Małe ojczyzny
Straszne nieszczęście w kopalni Halemba. To są chwile, kiedy czasem chce się wchodzić pod stół, słuchając mediów nadających na żywo z miejsca tragedii. Miotają mną wtedy sprzeczne uczucia. Wiem, że taka jest logika mediów zwłaszcza elektronicznych, a z drugiej strony marzę, by odciąć wtedy takie miejsce kordonem policji od tych wszystkich reporterów. Wystarczy PAP i rzecznik sztabu ratunkowego. Co to za fatalna siła każe podglądać cierpienie innych? Czy ci reporterzy pomyśleli,że -odpukać – za dzień czy tydzień to ktoś im bliski może dostać się w centrum uwagi jako ofiara? Chcieliby słuchać tych rozważań w kółko, jakie mają szanse przeżycia i że tam jest teraz piekło?
Ale na razie telewizje radzą sobie z tym lepiej niż podczas dramatu w zawalonej hali targowej w Chorzowie. Może jednak jakieś nauki z tamtego czarnego show wyciągnięto. Mężem opatrznościowym w pierwszych godzinach okazał się senator Kazimierz Kutz w TVN24 i Teraz My. Jestem pełen podziwu. Nic dziwnego, że wciąż wygrywa na Śląsku. I jeszcze jeden plus w tej tragedii: jak dotąd nie zbijają na niej też politycznego kapitału partyjni liderzy i kandydaci.
Przemieszkałem sporo lat na czarnym Śląsku. Wyjechałem na studia do Krakowa ponad 30 lat temu. Z upływem czasu więź z tą ziemią we mnie odżywa,choć teraz jestem krakusem zatrudnionym w Warszawie, a czuje się też związany z Przemyślem. To wielka frajda mieć wiele małych ojczyzn i jeszcze jedną a może i dwie – duże. Dla mnie po Polsce to byłaby Anglia. Lecz teraz mogę tylko powtórzyć: szczęść Boże, chłopy i baby tam w Rudzie!
PS. Bibliotekarz i Dana1 – dzięki.
Komentarze
Panie Adamie !
Łzy się cisną z niemocy. Natychmiast wyłączyłem telewizor wchodzący w osobiste tragedie ludzi. Myślałem ,że uciszeniem będzie RMF Classic ale i tu dopadł mnie „reportaż” z Halemby niedouczonego chłopaczka. Straszne , bez refleksji , szacunku dla ludzi. Dzicz zupełna. Smutna Barbara! Smutny Śląsk! Smutny Kraj!
Szanowny Panie Adamie ! Witam ponownie po dość długiej nieobecności na Pańskim, „wykształciuchowym” blogu (ten neologizm uważam za wyjątkowy komplement a’rebours wobec myśli Autora tego neologizmu). To co Pan napisał jest niestety logiką i koniecznością czasów gdzie wszystko jest na sprzedaż i do kupienia, gdzie marketing oparty na zysku zastąpił wszelkie odruchy ludzkiego serca i rozumu, a jedyną kategorią opinii o człowieku jest grubość jego portfela i zasób posiadanych dóbr materialnych. Ponadto Pan jako długoletni dziennikarz tkwiący w tym środowisku widzi „od wewnątrz” jak przemienia się – wraz ze zmianą otaczającego nas świata – pojęcie wartości zawodwo-merytorycznych w Waszym gronie. Gdy szybkośc newsa jest najważniejszą cnotą, ale już zawartośc tego „newsa” nie za bardzo trudno o empatię, zrozumienie dla „Innego” czy chwilę osobistej refleksji. Ilu Pańskich kolegow z branży potrafi zapytać siebie samych co bym zrobił na miejscu osób, w chwili ich personalnej tragedii, w momencie niekoniecznie „do upublicznienia”, pokazywanych lub prezentowanych przeze mnie na ekranie badź w radioodbiorniku ? Ilu potrafi zamilknąć gdy trzeba ? A przecież mowa jest srebrem gdy milczenie jest złotem. Ale zysk, chwila bycia „na topie”, oryginalność na siłę są w cenie, sa promowane, są cenione i podawane jako clou zagadnienia. Więc mamy efekty tego procesu wynikajace z powszechnej komercjalizacji życia, jego teatralizacji i infantylizacji (do czego przyczyniły się bezsprzecznie media, zwłaszcza elektroniczne – N.Postman mial rację pisząc 20 lat temu „Zabawić się na śmierć” nie sądzac chyba, iż jego obserwacje dotyczyć będą całego świata, nie tylko Ameryki). A my, Polacy jesteśmy przecie papagą narodów jak rzekł był kiedyś jeden wielkich Naszego Społeczeństwa. Bawiąc się nieudolnie i hobbystycznie w publicystykę (ot, tak dla spełnienia swych dawnych niespełnionych marzeń o dziennikarstwie) popełnilem taki eseik dot. roli kulturowych wzorcow macho i Rambo w zmianie zachowań rodzaju ludzkiego. Przeniesienie tych wzorcow kulturowych przez X Muzę na caly świat daje m.in. efekt w postaci dzisiejszego, Pańskiego spostrzeżenia. To z jednej strony nacisk rynku i potrzeba oryginalnej kreacji bez wzgledu na cenę, z drugiej – bezrefleksja i absolutny brak empatii, a po trzecie – „zbydlęcenie” stosunków międzyludzkich jakie są niestety efektem każdej rewolucji, każdej zmiany najszerzej pojętego systemu. A to w Polsce się przecież stalo dopiero 17 lat temu i staje się nadal. To też niestety produkt brutalizacji języka i zachowań w życiu publicznym, „spsienia” elit i mimo zaklęć o demokracji i pluraliźmie swoisty monizm opisu świata. A każdy monizm jak mawiał I.Berlin prowadzi prędzej czy później do rozwiązań i mentalności autorytarnej.
