Przecieki afgańskie

Tysiące dokumentów na temat kampanii afgańskiej opublikował portal Wikileaks. Ich wiarygodność podważa były szef służb specjalnych Pakistaniu, krytykują Amerykanie, w których one głównie uderzają. Senator John Kerry, demokrata, podkreśla, że te przecieki każą się zastanowić, na ile realistyczna jest polityka USA względem Afganistanu. Wygląda na to, że przecieki dostarczą nowej amunicji zwolennikom jak najszybszego wyjścia obcych wojsk z tego kraju.

O sprawie międzynarodowej zbrojnej misji afgańskiej powiedziano już chyba wszystko. Ale przecieki prowokują do nowych pytań. Na przykład o rolę mediów w polityce globalnej. Dokumenty zaproponowano trzem tytułom prasowym z najwyższej światowej półki: dziennikom New York Times i Guardian oraz tygodnikowi Spiegel. Redakcje zapewniają, że przed decyzją, co i jak publikować, przez wiele dni weryfikowano otrzymany materiał. To samo mówią przedstawiciele szwedzkiego właściciela portalu Wikileaks.

Mimo to, nie unikniemy dyskusji, czy publikacja miała sens. Wojskowi, w tym polscy specjaliści, potępiają publikację jako pomocną dla talibów i rebeliantów walczących o obalenie reżimu Karazja i zmuszenie państw zachodnich do ewakuacji swych kontyngentów. Jest jasne, że bez nich dni Karazja są policzone. A to znaczyłoby, że ten rejon Azji staje się ponownie czarną dziurą na mapie bezpieczeństwa. Trudno z tymi przestrogami dyskutować.

Ale trudno też dyskutować z ponurym faktem, iż jeśli wiarygodność przecieków zostanie potwierdzona, rządy zachodnie będą się musiały zmierzyć z rzeczywistością, jaka zwykle nie przenika do relacji mediów. A jej elementem są przestępstwa, a nawet zbrodnie wojenne, popełniane przez żołnierzy walczących z talibami. Wojna jest wojną, zawsze giną na niej także niewinni cywile, ale państwa demokratyczne nie powinny zostawiać takich przestępstw bez efektywnego śledztwa i sprawiedliwej kary.

Dotyczy to także sprawców przecieków. Trzeba zbadać, kto i dlaczego doprowadził do przecieku tak wrażliwych informacji do Internetu, gdzie będą one analizowane przez przeciwnika, także przeciwnika polskich żołnierzy, w Afganistanie.

Pojedynczy człowiek nie raz już zmieniał bieg wydarzeń. I to wbrew filozofom historii, głoszącym, że liczą się tylko procesy społeczno-historyczne, całe kompleksy wydarzeń, a nigdy jednostka. A żyjemy w czasach, kiedy jeden człowiek może mieć, dzięki globalnej sieci informacyjnej, jeszcze większe znaczenie sprawcze. Może przeciekami zmieniać bieg wydarzeń już nie lokalnie, regionalnie, ale globalnie. Czy autor przecieków afgańskich gotów jest przyjąć tę odpowiedzialność? Czy gotowe są ją przyjąć media publikujące takie przecieki?