Papież za wypędzonymi
Co za gratka dla pani Steinbach! Nie wiem, czy wykorzystana na wystawie w Berlinie? Oto w „Narodzinach systemu władzy” Krystyny Kerstenowej czytam fragment listu papieża Piusa XII do biskupów niemieckich:
„Na szczególne uwzględnienie będą zawsze zasługiwali uchodźcy ze wschodu, którzy przymusowo i bez odszkodowania zostali wysiedleni ze swej ojczyzny na wschodzie i przesiedleni na niemieckie obszary strefowe. Gdy mówimy o nich, to interesuje nas przy tym nie tyle prawna, gospodarcza i polityczna strona tego bezprzykładnego w historii Europy postępowania. Tę stronę osądzi historia. Oczywiście, obawiamy się, że wyrok jej będzie surowy. Zdajemy sobie sprawę z tego, co wydarzyło się w czasie wojny na rozległych obszarach od Wisły do Wołgi. Czy było to jednak rzeczą dozwoloną wypędzić w formie odwetu z domu i ojczyzny 12 milionów ludzi i skazać ich na nędzę? Czyż ofiary tego odwetu nie są w swej przytłaczającej większości ludźmi, którzy nie brali udziału w wyżej wymienionych wydarzeniach i przestępstwach, którzy nie mieli na nie wpływu?”
Pius pisał to w 1948 r., kiedy masy Niemców – w tym katolicy – wysiedlonych z terenów przyznanych Polsce i Rosji klepały biedę w Niemczech zachodnich okupowanych przez aliantów. List wywołał w Polsce burzę. Propaganda komunistyczna uznała go za wezwanie do rewizji powojennej granicy polsko-niemieckiej (co na pewno intencją Piusa nie było). Dziś uderza co innego. Papież Pacelli patrzy na wypędzonych jak na niewinne ofiary nazizmu i wojny – czyli tak jak patrzy na nich Steinbach i jej zwolennicy. Kto się myli – Pius XII (nawiasem mówiąc, popularny wśród polskich katolików antysoborowych chyba bardziej niż Jan Paweł II) czy krytycy Steinbach, a więc i papieża ujmującego się za wypędzonymi?
Komentarze
Panie Adamie
Ustalanie winy to tak naprawdę uznawanie przesiedleń,czystek,tortur itp. Winni są więc sprawiedliwie przesiedlani,mordowani,torturowani czy w inny sposób pozbawiani praw.Niewinnym zaś nie wolno takich brzydkich rzeczy robić. To trochę jak dyskusja niedawna nad ks. Jeśli nie ma kary śmierci nie ma zarazem dyskusji czy słusznie kogoś powieszono czy nie. Jeśli stoi szubienica to zastanawiamy się czy lepiej powiesić pedofila mordującego 10 latka,czy może 11 latka.Moim zdaniem jedynym rozsądnym wyjściem jest uznanie i przestrzeganie przez społeczność międzynarodową zakazu przesiedleń.To jedyny wniosek płynący z historii.List Piusa zdezaktualizował się wraz z postępem cywilizacji.Dawny głód ziemi uprawnej zanikł wraz z wprowadzeniem nowych wydajnych upraw.Państwa narodowe tracą znaczenie,ludzie swobodnie przemieszczają się po świecie. W tym kontekście wystawa Steinbach na znaczenie nostalgiczne.Natomiast zgadzam się,że prawica siedząca myślowo w zatechłym lamusie może mieć z listem Piusa problem.Ale myślę,że rozwiążą go po swojemu-po prostu udadzą,że go nie było
Ciekawe co na to potomkowie Stalina, Roosvelta i Churchilla bo zdaje sie oni wymyslili taki podzila europy…
Trudno jest wypowiadac sie o ocenach zjawisk politycznych i historycznych, gdy te oceny dokonane zostaly na biezaco przez osoby obecne w czasie wystapienia tych zjawisk. Pacelli w istocie krytykuje wysiedlenia i czyni to chyba z punktu widzenia odpowiedzialnosci zbiorowej, jaka wedlug niego nieslusznie zastosowano do ludnosci niemieckiej. Jest to spojzenie plaskie, pozbawione glebszej analizy, a przede wszystkim chyba oderwane od realiow i niesprawiedliwe.