Wszyscy mówią o dochodzeniu do Prawdy. Jednak wydaje się mi, że to w przeważającej mierze chodzi o „moją prawdę”. Dzisiejszy świat powszechnej dyspersji, totalnego rozproszenia i absolutnego chaosu nie sprzyja i coraz mniej będzie na to miejsca, bo następne pokolenia wyrastają juz w określonej atmosferze (przyjmując naszego pokolenia anomalie za normę), refleksji, zastanowieniu, prób zrozumienia „Innego”. F.Fellini zauważył kiedyś, że przeraża go lodówka pełna mrozonek gdyż jest substytutem żywego i myślącego świata. Tak samo jest z dziennikarstwem opisanym przez Pana Redaktora w tekście powyżej.
Pozdrowienia i pardon za zbyt długi wywód.
PS.Ja też uważam przepiękny Przemyśl za swoją małą ojczynę (jedną z ojczyzn, idąc Pańskim śladem) gdyż mieszkajac w mieście nad Sanem w latach 1959 – 70 chadzałem tam do szkoły podstawowej i szacownego LO nr 1 im. J.Słowackiego (to o ile Pan Redaktor nie wie „buda” o ponad 150 letniej historii).
Moje odczucia są identyczne. Dziennikarze, szczególnie telewizyjni, ale też i radiowi znowu mają gorący temat. Wyobrażam sobie, co czują rodziny słysząc tę rozkładaną na części pierwsze, ba atomy, ich tragedię. Sfora prześcigająca się w komentarzach – i to czasem bez sensu i zrozumienia ludzkich uczuć. A do tego ten najazd władzy. Czy Oni tam czasem nie przeszkadzają ludziom starającym się uratować kolegów? Wyobrażam sobie ten tłum bodygardów, limuzyn, osób towarzyszących. Horror!!
Życzę szczęścia i powodzenia Ekipie Ratowników i współczuję rodzinom tragicznie zmarłych.
Pisze Pan: „I jeszcze jeden plus w tej tragedii: jak dotąd nie zbijają na niej też politycznego kapitału partyjni liderzy i kandydaci.”
Jak to nie zbijają? Wczoraj był tam premier – ma takie doświadczenie w pomaganiu zasypanym jak i ja, więc pewnie tylko zdezorganizował pracę sztabu ratowniczego, dzisiaj ma tam pojechać prezydent.
Oczywiście można powiedzieć że premier i prezydent powinni w takich sytuacjach pokazać, że są z ludźmi potrzebującymi pomocy. Tyle że mnie się w takie czyste intencje jakoś nie chce wierzyć.
Zbyt mi to przypomina różne – i dość powszechnie praktykowane też w III RP – wizyty gospodarskie, podczas których oficjel-dyletant z mądrą miną kiwa głową słuchając niezrozumiałych dla niego rzeczy, a później na konferencji prasowej mówi że zrozumiał wszystko i pomoże jak potrafi.
Zresztą do II tury wyborów jeszcze kilka dni, więc proszę poczekać i wtedy, jak podejrzewam, okaże się, co powiedzą różni kandydaci na temat kopalń.
…Co to za fatalna siła każe podglądać cierpienie innych ? ….
Bad news is good news.
To jest nieoficjalna czwarta sila w panstwie nazywana mediami, ktora zaspakaja nasza nienasycona chciwosc do voyeurismu i exhibitionismu.
Umberto Eco nie tak dawno skrytykowoal nowe massowe media w tym tez internet jako medium oglupiajace i falszujace historie.
Bo też i Kazimierz Kutz jest jedynym politykiem, którego można cenić i popierać, bez wstydu i zażenowania.
