromitował ma znaczenie jeszcze ten JEDEN raz .Jeśli już to może naszych dziennikarzy i wydawców stać by było na gest taki jak miał miejsce chyba w 1962 r. w Niemczech kiedy gazety i wydawcy poparli Rudolfa Augsteina w konflikcie z władzą (Konrad Adenauer), chodziło oczywiście o inny „gabaryt” sprawy ale w konsekwencji o wolność prasy .Tylko czy po takim głupim incydencie gdy na znak protestu mogliśmy obserwować cały spektakl fotografujących się w klatce redaktorów naczelnych głównych mediów społeczeństwo by uwierzyło ,że tym razem chodzi o wolność i niezależność dziennikarzy ,a nie tylko o partykularnych interesy tej grupy zawodowej
Eddie, Pielnia 1
Eddie
ociupinkę się rozczarowałam ,że właśnie Ty pomyślałeś ,że przez moją „nietoperzowską” głowę mogłaby przelecieć myśl (że mógłbyś zmienić swój stosunek do Pielni 1) ja chyba byłabym ostatnia by Cię do takiego szaleństwa namawiać
co zaś się tyczy nietoperzy -rudawek, nic mi nie wiadomo o takich krewniakach ale rozpytam się po „rodzinie „, do tej pory żyłam w przeświadczeniu ,że pochodzę od kwiatu ( tacca) co prawda ja sądziłam że białego , ale po rodzinie mówią ,że zdecydowanie od czarnego
Pielnio 1
znowu się nie zrozumieliśmy Ty nie masz mi oddawać pola, bo ja nie chce z Tobą grać w piłkę( ewentualnie szachy, poker) , tylko rozmawiać wszak mnie interesuje człowiek , a rozmowa na tym blogu to,to co nas tu sprowadza , jedni mówią rzeczowo jak Ty , a inni ( choć może tylko ja) trochę „od rzeczy” wierzę jednak ,ze wszechświat czuje odrobinkę jak ja .W kwestii klasyków też pudło ( być może nie uważnie czytasz moje wpisy) ale żeby nie wymyślać nic nowego ani oryginalnego dotyczącego Lecha Wałęsy (i jego obecności w gronie mędrców)zacytuję innego ( chyba znanego Ci klasyka) pod słowami którego chętnie się podpiszę , dodam tylko co już wielokrotnie mówiłam jak nikt na świeci Polacy potrafią obrzucać błotem Polaka ( sprawia im , bo nie mnie wiele radochy)
„Jestem od L. Wałęsy starszy 4 lata, nigdy nie byłem w/s poglądowych i światopoglądowych w jego obozie, czasem wypowiedzi L.Wałęsy -jako prezydenta budziły zażenowanie,nie rozumiałem, dlaczego świat go szanuje(myślałem, że to”pijar”)Dzisiaj wysłuchałem jego rozmowy z red J. Żakowskim w poranku TOK FM i powiem krótko: L. Wałęsa w moich oczach, to uczciwy, przenikliwy, mądry człowiek, prosty człowiek, ale bardzo mądry człowiek, patriota w b. mądry sposób i teraz rozumiem, że Polska, a więc my wszyscy straciliśmy na tym, że jego kariera zakończyła się na jednej kadencji.I od dzisiaj będę Go TYLKO bronił przed niekorzystnymi opiniami”
pozdrawiam jak zwykle serdecznie nietoperzyca
ps. Eddie zatem na blogu/ach/ na pewno długo razem z Pielnią1 będziesz , bo obaj jesteście autentyczni , choć trochę żałuję,chętnie bym zobaczyła Was jak wykonujecie taniec na wyspie Hula-Gula.
Redaktorze Lech Kaczyński i Monika Olejnik mają jeden wspólny mianownik – pozycja jaką zajmują, Lech Kaczyński w polityce, Monika Olejnik w mediach jest niewspółniernie wysoka w stosunku do tego, co sobą obecnie reprezentują. Lech Kaczyński nie jest z mojej bajki, więc go sobie odpuszczę (miałem napisac coś bardziej ogólnowojskowego, ale nie chcę kalać Pana uszu, co wrażliwszych blogowiczów też), ale Moniki Olejnik z czasów radiowej „trójki” naprawdę mi szkoda. Tak jak szkoda mi „trójki”, tyle lat to było takie dobre radio, do czasu, gdy po raz pierwszy pojawił się w nim Skowroński, a odeszła Monika Olejnik. Ale to już całkiem inna bajka. Pozdrowienia.
Szanowny Panie Redaktorze
Prywatnie może i żal mi Pani Olejnik. Ale jako dziennikarka zachowała sie w sposób po prostu żenująco nieprofesjonalny. Dziennikarz prowadzący wywiad nie może tracić zimnej krwi. To zarówno alfabet jak i kanon zawodu. Niezależnie czy wywiad jest z watażką pokroju Idi Amina czy też Królowa Angielską. Czy Oriana Falaci płakała? Czy w BBC ktoś płakał? Wolne żarty.
Ze starcia przegrana wyszła u mnie Pani Olejnik. Po prezydencie nie spodziewałem sie więcej, po niej tak.
Wybaczcie Wy piszący na tym forum nie rozumiecie kim jest dziennikarz prowadzący wywiad.Jest reprezentantem tych którzy nie mają sami możliwości zadać pytań na tematy interesujące ich w danej chwili.Czytając czy słuchając wywiadów oczekuję pytań które bym sam zadał bym w tym momencie i jeśli prowadzący zadaje je zgodnie z moim oczekiwaniem lub większości zainteresowanych to staje się osobą z którą się identyfikuję.
Stąd późniejsza ocena dziennikarza i jego popularność.
Moim ideałem jest red.Żakowski ale to tak na marginesie Panią Olejnik też bardzo cenię.
Powodem że zdecydowałem się na zabranie głosu jest to że pani Olejnik przyjęła przeprosiny od prezydenta za obrazę po udzielonym wywiadzie której nie słyszałem.
A co z obrażaniem w trakcie wywiadu końcowej jego części to jak zwracał się prezydent do redaktorki i bezpośrednio nas oglądających ten wywiad. Przeprosić powinien nas telewidzów a pani redaktor powinna domagać się tego wszak to nie była pogawędka Olejnik Kaczyński a wywiad redaktor z prezydentem Polski.
Prezydent obraził nie tylko Panią Olejnik ale przede wszystkim nas wszystkich utożsamiających się wówczas z Panią Olejnik.
Ja przeprosin nie doczekałem się i nie załatwiają to przeprosiny prezydenta Panią Olejnik.
I życzył bym aby osoba udzielająca wywiadu była w tym momencie trzeźwa i świadoma tego co mówi.
Skoro już Pani Monika przyjęła kwiaty i bilecik, to ja mam dla niej propozycję.
Bukiet zasuszyć zawiesiwszy w przewiewnym miejscu, opakować w celofan i wraz z cennym autografem – PODPIS PREZYDENTA! – zaofiarować na licytację WOŚP. Piękny gest i pewnie cena okazać by się mogła wysoka.
Przy okazji wspomogła by naszą biedną służbę zdrowia.
Przyczajony tygrys, ukryty smok. Wylenialy Szostkiewicz poczul krew, zagraly trabki i pioro samo ponioslo.
W moim odczuciu Prezydent Kaczynski dal sie sprowokowac, a to bardzo zle. Ponoc dal sie sprowokowac w mechanizmie „obrazanie brata”,a to jeszcze gorzej, bo w ten sposob prezydent pokazuje miejsce z napisem „tu bic” i w ten sposob traci przewidywalnosc. Ponadto, uwazam, ze to Kaczynski zepsul ustawe do lustrowania miedzy innymi dziennikarzy i mozna to bylo zrobic skutecznie, a nie dawac pretekst srodowisku wzajemnej adoracji do porywow buntu obywatelskiego. Tyle o incydencie.
Tekst Szostkiewicza jest kuriozalny. Powielanie plotki o podchmieleniu? Mozna odpowiedziec, ze w Krakowie ludzie opowiadaja, ze Szostkiewicz donosil tu i tam, ze podobno (za Ziemkiewiczem) Zydzi wzieli wolne na 11.09, ze podobno Kwasniewski sie nie wyliczy z majatku (to za samym Oleksym), i tym podobne. Albo ma sie jaja napisac, ze Kaczynski byl pijany, albo sie nie pisze nic.
Po drugie, slowa o pierwszej damie. Rece opadja i to ten tekst dyswalifikuje. Nawet ludzie najbardziej zaslepieni w nienawisci do Kaczynskich nie maja klopotu w dostrzezeniu stronniczosci, agresji i plycizny tych wywiadow. To wlasnie takie dziennikarstwo wylansowalo Leppera i to tam najlepiej czuja sie Niesiolowski i Cymasnki. O niczym i glosno. Miara „polskiego ciemnogrodu” ( tak ulubionego tu okreslenia, a tak mi nienawsitnego) nie jest ani ludowy katolicyzm, ani rzekomy pelzajacy wszedzie antysemityzm, ale wlasnie jesli juz to PSEUDOINTELEKTUALIZM, w nurcie ktorego plynie pseudodziennikarstwo. Nie uznaje za najszczesliwszy argumentu, ze na Zachodzie, to cos tam……., ale mam wrazenie, ze np. w BBC Olejnik nie wytrwalaby 15 sekund, raz ze wzgledu na przeszlosc, dwa na poziom agresji i stronniczosci.
Olejnik nie jest bidula, ale ma kontrakt gwiazdorski w wymiarze w jakim nie placi sie za odbywanie rytualnych pogawedek z politykami. Olejnik placi sie za wbijanie tego samego gwozdzia w te sama deske od 10 lat, dzien w dzien, jest niezatapialna. Gdyby sie uparla twierdzic, ze zimia nie jest okragla u zarania swej kariery, juz dzis poglad ten mialby jakies 20% zwolennikow i o to chodzi.
Poglady jakie Olejnik lansuje w moim odczuciu bardzo uprawdapodabniaja teze o jej agenturalnej przeszlosci. Powiem inaczej bylbym zdziwiony, gdyby nie byla Stokrotka, ale jako obywatel mam normalne prawo, a panstwo ma obowiazek ujawnic mi informacje na ten temat, tak jak sie to odbylo np. w Niemczech. Sprawa sie o tyle komplikuje, ze to Olejnik jest klasycznym przykladem sedziego we wlasnej sprawie. Szostkiewicz napisalby doktorat na temat incydentu bez zajakniecia sie o tym, czy Olejnik byla, czy nie byla Stokrotka, co jest ulubionym chwytem, czyli duskusja o formie, a nie o tresci. A ja mam to prawo wiedziec, i nie chce zeby prezydent glupimi wyskokami mi to prawo odbieral.