Trudno powiedziec, co pokierowalo Pacellim do wystawienia takiej oceny. Nie nalezy chyba watpic, ze Watykan nie mial dobrego wyczucia jesli chodzi o sprawy niemieckie w latach 30-tych oraz o to, co dzialo sie w czasie II wojny swiatowej. Prawdopodobnie cytowana wypowiedz wpisuje sie w te optyke. Nalezy jednak wpierw odpowiedziec sobie czy wysiedlenia rzeczywiscie byly zastosowaniem odpowiedzialnosci zbiorowej wobec Niemcow ze strony Polski. Dzis wiemy, ze nie. Trudno wyobrazic sobie byt panstwa polskiego, nawet na orbicie sowieckiej, majac jako element skladowy 1/3 terytorium zasiedlona przez mniejszosc narodowa otwarcie wroga, i wrogosci tej nie przylamalyby nawet odgorne nakazy braterstwa. Jednak ta wiedza ogolna nie byla jeszcze de facto dostepna gdy Pius XII formulowal swoje slowa, a wiec takt ten moze po czesci usprawiedliwiac cytowana wypowiedz. Jednak z drugiej strony, znajac realia wojny trudno sobie wyobrazic koegzystencje kata i ofiary pod jednym dachem. Rozumowanie kategoriami ewangielicznego lwa i jagniecia w odniesieniu do stosunkow z Niemcami zaraz po zakonczeniu II wojny siwatowej (jesli taka bylaby intencja Pacellego) to wyrazny brak realizmu.
Wydaje mi sie jednak, ze za wypowiedzia Pacellego stoi przede wszystkim generalne potepienie fali idacej ze wschodu: fali ateizmu, komunizmu, zagrozen dla Kosciola, ktory poprzez wysiedlenia i przesuniecia granic potencjalnie stracilby dodatkowe kilka waznych diecezji. Kto mogl wtedy przypuszczac, ze Kosciol bedzie mogl istniec pod rzadami komunistow ? Niesprawiedliwe i troche nieprzemyslane oskarzenie o stosowanie zasad odpowiedzialnosci zbiorowej stanowi prawdopodobnie zawoalowane potepienie metod komunistycznych jako takich i swiadczy ono chyba o fakcie, ze Watykan w osobie Piusa XII dal sie jak najbardziej plesc w spirale walki na slowa z komunizmem, walki jaka wybychla wraz z zapadnieciem zelaznej kurtyny.
Pacelli dostrzegal niewatpliwy dramat wysiedlonych, bo wyobcowanie, niepewnosc losu oraz powojenna bieda, jaka dzielili on wraz z reszta ludnosci niemieckiej nie byly dla nikogo tajemnica. Przyczyny tych zjawisk zostawmy na boku, bo nie o nich dyskutujemy. Bledem papieza bylo jednak to, ze nie chcial on dostrzec glebszego kontekstu problemu przesiedlen oraz konsekwencji, jakie moglyby wyniknac z przyjecia innych rozwiazan. Bledem bylo to, ze posluzyl sie wysiedleniami jako narzedziem w walce z komunizmem, jednoczensie nadajac temu pozory staniecia w obronie samych wysiedlonych.
Jesli dzis ktokolwiek zrobi uzytek z cytowanego przez Pana fragmentu w argumentacji na temat wysiedlonych to bedzie to stanowilo uzycie blednego rozumowania do poparcia swoich racji. Nie mniej istota samego problemu wysiedlen ukazuje raz jeszcze, ze nie wiele zjawisk w historii ma przywilej bycia albo czarnymi, albo bialymi plamami, i bez niuansow i odcieni, a wiec bycia latwymi w interpetacji.
Jacosbky
Errata:
Zdanie:
„Pacelli dostrzegal niewatpliwy dramat wysiedlonych, bo wyobcowanie, niepewnosc losu oraz powojenna bieda, jaka dzielili ON wraz z reszta ludnosci niemieckiej nie byly dla nikogo tajemnica.”
powinno brzmiec:
„Pacelli dostrzegal niewatpliwy dramat wysiedlonych, bo wyobcowanie, niepewnosc losu oraz powojenna bieda, jaka dzielili ONI wraz z reszta ludnosci niemieckiej nie byly dla nikogo tajemnica.”
Za te i inne literowki (wyzej „takt” zamiast „fakt”) przepraszam.
J.
Przytoczony przez Pana Adama tekst listu Piusa XII myślę chociaż w pewnym stopniu oddaje istotę prawdy historycznej, jakiej po zjednoczeniu państwa niemieckiego doszukują się kolejne pokolenia rodzin niemieckich.
Historia póki co jeszcze „tematu” dogłębnie nie porusza.
Znajdziemy oczywiście parę interpretacji „problemu” wśród historyków polskich, jak i niemieckich mówiących o wymuszonej politycznie akcji wysiedleńczej- żadziej o celowej machinacji po ustaleniach Wielkiej Trójki…
Ale sprawa wysiedleń- co pokazują żywe reakcje chociażby części naszego społeczeństwa- jest jeszcze tematem zbyt drażliwym.
