Papież za wypędzonymi

Co za gratka dla pani Steinbach! Nie wiem, czy wykorzystana na wystawie w Berlinie? Oto w „Narodzinach systemu władzy” Krystyny Kerstenowej czytam fragment listu papieża Piusa XII do biskupów niemieckich:

„Na szczególne uwzględnienie będą zawsze zasługiwali uchodźcy ze wschodu, którzy przymusowo i bez odszkodowania zostali wysiedleni ze swej ojczyzny na wschodzie i przesiedleni na niemieckie obszary strefowe. Gdy mówimy o nich, to interesuje nas przy tym nie tyle prawna, gospodarcza i polityczna strona tego bezprzykładnego w historii Europy postępowania. Tę stronę osądzi historia. Oczywiście, obawiamy się, że wyrok jej będzie surowy. Zdajemy sobie sprawę z tego, co wydarzyło się w czasie wojny na rozległych obszarach od Wisły do Wołgi. Czy było to jednak rzeczą dozwoloną wypędzić w formie odwetu z domu i ojczyzny 12 milionów ludzi i skazać ich na nędzę? Czyż ofiary tego odwetu nie są w swej przytłaczającej większości ludźmi, którzy nie brali udziału w wyżej wymienionych wydarzeniach i przestępstwach, którzy nie mieli na nie wpływu?”

Pius pisał to w 1948 r., kiedy masy Niemców – w tym katolicy – wysiedlonych z terenów przyznanych Polsce i Rosji klepały biedę w Niemczech zachodnich okupowanych przez aliantów. List wywołał w Polsce burzę. Propaganda komunistyczna uznała go za wezwanie do rewizji powojennej granicy polsko-niemieckiej (co na pewno intencją Piusa nie było). Dziś uderza co innego. Papież Pacelli patrzy na wypędzonych jak na niewinne ofiary nazizmu i wojny – czyli tak jak patrzy na nich Steinbach i jej zwolennicy. Kto się myli – Pius XII (nawiasem mówiąc, popularny wśród polskich katolików antysoborowych chyba bardziej niż Jan Paweł II) czy krytycy Steinbach, a więc i papieża ujmującego się za wypędzonymi?