Gruzy Haiti i wieża Babel w Dubaju

Okropnie patrzeć na nieszczęście w raju, jakim była, dla turystów i niewielkiej części Haitańczyków, ich część wyspy. Ale okropnie jest też zestawić obrazy haitańskiej tragedii z obrazami z Dubaju, który zafundował sobie Burdż Chalifa, najwyższą wieżę świata.

W Dubaju kaskada fajerwerków na inaugurację Burdży (po arabsku wieża), wielki show pokazywany we wszystkich telewizjach świata ( emir zaciera ręce), architektura kosmiczna, ale też popis pychy. Całkiem jak z wieżą Babel. I całkiem jak w Biblii już odezwali się zadrośnicy. Saudowie chcą postawić jeszcze wyższą burdżę. Ma przebić magiczną barierę 1000 metrów.

Nie wiadomo, jak długo dubajska wieża będzie ikoną technologii i ambicji XXI wieku. Czy jakimś bożym szaleńcom nie przyjdzie do głowy wykorzystać burdżę w ich dżihadzie. Ani, jak sobie wieża poradzi z innymi możliwymi zagrożeniami, choćby ze strony żywiołów czy wielkich awarii technicznych.
Wiadomo natomiast, że pochłonęła sumy, których drobny ułamek postawiłby na nogi nieszczęsne Haiti.

Nie mam nic przeciwko dubajskiej drugiej wieży Babel. Niech sobie emirat robi reklamę, jak mu się podoba i niech robi na burdży kasę. Ale ten kontrast między dubajskim bogactwem a haitańską nędzą porusza mnie.  

Budujące jest natomiast to, że świat od razu rusza Haiti z pomocą. A prym w akcji pomocy wiedzie Ameryka, i ta oficjalna, Obamy i pani Clinton, i ta obywatelska.

Zawsze mi to w Stanach, przedstawianych przecież jako kultura egoizmu, chciwości i konsumpcji, imponowało, że są tam setki tysiące ludzi gotowych z odruchu serca i sumienia nieść pomoc potrzebującym w kraju i na świecie.

Tak samo dzieje się i teraz. Haiti, gdzie 80 procent ludności żyje za 2 dolary dziennie, to kraj kulturowo katolicki (żyjący w przyjaznej symbiozie z kultem voo doo). Dlatego pierwsi zgłosili się do pomocy jankescy katolicy. Ale deklaracje pomocy napływają zewsząd, o ile wiem także znad Wisły.

Może z tą ludzką empatią i solidarnością nie jest tak źle, jak na co dzień słyszymy w mediach i kościołach.