Obydwie strony owszem chciały by raz na zawsze zamknąć ten temat, ale nie pozwala na to póki co, jeszcze zbyt mocno zakorzenione w ludziach poczucie krzywdy…
Oczywiście wyciągając ocenę czysto historyczną tamtych wydarzeń, można chociaż W PEWNYM STOPNIU zgodzić się z treścią listu Piusa XII, czy teraz z działalnością Pani Steinbach!!!
Choć jak wszyscy wiemy, jest gdzieś pewna granica, po za którą dochodzi do nadinterpretacji i mylnych ocen już historycznych wydarzeń…
A nic nie psuje tak bardzo sąsiedzkich stosunków, jak pisanie historii z jednego punktu widzenia!
Lucius- skądinąd student historii…
Autorami planu przesiedlen jest Wielka Trojka, wiec my jako Polska powinnismy uznac, ze sprawa nas nie dotyczy.
Polska moze wyplacic odszkodowania- nie w naturze oczywiscie- tylko jako posrednik, a nie finansujacy.
Wiec niech Pani Steinbach puka do drzwi Jegomosci Putina, Busha, Blaira.
Oni przesla pieniadze do Warszawy, a ta po potraceniu swoich kosztow odda ile sie nalezy wypedzonym.
Oczywiscie Putin, Blair i Bush potraca sobie koszty odsuniecia od wladzy Hitlera oraz straty przez niego poczynione.
To taki troche zartobliwy scenariusz oczywiscie.
Pania Steinbach powinno sie ignorowac, traktowac jak za przeproszeniem polglowka na podworku- z przymruzeniem oka.
Czy było to jednak rzeczą dozwoloną wypędzić w formie odwetu z domu i ojczyzny 12 milionów ludzi i skazać ich na nędzę? Czyż ofiary tego odwetu nie są w swej przytłaczającej większości ludźmi, którzy nie brali udziału w wyżej wymienionych wydarzeniach i przestępstwach, którzy nie mieli na nie wpływu?
W takim razie niech sie zwroca o odszkodowanie do tych, ktorzy „brali udzial w tych wydarzeniach”, czyli zolnierzy Wermachtu, SS, Gestapo itp oraz ich spadkobiercow.
Czyli chyba do Pani Angeli Merkel.
Panie Redaktorze,
Przepraszam, ze kompletnie nie na temat i w tak dziwny sposób, ale proszę Pana i redakcję Polityki o zainteresowanie się sprawą Ozzy?ego, psa labradora, który został przygarnięty a następnie skatowany przez swoją 20letnią opiekunkę. Najprawdopodobniej łopatą. W calej tej sprawie uderza nas z jednej strony niewytlumaczalne bestialstwo mlodej osoby jak również ogrom ludzkiej dobroci, ktorych doswiadczyl martwy juz psiak. BARDZO proszę o zapoznanie się z poniższym linkiem, forum internetowym dogomanii, który był sceną ponurych wydarzeń od samego początku-na nim i pośrednio przezeń sprawa adopcji Ozzy?ego skutkowała w tragiczny finał.
Głęboko wierzę, że tej sprawy nie można tak zostawic. Gdy tak mloda osoba bez powodu w tak krwawy i okrutny sposob morduje chorego i bezbronnego zwierzaka trzeba bic na alarm!
Pozdrawiam serdecznie w smutny i w jakiś sposób odarty z ciepła środowy poranek
Anna Szpindor, Sopot
Do Olesia
Nie uważam,że problem dokonywanych po wojnie przesiedleń nas nie dotyczy.Owszem-granice ustalono za naszymi plecami,więc odszkodowania nie wchodzą w grę.Takie są zresztą zapewnienia rządu Niemiec.Natomiast akty barbarzyństwa dokonywane w trakcie przesiedlania Niemców powinny być ujawniane i napiętnowane.Po prostu należy w końcu uderzyć się również we własne piersi.Odnosi się to również do przesiedleń ludności ukraińskiej i łemkowskiej.Myśle,że to najlepsza metoda ułożenia sobie stosunków z sąsiadami.Bedzie to również dla nas pouczające, szczególnie dla niepokalanych cnot narodowych i wzorców moralności,których tyle ostatnio się namnożyło
Moja opinia o wypędzonych, wymaga dłuższego rozwinięcia, ale spróbuję to skondensować, żeby wyszło w miarę krótko.
