Ostrożnie z Saakaszwilim

Nie spodziewam się wiele po Radzie Europejskiej na temat kryzysu gruzińskiego. W niedzielę wieczorem, kiedy piszę te słowa, mnożą się doniesienia o łagodzeniu wspólnego stanowiska Unii. Nic dziwnego. Francja, Hiszpania, Włochy nigdy nie widziały Armii Czerwonej w takiej masie i sile, jak nasza część Europy.

Dla nich symbolem zagrożenia, jeśli już, mogą być Niemcy, nie Rosjanie. A we Francji nie przepadła pamięć o radzieckim froncie wschodnim, gdzie rozstrzygnęły się prawdopodobnie losy wojny z Hitlerem (Norman Davies przypomniał teraz o tym w swej najnowszej książce, ciekawe, jak go potraktuje polski czytelnik, przyzwyczajony do nieco innej interpretacji wydarzeń II wojny). A współczesne Niemcy kojarzą im się z dzianymi turystami, a nie z potencjalnym agresorem.

Nie będzie ostrego języka, sankcji, pogróżek, a nawet morałów. I może dobrze. Niech szczyt zajmie się konkretną ofertą pod adresem Gruzji – ale niekoniecznie pod adresem samej tylko ekipy Saakaszwilego. Szefowie rządów unijnych wiedzą oczywiście dużo więcej niż my obserwatorzy i konsumenci polityki o tym, co naprawdę działo się w krytycznym czasie ,,wojny pięciodniowej”.

Dzięki informacjom wywiadów mają lepsze rozeznanie, kto kogo i jak sprowokował i jakie były tego tragiczne skutki. Obawiam się, że rząd Saakaszwilego może przedstawiać się w świetle tych tajnych informacji gorzej niż w oficjalnej propagandzie gruzińskiej i w wyobrażeniach naszego prezydenta. Mam wrażenie, że poparcie polityczne dla Saakaszwilego topnieje na Zachodzie z dnia na dzień. Raport OBWE to kolejny tego sygnał.

Polska polityka nie powinna tak silnie wiązać się z jedną konkretną opcją gruzińską, lecz z samą sprawą gruzińską jako testem na kierunek obecnej polityki Rosji wobec Zachodu. Dlatego dobrze by było, gdyby prezydent Kaczyński poprzestał na ustaleniach z Premierem Tuskiem i kanclerz Merkel na temat wspólnego stanowiska Unii wobec kryzysu gruzińskiego.

No i gdyby podpisał wreszcie traktat lizboński, bo miał on dać Unii instrumenty, które będą jej potrzebne na wypadek nowego kryzysu typu gruzińskiego. 
  

XXX

Do poprzedniego blogu o św. Pawle, Nyczu i Wałęsie – ,,Łukasz”, chciałem odpowiedzieć, ale w istocie nie ma sensu, bo Pan sobie przecież na wszystkie pytania do mnie sam odpowiedział, Pan już wie i wie lepiej, więc szkoda czasu.