Do Szanownego Gospodarza: pewien klasyk głosił na każdym posiedzeniu senatu:”Kartagina musi być zniszczona”Ja to -parafrazując-(zrozumiałem wreszcie, że jak nie powołam się na klasyka, to głos się nie liczy, to nie do Gospodarza, ale jednego z miłośników klasyków) powtarzam do Szananownej . Red. Pani J. Paradowskiej i dwukrotnie do Szan. Red. D.Passenta, a teraz dołączam moje suplikacje i do Pana, Gospodarzu: zróbie RAZEM jakąś grupę(łącznie z Red.Żakowskim np.) i w sposób skoordynowany podejmijcie jakąś pragmatyczną akcję. Pisanie na blogach przez Was i przez blogowiczów, to o dużo za mało(chodzi mi o utworzenie frontu walki o dobre obyczaje na szczytach obu pałaców; pisałem o tym wielokrotnie, nie będę się więc powtarzał).Proszę o jakiś APEL, bo lud dalej tego mie wytxymai będzie insurekcja kościuszkowska. Lepiej mieć monitoring aktywny, niż tylko obserwować przez szybkę.
Do „NELI”: w pełni popieram. Pani M. Olejnik nie jednemu nalała brzydko za kołnierz, ale to starcie z Dużym Pałacem było sromotne dla Pałacu Dużego. I pomimo, że M. Olejnik jest jedną z „zasłużonych twórczyń” magla dziennikarskiego, to jednak należy ją popierać w całości.
Do „Nietoperzycy”ja oddałem pole tylko co do rzeczownika „racja”. Zrozumiałem(wszakże lepiej późno, niż wcale), gdy pojąłem wreszcie, że nieporozumienie powstało na tle odmiennej interpretacji tego słowa; ja traktuję je, jako stricte subiektywne(tak samo, jak słowo „pogląd”) ,a ty nadajesz mu znaczenie absolutu. W twoim znaczeniu NIKT NIGDY NIE MOŻĘ mieć racji(jeśli odstępuje od absolutu) i się z tym z gadzam przy twojej konwencji czytania słowa „racja”, natomiast w moim znaczeniu nie mieć racji znaczyło( bo odtąd zamierzam się poprawić i przejść na Twoją interpretację), że ten ktoś nie podziela mojego poglądu i według mojej SUBIEKTYWNEJ OCENY racji nie ma, dopóki mnie nie przekona, że tej racji ja nie mam.(Ufff!jak mawiał Winnetou). Poza tym jestem zauroczony genialną pamięcią cytujących i w ogóle i w szczególe. Zrobię plagiat i powiem:
jak zwykle serdecznie pozdrawiam – pielnia1
Dwa pytania retoryczne:
1. czy Prezydent RP powinien mieć „klasę” ?
2. czy Prezydent RP ma „klasę” ?
Było już: „spieprzaj dziadu” i „ta małpa w czerwonym”. Jest: stokrotko, ja cię wykończę. Co jeszcze będzie i co nas czeka ?
O matko! Ralf!!! A poza tym dobrze się czujesz?
Nietoperzyca,
1.W swoje konstrukcji stylistycznej, nie dałaś mi wyboru- odpowiedziałem kierojąc się na miarę możliwości przesłanką „złotego środka” Jeśli Cię uraziłem to przepraszam.
2.Wyłącznie biała Tacca!
Serdecznie pozdrawiam,Eddie
Lex,
uprzejmie zwracam uwagę, że obecny „wybryk” prezydenta, to już nie jest kwestia klasy.
Grożenie komuś, to już przestępstwo.
Pozdrawiam,Eddie
A ja w(Róze) Olejnik dluga i owocna kariere dziennikarska. Juz za sam spot „Czy wroca…?”, puszczony prosto w twarz Michalowi Kaminskiemu, naleza sie Olejnik wyrazy uznania.
Akurat mija rok od wyborów, które odsunely od wladzy majsterkowiczów 3/4 RP. Tak, to miedzy innymi ludzie o tak „agenturalnej” przeszlosci jak Olejnik przyczynili sie do przegranej PiS. I pewnie na tym polega agenturalnosc Olejnik czy moja, dajmy na to (bo tez mam poglady kwalifikujace mnie w poczet agentury): bycie zdeklarowanym przeciwnikiem PiS i filozofii reprezentowanej przez te partie, a wiec chyba jestem agentem, co zreszta tak ladnie ujal Lech Kaczynski w wywiadzie z Olejnik sugerujac, ze Ona wlasnie reprezentuje niezdefiniowane interesy. Aha, ja tez bywalem w Niemczech.
Olejnik puscily nerwy ? Widzialem niejednego dziennikarza, któremu puscily nerwy. Im ten przywilej przysluguje. W przeciwienstwie do prezydentów.
Pozdrawiam.
I jeszcze jedno, jak juz opadna emocje po calym incydencie warto pomyslec wedlug schematu uderz w stol a nozyce sie odezwa.
Zgielk w obronie Olejnk podniesli dziennikarze, mniej politycy, bo to taka solidarnosc zawodowa.
Ponadto zostalo zlamane pewne tabu. Olejnik myslala, ze mozna podgryzac bez konca, ot tak zagonic zwierza w kat pokoju i okladac go bez litosci, wiedzac, ze za plecami ma sie odwody. Ale jak to bywa przy nagonkach, dzik zagoniony w naroznik potrafi niebezpiecznie odwinac i niejednego pieska poturbowac. I padl wlasnie taki strzal.
Mysle, ze niejeden nieglupi cwaniaczek poutykany po redakcjach przemysli sobie sprawe, bo a nuz zostanie zlustrowany, w mechanizmie Kazik na zywo , ale w studio.A tego nikt nie lubi, bo niemilo jest w gebe dostac, za to ze sie jest kanalia, nawet jesli cios wyprowadzono wbrew zasadom przyjetym w kodeksach honorowych.
@ Nela,
czuje sie fatalnie.
Nareszcie zdrowa reakcja na gangsterskie odzywki głowy państwa!!! A już myślałam, że wszyscy dziennikarze stulili uszy po sobie. Niepojęte, że po tym ataku na Olejnik, w mediach zapanowała cisza, że słyszy się iż sprawa jest zamknięta, bo Prezydent przeprosił. Jakby to był prywatny spór między Olejnik a Kaczyńskim. A prywatny NIE JEST! Kaczyński nie jest zwykłym człowiekiem, który nawymyślał dziennikarce. To pierwsza osoba w kraju i Polacy mają prawo wiedzieć kogo wybrali. Tym bardziej, że Kaczyński szykuje się do następnych wyborów. Mam nadzieję, że nie tylko Pan Szostkiewicz jest wstrząśnięty, mam nadzieję, że jednak w środowisku dziennikarskim wrze, że ludzie mediów nie pozwolą tej sprawie przyschnąć. Co by było, gdyby Tusk tak się zachował? W mediach byłaby wrzawa całymi tygodniami! Nawet gdyby przeprosił. Bo Kaczyńskim wolno wszystko. Przyzwyczailiśmy się do ich skandalicznego zachowania.
Ralf przyznaje, że czuje się fatalnie. 🙁
Ja się nie dziwie.
#
Gryfitko – to nie jest prawda, że przyzwyczailiśmy się do skandalicznego zachowania Kaczyńskich. Ja się nie przyzwyczaiłam i nie przyzwyczaję.
Słyszę też głosy dziennikarzy i nie tylko dziennikarzy, których takie postępowanie oburza i nie mają zamiaru się z tym pogodzić i siedzieć cicho.
I tak właśnie powinno być. Ktoś tu zauważył, ze obrażając MO prezydent obraził wszystkich tych, w których imieniu ona stawiała swoje pytania.
I ja się właśnie tak czuję, jakbym była osobiście obrażona. Bardzo bym chciała, aby liczący się dziennikarze nie dali sprawie przyschnąć.
To także leży w ich zawodowym interesie, bo0 jeśli sprawa zostanie bez zbędnych komentarzy zakończona, to my jeszcze nie takie występy panów obu Kaczyńskich zobaczyć. A tego pewnie nie chcemy.
Errata! … jeszcze nie takie występy panów obu Kaczyńskich zobaczymy – przepraszam.
W pełni sie z z tobą zgadzam, Ralf.
Też uważam, ża prezydent powinien
przypieprzyć tej głupiej babie.
Pierwszą damą wywiadu telewizyjnego była „K…. z muszką” czyli red. Czajkowska przy której Olejnik jest jak dziecko w przedszkolu które potrafi tylko w kółko powtarzać jedno i to samo. Już samo to stwierdzenie powoduję że nie chce się czytać dalej. A co do Olejnik i Kaczyńskiego to warte jedno drugiego, niech się gryzą najlepiej na śmierć.
Jakobsky,
dwa słowa do Twojego wpisu: 2008-10-20 o godz. 02:18 .
Po pierwsze, w ważnych momentach historycznych nardrzędny jest kontekst wydarzeń. To konkretna sytuacja społeczno-polityczna stwarza :herosów” a nie „herosi” tworzą bieg zdarzeń. Jeśli zniewolony naród jest naładowany przez dziesięciolecia negatywną energią, a w danym momencie ciemiężyciel przeżywa kryzys, to ta zła dla ciemiężcy energia na pewno eksploduje. Jeśli ta eksplozja jest dodatkowo na rękę władcom różnych Wersali, to eksplozja ma szanse na szczęśliwy finał. Zwracam uwagę, że wiele takich eksplozji, kończy się tragicznie. Czyżby z braku odpowiedniego Męża Opatrznościowego?. W uzupełnieniu dodam, że w momencie , kiedy kontekst sytuacyjny dojrzewa, nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności, nowi przywódcy rodzą się jak grzyby po deszczu. Czy jesteś przekonany, że w sytuacji, gdyby liderem solidarności był np. niepozorny Borowczak, to sprawy potoczyłyby sięm inaczej niż pod przywództwem Wałęsy? Wyobraź sobie dzięki osobie Borowczaka inny bieg zdarzeń, niż ten , który się zdarzył. Dodatkowo zwracam uwagę na cud technik PR-owskich, jakim jest irytujący K.Marcinkiewicz.
W Twoim przykładzie z Piłsudskim, kontekst społeczno-polityczny polegał na tym, że wszyscy nasi ciemiężcy wzięli się za łby i wykończyli nawzajem. Bez tego prezentu od Losu Piłsudski ze swoją I Brygadą mógłby najwyżej pojechać do Wersalu na wycieczkę. Ghandi również był stworzony przez sytuację . Gdyby był 100razy bardziej charyzmatyczny a pojawił się sto lat wcześniej, prawdopodobnie byśmy o nim w ogóle nie słyszeli. Wszystko, co tworzyło kontekst społeczno-polityczny w czasie kiedy on działał, pracowało na jego korzyść, tworzyło jego wielkość. Oczywiście, gdyby się Ghandi w swoim czasie nie pojawił, Indie wyzwoliłby ktoś inny. Taka była sytoacja.