Urodziłem się i nadal mieszkam na tzw.Ziemiach Odzyskanych. Rodzice, po powrocie z robót przymusowych w 1946r, wprowadzili się do domu, jeszcze „cieplego” po poprzednich, niemieckich lokatorach. Przez całą młodość otaczały mnie poniemieckie meble, ba! nawet posiłki spożywaliśmy na „podarowanej” zastawie stołowej. W całym miasteczku, przez pierwsze powojenne lata, w przydomowych ogródkach, trwały intensywne „wykopki” i co rusz miasto obiegała plotka o wykopanych, niemieckich skarbach. Chociaż moi rodzice całkiem dobrze wspominają okres wojennej zsyłki do niemieckiego bauera, tam się poznali i pobrali, to ja, będąc pod wrażeniem przeczytanych książek i przede wszystkim obejrzanych filmów o tematyce wojennej, przez długie lata wprost alergicznie reagowałem na Niemców i ich język i wcale nie odczuwałem dyskomfortu, że mieszkamy w ich domu, korzystamy z ich sprzętów.
Swój stosunek zweryfikowałem po przeczytaniu, chyba wszystkich przetłumaczonych na język polski, książek H.H.Kirsta i dopiero wtedy dotarło do mnie, że naród niemiecki to nie tylko Hitler, Gestapo, czy Luftwaffe, ale dziesiątki milionów zwyczajnych ludzi, którzy dali się ponieść naiwnym mrzonkom, za które przyszło im zapłacić wprost niewyobrażalną cenę, a i tak potrafili się wspaniale i godnie podnieść.
Pod koniec lat 90-tych, odwiedziła nas niemiecka rodzina – starsza pani, przedwojenna wlaścicielka, wraz z córką i wnukami. Sądząc po ich wyglądzie i Mercedesie z ktorego wysiedli, zapewne dzisiaj mieszkają w o wiele piękniejszym i nowocześniejszym domu niż nasza stara „chałupka”, ale starsza pani, zwiedzając jakże bliskie jej kąty, nie kryła łez wzruszenia
i odnioslem wrażenie, że ta sentymentalna podróż do przeszłości była jej bardzo potrzebna i chyba teraz jej będzie łatwiej umrzeć, choć oczywiście życzę jej jak najdluższego żywota.
I tak sobie myślę, że nie miałbym żadnych problemów, żeby bez niepotrzebnych emocji i ze zrozumieniem obejrzeć berlińską wystawę.
Do Zbyszka
Mam podobne doświadczenia.Większość mojej rodziny wymordowali faszyści i również wychowywałem się na zachodzie Polski,w atmosferze niechęci i wrogości do Niemców.No i oczywiście w poniemieckim domu.Ale niechęć rodziców odnosiła się do Niemców „w ogóle” nie zaś do niemieckich sąsiadów,których nie objęły przesiedlenia.Rodzice byli z nimi zaprzyjaźnieni.Obok książek o których piszesz, wpływ na mój stosunek do dawnych mieszkańców zachodu kraju miało spotkanie kilka lat temu w trakcie włóczęgi po Europie starej Niemki,która urodziła się w miejscowości niedaleko miejsca mego urodzenia.Los chciał,że musieliśmy sobie nawzajem pomagać a to wymaga patrzenia na siebie bez uprzedzeń, no i zrozumienia wzajemnego.Pewnie dzięki tym doświadczeniom patrzę na antyniemiecką histerię z dystansem i dezaprobatą.Nie tędy droga.
Pozdrawiam
Mieszkam we Wrocławiu w bloku wybudowanym w 1935r swoim dziś już dorosłym dzieciom na przykładzie naszego mieszkania (okrojonego w stosunku do pierwotnej wersji)tłumaczę fenomen narodowego socjalizmu i wielbień Niemców do Adolfa. Tamte rozwiązania socjalne zaowocowały w rezultacie wojną bo była społeczna aprobata. W latach 90-dziesiatych miałem przyjemność poznaną rodzinę z Hannoweru obwozić po „miejscach ich wypędzenia” z pod Wołowa. Spełniałem misję łącznika między Niemcami a tubylcami, którzy w 1945 zasiedlili miejsce wypedzenia. Spotkali się w rezultacie wypędzeni jedni ze wschodu i kresów drudzy ze wschodu byłej Rzeszy. Spotkanie było niezwykle wzruszające pełne łez ale przede wszystkim w z a j e m n e j życzliwości. Doznane krzywdy z czasu przeszłego nic a nic nie zaciążyły nad teraźniejszością. Pomimo garbu wieku i doświadczeń „wypędzeni” dali niezwykły przykład dojrzałości emocjonalnej i intelektualnej, ktorej dziś brakuje formacji przewodniej i bliźniakom.
Do Wojtka:
Zgadzam sie, ze sa dwa odebne neijako problemy: jeden to sam fakt przesiedlen, a drugi to dobrodziejstwo inwentarza.