Panie Adamie ! Bardzo dzieki za ten komentarz . Swoje opinie zamiesciłem rano w blogu D.Passenta ,w pełni podzielam Panskie opinie .Podpatrywanie tragicznych twarzy krewnych ,krzyków rozpaczy ,ludzkiego dramatu i powtarzanie jak na „cyntryfudze ” jest nistety znakiem Czasu . Mam swój osobisty powód by tennmój dzisiejszy wpis nieco przedłużyć .Po maturze przez rok byłem zatrudniony w Kopalni ” Bolesław Smiały ” często zjeżdzałem na dół ,ale nie codziennie i nie tak głeboko bo 350 m ,chodziłem po zamkniętych wyrobiskach z lat 20-tych i póżniejszych wtedy nieczynnych . Tam i wtedy (1960r.) pokład węglą siegał 60cm , a resztę tj kamien skały trzeba było ‚Ustrzelić ” i wykorzystać na podsadzkę tj wypełnic wyrobiska po węglu .Ten węgiel jak widac go na wagoanch kolejowych jądacych do portu lub innych odbiorców leży spokojnie i już nie fuczy grożnie . Po roku wystrzeliem ze Śląska do „POLSKI” na studia i druga ojczyzną po latach jest teraz Ukochany Szczecin .
Premier Kaczynski swoim lotem samolotem i obecnością zabrał przestrzeń czasową zespołowi ratowniczemu w sposób bezużyteczny i naganny .Poprawia dziś Prezydent .Mogliby poczekac kiedy wszyscy tragicznie zmarli ( a to od wczoraj bylo jasne jak słońce o poranku ) zostaną oddani rodzinom i nich odbędzie sie msza żałobna z udziałem Prezydenta ,Nie wcześniej . Dzisiaj to juz nie jest akcja ratunkowa ,to mozolne i bezpieczne wydobycie zmarłych akcja Ratownicza jest prowadzona rozsądnie ,bo z przerwami dla bezpieczeństwa Ratownikow.
Miłosierdzia Bożego wymaga wczorajszy Probosz z parfii w „Halembie ” taki wesolutki przed kamerami TVN-24 . Na Śląsku ktory pamiętam FAROSZ inaczej by sie zachował, nie taki rozbawiony, myślacy o tym ,iż oto kamery TV z nim w roli głównej , Newsa dają !!
Nikt nikogo jeszcze (na szczęście) nie zmusza do oglądania telewizji i słuchania radia. Dysponując dostępem do Internetu można sobie stworzyć własne okno na świat, przez które widać to, co najważniejsze – z zachowaniem właściwych proporcji.
Telewizja jest teleskopem o wąskim polu widzenia wyposażonym w krzywe zwierciadło.
Przepaszam za liczne słabostki w tekście ,przed wysłaniem nie przeczytałem i omyłkowo kliknąłem – wysłać
W chwilach kryzysowych politycy zawsze znajduja sie w sytuacji, ktora trafnie opisano slowami Leona Kurasia: „Jak sie nie obrocisz, d*pa zawsze z tylu”.
Jesli w przypadku katastrofy, wysokiej rangi polityk pojedzie na miejsce zdarzenia, wtedy nieprzychylni mu ludzie powiedza, ze ow polityk w ten oto sposob zbija kapital polityczny, fotografuje sie na tle ludzkiego nieszczescia, itp. Jesli nie pojedzie, wtedy (ci sami) nieprzychylni politykowi ludzie zakrzykna: „Tu ludzie cierpia ! No a gdzie w tym czasie podziewa sie polityk Iksinski !?”
Przyznam szczerze, ze w sytuacjach ekstremalnych wspolczuje politykom. W sytuacjach codziennych zreszta tez. Bycie politykiem to ciezki kawalek chleba. Zeby go wykonywac trzeba chyba miec nie tylko kly i pazury, ale rowniez spora doze taktu, empatii dla innych, i wyczucia sytuacji.
Moim zdaniem to dobrze, ze ludzkim nieszczesciem interesuja sie politycy wysokiego szczebla, jesli jednak robia to z ludzka twarza, normalnie, jak czlowiek do ludzi, a nie jak oficjel do maluczkich. Z pewnoscia i ci dotknieci nieszczesciem maluczcy potrzebuja obecnosci polityka. Dla nich jest to silny sygnal, ze nie zostali sami ze swym nieszczesciem. A co do reszty ? Wszystko zalezy od osobistego wyczucia sytuacji, od taktu i kultury osobistej, poniewaz to sa jedyne cechy, ktore pozwalaja czlowiekowi stanac twarza w twarz z nieszczesciem innych.
Bush nie pojechal do Nowego Orleanu, kiedy trzeba bylo pojechac, a kiedy AF1 juz tam wyladowal, to prezydent zachowywal sie jak slon w skladzie porcelany. Jakby zapomnial, ze dookola cierpia ludzie. Jakby zapomnial rowniez, ze z kazdego mozliwego kata patrzy na niego czujne oko Big Brothera, czyli mediow. I Bush placi do dzis za swoje niedostosowanie do bycia politykiem wysokiego kalibru.
No wlasnie… media…
Media, ludzkie nieszczescie, wspolczucie, takt, wyczucie sytuacji, delikatnosc…
Ktory z elementow tej wyliczanki nie pasuje do reszty ?