Jeśli chodzi o rodzenie się wielkich mitów ,w tym „wielkich ” postaci historycznych, to
wraz ze wzrostem odległości Czasu i Przestrzeni od danego fenomenu, tym większe jego nadęcie. Żydzi np. naród, który był najbardziej zainteresoweany prorokiem-zbawicielem, żyjąc blisko, razem z Chrystusem, nie dostrzegli w nim tego wyczekiwanego przez pokolenia. Pewien naród nad Wisłą, który utworzył swoją państwowość ok.1000 lat po Chrystusie, uznał go za swojego Boga, poświęcając swój całkiem zgrabny Panteonik.
W wariancie A fajne jest to, że pokazując innym na podwórku swoje „fajne koraliki” możemy poczuć się tymi nie od macochy. Ja należe niestety do tych osób, które nigdy nie będą się podpierać mitami swojego narodu. Żyję wyłącznie tym, żeby na szacunek zasłużyć własną pracą, bez oglądania się na „Misiaczki” i „Bałwanki”. W moim odczuciu, jest nawet wprost przeciwnie. Jeśli uda mnie się zrobić coś leprzego od innych, co budzi podziw u przedstawicieli innych nacji, to wspominki o tym, że ja jestem z kraju pochodzenia np.Wałęsy, byłoby plebejskim wtykaniem kwiatka do kożucha.
Ja dla wszystkich jestem Polakiem. Jedśli komuś to nic nie mówi, to jest mi to obojętne, robię swoje.
Pozdrawiam,Eddie
Pielnia1, Eddie
dziś są moje urodziny( żeby uniknąć pytania odpowiadam 🙂 jak zwykle 18-naste) więc
Pielni dziękuję za klasyków , absolut i pozdrowienia
Eddie czy złoty środek był pomiędzy „co nagle to po diable” i „kto się waha, ten przegrywa ” czy też omiędzy „nastawianiu drugiego policzka” i „jak dosyć, to dosyć”
Z ostatnich doniesień przez radio , usłyszałam rozmowę dwóch klasyków :
X :Ty i ja jesteśmy starymi pragmatykami, wyćwiczonymi w bojach z różnymi przeciwnikami i nie musimy z sobą rozmawiać aluzjami
Y: Czuję że czuję, ale musi to w mojej głowie trochę podejrzewać, żeby czegoś nie zepsuć pochopnym definiowaniem.
pozdrawiam jak zwykle serdecznie nietoperzyca
ps. może jednak zobaczę kiedyś ( o naiwności ) Was jak wykonujecie taniec na wyspie Hula-Gula (*-*)
Eddie,
jakkolwiek może to się wydawać groźne i wyczerpywać znamiona przestępstwa, to ja byłbym skłonny – z uwagi na właściwości grożącego – uznać tę groźbę za „usiłowanie nieudolne”.
Pozdro…
Chcę tu poprzeć Olka 51 (z dn.20.10.08 h: 6.32.). Powiedzenie „wart Pac pałaca, a pałac Paca” jest w tym przypadku najzupełniej adekwatne do pozycji (oczywiście w swych proporcjach) zajmowanych przez obie zwasnione persony.
Ale i do jednej i do drugiej osoby odnosi sie też bardzo trafnie powiedzenie, że ten „kto sieje wiatr to zbiera burzę”.
Pozdrawiam.
WODNIK53
Zgadzam się w końcu w pielnią1.
Potrzebny nam taki zespół złożony z autorytetów dziennikarskich jak Daniel Passent, Janina Paradowska, Jacek Żakowski. Warto by było utworzyć coś na kształt takiej medialnej rady mędrców tu u nas, która miałaby odwagę przeciwstawić się dyktatowi ciemnogrodu i narastającemu kaczyzmowi. Dodałbym jeszcze kilka znanych nazwisk jak Tomasz Wołek czy Tomasz Lis. Choć Lis ostatnio się kompromituje, bo występuje w TVPis. Brakuje w mediach zdrowego rozsądku, choćby takiego jaki prezentuje Jerzy Urban. Gdyby stworzyć takie gremium komentujące wydarzenia może niektórym otworzyłyby się oczy i wreszcie przegnalibyśmy tych darmozjadów od władzy. Potrzeba Polsce więcej otwartości na świat a mniej ksenofobii i zaściankowości. I tu widzę właśnie rolę takiego gremium, które swoim autorytetem mogłoby wiele zdziałać. Taki aktywny monitoring i reagowanie na bieżąco na barbarzyństwa byłoby z pozytywnym skutkiem dla wszystkich.
Pozdrawiam
Łukasz
Do „Nietoperzycy”: jeśli to prawda, że lat 18, to mój najgłębszy podziw za ten polot i intelekt godny osoby już bardzo dużo wiedzącej, więcej chocby ,niż ja. Składam więc uroczyste ŻYCZENIA zokazji 18tych urodzin, i niech tak zostanie.
Na wyspach Hula Gula niestety nie będę miał zaszczytu być oglądany, bo nie wierzę w ich istnienie, to tylko „Eddiemu” udaje się zawsze wyczarować coś z niczego, ale on artysta, ja nie…szkoda. Zazdroszczę „Eddiemu”
Jak zwykle, serdecznie…
Eddie,
przyzma, ze nie podzielam w pelni Twojej historiozofii, choc mi takze daleko do kultywoiwania mitow, jaki pokutuja w swiadomosci zbiorowej Polakow. Mysle, ze kwestie stosunku Jednostki do Historii mozna roztrzasac bez konca, czego nie mam zamiaru robic.
NIe podzielam rowniez Twojego tonu wypowiedzi, wedlug mnie z lekka zalatujacego zupelnie niepotrzebnym paternalizmem. Zarowno tej wypowiedzi, jak i poprzedniej. Sa rzeczy, ktorych nie musisz mi tlumaczyc, Eddie, mowic ich na glos, uciekac sie jednoczesnie do paraboli i metafor typu „cymbergaj”. Jak napisala wyzej „nietoperzyca”: „Ty i ja jesteśmy starymi pragmatykami, wyćwiczonymi w bojach z różnymi przeciwnikami i nie musimy z sobą rozmawiać aluzjami”. Dodam, ze nie musisz mi rowniez na glos udowadniac, ze Ziemia jest okragla, a czynisz to z uporem godnym lepszej sprawy.
No chyba, ze tym mowieniem na glos utwierdzasz w swoich przekonaniach samego siebie.
Pozdrawiam.
Lex,
klasyfikacji prawne użyłem wyłącznie w celu lepszego uchwycenia różnicy poszczególnych wybryków prezydenta. Jakoś nie potrafię odczuć mierzenia tą samą miarką „Małpy w czerwonym” i ” Ja panią wykończę”.
Pozdrawiam,Eddie
„Usiłowanie nieudolne” kupuję lekko
Droga Nietoperzyco,
buzi na urodziny, zdrówka i kretyńskiego farta/ zawsze i za nic/,
serdecznie życzy Eddie
P.S.Pozostałe drobiazgi po „Imprezie”, np. w środę.
[mniej poważnie] Ta wypowiedź, to był jeden z elementów tzw. ocieplania wizerunku prawieprezydenta.
[poważnie] Nie sądzę, żeby prawieprezydent był podchmielony. Ale jeżeli jest prawdą, to co powiedział (a wszystko wskazuje, że tak), to ja znajduję tylko dwa słowa na opisanie tego: WSTYD i ŻENADA.
Zgadzam się z Adamem Szostkiewiczem bez zastrzeżeń. Nie mieliśmy do czynienia ze zwykłą pyskówką dziennikarza z politykiem. Lech Kaczyński posłużył się groźbą karalną. Osoba Moniki Olejnik jest tu bez znaczenia, bo mógł to samo powiedzieć każdej innej osobie. Prezydent posłużył się zwrotem stosowanym przez przestępców. I nie istnieje dla niego żadne usprawiedliwienie. Może poza knajackim wychowaniem.
Niestety nie wiem o czym mowa. Nie słucham i nie oglądam i jestem wielce rad. Zachęcam wszystkich, wtedy Olejnik znajdzie sie tam gdzie powinna. Pamiętam jak nazywano ją kiedyś „wiedźma medialna”. Często zmieniano wiedźma na inne. O tym drugim partnerze w dialogu to nie warto silić się nawet na złośliowści. Ale naród wybrał!
Odkrywacie Ameryke ! Ze pani Olejnik to cham w spodnicy pisalem juz dwa lata temu. Walila impertynecjami kazdego delikwenta do czasu kiedy „poszla na kopanie z koniem”. Kon jej dowalil, ale raczej osiol, bo potem wyslal kwiatki. Glodny jestem na dalsza kopanine. Kabaret pod nazwa „Polska”.
Nie chodzi o to czy pani Olejnik jest dziennikarką i jaką. Prezydent obrażał i groził OBYWATELOWI swego państwa. Wyobraźmy sobie, że zrobiłby to publicznie ktoś inny posiadający władzę, np. policjant, wójt, urzędnik ZUSu czy Urzędu Skarbowego.
I wyobraźcie sobie Państwo, że czegoś takiego dopuściłby się ktoś z lewicy, np. prezydent Kwaśniewski. O, wtedy to dopiero by się działo! Żadnych usprawiedliwień! Bo teraz się mówi, cóż, no trochę się uniósł, był zmęczony, ale to też jej wina.
I jeszcze jedno ćwiczenie z wyobraźni: czasem myślę, co by się działo i co by mówiono gdyby prezydent Kwaśniewski i premier Miller byli braćmi.
Łukasz 17.33
Chciałeś być dowcipny, ale Cię to przerosło i wyszło jak zwykle.
Audycje Moniki Olejnik zaprzeczeniem obiektywizmu.
Warto przyjrzeć się nieco dokładniej dzisiejszym metodom pracy red. M. Olejnik, jej niebywałej agresywności i tendencyjności, i zastanowić się, jak wielki wpływ na te jej cechy mają wieloletnie doświadczenia zdobywane w dobie jaruzelszczyzny.