To, ze rodzina niemiecka zostala wypedzona z domu tylko dlatego, ze tak postanowili w Jalcie czy innym Teheranie, to ewidentna krzywda, ktorej reparacja powinien sie zajac ten ktory zawinil- czyli sprawcy 2 wojny oraz ustalen po.
Natomiast za szber, lincze, samosady- czyli naduzycia- odpowiadaja tylko Ci, ktorzy ich dokonali, czyli w wiekszosci Polacy. Ale tu juz sprawa trudna do udowodnienia.
Do Olesia
Jasne,że jedni przymusowo przesiedleni nie ponoszą odpowiedzialności za innych przymusowo przesiedlonych.To jest bezdyskusyjne i powtarzam,że rząd Niemiec ma jasne stanowisko wobec odszkodowań.Co do okrucieństw popełnianych po wojnie na Niemcach-po prostu trzeba o nich mówić i pisać. Był szaber,lincze,samosądy,gwałty,niewolnicza praca,profanowanie cmentarzy i protestanckich zborów.Życie na tzw „ziemiach odzyskanych”to nie była sielanka z komedii”Sami swoi”.Czas najwyższy by się nad tym zastanowić a nie bleblać jak gomułkowska propaganda.No i forsować na arenie międzynarodowej zakaz przesiedleń.Szczególnie po bałkańskiej katastrofie wydaje się to konieczne.
Moj Ojciec, sam wysiedlony ze Lwowa zawsze zazdroscil Niemcom (tym z plakietkiami „D” i „DDR” – bez roznicy), ze mogli co roku przyjechac swego Heimatu, poglaskac dom, gdzie sie urodzili, polezec pod debem, na ktory sie wspinali, wykapac sie w wodzie, w ktorej sie pluskali – z pewnoscia juz nie tej samej, ale zawsze.
Moj Ojciec zazdroscil im tego, bo dla Niego Lwow byl niedostepny, zawarowany za „granica przyjazni”, a wiec od 1945 nie bylo mu dane zobaczyc swego mieszkania w domu na Lyczakowskiej 3, gdzie sie urodzil i spedzil dziecinstwo.
Moj Ojciec nie czul do tych Niemcow zawisci. Sam mieszkal przez wiele lat w Bytomiu, gdzie pozostalo sporo tzw. autochtonow, i z nimi przyszlo mu dochodzic do doroslosci. Wiele razy, bedac na kempingu w poniemieckich stronach rozmawial z nimi (mowil dosc biegle po niemiecku). Ja tych rozmow nie rozumialem, ale z ich tonu mozna bylo wywnioskowac, ze nie byly to pyskowki. Przeciez nie pyskuje sie przez pare godzin do poznego wieczora popijajac towarzysko.
Wszystko zalezy od samych ludzi. Ale tez trudno w swej masie wymagac od nich rzeczy nadludzkich.
Jacobsky
Jacobsky
Nic lepiej dla kontaktów,zrozumienia między narodami i ludźmi nie robi niż otwarte granice.Chwała Bogu,że czas społeczeństw pozamykanych w narodowych państwach jak w więzieniach się kończy.Stare druty kolczaste na granicach rdzewieją,samosiejki porastają obsrane bunkry a ludzie nabierają poczucia wolności.Oczywiście ci,którzy się wolności nie boją.
Pozdrawiam
Ja rowniez dorzuce swoje trzy grosze.Tak,jak moi poprzednicy wychowalam sie na Ziemiach Odzyskanych.Wiecej urodzilam sie nawet w poniemieckiej wilii,w ktorej do dzisiaj mieszka moj kuzyn,ktory jest jej wlascicielem.Pare lat temu byla tam z odwiedzinami rodzina z Niemiec.Pewna starsza pani,jej syn i wnuczki.Okazalo sie, ze to byli wlasciciele domu i nad wyraz sympatyczni ludzie.Kuzyn opowiadal,ze bylo mu jakos nijak,czul sie nieswojo.Tak,jakby to on byl winien calemu nieszczesciu!!!!Tak,a nie inaczej potoczyla sie historia.Mysle,ze nam ciagle ciezko laskawszym okiem spojrzec na Niemcow,jak im pogodzic sie z wysiedleniem i utrata ziem.
Ja rowniez przeczytalam sporo o warunkach przesiedlan.Duze wrazenie zrobila na mnie powiesc M.Nurowskiej:Niemiecki Taniec.Dala mi sporo do myslenia o nas Polakach.Teraz widac,ze i nam ciezko jest uderzyc sie we wlasna piers.Chociaz nie chce przez to wybielac Niemcow i ich okrucienstw.
