Czarne skrzynki: dzień sądu

Nadchodzi sądny dzień. Ujawnienie smoleńskich taśm prawdy może mieć zasadniczy, może decydujący, wpływ na wynik wyborów prezydenckich. Ale pod dwoma warunkami. Że zawartość czarnych skrzynek zostanie podana w całości do wiadomości publicznej jeszcze przed 20 czerwca . I że będziemy w stanie wyciągnąć z niej prawidłowe wnioski.

Nie są to rzeczy pewne. Premier może się wahać, czy należy treść zapisów ujawnić in extenso, bo ktoś mu zarzuci, że zrobił to ze względów politycznych, w ramach walki wyborczej.

To podobny dylemat, jak z obsadą ważnych wakatów, np. prezesa NBP, albo jak z ewentualnym ogłoszeniem stanu klęski żywiołowej. Część opinii publicznej może uważać, iż z czarnymi skrzynkami należy czekać aż do lipca, kiedy będzie już wiadomo, kto został nowym prezydentem. Część będzie nalegała, by nie czekać z tak ważną sprawą, choć dziś mamy już nowe tematy zażartych sporów, np. powódź i wszystko to, co ona mówi o naszym społeczeństwie i państwie.

Uważam, że czarne skrzynki nie powinny czekać. Także wtedy, jeśli pokażą, że nie o bohaterstwie czy męczeństwie trzeba tu mówić, ale o katastrofie, której przyczyny leżą może również po stronie otoczenia prezydenta Kaczyńskiego forsującego feralny lot do Katynia przez Smoleńsk  

Sprawa katastrofy smoleńskiej nie będzie do końca wyjaśniona dopóty, dopóki nie poznamy odpowiedzi, czy i jaką odpowiedzialność za nią ponoszą ludzie zmarłego prezydenta i on sam. Nie znam tej odpowiedzi i czekam na taśmy prawdy w nadziei, że pomogą one uciąć spekulacje.

Wielu może uważać, że to nadzieje naiwne. Bo przecież aż się roi od już gotowych wyjaśnień, nieważne, że dyletanckich, ważne, że zaspokajających pewne społeczne oczekiwania, zwłaszcza w obozie pisowskim. W tej części społeczeństwa wszystko, co podważa wyznawane przez nią wersje dramatu, i tak zostanie odrzucone. Oni już wiedzą.

Pocieszam się, że to jednak wyraźna mniejszość. Że zakopiański apel Jarosława Kaczyńskiego o budowanie życia publicznego na prawdzie odniesie jakiś skutek. To zależy od samego autora apelu, od tego, jak on sam zareaguje na treść czarnych skrzynek i czy jej nie będzie podważał, jeśli zmuszałaby do rewizji przyjętych już wyobrażeń o tym, jak mogło dojść do smoleńskiej tragedii.