W „Naszym Dzienniku” 7 maja 2007 r. ukazało się podane w imieniu Moniki Olejnik sprostowanie radcy prawnego Roberta Sagana do mojego artykułu „Z Narodem czy z dworem” z 20 marca 2007 roku. Autor sprostowania głosi, że zamieszczone w moim artykule stwierdzenie: „Monikę Olejnik wciśnięto do radia w pierwszym okresie stanu wojennego na polecenie komisarza wojskowego. Za tą decyzją stał jej ojciec, pułkownik, szef ważnej jednostki wojskowej MSW”, są nieprawdziwe. Według R. Sagana, „Monika Olejnik została przyjęta do pracy w Polskim Radiu przez dyrektora programu III Andrzeja Turskiego i jego zastępcę Sławomira Zielińskiego”.
Autor sprostowania nie informuje, że podważane przeze mnie stwierdzenia nie są wytworem mojego pióra, lecz wyłącznie dosłownym zacytowaniem przeze mnie informacji podanej już ponad 3 lata temu w tygodniku „Wprost” przez Karola Śmiałowskiego (w numerze z 8 lutego 2004 r.). Sam Śmiałowski zaś cytuje zwierzenia na temat M. Olejnik podane w książce „gwiazdora” stanu wojennego Tadeusza Zakrzewskiego, wydanej w 2003 roku.
Nic mi nie wiadomo, by red. M. Olejnik czy p. R.Sagan wcześniej żądali od red. K. Śmiałowskiego i T. Zakrzewskiego sprostowania zacytowanej przeze mnie za nimi informacji ani czy uzyskali od nich takie sprostowanie.
Podane przez R. Sagana sprostowanie podważa stwierdzenie, że M. Olejnik wciśnięto do radia na polecenie komisarza wojskowego i akcentuje, iż została ona przyjęta do pracy w Polskim Radiu przez dyrektora Programu III A. Turskiego i jego zastępcę S. Zielińskiego. Sprostowanie p. Sagana nie odnosi się więc wyraźnie do całości informacji zacytowanej przeze mnie z „Wprost” i jej nie wyjaśnia w pełni. Ani radca prawny R. Sagan, ani sama M. Olejnik nie przysłali zaprzeczenia zacytowanej przeze mnie za „Wprost” informacji, że M. Olejnik przyjęto do radia „w pierwszym okresie stanu wojennego”. Ani radca prawny R. Sagan, ani sama M. Olejnik nie przysłali zaprzeczenia zacytowanej przeze mnie za „Wprost” informacji, że ojciec p. Olejnik był „pułkownikiem, szefem ważnej jednostki MSW”. Dlaczego zaprzeczenie akurat tej informacji mogło mieć szczególnie ważne znaczenie? Otóż pierwszy okres stanu wojennego był czasem niezwykle bezwzględnej weryfikacji kadr w mediach dokonywanej przez brutalnych i wielce czujnych funkcjonariuszy reżimu.
Weryfikacja ta była szczególnie ostra w odniesieniu do mediów elektronicznych: radia i telewizji. W takim czasie do pracy w tych mediach przyjmowano przede wszystkim ludzi bardzo zaufanych politycznie lub dzieci osób cieszących się szczególnym zaufaniem władzy. Stąd tak ważne jest pytanie o to, czy ojciec p. M. Olejnik był, czy też nie był „pułkownikiem, szefem ważnej jednostki MSW?” Jeśli był, to taki właśnie rodowód nie był bez znaczenia w czasie przyjmowania p. Olejnik do pracy. W czasie wywiadu udzielonego przez M. Olejnik dziennikarzowi Robertowi Mazurkowi z „Dziennika” (nr z 3-4 marca 2007 r.) red. Mazurek zapytał p. Olejnik o przyjęcie do pracy w radiowej „Trójce” w 1982 roku: „Nie doskwierało ci to trochę?”. Olejnik odpowiedziała: „Nie. Robiliśmy fantastyczne radio, puszczaliśmy świetną muzykę, było mnóstwo świetnych ludzi. I nie zajmowaliśmy się polityką”. Redaktor Mazurek niedługo potem znowu przycisnął p. Olejnik pytaniem: „I nigdy nie żałowałaś, że tam poszłaś?”. Olejnik odpowiedziała: „Był taki moment. Żałowałam, że nie wydawałam pism podziemnych, nie działałam w podziemiu, choć jak patrzę czasem na tych ludzi, którzy to robili, a teraz nie szanuje się ich i czasami oni się sami nie szanują, to mam wątpliwości. Może powinnam mieć wyrzuty sumienia, może to być obciach, ale myśmy się wtedy, w latach 80., bawili”.
Cóż, kto się bawił, ten się bawił. Niektórzy siedzieli wtedy w więzieniu za wydawanie podziemnych wydawnictw lub za ich rozpowszechnianie. Bardzo wielu dziennikarzy, naukowców czy w ogóle postaci jakiegoś formatu po prostu odrzucało jakąkolwiek propozycję wystąpienia w mediach elektronicznych, nie chcąc ich uwiarygodniać. Zdawano sobie dobrze sprawę z tego, że jakiekolwiek wystąpienie w tych mediach mogło być zmanipulowane przez dodanie tuż przed lub tuż po jadowicie reżimowego komentarza. Osobiście dwukrotnie odmówiłem w początkach 1982 r. wystąpienia w telewizji. Raz bezpośrednio zwrócono się do mnie o wystąpienie z mojej węgierskiej specjalności. Drugi raz po zażądaniu przeze mnie sprostowania kłamliwej informacji na mój temat, zwrócono się do mnie z sugestią, że sprostuje się ją, dając równocześnie szerszy obraz mojej działalności na temat popularyzacji historii i literatury węgierskiej. Za każdym razem odmawiałem i potem nie zwracano się do mnie o występowanie w mediach elektronicznych aż do roku 1989.
Warto dodać, że w książce T. Zakrzewskiego, za którą „Wprost” podało twierdzenie o okolicznościach wejścia M. Olejnik do radia w pierwszym okresie stanu wojennego, znajduje się twierdzenie: „Potem Monika funkcjonowała w gronie zaufanych dziennikarzy obsługujących konferencje prasowe Jerzego Urbana, bywało, że zadawała pytania podsuwane przez rzecznika rządu. Dawałem głowę, że teraz ‚Solidarność’ dobierze się sympatycznej dziewczynie do skóry” (cyt. za T. Zakrzewski, „Dziennik Telewizyjny”, Warszawa 2003, s. 336). Zapytajmy w tej sytuacji, czy T. Zakrzewski podał prawdę, pisząc o p. Olejnik jako o dziennikarce obsługującej konferencje J. Urbana? Jeśli jego twierdzenie byłoby prawdziwe, to twierdzenie p. Olejnik, że nie zajmowała się polityką w latach 80., byłoby – łagodnie mówiąc – nieścisłe.
W wywiadzie dla „Dziennika” (nr z 3-4 marca 2007 r.) Olejnik, pytana przez red. Mazurka: „Żałujesz czegoś, co zrobiłaś jako dziennikarka?”, odpowiedziała: „Tego, że wsiadłam do samochodu Urbana. Chyba w 1991 roku, z okazji 13 grudnia, zaprosiłam do studia Urbana i Michnika. Po rozmowie Urban zaproponował, że mnie podrzuci do Sejmu, i zgodziłam się, była strasznie mroźna zima. Wychodzimy z radia, a tam kamery telewizyjne, bo Piotr Semka i Jacek Kurski robili „Reflex”. No nic, wsiadłam do samochodu Urbana i pojechaliśmy, a Michnik uciekł. Dopiero potem wskoczył do samochodu Urbana, co zarejestrowały kamery. Przy okazji chciałam zdementować, że nie jechałam na żadne imieniny ani urodziny Aleksandra Kwaśniewskiego, tylko do pracy ( )”.
Z wywiadu M. Olejnik dla „Dziennika” z 3-4 marca 2007 r. wynika, że M. Olejnik przyjęto do pracy w radiu w 1982 r., a więc stało się to w okresie, gdy obowiązywały reguły stanu wojennego. Zapytajmy więc, czy rzeczywiście w tym czasie wystarczała do przyjęcia decyzja dyrektora Programu III A. Turskiego i jego zastępcy S. Zielińskiego, czy też potrzebna była do przyjęcia akceptująca decyzja komisarza wojennego w radiu? Być może taka właśnie akceptacja miała wówczas charakter konieczny! Warto byłoby w tej sprawie odwołać się do opinii eksperta z IPN. Warto dodać, że Olejnik, przyjęta do pracy w radiu po ukończeniu studiów zootechnicznych oraz podyplomowych studiów dziennikarskich, nie grzeszyła nadmiernie profesjonalizmem po przyjęciu pracy radiowej. Świadczy o tym podana w „Przeglądzie” w artykule J. Tańskiej „Przesłuchania Moniki Olejnik” informacja Andrzeja Turskiego, iż D. Passent skrzyczał Olejnik, że „źle zmontowała materiał. Płakała wówczas w moim gabinecie”.
Tendencyjność i jadowitość
Warto przyjrzeć się nieco dokładniej dzisiejszym metodom pracy red. M. Olejnik, jej niebywałej agresywności i tendencyjności, i zastanowić się, jak wielki wpływ na te jej cechy mają wieloletnie doświadczenia zdobywane w dobie jaruzelszczyzny. Ileż razy dało się zauważyć, że Olejnik prowadzi swoje audycje w ogromnie stronniczy sposób, preferując nierzetelne metody ataku zamiast uczciwej dyskusji, częstokroć odwołując się do jadowitych określeń czy niedopuszczalnych epitetów. Zapytajmy np. cóż wspólnego z prawdziwie rzetelnym, obiektywnym dziennikarstwem miało zachowanie M. Olejnik w rozmowie w Radiu Zet w dniu 22 października 2002 r. z posłanką Zytą Gilowską, wówczas jedną z czołowych postaci Platformy Obywatelskiej. Olejnik zadała Gilowskiej nader agresywne wartościujące pytanie-epitet: „Czy żałuje pani swojego żałosnego wystąpienia w Sejmie?”. Zaskoczona agresją Olejnik, Gilowska odpowiedziała: „Nie. Ja zadałam jedno pytanie. Jeśli pytanie może być żałosne, to nie wiem, jak mam to skomentować ( )” (cyt. za: „Wysłuchane”, w: „Trybuna”, 23 października 2002 r.).
Można podziwiać tupet, jakim Olejnik posługuje się wobec nielubianych przez nią osób, nie znając ograniczeń w rzucanych przez siebie epitetach. Według tekstu Z. Baranowskiego (polonijny „Głos Polski” z Kanady, 6 lutego 2007 r.), Olejnik posunęła się w jednej z audycji do nazwania Jana Kobylańskiego, przywódcy Polaków w Ameryce Południowej, „haniebną postacią”. Wiadomo, że przeciw Kobylańskiemu wysuwano w swoim czasie różne niegodziwe, niesprawdzone oskarżenia, które zostały odrzucone po odejściu L. Kieresa z IPN. Instytut ten umorzył pod nowym kierownictwem niemające żadnego uzasadnienia dowodowego śledztwo przeciwko Kobylańskiemu. Zapytajmy, jakim prawem M. Olejnik pozwoliła sobie na użycie tak nikczemnego określenia, nie mając żadnych dowodów przeciwko wielkiemu polskiemu patriocie, który tyle zrobił dla zjednoczenia Polaków w Ameryce Południowej. Kim jest p. Olejnik wobec niego?