Jeszcze wieksza ironia,bylo to,ze na tej samej ulicy.Naprzeciw naszego domu,mieszkali Ruscy.Glownie oficerowie stacjonujacych tam wojsk i lekarze z ich szpitala.Cale prawie dziecinstwo bawilam sie z roznymi Nataszami ,Alikami i Roksanami.Nasi rodzice tez sie znali i nawet wymieniali listy.I chociaz w domu mowilo sie o nich ,jak o okupantach.Dla nas dzieci byli kolezkami i znajomymi ,jak kazdy.I tak to na jednej ulicy spotkali sie byli najezccy i obecni (nazywani Bracmi) i Polacy ich ofiary.
Zycie potrafi pisac niesamowite scenariusze,nieprawdaz.Pozdrawiam Ana
Ja, w sprawie Watykan a sprawa Polska . W latach 1945-1972 na zachodzie i północy Polski , Watykan utrzymywal tymczasowo administracje koscielną ,a wiec aż 27 lat potrzebowal by uznac , ze MOZE zorganizowac achidjecezje pod Polskim zarządem kościelnym . Osobiscie widzialem jak w Szczecinie w 1972 roku Kardynal Wyszynski wynosil na urząd Biskupa Strobę . Brandt uznał granice w grudniu 1970 r. za czasów Gomółki w Umowie PRL-RFN .z 7 grudnia
Niech nikt nie ma wątpliwośći ,ze Watykan będzie miły POLSCE bardziej niż Niemcom ( nawet Pontyfikat Jana Pawała II-nic tu nie zmieni ) takie jest moje zdanie ..
A co do przesiedleń to Nie dotknęly Mnie ,Sam wybralem wiele lat po wojnie Szczecin jako miejsce życia .Poniewaz moja rodzina pochodzi z Katowic wiec żartujac nic sie nie zmienilo tak jak przed tem zostalo 15 km od granicy z Niemcami …
A co do granic .Psychologicznie nic sie u Mnie nie zmienilo
Trudno mi doszukać się w wypowiedzi Piusa XII czegoś szokującego. Nie zgodziłbym się oczywiście z tą ‚bezprecedensowością’ przesiedleń, co jakoś na papieską optykę wskazuje.
Odpowiedzialność zbiorowa jest rzeczą zawsze złą — choć tu też warto zauważyć, że tylko w niewielkiej części stanowiła ona uzasadnienie przesiedleń. W przesiedleniach było sporo politycznego pragmatyzmu, rozgrywanego na innym poziomie, ponad głowami Polaków (choć to wielu Polaków jest odpowiedzialnych za sposób realizacji przesiedleń). Chyba o wiele więcej pragmatyzmu niż dzisiaj, gdy to do narzędzi polityki wprowadza się tematy etycznej odpowiedzialności narodów za czyny sprzed ponad pół wieku.
Ciekawe, jaki list napisałby papiez do przesiedlonych Polaków ze Wschodu?
Urodziłam się i wychowałam we Wrocławiu, cała rodzina to repatrianci z Podola.Dobrze pamietam te domy , mieszkania, meble po Niemcach ( a właściwie to resztki, które zostały uratowane przed szabrownikami z „Centralaka”- Polacy z Centralnej Polski dla młodszych czytelników), pózniej całe ulice zastawione starymi poniemieckimi gratami, bo przyszła moda na meblościanki z połyskiem.Nawet mam gdzieś jeszcze resztki zastawy porcelanowej z tamtych lat odziedziczone po dziadkach.Ale pamiętam tez tęsknotę i opowieści rodziny o Podolu.Historie były różne, jedni jawnie tęsknili i gloryfikowali, a np. moja Mama długo nie chciała wracać wspomnieniami, bo była świadkiem i cudem uratowała się z pogromu( dla młodszych czytelników- nacjonaliści Ukraińscy wzięli sprawy w swoje ręce na sposób bałkański, czyli mało wyrafinowane za to skuteczne mordy, podpalenia itp).Pamietam niestety te opowieści, że np.ta stryjenka ( kto z młodszych czytelników wie jaki to stopień pokrewieństwa?) widziała egzekucje swojego pierwszego męża i cała posiwiała, a tamta wujenka (sic!) była świadkiem egzekucji całej swojej rodziny itp.Ale były tez opowieści o potrawach, co rosło, jak pachniało, kiedy kwitło, o polityce Polski w stosunku do mniejszości,a właściewie braku tej polityki,nieraz nawet krytycznie.Potem zaczęły sie wyjazdy tam i przyjazdy jakiś „niedobitków”, krewnych o pokręconych życiorysach.Długo by można było na ten temat pisać, bo niektóre historie są lepsze niz wymyślone kryminały czy fimy akcji.Widziałam tez jak zmieniały się nastroje: jeden wujek zawsze pod koniec imprez rodzinnych wznosił toast : za Lwów, jeszcze będzie nasz!; międzyczasie był tam kilkanaście razy, jest juz schorowanym staruszkiem, więc nie sądzę żeby miał siłe na toasty, ale nie podejrzewam go o to, żeby teraz o czyms takim nawet myślał.Pozostał tylko akcent, tzw. zaciąganie , które podobno jest wyczuwalne nawet u mnie, kresowca w trzecim pokoleniu.Wracając do sedna sprawy. To prawda, przesiedlenia są czymś okropnym, było wiele krzywd i nieszczęść, i prawda, że lata lecza rany – ale przypominam o BANALE: to Niemcy pozwolili na rozwój tzw. narodowego socjalizmu i to Niemcy wywołali drugą wojnę światową!!!