Pozdrawiam,
Jacobsky
Bo takie są media jakich oczekują ludzie. Kilka dni temu jadąc do pracy widzaiłem taką oto sytuację: na jezdni obok torów tramwajowych leży potrącony przez pojazd człowiek. Obok stoi karetka, itd. A na torach tramwajowych stoi kilkanascie osób patrzac na krzątaninę ratowników i nie dociera do nich dzwonek usilującego przejechać tramwaju. Podobną sytuację widziałem przed dworcem głównym we Wrocławiu – szpaler ludzi w bardzo różnym wieku z zapartym tchem obserwował reanimację. Ktoś być może schodził z tego świata a dorośli ludzie sobie urządzają widowosko. Ja osobiście uważam, że uczestniczyć w takim zdarzeniu powinny tylko osoby które pomagają poszkodowanemu – udzielają pierwszej pomocy, wzywają karetki pogotowia, itd. Jest w tym coś niezdrowego jak w przypatrywaniu się egzekucji. Być może niedługo będziemy chcieli oglądać relacje z wojen nadawane z kamery zamontowanej na hełmie żołnierza?
Zaloba u Slazakow.Smutno u Slazaka ktorego cenie, u Adama Szostkiewicza,Przemyslanina jak ja, krotko ale intensywnie,pasazera jak ja (dlugo) relacji Krakow Glowny-Warszawa Centralna (a Centralna byla mloda).
Wiele mam tych malych ojczyzn.Mam tez ojczyny przybrane.
Slask do nich nie nalezy.Slask nie czarny a szary, metalowe konstrukcje o jasnym przeznaczeniu ,taki jednoznaczny
i wyrazisty ,ze napewno przez wielu kochany i strzezony.Ja nie dzielny Don Juan .Ja maly Juanito, boje sie Komandora
w czaku i z pioropuszem.Slask jest mi obcy i dlatego moje wspolczucie jest jakby prawdziwsze,niezmacone sentymentem.
Pozwoli Pan Redaktorze ze sprobuje na chwile odwrocic Panska uwage od Halemby.
Oderwac na chwile od zalu.
Gdzies, moze przeczytalem, moze styszalem w radio, moze mi sie snilo, ze procz Przemysla,Krakowa,Warszawy, laczy nasz jeszcze jedno miejsce dla Pana wazne.
Moja uzurpowana mala ojczyzna.Uzurpowana bo jest formalnie dla mnie tym, czym dla Niemieckiej Edyty, Gdynia.
W pewien listopadowy mglisty dzien wkraczaly polskie oddzialy pod dowodztwem majora Boruty Spiechowicza do tymczasowej i ostatnij stolicy wolnej Ukrainy do Kamienca Podolskiego.Dowodzca jednej z dwu wkraczajacych kompanii byl moj Dziadek.
Wkraczali od zachodu od Zamku przez most ktory nas obu zachwyca Redaktorze, i juz na Rynku porzadku w odzialach sie nie dalo sie utrzymac.Bylo smiesznie.Przy plaszczach i bluzach nie pozostal im zaden guzik z orzelkiem.Oddali wszystkie guziki.Panny,pancie,panie i guwernantki zabraly wszystkie, na relikwie.Ginela, jeszcze nie ostatecznie,jeszcze byl epizod, UKRAINA.To moj wstyd.
Przybralem sobie Kamieniec jako jeszcze jedna mala ojczyzne.Bo jest piekny,bo wiem o nim tak duzo.Nie musze Panu opowiadac, Pan tez wie.
Ale niech nikt nie wazy sie nazywac tymtej strony, Kresy.Zadna pancia czy gbur z wycieczi ?szlakiem bohaterow Trylogii?.To nie Kresy, to Centrum, moje Centrum , ktorym chetnie sie dziele.
Jesli udalo mi sie Pana rozerwac, przestal Pan myslec o czyms, na co nie moze Pan zaradzic, to wlasnie o to mi szlo.
Wydaje mi się, że taka jest po prostu natura mediów. Wielkie sukcesy, ale, niestety, także wielkie tragedie zamieniają one w pewnego rodzaju show. A widz jest nakręcany przez tą atmosferę i czuje się z tym świetnie.
To jest ryzykowna teza, ale ją postawię. Kiedy telewizje relacjonowały ostatnie dwa dni życia Papieża, to tłum widzów wcale nie rozpaczał, ale czuł wewnętrzne napięcie, które go tak naprawdę podniecało. Nigdy wcześniej nie było takiego wydarzenia, kiedy to miliony widzów wpatrzone w małe ekraniki czekały na czyjąś pewną śmierć.
Zgadzam się z Panem w 100%. Niestety Pana optymizm co do polityków i liderów partyjnych okazał się przedwczesny. Wszystkim, którzy nie chcą uczestniczyć w żałosnym spektaklu medialnym polecam PR program 2. Pozdrawiam. Marek
cienkopis pisze:
2006-11-22 o godz. 17:42.
Nie zgadzam się z Tobą. Po to kształci się ludzi do zawodu dziennikarskiego(szczególny bo to IV władza) aby wiedzieli ,że trzeba uszanować godność ludzką. Bez względu na oczekiwania odbiorców. Prymitywne instynkty gawiedzi najłatwiej jest uruchomić. Przypominam takie zapomniane słowo jak ETYKA.