Zaperzoną w swej agresji i jadowitości M. Olejnik cechuje wyraźny brak umiejętności słuchania opinii innych, zwłaszcza tych inaczej myślących, nagminne przerywanie ich wypowiedzi. Towarzyszy temu z jej strony wyraźne unikanie odpowiedzi na wszelkie zbyt niewygodne dla niej pytania stawiane przez rozmówców i natychmiastowe, manipulatorskie gorączkowe uciekanie od niewygodnych kwestii poprzez wrzucanie ni z gruszki, ni z pietruszki zupełnie innego tematu. Sposób prowadzenia dyskusji przez Olejnik dobrze scharakteryzowała dziennikarka lewicowego „Przeglądu” Joanna Tańska w numerze z 20 lipca 2003 r., pisząc: „Jedną z jej [Olejnik – J.R.N.] ulubionych książek jest ‚Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów’ Artura Schopenhauera. ‚Każdy dziennikarz powinien ją znać na pamięć’ – mówi. W książce wielki filozof prezentuje 38 sposobów prowadzenia dyskusji. Na przykład taki: ‚Sposób 8. Doprowadzić przeciwnika do złości; albowiem w złości nie jest on w stanie prawidłowo rozumować i dopilnować swoich korzyści. Sprowokować do złości można przez jawnie niesprawiedliwe traktowanie lub szykany i w ogóle przez bezczelne zachowanie się'”. Co prawda, to prawda – bezczelności w wykonaniu p. red. Olejnik nie da się nie zauważyć! Redaktor Tańska podkreślała, że Olejnik krytykują m.in. za to, że „w jej programach jest więcej kłótni niż głębokiej analizy”. Co to ma wspólnego z rzetelnością?! Jej styl prowadzenia audycji doprowadzał niejednokrotnie do oburzenia rozmówców, i to nie tylko z tak nie lubianej przezeń prawicy, ale nawet tak bliskich jej kręgów lewicowo-liberalnych. Według wspomnianego artykułu J. Tańskiej z „Przeglądu”, Olejnik przepraszała Adama Michnika za słowa, że potajemne nagrywanie rozmówców „to działanie w stylu esbeka”. Niejednokrotnie sama Olejnik zachowuje się z jakiś względów wobec nielubianych przez nią osób z agresywnością przekraczającą wszelkie miary. Niedawno np. goszczącego u niej w programie Józefa Oleksego potraktowała „przesłuchaniem” w stylu prokuratora z najgorszych czasów, bez przerwy brutalnie go atakując. Przypuszczalnie nie mogła mu darować tego, że w swych wypowiedziach na taśmach nagranych przez ekipę Gudzowatego potraktował ogromnie ostro Aleksandra Kwaśniewskiego.
Liczni politycy nie ukrywali krytycznego zdania o tendencyjnym stylu prowadzenia audycji przez M. Olejnik. Na przykład obecny marszałek Sejmu Ludwik Dorn powiedział już kilka lat temu: „Jeśli ktoś analizuje sposób prowadzenia rozmów przez Monikę Olejnik, to może zauważyć jej antypatię do niektórych ugrupowań czy polityków. Wcale tego nie ukrywa” (cyt. za: „Przegląd” z 20 listopada 2003 r.). Zdaniem wicepremiera Andrzeja Leppera, M. Olejnik „zionie nienawiścią do wszystkich, którzy mają inne poglądy niż ona. To brak etyki dziennikarskiej. Przed programem często stara się kokietować politycznie, robi się miła, aby zmylić przeciwnika i dokopać podczas programu” (tamże).
Były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Bolesław Sulik stwierdził: „Mam mieszane odczucia odnośnie do dziennikarstwa Moniki Olejnik. Dobrze, że taka osoba istnieje, ale czasami przybliża mi się granica, gdy wolałbym, żeby jej nie było. Prezentuje styl dziennikarstwa ofensywnego. Podczas rozmowy staje się antagonistą polityka” (tamże).
Szczególnie wymowna była ocena rozmów, a raczej „przesłuchań” Moniki Olejnik dana przez specjalistę w zakresie socjotechnik prof. Mirosława Karwata z Uniwersytetu Warszawskiego: „Monika Olejnik prezentuje popularną wśród części dziennikarzy manierę prokuratorską czy też inkwizytorską, informację podszytą agitacją oraz rozdzielaniem nagród i kar. Pojęcie czwartej władzy jest rozumiane najdosłowniej – jako władza. Choćby nad zapraszanymi gośćmi. A tak naprawdę wielkie osobistości, jeśli nie są faworytami gospodyni, występują w roli chłopców do bicia, co najmniej podejrzanych, że coś kręcą, że trzeba ich przycisnąć, 15 razy pytając o to samo. Pani redaktor nie ukrywa przy tym, że pogląd ma już z góry wyrobiony. I jedynym jej zadaniem jest zmuszenie gościa, by przyznał się do błędu albo zamilkł i rozłożył ręce. Jeśli gościowi nie odpowiada płaszczyzna rozmowy, względnie powtarza swoje stanowisko, którego pani Monika nie przyjmuje do wiadomości, reakcją na to jest jej bardzo charakterystyczne zachowanie, tzn. miny, objawy zniecierpliwienia. To sygnały dla odbiorców: wszystko jest oczywiste, tylko ktoś tu obraża naszą inteligencję ( ). Gość ma do wyboru albo się poddać, albo wdać się w bazarową przepychankę. Pani Monika uosabia żywiołową, ale wręcz programową tendencyjność ( ) zdaje się nie pamiętać, że poziom zaangażowania jest odwrotnie proporcjonalny do obiektywizmu. Monika Olejnik uznaje swój nastrój danego dnia, swoje wrażenia z wydarzeń za miarodajne, reprezentatywne społecznie, a własne oceny traktuje jako prawdę objawioną”.
Zaślepiona dążeniem do wymuszenia oczekiwanej przez nią „należytej” wypowiedzi, uparcie prze jak czołg, powtarzając te same pytania. Pamiętam, jak z siedem lat temu w czasie audycji o UE, w której uczestniczyłem razem z J. Łopuszańskim, A. Potockim i T. Iwińskim zadała nam wszystkim jedno i to samo pytanie: „Za czy przeciw Unii?”. Trzykrotnie odpowiedziałem na nie zgodnie z moim przekonaniem: „Bilans zysków i strat!” – nie chcąc zaakceptować automatyzmu odpowiedzi „tak” lub „nie”, który próbowała wymusić Olejnik.
Przykłady skrajnej stronniczości M. Olejnik można by długo mnożyć. Odsyłam w tym kontekście m.in. do świetnego znawcy problematyki mediów prof. Zbigniewa Żmigrodzkiego. W swej książce „Więcej cienia niż światła” (Wrocław 2004) prof. Żmigrodzki szereg razy wskazuje na konkretne audycje M. Olejnik jako przykłady sterowanej tendencyjności (zob. s. 171, 220, 262).
Tendencyjność M. Olejnik częstokroć wyraża się już przy doborze osób do prowadzonych przez nią audycji. Szczególnie wymowny pod tym względem był dokonany przez nią dobór gości do dyskusji o tak kontrowersyjnej sprawie, jak odpowiedzialność za zbrodnię w Jedwabnem. Olejnik wyraźnie chciała maksymalnie spopularyzować oszczercze poglądy czołowego polakożercy – Jana Tomasza Grossa. Prezentując go w swojej „Kropce nad i”, starannie „zadbała”, aby nie miał żadnego twardego przeciwnika znającego całą prawdę o wojennej historii Polaków i Żydów. Świadomie wybrała dla Grossa możliwie najbardziej ignoranckiego i potulnego uczestnika dyskusji – biblistę (!), przedstawiciela strony chrześcijańskiej i polskiej (!) ks. Michała Czajkowskiego. Już na długo przedtem ks. Michał Czajkowski był znany jako niezwykle stronniczy zwolennik stanowiska żydowskiego we wszystkich spornych sprawach między Żydami a Polakami i chrześcijanami. Już w 1989 r. gromko zapewniał na łamach znanego z antypolonizmu dziennika „The New York Times”: „Jeszcze bardziej będę zwalczał pozostałości polskiego i chrześcijańskiego antysemityzmu”. Znany katolicki naukowiec ks. prof. Zygmunt Zieliński na próżno próbował polemizować w 1991 r. w „Więzi” z nieprawdami na temat stosunków polsko-żydowskich uporczywie lansowanymi przez ks. Michała Czajkowskiego ze skrajnie filosemickiego punktu widzenia. 17 września 2000 r. ks. Czajkowski „popisał się” na łamach „Gazety Wyborczej” kłamliwym stwierdzeniem, iż żaden Polak nie zginął od żydowskiego antypolonizmu, podczas gdy miliony Żydów zginęły od antysemityzmu. W czasie polsko-żydowskiego panelu we Wrocławiu jesienią 2001 r. zwróciłem się do ks. Czajkowskiego z zapytaniem, jak mógł dopuścić się takiego kłamstwa. Poleciłem mu, by raczył wreszcie zapoznać się ze świadectwami na temat Polaków zamordowanych „dzięki” takim żydowskim komunistom jak Berman, Różański, Fejgin, Romkowski, Światło, Morel, Stefan Michnik, Gurowska, Wolińska etc., czy na temat wymordowania polskich mieszkańców wsi Koniuchy i Naliboki przez żydowskich partyzantów sowieckich etc. Ksiądz Michał Czajkowski, nie mając argumentów wobec podanych przeze mnie faktów, tchórzliwie uciekł z panelu. I takiego właśnie siewcę antypolonizmu przywołała p. Olejnik do dyskusji z J.T. Grossem jako „przedstawiciela” chrześcijan i Polaków.
Rzecz znamienna. Wkrótce po tej audycji ktoś zadzwonił do Moniki Olejnik do radia, krytykując ją za dość szczególny dobór polskiego partnera do dyskusji z J.T. Grossem. Zapytał Olejnik, dlaczego nie zaprosiła do takiej dyskusji np. J.R. Nowaka. Olejnik, wykręcając się, rzuciła jawne oszczerstwo, jakobym był kiedyś członkiem Rady Konsultacyjnej przy gen. Jaruzelskim, stąd jestem niewiarygodny. Dowiedziawszy się o tym oszczerstwie Olejnik, natychmiast zadzwoniłem do niej, zapytując, jak może rzucać takie bezpodstawne kalumnie, czy chce mieć rozprawę sądową. Zaskoczona bąkała, że powiedziała to tylko w prywatnej rozmowie. Przeżyła jednak cały dialog ogromnie nerwowo, bo kilkanaście minut potem, gdy wyszła poprowadzić audycję telewizyjną, jeszcze mocno było widać na jej twarzy ślady strasznej złości i zdenerwowania.