A dlaczego musimy to wszystko umieszczać w dyskursie
II RP – III Rzesza??
Przecież:
a) wystawa Sz. nie jest tylko o Niemcach
b) Niemcy także ginęli bez winy. Zwłaszcza po wojnie.
Śmierć i cierpienie pozostanie zawsze śmiercią i cierpieniem,
niezależnie ile lat chciałby ktoś stosować mechanizmy
odpowiedzialności zbiorowej i rozliczania narodu.
stalin wydal tajny rozkaz gwalcenia neimieckich kobiet sowieckim soldatom. czy i za to bedziemy niemcow przepraszali?
Do nO_strOmO
Nie ma żadnego powodu byśmy przepraszali za gwałty dokonywane na niemieckich kobietach przez ruskich sołdatów.Natomiast powinniśmy jasno mówić o gwałtach dokonywanych przez Polaków-takie fakty miały miejsce Nie tak dawno opowiadał mi chłop z mojej wsi o 1945 roku-„one[niemieckie kobiety]gotowały,piekły chleb,pracowały w polu a mężczyźni brali je kiedy chcieli i jak chcieli.A potem kopa w dupe i do Niemiec”
Myślę, że rację ma tutaj zdrowy rozsądek. Nie Pius XII, który akurat wielkim autorytetem w kwestiach wojennych chociażby z uwagi na swoją kontrowersyjną postawę być nie może, nie krytycy Steinbach, którzy nie widząc wystawy z góry wiedzieli, jakie zawiera treści i że jest antypolska. Rację ma zdrowy rozsądek i najwyższa pora żeby wziął góre nad emocjami.
W komentarzach powyżej sporo takiego zdrowego rozsądku widać.
We wszystkich społecznościach łącznie z Eskimosami dzieją się niegodne ludzi zachowania. Antropolodzy kultury ect tylko tezę potwierdzą. Systemy polityczne wyzwalaja w społeczeństwach najskrajniejsze odruchy. Zatem czyńmy wszystko by tych instynktów nie animować.
Kiedyś zawsze jak poznałam kogoś narodowości niemieckiej, zawsze, liczyłam ile miał lat w czasie wojny.To był odruch, nie potrafiłam tego opanować.Dopiero póżniej analizowałam inne rzeczy.Bezwzględnie to był efekt propagandy, ale też brak wiedzy.W przełamaniu tej „fobii” pomogły mi jednak więcej kontakty ze zwykłymi ludżmi, niż pogłebiona znajomość prawdy historycznej.Wyobrażcie sobie takie spotkanie : podchodzi do mnie Niemiec, bez jednej ręki i opowiada ucieszony, że właśnie dowiedział się, że jestem z Wrocławia, a on był ranny w czasie oblężenia w 1945 r,leżał tam w szpitalu itp. wiadomo po której był stronie, nie musiałam liczyć lat.Oczywiście na początku byłam oburzona, bo traktował mnie jak „swojaka”, problem hitleryzmu załatwił jednym zdaniem,że wtedy to były złe czasy, a teraz są dobre- a żeby było jeszcze śmieszniej, to działo się w NRD.Spotykaliśmy się często, obserwowałam go – na pewno był to porządny , uczciwy człowiek i było mu ciężko ( ale to już inna historia ) – wyjechałam z mieszanymi uczuciami.Nie da sie tego problemu rozpatrywać w kategoriach czarno-białych, sa różne odcienie.
W Polsce nikt nie wierzy, ze Erika Steinbach i jej Zwiazek Wypedzonych sa znani przez ok. 10% spoleczenstwa niemieckiego.