Nigdzie nie moge sie dosluchac czy doczytac, aby Kaczynscy wzywali o pomoc specjalistow od Ratownictwa Gorniczego np. z Francji, Niemiec czy Szwajcarji.
Zaczyna to przypominac zachownie sie Putina we wrzesniu 2000 gdy zatonela lodz podwodna Kursk.
Ciekawe kto tym razem zostanie kozlem ofiarnym ?
Mam rodzinę na Śląsku, co prawda tym Cieszyńskim, ale i na Górny jeżdżę czasem. Pamiętam niesamowite wrażenie, gdy kiedyś przejeżdżałem (okazja) w dostawczym samochodzie rozwożącym towar wieczorem przez zakamarki śląskiego polis. Ulice nad którymi wiszą taśmociągi, poświata od hal fabrycznych i kominów, domy przeplecione z fabrykami, ulice z torowiskami. Inny świat, niepodobny do spokojnego krajobrazu centralnej czy wschodniej Polski…
pozdrawiam
Bernard
WALDEMAR.
Blog traktuje raczej z przymruzeniem oka, jednak Twoj dzisiejszy wpis i DANA1,
to realna wartosc ludzkich postaw zachowana jeszcze w Polsce. Wszystko u Was sie zmienia na „zachodnie” i z czasem, takich przemyslen, jak Wasze, bedzie mniej i mniej, az utona w gotowce za sensacje. Z obrzydzeniem patrze, w takich sytuacjach, na media u nas. Nie ma swietosci (polskie, naiwne, a?), codzien kogos morduja, gina ludzie, a reporterzy zra i sprzedaja te sensacje do ostatniego slowa zostawionego przez ofiare, do ostatniego guzika z jego ubrania. Exhibicjonizm bez granic. Rodziny wymadrzaja sie przed kamerami, opowiadaja bardzo prywatne rzeczy o ofiarach, graja do kamery i tylko patrza gdzie im, za jakie interview, wiecej zaplaca. TV i Radio trzymaja commercials na antenie wstawkami o ludzkim nieszczesciu. Od rana, wiadomosci to zwykle czytanie raportow policyjnych. Koszt zaden, a wplywy z reklamy olbrzymie.
Namawialbym DANA1 do nastepnych wpisow z autentycznej prawdy o ludzkich losach, postawach i wartosciach zamiast ekwilibrystyki politycznej, albo „dziadkowej tandety” pana Chetkowskiego. A Ty, WALDEMAR, powinienes wygarnac oficjalom, co mysli o ich podrabianym wspolczuciu slaski gornik dolowy. Jego jezykiem. I nie zostawiajac suchej nitki na warszawskich oficjalach i wesolutkich faroszach. Licencia poetica i regionalny autentyzm beda bronic Cie przed pomowieniem o wulgarnosc. Zrobilbym to sam, gdybym umial.
Dziekuje Wam bardzo za wpisy. Pozdrawiam. Okon.
A pamiętacie film „Chłodnym okiem”?
Do Tadeusaz K:
Ale drogi interlokutorze – dziś święci triumf zasad homo homini lupus es. Mimo zaklęć o etyce, WC, godności czlowieka. Jednak te wszelkie miazmaty (sic !) stają się niczym wobec zysku, rentowności i „złotego cielca”. A zależność jest odwrotnie proporcjonalna do zapewnień i wielkości krzyży (lub innych emblematow religijnych) na piersiach wypowiadających te miazmaty. To pokłosie totalnej (wprowadzanej od 1/4-wiecza) mentalności rodem ze szkoły chicagowskiej. Pocieszam sie, choć to trudne (gdyż wychodzi ze źródła obcej mi zasady „im gorzej tym lepiej”), że te młode wilczki kiedyś ktoś – bardziej radykalny i bezwględny – potraktuje tak samo (to tak jak z Dantonem, St.Justem czy Robespierrem lub Trockim, Bucharinem czy Zwiagincewem – tylko w „innej” bajce: to rzecz uniwersalna i ponadczasowa). Albo jeszcze gorzej. Bo rozpoczynając jakiś proces – a brutalizacja życia publicznego jest procesem kulturowo-cywlizacyjnym – trzeba mieć świadomosc , że „przedstawienie będzie trwalo dalej” i ów proces moze uderzyć we mnie. I będzie się toczył bez wzgledu czy mi się to podoba czy nie. Pozdro dla Tadeusza.