Ciekawe, że Olejnik, tak agresywna wobec ludzi o odmiennych poglądach, odznacza się umiejętnością gorączkowego przypochlebiania się niektórym „możnym” tego świata. Był czas, że wielokrotnie spotykała się z prezydentową J. Kwaśniewską, gdy ta była na samym piedestale. A teraz nagle zaczęła gorączkowo przypochlebiać się prezydentowej Marii Kaczyńskiej, oczywiście równocześnie starannie usiłując wpłynąć na jej oceny i ją „indoktrynować” w duchu liberalno-lewicowym. Tak jak się stało podczas osławionego spotkania grupy liberalnych i lewicowych feministek z prezydentową 8 marca 2007 roku. Jakże znamienna była wymowa tekstu M. Olejnik: „Mój ranking pierwszych dam”, opublikowanego w „Dzienniku” 12 kwietnia 2007 roku. Olejnik występuje teraz z maksymalnym przypochlebianem się M. Kaczyńskiej, wyraźnie akcentując, że ją preferuje (teraz!) w stosunku do J. Kwaśniewskiej.
Brak obiektywizmu, tendencyjność i stronniczość uważam za najgorsze cechy dziennikarstwa Moniki Olejnik, faktycznie całkowicie dyskredytujące jej audycje. Świadoma stronniczość przy prowadzeniu audycji jest, moim zdaniem, czymś równie niemoralnym i nieetycznym, jak stronnicze popieranie przez sędziego jednego z dwóch zawodników rywalizujących na korcie czy w ringu.
Poświęciłem tak dużo miejsca na pokazanie sylwetki M. Olejnik nie dlatego, że ona sama jakoś szczególnie zasługuje na osobny portret tego typu. Naszkicowanie obrazu jej postaw jest godne uwagi głównie ze względu na wyrażane przez nią tak dobitnie cechy składające się na typowe choroby współczesnych polskich mediów. Mediów, które pozbawione są obiektywizmu, które wciąż jątrzą, zamiast pokazywać realia i poszukiwać prawdziwych rozwiązań trudnych dylematów polskich. Jeśli M. Olejnik chce zapobiec coraz bardziej nasilającej się krytyce jej agresywnego, jątrzącego stylu audycji ze strony wielu polityków, dziennikarzy i dużego grona telewidzów, to powinna zabrać się do długiej i żmudnej pracy nad sobą. Za każdym razem, gdy będzie chciała wypowiedzieć pełne złości słowa, niech wstrzyma oddech i policzy do pięciu! Niech to robi bardzo cierpliwie. A z czasem być może uwolni się od pokładów przepełniającego ją jadu i zbliży do obiektywizmu, jaki powinien cechować prawdziwie dobrą dziennikarkę. Warto zaakcentować: jak się weszło w stateczne lata, to tym bardziej nie przystoją ciągłe wyskoki szokującego braku obiektywizmu
Monika Olejnik:”Rozliczasz tych, którzy rządzą, prawda? Zawsze jesteś w kontrze do nich! ”
Robert Mazurek: Dostrzegasz istnienie TPPR, czyli Towarzystwa Pisowsko-Prorządowych Redaktorów, jak nazwał to Tomasz Lis?
Monika Olejnik: Nie chcę ustawiać się w roli recenzentki dziennikarzy, bo nie jestem na emeryturze i nie piszemy moich wspomnień. Dostrzegam premiera Kaczyńskiego, który uważa, że rząd PiS-u nie podlega żadnej krytyce, a jeśli ktoś i tak go krytykuje, to się bardzo obrusza. Nie widzę dziennikarzy, którzy stali się propagandystami PiS-u, ale za to są dziennikarze, którzy mnie śmieszą. Tak jak Tomasz Lis zrobił kiedyś „fantastyczny” reportaż o Leszku Millerze, z którym chodził po Żyrardowie, to taki sam reportaż, tylko pisany, zrobił Michał Karnowski w DZIENNIKU. Wzruszył mnie opisem ciepła, które przechodzi z rąk premiera na szklankę. Nie wierzyłam, że coś takiego można napisać.
Ja w tym reportażu dostrzegłem sporo ironii i kpin.
Nie znam Michała Karnowskiego, ale nie sądzę, by tam była ironia. Te uwagi, że kot się zadomowił w nowym miejscu, więc po co wybory?
No właśnie, przecież to ironia! Karnowski robi sobie żarty, a ty bierzesz je serio?
Nie, nie, tam nie było ironii.
Jeśli tak, to ja się nie znam. Wróćmy do dziennikarzy reżimowych.
Tak bym ich nie nazwała, ale są dziennikarze, których sposób rozmowy z politykami świadczy o ich uwielbieniu dla nich. Oglądałam wywiad trójki dziennikarzy z prezydentem i miałam wrażenie, że Lech Kaczyński jest zażenowany poziomem zadawanych mu pytań. A po drugiej stronie są też tacy, którzy prezydenta i premiera krytykują za wszystko, co oni zrobią, bez względu na to, co by to było.
A gdzie ty się sytuujesz?
Chwalę premiera, że ewoluuje, zmienia zdanie w sprawie ewentualnego referendum w sprawie obwodnicy przez Rospudę, zmienia zdanie w sprawie natychmiastowego wejścia komisarza do Warszawy. Chwalę Jarosława Kaczyńskiego za to, że choć nie przyznaje się do błędów, to dostrzega krytykę i zmienia się pod jej wpływem. Nie dziwię się, że jednocześnie tej krytyki nie znosi, bo tak było z każdym premierem.
Za co mogłabyś pochwalić ten rząd?
Nie pochwalę za to, że jedziemy do Afganistanu, będąc jeszcze w Iraku, nie pochwalę za politykę zagraniczną, bo wolałam styl poprzednich ministrów.
Nie wiem, czy zauważyłaś, ale pytałem – za co mogłabyś pochwalić?
No właśnie się zastanawiam? Mogę pochwalić za to, że jednak ucywilizował Leppera i Giertycha, którzy co prawda co drugi dzień straszą, że wyjdą z koalicji, ale czuj respekt przed premierem. Chwalę też za to, że nie odpuszczamy Rosji, chcemy, by Unia Europejska zrozumiała, że to nie tylko nasze kłopoty w handlu z Rosją, ale i unijne kłopoty, że pokazujemy, iż jesteśmy ważnym państwem, że prezydent i premier walczą o bezpieczeństwo energetyczne.
Poniekąd to zasługi Anny Fotygi.
Nie sądzę, żeby to były jej zasługi.
Jeszcze coś dobrego?
Mogę pochwalić premiera za likwidację WSI.
To ciekawe, bo chyba najostrzej ze wszystkich dziennikarzy krytykujesz raport z likwidacji WSI.
Ja?! Chyba go nie przeczytałeś, bo to jest raport nie z likwidacji, a z weryfikacji. Mam go przy sobie niczym „Białą Księgę” ze sprawy Józefa Oleksego.
Raport można łatwo wykpić, bo zawiera błędy i wpadki, ale nie to jest jego istotą.
Nie nazwałabym tego tylko błędami czy wpadkami, skoro znaleźli się w nim urzędujący ambasadorowie. Czy prezydent i premier nie powinni być o tym uprzedzeni? Uniknęliby kłopotu, w jakim znaleźli się teraz. I ja nie wiem, co jest istotą tego raportu, do czego ma się on sprowadzać – czy ludzie tam wymienieni są przestępcami? Jeśli tak, to oczywiście powinni zostać wyrzuceni z armii, ale w tej sprawie jest mnóstwo pytań, na które Antoni Macierewicz nie chce odpowiedzieć.
Jest też sporo pytań, których nie zadajesz. Czytamy, że na początku lat 90. Bronisław Komorowski miał 280 tys. marek. Powinien albo to sprostować jako brednię, albo wytłumaczyć, jak tyle zaoszczędził i dlaczego WSI pomagały mu odzyskać te pieniądze z jakiegoś pseudobanku.
Zadałabym pytanie Antoniemu Macierewiczowi, dlaczego nie złożył w tej sprawie zawiadomienia do prokuratury, ale nie mogę, bo nie ma odwagi rozmawiać ze mną – ani w Radiu ZET, ani w telewizji, ani w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Nie miałam wcześniej okazji rozmawiać z marszałkiem Komorowskim na ten temat.
W ostatni czwartek w radiu miałaś okazję, ale nie pytałaś. To nie jest interesujący temat?
Ja mam 8 minut na poranną rozmowę, nie zdążę zapytać o wszystko, co chcę. Zadzwoń do mojego prezesa i przekonaj go, to spytam o wszystko.
Z ostatnim szefem WSI Markiem Dukaczewskim rozmawiałaś jak z ekspertem. Spijaliście sobie z dzióbków.
Wcześniej wypytywałam go o wiele innych rzeczy i na pewno nie było to spijanie sobie z dzióbków. Ciekawa jestem, na ile lat więzienia pójdzie gen. Dukaczewski? O handlu bronią czy mafii paliwowej i udziale w tym WSI rozmawiałam sto razy, kiedy pojawiały się pierwsze artykuły prasowe. Raport został skrytykowany nawet przez gen. Rusaka, wieloletniego szefa WSI, który tym samym nie okazał wdzięczności Antoniemu Macierewiczowi za to, że ten go w nim nie umieścił.
Czy Kaczyński, przy całym swym przewrażliwieniu nie ma jednak trochę racji, mówiąc, że dziennikarze krytykują go ostrzej niż kogokolwiek? Nie czekano na jego błędy, tylko zawczasu uznano, że to zły rząd.
Był zawód dziennikarzy, że nie ma koalicji PO-PiS-u, ale myślę, że gdyby nawet do takiej koalicji doszło, to taki rząd nie miałby dużo lepiej niż rząd Kaczyńskiego. Poza tym premier jest sam sobie tochę winien, bo nie można dzielić dziennikarzy. To nie jest normalne, że premier udziela wywiadu „Rzeczpospolitej” – rozmawia z tobą i ty możesz sobie z niego żartować – a ze mną i Agnieszką Kublik nie chce rozmawiać.
Wybacz, ale ze mną też wielu polityków nie chce rozmawiać. Obraził się Donald Tusk, obrazili się inni. To normalne.