Jak zwykle robimy z igly widly…
Serdecznie pozdrawiam,
Marta
Na wojnach się zawsze gwałcilo, zabijalo, okaleczało, wypędzało „innych” (ludzi); wroga ,przeciwnika, obcego, albo „swojego” który mi kiedyś podpadł (np. uwiódł żonę bądź narzeczoną, miał lepiej czy okazał się zdolniejszym uczniem) itd. itp. Żadna wojna nie jest sprawiedliwą lub niesprawiedliwą. Jest po prostu wojną….Jak mowi Dobry Wojak Szwejk: Pan Bóg nigdy nie chce wojny i chce aby wszyscy ludzie żyli w pokoju, ale jak tylko wybucha wojna we wszystkich kościołach, wszystkich religii modlą się o zwyciestwo, a o P.Bogu mówi się jak o jakimś szefie sztabu generalnego, który tą wojną kieruje….
I to jest najlepsza puenta na dywagacje o wypędzeniach, ludobójstwie itp sprawach. One są (i były zawsze) immanentną częścią naszej ludzkiej historii i zwierzęcego jestestwa (ktore od powiedzmy 4000 lat przejęło coś takiego jak „państwo” czyli zbiorowa świadomość jakiejś grupy ludzi). Dzisiejsze czasy chcą pokazując swą wyższosć i humanitaryzm osądzić przeszłość – nie biorąc pod uwagę warunkow ówczesnych. Czyż mozemy sądzić konkwistadorów za ich czyny w zdobywaniu Nowego Świat wg dzisiejszych norm ? Czy sprawowanie władzy przez faraonów było bardziej brutalne i niemoralne niźli procedury wspólczesnej demokracji ? A czy śmierć na krześle elektrycznym w demokracji przypisującej sobie monopol na Prawdę jest równie haniebna jak codzienna dekapitacja dzieci w Darfurze ? Na oczach cywilizowanego świata ….. Tak więc tragedia jednostki w świetle medialnego szumu musi tracić zawsze swą wyjatkowość. Społeczeństwo masowe mordowanie „Innego” poczęło realizować tak jak produkcję samochodów, papierosów czy kolekcji mody. Społeczeństwo informatyczne to mordowanie będzie wykonywać w przestrzeni wirtualnej, tak aby nie „obrażać” swej moralności i nie plamić estetyki. Rżnąć będą najemnicy „w realu” (bo kupić mozna wszystko – a na ekranie komputera czy tv wygląda to tak samo kolorowo i „newsowo”…). Jeszcze nie raz będziemy spotykać się z tak potępianymi przez nas „wypędzeniami”….Dokonujemy ich bowiem codziennie, inaczej nazywając (po latach wystawią nam też „laurki” nasze wnuki w taki sposób jak dziś się to czyni z problemem wypędzeń w Europie XX wieku. Niemcy mają prawo do swojego sposbu patrzenia na swą historię i jej komentowanie wg własnych p;erspektyw (dot. to zresztą wszystkich nacji), a polski wrzask nt. temat jest chyba pokłosiem megalomanii i myślenia w kategoriach Polski jako „pępku świata”.
PS. Czy sposob prowadzenia polskiej lustracji nie jest też forma wypędzeń „Innego” ? Czy to jest miłosierdzie i czy prawda na prawdę wyzwala ? I która prawda ?
Pozdro dla myślących.
PS. Ja tez jestem z Wrocławia, urodzonym po wojnie w mieście nad Odrą. Znam historię tego regionu, Polski, Niemiec i innych sąsiadow. Moja rodzina też przesiedla się co pokolenia niemalże coraz dalej na zachod – z „głebokiego” Wschodu: przed rozbiorowe Podole, później Syberia, Czernihów n/Desną, Wołyń w II RP, wreszcie Ziemie Zachodnie w PRL. Nie mam do nikogo pretensji – po prostu tak się stało. Trzeba tylko wyciągać rękę do „Innego” i żyć bez imaginacji, nienawiści czy zapiekłości. Nawet ci Niemcy którzy wierzyli fuererowi (czy „radzieccy” Stalinowi), mieli do tego prawo……Warunki i kontekt poczucia etycznego tez się zmieniają „z czasem”; tym najważniejszym wymiarem naszej ludzkiej egzystencji. Jescze raz pozdro i „pardon” za osobiste wtręty na poważnym bądź co bądź forum dyskusyjnym.
Dzien dobry.Prosze o pomoc .Nie bardzo wiem gdzie moge szukac pomocy.Poszukuje danych o moich przodkach,przesiedlonych ze Wschodu,bardzo mi zalezy na jakiej kolwiek informacji.Bylabym bezgranicznie wdzieczna za kazda podpowiedz.Dziekuje,pozdrawiam.Halina