Dante, a po cholere nam ratownicy z Francji? Moze raczej powinien sciagnac kogos kto umiejetnie pozamyka te XiX wieczne relikty…
Do DANy1
Nawiąże do Twojego tekstu o Kamieńcu Podolskim i o Moście . Moi dwaj szczecińscy przyjaciele ( My tu wszyscy imigranci ) w latach 80 -tych , pojechali w rejony dzisiejszej Białorusi . Jeden z nich mieszkał do lat 50-tych w Nieświerzu a drugi miał Mercedesa . Ile nasłychalem sie wspomnień o tej podróży życia i przekonali mnie w końcu – TO WŁAŚNIE TAM JEST PRAWDZIWA Polska . Starzy ludzie w krępujący dla nich sposób całowali ich po rękach jak kogoś ,kogo po latach nie słyszenia mowy polskiej mógł sprowadzić tylko Bóg . Ja tam nie byłem , ale kiedy przejżdżałem własnym samochodem przez Zaleszczyki i most na wysokim brzegu Dniestru ( w drodze do Czernovcy i dalej) to ten obraz pamietam do dzisiaj .Z Zaleszczyk pochodzi moj serdeczny szczeciński kolega . Z tego brzegu Dniestru niedaleko do Twojego Kamieńca .
Pozdrawiam
G.Okon
Dziekuje.
Tyle ze ja nie w Polsce (w sensie geograficznym).
Blog traktuje jako zabawe, ale zabawy moga byc czasem pozyteczne i nienudno powazne.O autentycznych losach ludzkich moge tylko pisac ulamkowo i ulomnie (Bozia nie dala zdolnosc).
Wugarnosc mediow nie jest polska specyfika, ale czy to takie niebezpieczne? Kiedy obserwuje 20 latkow wyroslych w epoce niezwyklej obfitosci „przekazow” nie dostrzegam jakichs niekorzystnych zmian w porownaniu z moja generacja.Moze okazyzanie szerokiej erudycji nie jest juz u nich w cenie ,stala sie banalna- wszystko jest na Discovery i w internecie.
Ale wracajmy do zabawy ,jak aptekarz,rejent i proboszcz w pewnym miasteczku przed laty, ale tym razem do internetu.
Zaleszczyki tez znam, i Kolomyje itd.
Rania mnie czesto durne zachowania polskich turystow.Taka ,czesto nieswiadoma buta imperialna, takie angliki z Kolomyji z wizyta w bylej koloniji.To czeste niestety.Mnie tez sciska sie gardlo kiedy slysze jak stara kobieta wola do sasiadki na widok wnuczki kogos kto tu byl dawno i go juz niema „Panienka wrocila”.
Ale nauczmy sie szanowac Ukraine nie marnowac duzej sympatii jaka nas darza.
W Krzeniencu(inna sliczna bajka) slysze komentarz Panci z pl.autokaru „te buruki to nasi kladli”.Nasz ukrainski przyjaciel nie wytrzymal i sprostowal
„Za Hitlera kladli, babcia mi mowila”
Waldemarze
Goraco zapraszam Kamienca.
pozdrawiam
W przyszlym roku w … Kamiencu.
Witam
Media po Wielkim Bracie już nie będą inne. Ludzie ( taka natura) chcą widzieć, może oswoić się z tragedią. TV pozwala im na to, podaje straszne fakty w niejako „ładnym” opakowaniu. Chyba nie można krytykować telewizji (różnych stacji) za relacje ze Śląska. Trzeba poczekać aż emocje opadną. Postawa WŁADZY tym razem zasługuje na pochwałę.
[*] dla Śląska
Geral, pytasz sie po cholere nam ratownicy z Francji ?
Ratownicy z Francji czy Niemiec sa lepiej wyszkoleni i maja duzo lepszy sprzet ratowniczy niz nasi i podobnie jak i polscy ratownicy ryzykuja wlasne zycie aby ratowac zycie innych. Sa wstanie w ciagu paru godzin znalesc sie na miejscu wypadku i podjac akcje ratownicza. Wiem to bo bylem dlugo w niemieckim THW i zanany jest mi ich czas reakcji jak i poziom wyszkolenia i techniczne wyposarzenie.
Nie jest zadnym wstydem aby zawolac zaprzyjazniony kraj o pomoc, ktora jestem przekonany Polska by otrzymala. Ale niestety mentalnosci niewolnika i emigranta nadal produkuje demolodow machajacych rejtanowska koszula.
Jeden z pierwszych tarzajac sie w turynskim plotnie zabitych Gornikow zameldowala sie Solidarnosc zarzucajac firmie gorniczej swiadome zaniedbywanie bespieczenstwa w kopalni i koncentrownia sie wylacznie na uzyskiwaniu maxymalnej kasy.
Pytnianie: gdzie byli funkcjonarjusze solidarnosci ostanie lata … na rybach ?
Obzydliwosc osiagnela ekwiwalencje masowego wymierania gatunkow, gdy rzad i jego Premier zaczeli sie licytowac kto da wjecej: 10.000 plus 5000 na pogrzeb i Kaczynski podbija o 30.000 . Ani slowa na temat zamkniecia niebespiecznych kopalni, w ktorych mozna tylko archeologie experymentalna praktykowac.