Ale Jarosław Kaczyński jest premierem i do jednej telewizji chodzi, do innej nie – po co tak antagonizować dziennikarzy? Oni i tak się między sobą nienawidzą, spełniając życzenia polityków. Ostatnio po raz pierwszy głos zabrała Pierwsza Dama, która poparła ekologów. I nikt tego tematu nie podchwycił z zawiści, bo udzieliła wywiadu właśnie „Gazecie Wyborczej”.
Wielu dziennikarzy popadło w antypisowską histerię, przez co ich krytyka staje się niewiarygodna, bo obwiniają rząd o całe zło świata.
Nie można jednocześnie mówić, że się bardzo szanowało Jana Nowaka-Jeziorańskiego, a potem brać do rządu Leppera, przed którym Nowak-Jeziorański tak przestrzegał. Jak SLD zrobiło go wicemarszałkiem Sejmu, to też ich za to krytykowaliśmy.
Zmieńmy temat. Najpierw skończyłaś zootechnikę. Znasz się jeszcze na zwierzętach?
Tak, dlatego tak dobrze rozumiem to, co się dzieje w świecie polityki. Po zootechnice skończyłam dziennikarstwo i byłam na praktyce w redakcji rolnej. Zawsze jednak marzyłam o radiowej „Trójce” i zrobiłam reportaż, który się tam ukazał. Zaraz potem poszłam do „Trójki”.
W 1982 roku. Nie doskwierało ci to trochę?
Nie. Robiliśmy fantastyczne radio, puszczaliśmy świetną muzykę, było mnóstwo świetnych ludzi. I nie zajmowaliśmy się polityką. Choć nawet muzyki czasem zabraniano puszczać. Przez miesiąc Urban zakazywał puszczania muzyki francuskiej w ramach zemsty na Francuzach za to, że gen. Jaruzelskiego wpuszczono do Pałacu Elizejskiego od kuchni. Obrażał się na Amerykanów, ale wtedy koledzy tłumaczyli, że to nie amerykańskie, tylko angielskie piosenki. W „Trójce” występowałam w „Nie tylko dla orłów”, kabarecie stworzonym przez Grzegorza Wasowskiego (mojego męża), Wojciecha Manna, Jana Chojnackiego, Alicję Resich-Modlińską, Beatę Michniewicz.
Twoim głównym zajęciem było robienie reportaży, w których nie mogłaś powiedzieć prawdy.
Może i byłam wtedy infantylna, ale kręciło mnie co innego. Robiłam reportaże o zespołach muzycznych, jeździłam z nimi w trasy koncertowe, robiłam reportaże interwencyjne, społeczne. Możesz mnie obejrzeć w jednej z kronik filmowych, jak walczyłam o skup butelek. Prawdy o polityce, o tym co się dzieje w kraju, rzeczywiście nie mogłam powiedzieć. W 1988 roku zrobiłam wywiad z Jerzym Urbanem, którego nie puszczono, bo prezes powiedział, że to rozmowa jak z Wolnej Europy. Wcześniej, jak nam kazano pójść na konferencję Urbana, to puściliśmy ją od tyłu i już nas więcej nie wysyłano. Zaczęłam na nie chodzić w 1987 roku, kiedy po konferencji dla dziennikarzy zachodnich Urban tłumaczył dziennikarzom polskim, co można puścić, a czego nie. I spytałam, czy skoro jestem z „Trójki”, młodzieżowego radia, „którego nikt nie słucha”, to mogę puszczać wszystko, a on się zgodził.
Internetowe encyklopedie huczą od plotek, komuż to nie zawdzięczasz pracy w radiu…
To słabe te encyklopedie – gdybyś mnie wtedy zobaczył w wiśniowych butach za kolana, z warkoczem do kolan i z determinacją na twarzy, błyskiem w oku reportera, tobyś wiedział, że żadna protekcja nie była mi potrzebna.
I nigdy nie żałowałaś, że tam poszłaś?
Był taki moment. Żałowałam, że nie wydawałam pism podziemnych, nie działałam w podziemiu, choć jak patrzę czasem na tych ludzi, którzy to robili, a teraz nie szanuje się ich i czasem oni się sami nie szanują, to mam wątpliwości. Może powinnam mieć wyrzuty sumienia, może to był obciach, ale myśmy się wtedy, w latach 80., bawili. Byłam w innym momencie swojego życia, ale działałam według zasady: „Jak nie wiesz jak się zachować, to zachowaj się przyzwoicie”. Kiedy nastała już wolna Polska, Janina Jankowska, legenda radiowego reportażu, działaczka „Solidarności”, zaproponowała mi pracę w redakcji reportażu, i to było dla mnie największe wyróżnienie, a nie późniejsze nagrody.
Próbowano cię kiedykolwiek zwerbować?
Nigdy. Próbowano mnie wyrzucić z „Trójki”, ale zaraz potem jak mnie wyrzucono, przyjęto mnie na nowo, więc to żadna martyrologia.
Żałujesz czegoś, co zrobiłaś jako dziennikarka?
Tego, że wsiadłam do samochodu Urbana. Chyba w 1991 roku, z okazji 13 grudnia, zaprosiłam do studia Urbana i Michnika. Po rozmowie Urban zaproponował, że mnie podrzuci do Sejmu, i zgodziłam się, była strasznie mroźna zima. Wychodzimy z radia, a tam kamery telewizyjne, bo Piotr Semka i Jacek Kurski robili „Reflex”. No nic, wsiadłam do samochodu Urbana i pojechaliśmy, a Michnik uciekł. Dopiero potem wskoczył do samochodu Urbana, co zarejestrowały kamery. Przy okazji chciałam zdementować, że nie jechałam na żadne imieniny ani urodziny Aleksandra Kwaśniewskiego, tylko do pracy, i ostrzegam, że jeżeli ktoś jeszcze raz powtórzy tę plotkę, to podam go do sądu.
Jesteś za lustracją dziennikarzy?
Wszystkich, więc dziennikarzy również.
W 1992 roku miałaś chyba inny pogląd.
Byłam krytyczna wobec Antoniego Macierewicza.
Krytyczna? To delikatne określenie?
I ja byam tym tsunami, które zmyło Antoniego Macierewicza i rząd Jana Olszewskiego? Tak świetnie to pamiętasz?
Dziękuję, pamięć mam nie najgorszą. Jan Rokita też był wtedy przeciw lustracji, ale on przyznaje, że zmienił zdanie.
Nie byłam przeciwniczką lustracji, ale tego, co zrobił Macierewicz, który umieścił na liście prof. Chrzanowskiego, który potem pokazywał na Szucha cele, w których siedział i w których go torturowano. Gdybym zrobiła coś takiego, co zrobił Macierewicz, to miałabym potem złe sny. Pamiętam noc teczek, kiedy wszyscy biegali podekscytowani, rozemocjonowani, kiedy Wałęsa zamknął Sejm i nie można było do niego wejść.
To była histeria, której dziennikarze ulegli.
To prawda, to była histeria, bo nikt nie wiedział co się dzieje.
Ale na wszelki wypadek każdy wypowiedział wojnę Macierewiczowi.
To nie tak. Kiedy pod koniec 1995 roku Andrzej Milczanowski ogłosił z trybuny sejmowej, że Józef Oleksy był agentem, to dziennikarze też nie analizowali tego na chłodno, tylko rozszarpywali premiera Oleksego na strzępy. I to było tak samo złe jak w 1992 roku?
Tak.
Mnie wtedy nie przyszło do głowy, że minister może takie rzeczy ogłaszać z trybuny sejmowej bez dowodów!
Zobacz jak różna reakcja: w 1992 roku minister coś ogłasza i ty jesteś nader krytyczna. Trzy lata później inny minister coś ogłasza i wierzysz mu na słowo.
To zupełnie inna historia. Nie wiem co byłoby, gdyby Macierewicz ogłosił te nazwiska z trybuny sejmowej.
Oskarżylibyście go jeszcze głośniej, że rzuca kalumnie?
Ale skąd wiesz?! Ja nie wiem, co by się wtedy działo, nie wiem, jaka byłaby reakcja.
Nie żałujesz, że uległaś wtedy antylustracyjnej fobii?
Ale przypomnij sobie, co się wtedy działo: na liście umieszczono nazwisko Grażyny Staniszewskiej. Jak ona musiała się czuć, jaka to dla niej była krzywda, musiała potem w wolnej Polsce przez lata odzyskiwać dobre imię.
I trzeba było o tym mówić, ale o prawdziwych agentach również, a wy zakrzyczeliście to wtedy.
Teraz okazuje się, że można tę sprawę załatwić w mniej więcej cywilizowany sposób: mamy Instytut Pamięci Narodowej, sąd lustracyjny, jakoś to się toczy.
Wtedy nie można tego było zrobić, bo sejmowa większość wsparta przez media była temu przeciwna.
Może błąd polegał na tym, że trzeba było zrobić jak w NRD i w 1990 roku otworzyć wszystko. Może byłoby parę trupów, samobójstw, rozwodów, awantur?
O czym ty mówisz? Jakie trupy? Jakie samobójstwa?
Nie wiem, jak by było. Teraz jesteśmy mądrzejsi o te kilkanaście lat.
Ale żadnych wniosków nie wyciągasz.
Mam przepraszać Antoniego Macierewicza? Robiłam wtedy wywiady także z nim, zawsze prosiłam o opinię dwie strony. I zawsze ze wszystkimi rozmawiałam ostro.
Z Komorowskim prześcigałaś się w duserach.
Ty masz jakąś obsesję na punkcie Komorowskiego? Też jesteś dziennikarzem i nie wiesz, że zawsze trudne pytania zadaje się rządzącym, a nie tym, którzy są w opozycji?
Nie wiem. Wiem, że trudne pytania zadaje się każdemu.
Może spójrz krytycznie na swoje wywiady.
Chętnie pobiorę lekcję. Jakieś konkretne uwagi?
Jak SLD rządził, to zadawałam im trudne pytania, a teraz mam je zadawać Wojciechowi Olejniczakowi? Przypominam mu, co robił jego rząd, ale jaki sens ma teraz rozliczanie go? Rozliczasz tych, którzy rządzą, prawda? Zawsze jesteś w kontrze do nich!
Moim zawodem nie jest bycie opozycjonistą, tylko dziennikarzem.
To sobie poczytaj, jak „Wahington Post” krytykuje Busha i tarczę antyrakietową. Mają go wychwalać?
Nie o to chodzi! Gazety brytyjskie z równą mocą tropią skandale ministrów Blaira, jak i ministrów gabinetu cieni.
To jeśli takie się u nas pojawiają, to też się nimi zajmuję.
