Polska, czyli Ubekistan

To piękne określenie ukuł toruński spec od specsłużb, prof. Zybertowicz. W słynnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”  – „Możemy podjąć taką decyzję, by władzy nie stracić” – premier przyznaje rację Zybertowiczowi. „Teraz wiem, że nie przesadzał”. A wie, bo zna raport min. Macierewicza, likwidatora Wojskowych Służb Informacyjnych. Rozumiem, że premier czerpie wiedzę o państwie z różnych źródeł, ale ciekaw jestem, czy czytał i co myśli na przyklad o wywiadzie z prof. Staniszkis w pro-pisowskim „Dzienniku”. Staniszkis nie waha się postawić Jaruzelskiego wyżej niż PiS-owskich „politycznych didżejów”, którym chodzi o władzę i kasę, i nic więcej.

Jak rzekomi wytrawni gracze, świetni w taktyce i strategii, tak się dają wodzić za nosy tym „małym gnojkom”? Jak Adam Lipiński mógł się stoczyć do poziomu min. Mojzesowicza? Ubekistanu praworządna demokracja nie może tolerować, ale zagrożeniem dla niej są też polityczni mesjaniści gotowi paktować z każdym. Wydawało się, że PiS sięgnął dna, tworząc rząd z Samoobroną i LPR-em, pobłogosławiony przez ks. Rydzyka. Ale okazało się, że to tylko pierwsze dno.          

Do znudzenia powtarzane w tych dniach powiedzonko Bismarcka (!) – że ludzie lepiej żeby nie wiedzieli, jak się robi kiełbasę i politykę – to jakiś nonsens. Widziałem trochę polityki od kulis, na przykład w czasie prezydenckiej kampanii wyborczej 1990 r., kiedy pracowałem w sztabie Tadeusza Mazowieckiego. Nikt tam nie mówił polityczną grypserą, ani nie szukał czy fabrykował haków na Wałęsę.     

Polityka demokratyczna nie musi być tak cyniczna, jak to widać na taśmach Beger. Mazowiecki przegrał z Wałęsą i od razu podał się z rządem do dymisji, choć prezydent Wałęsa chciał go zatrzymać, a premier Mazowiecki nie musiał automatycznie składać urzędu. Mazowiecki wykorzystał przegraną do lekcji demokracji – przegrałem, odchodzę, nie przeszkadzam. Nie wydaje mi się, by bracia Kaczyńscy byli zdolni do takiego gestu. I to jest różnica między III a IV RP.