Męki irackie

Operowana z powodzeniem przez polskich lekarzy mała iracka dziewczynka ma wrócić do kraju. Rodzina zarzeka się, że to grozi jej życiu, bo w Iraku nie ma lekarzy specjalistów, a jej potrzebna jest opieka dobrego kardiologa. Żal patrzeć. W mediach pełno Iraku, ale głównie politycznego, o codziennym życiu przeciętnych Irakijczyków wiemy mało.

Niewiele zresztą wiemy też o codziennym życiu i służbie Amerykanów czy Polaków w Iraku. Ale jest raczej pewne, że Irakijczykom żyje się ciężej. Za Saddama nie żyło się lepiej, ale panował jakiś porządek, despotyczny lecz porządek. Dziś Irakijczycy mogą go idealizować tak jak część Polaków wzdychających za PRL-em. Irak przejdzie do historii politycznej świata dzięki ekipie Busha. Do historii zdobyczy cywilizacji XXI w. raczej nie przejdzie. Miliony żyją tam na poziomie najbiedniejszych krajów świata. To się może poprawić, ale za kilka-kilkanaście lat, a do tego czasu Irak pozostanie problemem dla siebie, dla regionu i dla świata.

Nie ma sensu rozważać w kółko, czy wojna z Saddamem miała sens czy nie i czyim interesom służyła. Gołym okiem widać,że bilans jest bardzo dyskusyjny, iracka ropa nie pracuje ani na Irakijczyków, ani na Amerykanów, a kraj zżera ogromne amerykańskie pieniądze i kosztuje coraz więcej poległych amerykańskich żołnierzy. Bush i jego dowódcy zapewniają, że sytuacja się stabilizuje, ale zaraz po tych deklaracjach przychodzi kolejna fala terroru i giną kolejni ugodowi iraccy politycy, kolejni cywile i kolejni żołnierze sił okupacyjnych.

Z Wietnamem nie ma wciąż porównania, jednak rysuje się pewien polityczno-moralny paradoks: z perspektywy lat wojna wietnamska daje się łatwiej usprawiedliwić niż wojna iracka. Amerykanie przyszli do Wietnamu na prośbę Francuzów, zostali w przekonaniu, że hamują ekspansję bloku radzieckiego. I to była prawda. Wietnam był wojną zastępczą między USA i blokiem wschodnim. Ale o co chodzi w wojnie irackiej? Nie jest to wojna zastępcza między USA a Iranem – ta wojna dopiero dojrzewa – ani wojna między USA a Al-Kaidą, bo cudzoziemców od Osamy jest w Iraku coraz mniej. Wojna w Iraku jest przede wszystkim wojną domową, nad którą obecny iracki rząd nie panuje. Nie ma więc mowy, by Amerykanie mogli wyjść z Iraku w przewidywalnej przyszłości. Stali się zakładnikiem nieudolnych władz irackich.

W jakim stopniu odnosi się to do Polaków w Iraku? Odnosi się politycznie, mniej moralnie czy strategicznie. Dopóki Amerykanie muszą bronić Iraku przed implozją, jakoś głupio ich zostawiać. Za dużo padło z naszej strony zapewnień o sojuszniczej wierności. I mnie by to wystarczyło, choć inaczej niż Amerykanie na pewno możemy z Iraku wyjść choćby w przyszłym roku.

Byle nie pod hasłem, jakie podpowiedział niedawno biskup polowy Wojska Polskiego, że nasza misja w Iraku i Afganistanie to obrona cywilizacji chrześcijańskiej. Jakoś szczęśliwie dla Polski te słowa nie poszły w świat. Polacy w Iraku i Afganistanie bronią (mam nadzieję) elementarnego ładu i porządku, szkolą w fachu wojennym, pomagają odbudować życie cywilne,zaatakowani walczą z terrorystami. Czasy, kiedy armie ,,broniły cywiwlizacji chrześcijańskiej” mamy za sobą. Dziś starczy, jeśli armia robi swoje i robi to dobrze i pod demokratyczną kontrolą polityków i mediów.

PS. Jan Rokita, jak okazuje się z niektórych postów pod poprzednim blogiem, jest postacią jeszcze mniej znaną niż sądziłem. Co zdziałał? Ja zapamiętam mu działalność w podziemnej komisji praworządności Romaszewskich, stworzenie ruchu Wolność i Pokój, który zasilił ideowymi ludźmi po 1989 r. nowe służby specjalne, sejmowy raport o zbrodniach stanu wojennego, pracę w komisji Rywina. Prawda, że ma na koncie wpadki i błędy – np. tzw. inicjatywę 3/4 przeciwko Kwaśniewskiemu, konflikty w partiach, w których działał, poparcie dla kandydata PiS w ostatnich wyborach prezydenta Krakowa, populistyczne śpiewki w rodzaju pochwały dulszczyzny czy marzenia o ,,Partii Posiadaczy Magnetowidów” (w jakimś stopniu spełnione przez braci Kaczyńskich), no i naturalnie nieszczęsną ,,Niceę albo śmierć”. Ale wiem, że to człowiek uczciwy, zdolny do empatii, a polityk szczerze pro-europejski, pro-rynkowy i pro-modernizacyjny. Nie wiem, czy wybitny, ale na pewno na poziomie wyższym niż wiele politycznych celebrytów dnia.