Gronkiewicz-Waltz powołała do rady Tramwajów Warszawskich Struzika, a basenów – posła Halickiego z PO.
To nie wiedziałam, że został teraz kąpielowym [śmiech]. Ale ja pracuję w ogólnopolskim radiu i ogólnopolskiej telewizji, nie będę się zajmowała kąpielowymi. Bardziej mnie interesuje, jakie kwalifikacje ma jakiś minister.
Premiera Marcinkiewicza dopytywałaś o kwalifikacje szefa Nafty Polskiej, to może spytałabyś o kwalifikacje Struzika.
Może kiedyś jeździł tramwajami? [śmiech] Tylko dlaczego mam się zajmować jakimiś lokalnymi sprawami?
Bo pokazują hipokryzję opozycji, która krytykowała PiS, a teraz robi to samo, co oni.
Dobrze, zrobię to dla ciebie i spytam o to przy okazji. Ale pamiętaj, że ja w komentarzach w „Gazecie Wyborczej” krytykuję też nijakość opozycji, bo dla mnie szef klubu Platformy Obywatelskiej jest równie niewiarygodny co pani minister spraw zagranicznych. Ale nie zmusisz mnie do zaatakowania Waldemara Pawlaka!
Ani Krzysztofa Filipka z Samoobrony, znam twoje sympatie.
A tak, Krzysztof Filipek zawsze może liczyć na niedzielne śniadanie w Radiu ZET.
Wychodzi z ciebie twarz zootechnika sprzyjającego ludowcom.
Nie rozszyfrowałeś mnie, bo ja – jako zootechnik – mam słabość do kaczek
http://tiny.pl/swf2
Wiam Państwa!!!
Pan Adam Redaktor Szostkiewicz, jak zwykla e strzela w dziesiątke, z uwagami, spostrzeżeniami i konkluzją. O Prezydencie właciwie trudno już rozmawiać. TU nic madrego nas raczej nie spotka…., ale Pani Olejnik…!?
No własnie, czy powinna przyjmować kwiaty, przeprosiny…??? Każdy z nas ma pewnie już własne i wyrobione zdanie. Szkoda… W moim przekonaniu coraz mniej ludzi zatrzymuje swój „kręgosłup”.
Serdecznie pozdrawiam Pana Adama Szostkiewicza!!!
@Jean Paul
A jednak zareagowałeś. I to jak zawsze. 😉
Pozdrawiam
Łukasz
leon – czy uważasz, że właśnie teraz jest pora i miejsce na takie wynurzenia?
Jeśli nawet wszystko, co tu ujawniasz z wielką pracowitością i zaangażowaniem osobistym jest prawdą, to dlaczego dopiero dziś???
Mnie to pachnie nieładnie. Trzeba było być takim dociekliwym i odważnym już dawno temu i nie na tych łamach i nie przy takiej okazji.
Do omawianego incydentu nijak się mają te wszystkie informacje.
Nie o drodze do kariery MO tu się dyskutuje.
A dziennikarstwo tej właśnie pani od dawna mi nie odpowiada. Zgoda, że ona się może nie podobać, ale pan prezydent nie musiał się na wywiad zgadzać a skoro już się zgodził, powinien się zachowywać jak prezydent,
Znamienne.
Dyskusja o obraźliwym zachowaniu Prezydenta wobec Moniki Olejnik (fakt, który sam potwierdził przepraszając. Inna sprawa, że w komentarzu do przeprosin ponownie, „z lekka” M.O. obraził ) zamienia się w sąd i osąd jej warsztatu dziennikarskiego. Coś mi to przypomina, np. to: „najlepszą obroną jest atak”. Wychodzi na to: ona sobie sama winna bo z nim gadać nie powinna, – jak w pewnym potocznym porzekadle.
A ja się pytam: co ma piernik do wiatraka. Czy mam powtórzyć swoje dwa pytania retoryczne z wcześniejszego wpisu ?
PS. Też nie jestem wielbicielem stylu dziennikarskiego Pani Olejnik – ale to nie ma nic do rzeczy: obraza jest obrazą, groźba groźbą a pomówienie – pomówieniem ( nawet wówczas gdy kwalifikuję to jako usiłowanie nieudolne).
Nie wiem kto to jest Pan „leon”. Ale jest pewne, że jest ekspertem od grzebania w śmietnikach. Czy tam nie cuchnie proszę leona? Tymczasem Pan Lula prezydent Brazylii powiedział niedawno, że świat stał się ofiarą burdelu, jako zafundowal sobie system bankowy USA. Pan leon jest także tego systemu ofiarą, ale woli grzebać w smietnikach. Narazie znalazł tam na wierzchu niejaką Monike i Gnoma z Żoliborza.
Tyle jadu wylanego na Monike Olejnik, i tylko za to, ze w rozmowach z politykami nie przejawia unizonosci, ktorej spodziewaja sie i oni sami, i ci, ktorzy uwazaja, ze „jatrzy”…
Olejnik bywa obcesowa, przerywa i nie wysluchuje w pokorze gadania na okraglo, jak wielu innych dziennikarzy.
Ot, typowie wschodnioeuropejskie przyzwyczajenie do tego, ze do wladzy -trzeba koniecznie na kolanach.
A może to my obywatele polscy winniśmy przeprosić Młodszego Bliźniaka za to co on wyczynia jako Prezydent RP, uwłaczając godności tego urzędu. Już dawno temu uczynił to red. Passent w satyrycznym artykule zamieszczonym na swym blogu. Teraz znów LK popisał się wyjątkową niegrzecznością (wiem, że to stanowczo zbyt łagodne określenie tego zachowania, ale sądzę, że przytrafi mu się coś gorszego – wydaje mi się ,że jest w amoku „sukcesu” brukselskiego) i znów trze baby go za to przeprosić.
Inna sprawa to ocena dziennikarstwa p. MO. W tej sprawie podzielam pogląd wyrażony przez Jean Paul’a (2008-10-19, 21:23).
Ale o co tyle krzyku? PiS i bracia Kaczyńscy obiecywali wiele IIRC, m.in.: 2 tys km autostrad, 2 mln mieszkań, tunele, mosty, rurociągi, lotniska, itd. Teraz prezydent Kaczyński obiecał, że wykończy p.Olejnik. Kolejna PiSowska obiecanka-cacanka. I niby co, Stasiak ze Szczygłem zrzucą z dachu Kamińskiego na idącą ulicą Olejnik?
Ja nie jestem fanem Moniki Olejnik ale od czlowieka ktory piastuje najwyzsza funkcje w panstwie polskim ,w zasadzie reprezentuje caly narod,nalezaloby oczekiwac chociazby minimum dobrego wychowania.
Ale Kaczynscy palac kukle Walesy pokazali na co ich stac juz dawno temu.,to ludzie malego formatu i szkoda piora zeby o nich pisac.
A ja dziękuję „leonowi” za kopię tego wywiadu. Jestem niezwykle oburzona gangsterskimi odzywkami wobec Olejnik, ale zastanawiało mnie dlaczego dziennikarka popłakała się. Nie mieściło mi się w głowie, że twarda kobieta zapędzająca w kozi róg swoich rozmówców, zamiast pogonić ostro brutala, tłumaczy się jemu, że na początku lat 90. brała w obronę Jarosława Kaczyńskiego przed atakami Wałęsy! Potem płacze. Wywiad umieszczony przez „leona” umacnia moje odczucia, że Pani Olejnik jest pod wrażeniem Kaczyńskich. A szczególnie żartobliwa(?) końcówka: „mam słabość do kaczek”. Stąd może ta niezrozumiała reakcja?
Nie bardzo rozumiem dlaczego Jerzy Robert Nowak aka „Leon” przedrukowuje wywiad bardzo tandetnego pismaka Roberta Mazurka z Dziennika z Moniką Olejnik. Jeszcze raz powtórzę, że tabloidowy styl MO jest kompromitacją wydziału dziennikarstwa UW, który dał jej dyplom, oraz wszystkich tych redaktorów, którzy od 1982 roku byli jej przełożonymi w Trójce i TV, bo powinni ją nauczyć rzemiosła.
Z wywiadu wynika zresztą jedna ciekawa cecha MO – jest bardzo cwana, ale nie jest mądra.
Natomiast zachowanie LK to zupełnie inna sprawa i chociaz nieraz się nie zgadzam ze Stefanem Bratkowskim, tym razem podzielam jego pogląd. Pan Prezydent powinien natychmiast zrezygnować ze stanowiska. Nie spełnia podstawowych wymagań, jakich oczekujemy wobec osoby pełniącej ten urząd, a grożby karalne to sprawa dla prokuratora.
QAlex:” Kaczynscy palac kukle Walesy ”
Nie Kaczynscy lecz TW.To juz wiemy.
„leon”- napol w piecu bo zimno. Ile żółci wylane.
Zgadzam sie z gospodarzem blogu, że ta sprawa nie może umrzeć pokryta różami i liścikiem.
Trep zawsze będzie trepem i niezależnie od miejsca urodzenia powinien mieć w dowodzie osobistym „wbite” cepy jako oznaka stanu umysłowego. Tak mawiał mój stryj o tego typu ludziach i nie dot. to urodzonych na wsi.
Jako mieszkaniec Żoliborza nie życzę sobie by pisać o tych dwóch -inteligenci żoliborscy, bo ci panowie reprezentują „inne wartości”.
To że jeden jest niestety Prezydentem to wina tych „innych” co go wybrali.
@spin doctor.”Czy tam nie cuchnie proszę leona?”
Cuchnie ale ile ciekawych rzeczy mozna znaleźć.O tym wiedzą archeolodzy „grzebiąc” w sredniowiecznych kloakach.
@Nella.Każda pora jest dobra aby pogłębić swoją wiedzę.
„to dlaczego dopiero dziś???”
Wczoraj i przedwczoraj też i tak przez ostatnie 3 lata.
Domagajmy się wszyscy wszczęcia postępowania sądowego z urzędu przez Prokuratora Generalnego w sprawie gróźb karalnych.
Panie Redaktorze,
Popieram w całej rozciągłości Pana opinię w przedmiotowej sprawie. Chamstwo i prostactwo aktualnego prezydenta poraża! A ponoć LK i jego braciszek nie są wychowani na podwórku. Zaiste, zapewne budka z piwem ich wychowywała. Prezydent – pierwsza osoba w państwie, osobnik dorosły, dojrzały wykształcony mężczyzna , ojciec rodziny….używa publicznie języka, który przystoi prostakom i wyrzutkom społeczeństwa. Tego nie da się zapomnieć i temu nie można pobłażać. Niestety wciąż istnieje grupa gawiedzi zachwycona tym panem. Ale tłumaczy to stara prawda , że małe g…łatwo przylega do dużego g…!