Małe Ojczyzny, wielkie Ojczyzny – to wszystko przypadek , kaprysy historii, wynik „wielkich wichrów” społeczno-politycznych ostatnich 150-200 lat. Zwłaszcza dla tych, których korzenie sięgaja obszarów dawnej Scytii, Ukrainy, Siczy etc. Tam gdzie „przeciąg” między cywilizacyjno-kulturowymi gigantami Europy – Niemcami i Rosją – duł najmocniej. Z mego rodzinnego archiwum wynika, a jest ono niezwykle bogate i pokręcone jak wszystkie historie naddnieprzańskie, że równie dobrze mógłbym być dziś – tak jak Polakiem – Ukraińcem czy Rosjaninem. Wszystko zależy od wyborow, utożsamienia się z daną kulturą (wychowanie, tradycja, przyzwyczajenia itd.) ale i od chimer Pani Historii. Płynie we mnie 1/4 krwi czysto rosyjskiej (babcia z d.Bielajewa, Czernihów n/Desna to domeny rodowe kupieckiej familii Bielajewów, dziś już w wyniku Rewolucji odeszłej „do przeszłości”) zawsze powtarzała, ze między Ukraińcami prawobrzeżnej Ukrainy i „resztą” (tu cezurą był zawsze Dniepr) jest różnica jak między niebem a ziemią. Perygrynacje moich protoplastow – z Ukrainy do St.Petersburga, powstanie ‚1863, Syberia/Abakan nad Jeniesiejem, tam uczestnictwo w tworzeniu huty i okręgu przemyslowego (nota bene do dziś istnieją dokumenty wytworzone ręką mego pradziadka – muzeum techniki Minusinsko-abakanskowo Litejnego Zawoda; teraz tworzy się tam pamiątkowa izba dla przypomnienia Polakow, ktorych były tam setki, a biorących udział w kolonizacji i zagospodarowaniu śr.Syberii), powrot do europejskiej części Imperium – Czernihów etc.etc. Byłem w Czernihowie 2 razy, to też jakaś moja mała ojczyzna; tam pochowani – są pomniki, z polskimi napisami ! – zostali mój pradziadek i prababcia. To początek XX wieku. Moze dotrę jeszcze do Abakanu – chciałbym. Jest tam polonia, nawiązałem z nią kontakty……To Polacy stworzyli, w ramach Imperium, potęgę przemysłową Rosji (zwłaszcza na Syberii). Ot takie to są te „małe” ojczyzny. Ale ponieważ jestem kulturowo, że tak się wyrażę „w rozkroku” moze najważniejszą dla mnie dewizą jest być czlowiekiem (zarówno przez duże jak i małe „ce”). Pozdro dla uczestnikow niniejszego blogu.
Pisze Pan, ze czasem ma ochote wejsc pod stol, zeby nie sluchac zlych wiesci naplywajacych na biezaca dzieki wszedobylskosci mediow. Nic prostszego, jak odciac sie od tego codziennego faszerowania wiadomosciami.
Do polowy 2003 roku bylem abonentem telewizji kablowej. I typowem jej konsumentem stosujacym „zapping”, czyli siedzenie przed TV z pilotem w reku i skakanie z kanalu na kanal w nadziei, ze w koncu wylowie cos ciekawego. Prawdopodobienstwo mowi, ze istnieja spore szanse wylowienia czegos „ciekawego” stosujac taka wlasnie metodologie. Oczywiscie wszystko zalezy od tego, co rozumiemy pod pojeciem „ciekawe”.
Dzieki telewizji widzialem na zywo wiele tragicznych wydarzen, z 9/11 na czele. Mysle, ze po tym kilkudniowym stresie informacyjnym z tamtych dni cos sie we mnie zacielo. Chyba nastapilo permanentne przeladowanie tego typu papka informacyjna, ale ja ciagle lecialem na „haju” telewizji kablowej i zappingu. Az do momentu, kiedy zadarlem z telewizja kablowa i odcialem kabel, a wraz znim pepowine laczaca mnie z kilkadziesiecioma sieciami informacyjnego g…, ktorym zalewalem sie dobrowolnie do tego momentu.
I wie Pan co ? Nowy swiat ! Inny, ciekawszy, spokojniejszy. Spokojniejszy w tym sensie, ze nie napastuje mnie on wszedobylskim obrazem ?na zywo? z wydarzen, ktore owszem – dotykaja mnie w jakis sposob, ale ktorych NIE MUSZE OGLADAC. Skonczylo sie gapienie na studia kryzysowe zaludnione tymi samymi ekspertami do wszystkiego, skoczylo sie czekanie na nastepne ujecie tego samego wydarzenia, tyle ze z innej kamery, skonczylo sie wystawienie na zblizenia zrozpaczonych twarzy ludzi, ktorym w swej tragedii i tak jest obojetne, czy sa na wizji, czy nie sa.
