Unia dziękuje palaczom

Unia Europejska przymierza się do całkowitego zakazu palenia w miejscach publicznych we wszystkich państwach członkowskich. Cokolwiek powiedzą libertarianie, zakaz na pewno służy dobru społecznemu. Ale jak go pogodzić z wolnością jednostki, z wolnością wyboru choćby i takiej drobnostki, jak knajpa dla palących? Jedno i drugie to naczelne wartości europejskie. Jasne, to jest spór nie do rostrzygnięcia. Palacze – i ci, na ich paleniu zarabiają – będą bronić wolności, niepalący, ekolodzy i lekarze (ale także ekonomiści liczący koszty leczenia chorób palaczy z budżetów panstwowych) będą bronili dobra ogółu. Ci pierwsi będą wymyslać brukselskim eurokratom od faszystów zdrowia, ci drudzy będą tym bardziej zwalczać palaczy jako jaskiniowców nadających się do eksterminacji.

Taka bezpardonowa Walka z tytoniem, także w formie tabaki,ma długą historię. Już w XVII wieku zakazał używania tytoniu Kościół (odwołał go po stu latach papież Benedykt XIII, miłośnik tabaki), ale także sułtan turecki Murad IV i car Michał. Nie było żartów: w imperium osmańskim i na Rusi karano łamiących zakaz śmiercią. W tym samym czasie po drugiej stronie Atlantyku w purytańskiej Ameryce nie posyłano tytoniarzy na śmierć, ale zakazywano im zaspokajania nałogu wsród bliźnich. W Massachusetts można było sięgnąć po tytoń co najmniej pięć mil od miasta. W Connecticut palić wolno było raz na dzień i też w samotności. W 1895 r. stan Północna Dakota zakazuje sprzedaży papierosów, w ślad za nim idzie 14 innych stanów; zakazy uchylono w 1927 r. Ponoć szczególnie zajadłym wrogiem tytoniu był Hitler, który uważał, że tytoń to zemsta Indian na białych za rozpicie ich alkoholem. W III Rzeszy zarządzono i przeprowadzono jedną z najostrzejszych kampanii antytytoniowych.

To nam na szczęście nie grozi. Unia idzie raczej tropem amerykańskich purytanów niż cara, sułtana i fuehrera. Obywatele Europy mają być odpowiedzialni, racjonalni, prospołeczni, a palacze mają zniknąć nam z oczu w czterech ścianach zadymionych prywatnych domów niczym w piekle. Czy to realne, zwłaszcza w krajach pokomunistycznych? Ale odkąd nie pali Italia, Irlandia, szykuje się do zakazu Francja – ostatni wraz z Hiszpanią zachodni raj dla palaczy – wcale możliwe, że i ,,nowa Europa” paląca przecież jak smok też podtuli ogon i nie wypowie tytoniowej wojny Brukseli.               `