Bez wybaczenia

Adam Michnik pisze w Gazecie, że Jacek Kuroń pewno by wybaczył „także tym draniom”. Pewno tak. Inni, żywi, pewno by nie wybaczyli. Jeden z tych, co chyba nie wybaczą, napisał do mnie w środę rano, że plugastwa o Jacku i wcześniej porno polityczne w „Dzienniku” to przygrywka do dalszych „rewelacji”.

Adam wyznaje, że jest bezradny wobec tej kampanii, tak jak był bezradny wobec komunistycznej nagonki w marcu 1968 r. Z „Trybuną Ludu” i „Żołnierzem Wolności” się nie polemizowało, tylko się bojkotowało. 

Teraz słyszę w telewizji, w programie z udziałem doktorów Dudka i Głębockiego, Frasyniuka i Lityńskiego, jak dr Dudek zaleca byłym liderom opozycji i Solidarności więcej panowania nad emocjami w dyskusji o Jacku. Ale właściwie dlaczego i jakim prawem? Dlaczego przyjaciele Kuronia nie mogą mówić publicznie, co czują, słysząc lub czytając takie paszkwile? Dobrze, że Frasyniuk wykrzyczał z siebie gniew i oburzenie. Niech usłyszą. Są chwile, kiedy trzeba, żeby usłyszeli. To była taka chwila.