Odzyskana poczta

Niezwykłe i wzruszające zdarzenie: na niemiecką aukcję niemiecki kolekcjoner wystawił pocztę powstańczej Warszawy. Kolekcja o wielkiej wartości historycznej i emocjonalnej została kupiona do zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego. Po ponad 60 latach poczta wraca do Warszawy.

Podobno rząd niemiecki pomógł tak wszystkim pokierować, by dla polskiego licytanta nie było alternatywy, a nawet zaoferował gotowość zapłacenia za kolekcję za stronę polską. Ta wiadomość jednak pokazała się w polskich mediach tylko raz; potem dowiedzieliśmy się, że za kolekcję zapłaciły polskie giganty biznesu. Może wolałbym, by zapłacili Niemcy – to by przypieczętowało ten gest dobrej woli ze strony niemieckiej, jakim był oferta pomocy Warszawie w odzyskaniu z prywatnych rąk cennej polskiej pamiątki narodowej. Niemcy pokazali klasę.

Ciekawe, że w tym samym czasie, kiedy rozstrzygały się losy powstańczej poczty, media podały wiadomość o innej aukcji – tym razem poczty z wojennego getta łódzkiego. Nie wiem, jaka jest wartość tego zbioru – może i mniejsza niż kolekcji poczty powstańczej, ponoć w 20 proc. dyskusyjnej jeśli chodzi o autentyczność – ale zdziwiłem się, że władze Łodzi od razu dały do zrozumienia, że nie są zainteresowane zdobyciem tej kolekcji z getta.

Dlaczego? Nawet jeśli byłaby autentyczna jedynie w kilkunastu czy wręcz kilku procentach, także ona jest naszą cenną pamiątką narodową, której zbadanie należałoby powierzyć naszym historykom, zwłaszcza z Żydowskiego Instytutu Historycznego. Takie pamiątki po polskich Żydach są częścią naszego dziedzictwa kulturowego i naszej historycznej pamięci.Bardzo bym chciał się dowiedzieć szczegółów tej sprawy: tła i motywów tego desinteressmant władz Łodzi.

Wracając do poczty powstańczej: czy nie czas wrócić do sprawy tak zwanej berlinki? Ta bezcenna dla Niemców kolekcja manuskryptów od dawna jest zakładnikiem jakiejś gry politycznej, takiej czy innej wersji naszej polityki historycznej. Trafiła w nasze ręce jako łup wojenny, który uznano u nas za słusznie nam należny, a i tak nie kompensujący straszliwych strat kultury polskiej spowodowanych przez hitlerowskie Niemcy. To wszystko prawda, ale jesteśmy dziś z Niemcami we wspólnej Europie. Dojście z Berlinem do ładu w sprawie berlinki – czyli zwrot kolekcji, która ma dla Niemców takie znaczenie, jak dla nas miałaby kolekcja z autografami Mickiewicza i Szopena – byłby aktem historycznym, na miarę idei europejskiej, wspaniałym polskim wkładem do pojednania między narodami, które utrudniłoby życie niemieckim rewizjonistom historycznym. To pokolenie polityków chyba już nie zdąży – odwilż Tuska tak daleko nie sięgnie – ale następne – być może.

PS. Polska Holenderka, Adams, Pielnia1, Artur, Dana1 i inni – dzięki za wyrazy poparcia w starciu z ,,antymoskalami”. Dana1, Jacobsky, Torlin, Wodnik53, Pielnia1 – wymiana zdań warta tego blogu, dzięki. I jeszcze, w związku z wpisem Dany1 i oburzeniem innego postowicza co do mego publicznego (TOK FM) poparcia dla McCaina. Staram się myśleć samodzielnie, a nie pod dyktando wszystko jedno czyje – choć od początku uważam senator Clinton za najlepszego kandydata, McCain wydaje mi się nie tylko godnym ale i pożądanym rywalem. Jest twardy w sprawie bezpieczeństwa państwa i powstrzymywania ,,islamofaszystów”, ale jest także przeciw izolowaniu się USA od świata,  za otwarciem Ameryki dla imigrantów, za reformą prawa wyborczego i podatków. Słowem liberalny konserwatysta, a nie fanatyczny buszysta.