Moim oknem na swiat stalo sie np. radio. Zarowno jesli chodzi o codzienne wiadomosci, jak i o reportaze czy inne formy dziennikarskie. Dobry reportaz radiowy ma niesamowita sile przekazu. Owszem ? mowi sie, ze jeden obrazek zastepuje tysiac slow, ale w tym wypadku relacja jest odwrotna: jedno umiejetnie dobrane slowo czy zdanie generuje w wyobrazni tysiac obrazkow, ktore pozwalaja zilustrowac opisywane wydarzenia, scenerie, nawet wypowiadajacych sie przez mikrofonem ludzi. Ale to sa moje obrazki, a nie mozaika stworzona i podsunieta przez specow od obrazu. Podobnie jest z dziennikarstwem pisamym. Obydwie formy pozwala mi widziec pewnym sensie swiat w moimi oczyma, a jednoczesnie wyzwalaja mnie z niewolnictwa, jakim jest siedzienie przez TV i czekanie na cos, na co tak naprawde nie czekamy. Bo czy rzeczywiscie musimy wszystko widziec ? I to na zywo ?
Pisze o tym wszystkim miedzy innymi dlatego, ze wyzwolenie sie spod tyranii obrazu pozwala nabrac dystansu tragicznych wydarzen. Powiem szczerze: tragedia w kopalni ?Halemba?, jakkolwiek wydarzenie bolesne, w zaden sposob nie generuje we mnie wiekszych emocji niz np. tragedia w sudanskim Darfurze, mimo ze ta druga powinna mnie jako czlowieka dotykac bardziej z uwagi na rozmiary i okolicznosci tego, co dzieje sie na pograniczu Sudanu i Czadu. Moja reakcja wynika prawdopodobnie stad, ze nie ogladam zarowno relacji ze Slaska (z ktorym tez jestem jakos zwiazany: moja rodzina mieszkala w Bytomiu, na Piekarskiej), jak i tego, co dzieje sie w Darfurze. WIEM, co dzieje sie w obydwu miejscach, jak i w wielu innych miejscach ludzkich tragedii, ale swiadomie tego nie ogladam, przez co moge sobie (na wlasny uzytek) zrelatywizowac wydarzenia. Dzieki relatywizacji oszczedzam to, co zostalo mi z wlasnych emocji, i staram sie zachowac je na stosowna do tego chwile, glownie dla moich bliskich. Co do reszty mam normalne, ludzkie wspolczucie, ale jest to wspolczucie generowane inaczej, nie poprzez obrazy, a poprzez probe wyobrazenia sobie rzeczy, ktorych pewnie i tak nie jestem sobie w stanie wyobrazic do konca.
Pozdrawiam,
Jacobsky
DANA1 :
Samo zaproszenie do Kamienia Podolskiego jest samo w sobie bardzo urocze , a gdyby jeszcze się sie spełniło ?!
Piszesz o Swoim teraz Przemyślu . Może wiesz , czy pomieszkuje tam jeszcze na terenie Zamku Warowni Lwowianin z urodzenia wieloletni dyrektor teatru Polskiego we Lwowie Zbyszek Krzanowski . To Wspaniała postać, a ten jego jezyk polski taki bogaty niespotkany dzisiaj i ciepły kresowy dla mnie ! Poznałem go końcu lat 70-tych w Szczecinie kiedy zaczął przyjeżdżać do Szczecina via Wrocław (reżyseria ) w Teatrze Współczesnym . Jego kuzyn Kaziu ( 13 lat nie zyje bo niedlugo Stwórca dał mu czasu ) po Macieju Englercie dyrektorował TW w Szczecinie . Zbyszkowi zawdzieczam wiele przebogatych rozmów o Lwowie po 1945 roku .Po prostu ciekawi mnie, czy Zbyszek jeszcze jest znany w Przemyślu (wiem ,ze były żywe kontakty kulturalne Przemyśl -Lwów ) ale On moze miec ca. 72 lata .Ponieważ jesteśmy przed swiętami Bożego Narodzenia to wspominam ,że nauczył mnie jeść plastrami szynkę przełożoną plasterem słodkiej babki świątecznej .Te imprezki bywały w domu śp. Kazia też oczywiscie Lwowianina .
Pozdrawiam
Umarli górnicy. Dramat… I kamery, redaktorzy, sfora dziennikarska, tytuły na maksa… A od jutra cisza… nikt nie wspomni… żony zapłakane, dzieci w spazmach i teściowe, które znów kochane… Taka sztampa.
Życie potoczy się dalej…
Umarł mój Ojciec. Też był górnikiem tyle że we Francji i przed wojną. Ale umarł niedawno. Nie ma to oczywiście żadnego znaczenia dla górnictwa, umarł sobie po prostu. Dobrze, że zabrakło telewizorni, redaktorów i hien wszelakich mediów. Umarł sobie na powierzchni…
Będę pamiętał o moim Ojcu. O tych z „Halemby” pewnie zapomnę, tak jak o poprzednich zapomną media i władze. Szkoda mi tych facetów, choć to niczego nie załatwia…
Akurat lewak pan Kutz w programie ‚Teraz My’ wręcz koncertowo zrobił z siebie błazna wmawiając wszystkim, że winna jest z pewnością dyrekcja, która powinna zostawić te ‚stare, zardzewiałe maszyny’. Pokażcie mi kogoś kto lekką ręką wywala w błoto 70 mln złotych.
Zawsze wraca się z sentymentem do miejsc w których się wychowało.